Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Raz, Dwa, Trzy, Amor Patrzy!

— Pola! Gnomie niewyżyty! — blond nastolatka, którą świat posądza o rudość jej włosów, podbiegła do rówieśniczki opuszczając ciężko przy okazji, na jej ramiona ręce, jak to miała w zwyczaju. Dziewczyna jęknęła z bólu i zapewnię też rezygnacji, gdyż przez ostatni długi czas tak właśnie witała ją Kewiis, lub też nie witała, zależało to od wielu czynników. Na przykład pogody!

— Co się dzieje? — ciemnowłosa odsunęła się, nie za bardzo widziało jej się oberwać w twarz czy też inną część ciała.

— Musisz ze mną teraz iść. Teraz. Nie ma czytania yaoi. — wyższa popchnęła Gnoma w stronę hali sportowej ich liceum, wyłączając przy okazji jej telefon, w którym mieściła się skarbnica opowiadań z tematyką boy x boy. Wiedziała o tym, ponieważ to ona popchnęła ją w szpony anime i mangi, co z tym idzie wyrosła z niej niezła yaoistka umiejąca wykrzyczeć to na ulicy pełnej ludzi.

— W ogóle to, gdzie jest Kami?

— Zerwała się z ostatnich lekcji, mówiąc, że ma wyjebane i nie idzie na muzykę. Znowu. — westchnęła ciężko, znowu ten idiota się do niej dosiądzie. W końcu stanęły przed swoim celem lub jak kto woli po prostu hala sportową. Otworzyły drzwi, z tradycyjnego z buta wjeżdżam i dodatkowym okrzykiem bojowym, do końca nie wiadomo czemu ale efektowne wejście jest ważne! — Kuroo! Gunwie!

— Co chcesz Ruda?

— Jednorożca, ale to nie dzisiaj. — odwróciła się do przyjaciółki, którą można rzec, że przywlokła w to miejsce, przeciwko jej woli. Lub jakby to nazwała większość ludzi, przeprowadziła bardzo skomplikowane porwanie z użyciem siły i szantażem, którego nie ujawniła, w postaci wyłączenia jej telefonu. — Przywitaj się ładnie.

— Dobrze, mamo. — od jakiegoś czasu zwykła tak nazywać przyjaciółkę i jak na razie nikomu to nie przeszkadzało, z resztą Kaasumi nazywała swoim ojcem! Happy family! — Cześć. Już?

— Yep. — pokiwała zadowoloną głową, ponownie odwracając się do kapitana męskiej drużyny siatkówki. — Ty też byś mógł. — nadymała policzki, kopiując chomika, więc spodziewajmy się pism sądowych i rozprawy. Zostańcie moimi świadkami.

— Bry. — kiwnął głową z firmowym uśmiechem, machając dłonią w stronę Gnoma.

— Nie strasz mi dzieci. — upomniała chłopaka, z poważnym wyrazem twarzy, co nie było jakoś codziennym widokiem. Pomachały do reszty drużyny, wychylając się za czarnowłosego, który niestety przy nich wyglądał jak jakiś wyrośnięty dzieciak albo to one zapomniały po drodze hormonu wzrostu. Obstawiałabym to drugie. — Jest sprawa.

— Gdzie zgubiłaś Kami?

— Już to mówiłam, ale powtórzę jeszcze raz. Zerwała się. Baba miała dziś odpytywać z muzy, a jak nas znacie, tak wiecie, że nic nie umiemy. A teraz wyskakuj z telefonu.—  machnęła dłonią przed jego twarzą, wyczekując komórki.

— To się nazywa kradzież Kewiis. — wymamrotał, jednak oddalając ją blondynie. Mógłby się z nią trochę podroczyć, ale przecież nikt nie potrzebuje tutaj dodatkowej przemocy, prawda? A Ruda, była z nią na ty.

- Nieee, To tylko pożyczka na czas nieokreślony. - uśmiechnęła się, szybko pokonując nieskomplikowane hasło i wchodząc w wiadomości. Przez kilka sekund wpatrywała się w napis "" pokazując go Polencjuszowi. - Pfff. Serio?

— Wiesz może co to prywatna korespondencja?  —tym razem odezwał się Polencjusz, mimo tego, że sama zaglądała dziewczynie "przez ramię". Tak to jest, jak się ma sto sześćdziesiąt centymetrów.

— Nie i nie zamierzam się nawet dowiadywać. — pokazała im bez większych oporów język.

---*---

Stał przy fontannie, czekając na wyższą blondynkę z manią do spóźniania się, częstego spóźniania się. Gdy tylko poczuł wibrację w kieszeni spodni, wyjął telefon i szybko odblokowując, go sprawdził wiadomości.

Od: Kewiis

Jaki jest twój ulubiony kolor? e.e

Dobra, tego się nie spodziewał, niby proste pytanie, ale padło właśnie od niej. Pułapka czy po prostu zwykłe pytanie?

Do: kewiis

Czemu pytasz? o.o

Od: kewiis

Bo jak umrzesz, to będę musiała jakiś znicz kupić ^-^

Już wiemy, po co jej to było. Westchnął, ale zauważając Kami, schował ponownie telefon i jakby nigdy nic się przywitał. Od razu ruszyli ku zoo, które dzisiejszego dnia było celem ich podróży, zahaczając o sklep, by kupić energetyki razem z jedzeniem. Po odebraniu biletów zabijaniu wzrokiem kasjerki przez dziewczynę i małej kłótni, w którą stronę najpierw w końcu ruszyli na podbój. Zwierzęta chowajcie się!

— Patrz, rodzina Rudej!—bez oporów wskazała na orangutany, a w krzakach nieopodal dwójka ludzi próbowała nie wydać z siebie ani dźwięku, trzecia natomiast rozpoczęła wymyślać jak się zemścić na przyjaciółce.

— Nie da się zaprzeczyć.

---*---

No ludzie! Ile można są w tym zoo już sporo czasu i nic! Blondynka wypchnęła dwójkę przyjaciół z krzaków i zamiast czekać, aż się pozbierają, rozpoczęła nawoływanie dwójki kochańców. Ustawiając Bokuto z drugiej strony Kuroo, sama szła obok Kaasumi, pod rękę z Gnomem. Może to nie była wyśniona randka dwójki w środku, ale reszcie wydawało się, że nic z tego nie wyjdzie w takich podchodach. Białowłosy razem z blondynką i ciemnowłosą zwolnili trochę kroku, tylko po to, żeby popchnąć Kuroo i Kaasumi na siebie. A wszyscy wiemy, jak kończą się takie "wypadki". Trzy, dwa, jeden... Całujemy! Po kilku sekundach bez oporów całowali się na środku chodnika, cała trójka, pozostająca singlami, zrobili zdjęcia pamiątkowe.

*jakieś dwadzieścia minut później*

— Dobra teraz się zassali.

— Bawią się w glonojady, wiecie, o co cho. — blondynka sprzedała obydwu sójkę w bok.

Lolz, ale ja opóźniona w rozwoju. Spóźniłam się o dwa dni (:'>), wybaczysz mi bro? Mam nadzieję, że się nie zawiodłaś (;_;). Lol, nie umiem w wasze charaktery XD.

Dla: Kaasumi-chan

Specjalne wystąpienie: Polencjusz

Takie ps XD ↓

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro