Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Stres

Zerwałam ubranie. Krew spadła na podłogę tworząc małą kupkę.

- Obrzydliwe... - Mruknęłam.

Poczułam ciepły oddech na karku. Zamarłam. Powoli odwróciłam głowę w obawie przed tym, co jest za mną. Upadłam na ziemię na ich widok. To był Norman i Conny. Ale ich twarze były  zdeformowane. I usta były zaszyte. Spływała po nich krew. Powoli zeskanowałam ich. Mają poplamione krwią ubrania z kwiatami wbitymi w brzuch. Powoli zaczęli do mnie podchodzić. Szybko wstaje i zaczynam uciekać w innym kierunku. Nie patrzyłam za siebie, po prostu biegłam tak szybko, jak mogłam. Słyszałam jak ich stopy uderzają o ziemię. Dźwięk stawał się głośniejszy i głośniejszy w miarę zbliżania się. Potem wpadłam na coś, przez co upadłam. Potarłam głowę i otworzyłam oczy. To była Isabella. Miała w dłoni te same kwiaty, które Norman i Conny mieli wbite w brzuch, ale są białe zamiast czerwone.  Podniosłam się. To było jak Norman i Connys. Rozejrzałam się gorączkowo.

- Co się stało kochanie? - Powiedziała pochylając się przede mną.

Nie odezwałam się. Za bardzo się bałam.

- Nie martw się. To się wkrótce skończy. - Powiedziała, podnosząc jeden z kwiatów.

Kiedy łodyga zbliżyła się do mnie, zdałam sobie sprawę, jaką jest ostra. Zanim mogłam zareagować, wbiła mi ją w serce. Krzyczałam z bólu i zaczęłam się dławić własną krwią. Gdy moje ciało zaczęło się rozluźniać, pochłonęła mnie ciemność.

W chwili, gdy pochłonęła mnie ciemność, podskoczyłam i otworzyłam oczy. Wruciłam do biblioteki. Pederwałam się i do razu spojrzałam na swoje ubrania.

- 'Dobrze. Bez krwi...'

- [Zdrobnienie imienia]? Wszystko w porządku? - Zapytał zmartwiony Ray.

Spojrzałam na niego. Miał zszokowaną i zmartwioną minę.

- T...tak. - Jąkałam się, prubując złapać oddech.

- Czy miałaś koszmar? - Zapytał zbliżając się do mnie.

- Mhm... - Zamruczałam patrząc na podłogę.

- Czy mogę cię przytulić? - Zapytał.

- Mhm. - Znowu zamruczałam.

Przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Położyłam na nim głowę, a on opadł się o ścianę, trzymając mnie blisko siebie.

- Chcesz o tym porozmawiać? - Zapytał kojącym tonem, po ocierając małe kółka na grzbiecie mojej dłoni.

- Nie... - Wymamrotałam.

- Ok, nie musisz.

- Czy możemy tak po prostu zostać? - Zapytałam.

- Oczywiście. - Roześmiał się.

Następną rzeczą, która widziałam, było poranne słońce, które mnie obudziło. Otworzyłam oczy i stwierdziłam, że jestem teraz w sypialni.

- 'Ray musiał mnie tu wnieść po tym, jak zasnęłam.'

Przerzuciłam nogi przez łóżko i wskoczyłam na podłogę. Założyłam swój codzienny strój. Uczesałam się jak zwykle i zeszłam na dół.

- 'Ten sen był taki dziwny... Dlaczego mój mózg to wymyślił?' - Pomyślałam, niosąc swój talerz do stolika. - 'To było takie przerażające. Prawdopodobnie za dużo się stresuję. Powinnam przestać tak jak Ray mi powiedział.' - Pomyślałam siadając.

Spojrzałam na swoje jedzenie. Ostatnio nie byłam naprawdę głodna. Odłożyłam je i usiadłam z powrotem na krześle. Spojrzałam na swoją bransoletkę.

- 'Proszę, bądź cały, Jayden...'

______________________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro