Dwóch zdrajców
Spojrzałam w górę.
- Skąd... On wiedział? Dlaczego nigdy tego nie zauważyłam!? To znaczy, że zrezygnował z ucieczki. - Mruknęłam do siebie.
- 'Jay, twój intelekt. Wiesz jak się wydostać. Wiesz to. Ufam ci. Proszę, ucieknij. I weź ze sobą dzieci. Ale jak? Może powinnam porozmawiać o tym z Krone...' - Pomysłami, gdy powoli oparłam na łóżko. - Potrzebuję snu. - Powiedziałam do siebie, zamykając oczy.
Rankiem
Obudziłam się, gdy maluchy wskakiwały na moje łóżko.
- Wstawaj [Zdrobnienie imienia]!! - Krzyknął Phil, skacząc na moim łóżku.
- Ok, ok. Już wstaję. - Powiedziałam, powoli siadając.
Spojrzałam w róg pokoju, gdzie byli Ray, Norman i Emma. Pomagali dzieciom, poza Rayem. On po prostu opierał się o ścianę.
- Musisz być zmęczona. - Powiedziała Emma, odwracając głowę do mnie.
- O tak. Byłam. - Powiedziałam, kołysząc stopami nad łóżkiem.
- Wszystko dobrze? Nie wyglądasz zdrowo. - powiedział Ray, patrząc na mnie z zatroskanym wyrazem twarzy.
Nigdy wcześniej nie widziałam u niego takiego wyrazu twarzy.
- Och, tak, wszystko w porządku. - Powiedziałam pocierając głowę. - 'Ugh, boli mnie głowa.'
- Jeśli, źle się czujesz, mogę pójść po mamę. - Powiedziała Emma, wyglądając na bardzo zaniepokojoną.
- Obiecuje, wszystko jest w porządku. - Powiedziałam wstając.
- Skoro tak mówisz. - Powiedział Ray.
- Jeśli zaczniesz czuć się źle, idź do mamy. - Powiedział Norman patrząc na mnie.
- Pójdę. Ale nie muszę, bo nie jestem chora. - Powiedziałam drażniąc się.
Widać było, że mi nie uwierzył. Stres naprawdę mnie dopadł. Nie miałam pojęcia co robić. I to nie pomaga mi z Normanem. To kwestia czasu zanim się zorientuje. Stres ciągle się zwiększał. Czułam ogromny ciężar na mojej klatce piersiowej. Straciłam też apetyt. Przy śniadaniu siedziałam z brodą na stole wpatrując się w jedzenie.
- Jesteś pewna, zew wszystko w porządku? - Zapytała Emma ze smutnym, zatroskanym wyrazem twarzy.
- Mhmm. - Odmruczałam.
W głowie mi się przewracało. Musiałam wymyślić sposób na pozbycie się całego stresu z mojej klatki piersiowej.
- Jezu, najwyraźniej nie jest z tobą najlepiej. Wstawaj, idziemy do mamy. - Powiedział Ray zirytowany tonem.
- Mówię ci, nic mi nie jest. - Powiedziałam zirytowana.
- Nie, coś ci jest. - Powiedziała chwytając mnie za nadgarstek, podnosząc mnie z krzesła.
- Ughhhh. - Powiedziałam, gdy odciągnął mnie od stołu.
- Poważnie, Ray, nic mi nie jest. Głową mnie po prostu boli, to wszystko. - Powiedziałam, kiedy ciągnął mnie korytarzem.
- Mówiłem ci, żebyś się nie stresowała. To nie jest dobre. - Wymamrotał.
Wyciągnął mnie do ambulatorium, gdzie była mama.
- Mamo, [Twoje imię] nie czuje się dobrze. - Powiedział, gdy odwróciła się do nas.
- Jesteś chora? - Powiedziała, przekładając dłoń do mojego czoła.
- Po prostu boli mnie głowa. Powiedziałam Rayowi, że to nic takiego.
- Może położysz się na łóżku. Przyniosę ci lekarstwa i zimną ściereczkę. To powinno sprawić, że twój ból głowy minie. - Powiedziała, głaszcząc mnie po głowie.
- W porządku. - Jęknęłam.
Ray ciągnie mnie do jednego z łóżek i sadza. Położyłam głowę na miękkiej poduszce.
- Możesz wrócić do Emmy i Normana. - Powiedziałam, patrząc na niego.
- Tam jest za głośno. Zostanę tutaj, w porządku? - Zapytał.
- Nie obchodzi mnie to. - Powiedziałam, zatapiając twarz w kocu.
Przysunął krzesło obok łóżka i usiadł. Otworzył książkę, którą zaczoł czytać.
- Co czytasz? - Zapytałam.
- [Tytuł książki]. - Odpowiedział.
<Ja już się boję co wy wymyślicie xD>
- Czytałam to z Jaydenem. - Wymamrotałam spod koca.
- Kim jest Jayden? - Zapytał podnosząc wzrok znad książki.
- To mój najlepszy przyjaciel z mojego wcześniejszego sierocińca. To on ma drugą bransoletkę. - Powiedziałam trzymając się za ramię, żeby pokazać mu bransoletkę.
- Och. - Powiedział patrząc na swoją książkę. Wydawał się być zdenerwowany.
Mama weszła i dała mi lekarstwa.
- Obrzydliwe... - Zakaszlałam.
- To sprawi, że ból głowy zniknie. - Mruknął do mnie Ray.
- Tak, tak. - Powiedziałam zirytowana, biorąc ściereczkę i kładąc ją na czole.
Zamknęłam na chwilę oczy. Właściwie nie zasnęłam. Ale musiałam na chwilę odpocząć. Mniej więcej godzinę później mój ból głowy zaczoł znikać. Usłyszałam, że drzwi się otwierają j Uniosłam twarz z nad koca. To byli Emma i Norman.
- Hej [Twoje imię]! Przyszliśmy do ciebie! - Powiedziała radośnie Emma.
- Nie krzycz. Boli ją głową. - Powiedział Ray, przewracając oczami.
- Przepraszam [Twoje imię]. - Powiedziała cicho.
- W porządku. - Roześmiałam się.
- Wydaje się, że czujesz się trochę lepiej. Teraz się śmiejesz. - Powiedział Norman z uśmiechem na twarzy.
- Mój ból głowy prawie zniknoł. - Uśmiecham się.
- Czy to oznacza, że będziesz mogła wyjść na dwór? - Zapytała Emma, przechylając głowę.
- Jeśli mama, powie, że ze mną wszystko dobrze, to tak. - Uśmiecham się.
- Mam nadzieję, że masz ochotę na grę w berka. - Uśmiechnął się Norman.
- Oczywiście! - Uśmiechnęłam się.
- Po prostu się odpręż. - Powiedziała Isabella, wchodząc.
- Dobrze! - Uśmiechnąłem się, siadając prosto.
Wszyscy wyszliśmy na zewnątrz i rozpoczęliśmy naszą grę w berka. Ray jak zwykle odmierzał czas, a Norman szukał. Pobiegłam prosto do lasu.
- 'Tym razem muszę zastosować inną strategię.'
Przez większość gry po prostu biegłam. Natknęłam się na kilka osób, ale po prostu się uśmiechnęliśmy i poszliśmy własnymi drogami.
- 'Nigdzie nie widzę Emmy. Gdzie ona poszła?'
Zaczęłam biec w głąb lasu. Ale potem wpadłam na płot, Isabella powiedziała mi, że nikt nie powinien przez niego przechodzić. Rozejrzałam się kilka razy, żeby upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu. Potem Przeskoczyłaś przez płot i pobiegłam. Emma, Ray i Norman opowiedzieli mi o tym co jest za ogrodzeniem. Powiedzieli mi, że to duży mur. Dlatego potrzebują liny, żeby przez to przejść. Dotarłam do ściany. Zwolniłam, gdy do niej dotarłam. Śledzę to oczami.
- 'Jak to mogło powstrzymać kogo kolejek?' - Myślałam.
Położyłam rękę na ścianie. Było naprawdę cicho.
- 'Czy nie powinni tego pilnować? Ktoś mógłby z łatwością uciec.'
Zdjęłam z niego rękę i rozejrzałam się po okolicy. Nikt jej nie pilnował.
- Cóż, to jest głupie. - Wymamrotałam do siebie.
- Co jest? - Usłyszałam głos za mną.
Szybko się odwróciłam.
- Emma! - Krzyknęłam w szoku.
- Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć. - Zachichotała, podchodzącą do mnie.
- Czy to ta ściana, o której mówiliście? - Zapytałam podnosząc wzrok.
- Tak. Dlatego potrzebujemy tej liny. Aby się przez to przedostać.
- Mhh... - Zamruczałam.
- Powinnyśmy wrócić, zanim ktoś zauważy, że przekroczyliśmy płot. - Powiedziała Emma wyciągając rękę.
Spojrzałam na nią. Potem złapałam ją za dłoń. Pobiegliśmy z powrotem przez płot, a potem pobiegliśmy w wybranym kierunku.
- Czy wiesz, kto został? - Zapytałam biegnąc obok niej.
- Myślę, że tylko ty, ja i Don. Uśmiechnęła się.
Don został złapany. Więc ja i Emma byłyśmy ostatnie.
- Nie sądzę, że kiedykolwiek cię złapie [Twoje imię]. - Powiedział zdyszany Norman.
Roześmiałam się lekko. Potem posłałam mu mały uśmiech.
Dzień minął jak zwykle. Jedliśmy obiad, a potem bawiliśmy się jeszcze trochę na zewnątrz. Potem zaczęła się kolacja. Kiedy rozkładałam talerze, poczułam klepnięcie w ramię.
- Mhhh? - Mruknęłam, odwracając się, żeby zobaczyć, kto to.
- Hej, Norman powiedział, że chce z nami porozmawiać po obiedzie. - Powiedział Ray.
- He? Dlaczego? - Zapytałam.
- Nie powiedział. Powiedział tylko, że chce porozmawiać z nami na osobności. - Ray wzruszył ramionami.
- 'Cholera... To nie może być.'
Po obiedzie musiałam myć naczynia z Gildą. Jak myłyśmy, rozmawiałyśmy o przypadkowych rzeczach. Jak testy, co chcemy jutro zrobić, takie tam.
Kiedy skończyłam zmywać naczynia, powoli szłam do pokoju, w którym Norman chciał z nami porozmawiać. Kiedy dotarłam do drzwi, poczułam się jeszcze bardziej zdenerwowana. Otworzyłam je i weszłam. Zobaczyłam Raya siedzącego już na łóżku.
Podeszłam do niech i usiadłam tuż obok Raya.
- O czym chcesz z nami porozmawiać, Norman? - Zapytałam, przechylając głowę.
- Możecie porzucić udawanie. Wiem, że jesteście zdrajcami.
______________________________________
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro