Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dwóch zdrajców

Spojrzałam w górę.

- Skąd... On wiedział? Dlaczego nigdy tego nie zauważyłam!? To znaczy, że zrezygnował z ucieczki. - Mruknęłam do siebie.

- 'Jay, twój intelekt. Wiesz jak się wydostać. Wiesz to. Ufam ci. Proszę, ucieknij. I weź ze sobą dzieci. Ale jak? Może powinnam porozmawiać o tym z Krone...' - Pomysłami, gdy powoli oparłam na łóżko. - Potrzebuję snu. - Powiedziałam do siebie, zamykając oczy.

Rankiem

Obudziłam się, gdy maluchy wskakiwały na moje łóżko.

- Wstawaj [Zdrobnienie imienia]!! - Krzyknął Phil, skacząc na moim łóżku.

- Ok, ok. Już wstaję. - Powiedziałam, powoli siadając.

Spojrzałam w róg pokoju, gdzie byli Ray, Norman i Emma. Pomagali dzieciom, poza Rayem. On po prostu opierał się o ścianę.

- Musisz być zmęczona. - Powiedziała Emma, odwracając głowę do mnie.

- O tak. Byłam. - Powiedziałam, kołysząc stopami nad łóżkiem.

- Wszystko dobrze? Nie wyglądasz zdrowo. - powiedział Ray, patrząc na mnie z zatroskanym wyrazem twarzy.

Nigdy wcześniej nie widziałam u niego takiego wyrazu twarzy.

- Och, tak, wszystko w porządku. - Powiedziałam pocierając głowę. - 'Ugh, boli mnie głowa.'

- Jeśli, źle się czujesz, mogę pójść po mamę. - Powiedziała Emma, wyglądając na bardzo zaniepokojoną.

- Obiecuje, wszystko jest w porządku. - Powiedziałam wstając.

- Skoro tak mówisz. - Powiedział Ray.

- Jeśli zaczniesz czuć się źle, idź do mamy. - Powiedział Norman patrząc na mnie.

- Pójdę. Ale nie muszę, bo nie jestem chora. - Powiedziałam drażniąc się.

Widać było, że mi nie uwierzył. Stres naprawdę mnie dopadł. Nie miałam pojęcia co robić. I to nie pomaga mi z Normanem. To kwestia czasu zanim się zorientuje. Stres ciągle się zwiększał. Czułam ogromny ciężar na mojej klatce piersiowej. Straciłam też apetyt. Przy śniadaniu siedziałam z brodą na stole wpatrując się w jedzenie.

- Jesteś pewna, zew wszystko w porządku? - Zapytała Emma ze smutnym, zatroskanym wyrazem twarzy.

- Mhmm. - Odmruczałam.

W głowie mi się przewracało. Musiałam wymyślić sposób na pozbycie się całego stresu z mojej klatki piersiowej.

- Jezu, najwyraźniej nie jest z tobą najlepiej. Wstawaj, idziemy do mamy. - Powiedział Ray zirytowany tonem.

- Mówię ci, nic mi nie jest. - Powiedziałam zirytowana.

- Nie, coś ci jest. - Powiedziała chwytając mnie za nadgarstek, podnosząc mnie z krzesła.

- Ughhhh. - Powiedziałam, gdy odciągnął mnie od stołu.

- Poważnie, Ray, nic mi nie jest. Głową mnie po prostu boli, to wszystko. - Powiedziałam, kiedy ciągnął mnie korytarzem.

- Mówiłem ci, żebyś się nie stresowała. To nie jest dobre. - Wymamrotał.

Wyciągnął mnie do ambulatorium, gdzie była mama.

- Mamo, [Twoje imię] nie czuje się dobrze. - Powiedział, gdy odwróciła się do nas.

- Jesteś chora? - Powiedziała, przekładając dłoń do mojego czoła.

- Po prostu boli mnie głowa. Powiedziałam Rayowi, że to nic takiego.

- Może położysz się na łóżku. Przyniosę ci lekarstwa i zimną ściereczkę. To powinno sprawić, że twój ból głowy minie. - Powiedziała, głaszcząc mnie po głowie.

- W porządku. - Jęknęłam.

Ray ciągnie mnie do jednego z łóżek i sadza. Położyłam głowę na miękkiej poduszce.

- Możesz wrócić do Emmy i Normana. - Powiedziałam, patrząc na niego.

- Tam jest za głośno. Zostanę tutaj, w porządku? - Zapytał.

- Nie obchodzi mnie to. - Powiedziałam, zatapiając twarz w kocu.

Przysunął krzesło obok łóżka i usiadł. Otworzył książkę, którą zaczoł czytać.

- Co czytasz? - Zapytałam.

- [Tytuł książki]. - Odpowiedział.

<Ja już się boję co wy wymyślicie xD>

- Czytałam to z Jaydenem. - Wymamrotałam spod koca.

- Kim jest Jayden? - Zapytał podnosząc wzrok znad książki.

- To mój najlepszy przyjaciel z mojego wcześniejszego sierocińca. To on ma drugą bransoletkę. - Powiedziałam trzymając się za ramię, żeby pokazać mu bransoletkę.

- Och. - Powiedział patrząc na swoją książkę. Wydawał się być zdenerwowany.

Mama weszła i dała mi lekarstwa.

- Obrzydliwe... - Zakaszlałam.

- To sprawi, że ból głowy zniknie. - Mruknął do mnie Ray.

- Tak, tak. - Powiedziałam zirytowana, biorąc ściereczkę i kładąc ją na czole.

Zamknęłam na chwilę oczy. Właściwie nie zasnęłam. Ale musiałam na chwilę odpocząć. Mniej więcej godzinę później mój ból głowy zaczoł znikać. Usłyszałam, że drzwi się otwierają j Uniosłam twarz z nad koca. To byli Emma i Norman.

- Hej [Twoje imię]! Przyszliśmy do ciebie! - Powiedziała radośnie Emma.

- Nie krzycz. Boli ją głową. - Powiedział Ray, przewracając oczami.

- Przepraszam [Twoje imię]. - Powiedziała cicho.

- W porządku. - Roześmiałam się.

- Wydaje się, że czujesz się trochę lepiej. Teraz się śmiejesz. - Powiedział Norman z uśmiechem na twarzy.

- Mój ból głowy prawie zniknoł. - Uśmiecham się.

- Czy to oznacza, że będziesz mogła wyjść na dwór? - Zapytała Emma, przechylając głowę.

- Jeśli mama, powie, że ze mną wszystko dobrze, to tak. - Uśmiecham się.

- Mam nadzieję, że masz ochotę na grę w berka. - Uśmiechnął się Norman.

- Oczywiście! - Uśmiechnęłam się.

- Po prostu się odpręż. - Powiedziała Isabella, wchodząc.

- Dobrze! - Uśmiechnąłem się, siadając prosto.

Wszyscy wyszliśmy na zewnątrz i rozpoczęliśmy naszą grę w berka. Ray jak zwykle odmierzał czas, a Norman szukał. Pobiegłam prosto do lasu.

- 'Tym razem muszę zastosować inną strategię.'

Przez większość gry po prostu biegłam. Natknęłam się na kilka osób, ale po prostu się uśmiechnęliśmy i poszliśmy własnymi drogami.

- 'Nigdzie nie widzę Emmy. Gdzie ona poszła?'

Zaczęłam biec w głąb lasu. Ale potem wpadłam na płot, Isabella powiedziała mi, że nikt nie powinien przez niego przechodzić. Rozejrzałam się kilka razy, żeby upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu. Potem Przeskoczyłaś przez płot i pobiegłam. Emma, Ray i Norman opowiedzieli mi o tym co jest za ogrodzeniem. Powiedzieli mi, że to duży mur. Dlatego potrzebują liny, żeby przez to przejść. Dotarłam do ściany. Zwolniłam, gdy do niej dotarłam. Śledzę to oczami.

- 'Jak to mogło powstrzymać kogo kolejek?' - Myślałam.

Położyłam rękę na ścianie. Było naprawdę cicho.

- 'Czy nie powinni tego pilnować? Ktoś mógłby z łatwością uciec.'

Zdjęłam z niego rękę i rozejrzałam się po okolicy. Nikt jej nie pilnował.

- Cóż, to jest głupie. - Wymamrotałam do siebie.

- Co jest? - Usłyszałam głos za mną.

Szybko się odwróciłam.

- Emma! - Krzyknęłam w szoku.

- Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć. - Zachichotała, podchodzącą do mnie.

- Czy to ta ściana, o której mówiliście? - Zapytałam podnosząc wzrok.

- Tak. Dlatego potrzebujemy tej liny. Aby się przez to przedostać.

- Mhh... - Zamruczałam.

- Powinnyśmy wrócić, zanim ktoś zauważy, że przekroczyliśmy płot. - Powiedziała Emma wyciągając rękę.

Spojrzałam na nią. Potem złapałam ją za dłoń. Pobiegliśmy z powrotem przez płot, a potem pobiegliśmy w wybranym kierunku.

- Czy wiesz, kto został? - Zapytałam biegnąc obok niej.

- Myślę, że tylko ty, ja i Don. Uśmiechnęła się.

Don został złapany. Więc ja i Emma byłyśmy ostatnie.

- Nie sądzę, że kiedykolwiek cię złapie [Twoje imię]. - Powiedział zdyszany Norman.

Roześmiałam się lekko. Potem posłałam mu mały uśmiech.

Dzień minął jak zwykle. Jedliśmy obiad, a potem bawiliśmy się jeszcze trochę na zewnątrz. Potem zaczęła się kolacja. Kiedy rozkładałam talerze, poczułam klepnięcie w ramię.

- Mhhh? - Mruknęłam, odwracając się, żeby zobaczyć, kto to.

- Hej, Norman powiedział, że chce z nami porozmawiać po obiedzie. - Powiedział Ray.

- He? Dlaczego? - Zapytałam.

- Nie powiedział. Powiedział tylko, że chce porozmawiać z nami na osobności. - Ray wzruszył ramionami.

- 'Cholera... To nie może być.'

Po obiedzie musiałam myć naczynia z Gildą. Jak myłyśmy, rozmawiałyśmy o przypadkowych rzeczach. Jak testy, co chcemy jutro zrobić, takie tam.

Kiedy skończyłam zmywać naczynia, powoli szłam do pokoju, w którym Norman chciał z nami porozmawiać. Kiedy dotarłam do drzwi, poczułam się jeszcze bardziej zdenerwowana. Otworzyłam je i weszłam. Zobaczyłam Raya siedzącego już na łóżku.

Podeszłam do niech i usiadłam tuż obok Raya.

- O czym chcesz z nami porozmawiać, Norman? - Zapytałam, przechylając głowę.

- Możecie porzucić udawanie. Wiem, że jesteście zdrajcami.

______________________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro