=Część Pierwsza=
- [Twoje imię]! Chcesz zagrać w berka?! - Zapytał Phil, podchodząc do mnie, kiedy czytałam książkę i siedziałam pod drzewem.
- Pewnie! - Odpowiedziałam, chociaż tak naprawdę nie chciałam się bawić, moja książka była o wiele ciekawsza.
Phil złapał za moją dłoń swoją mniejszą i choć nienawidziłam tego przyznawać, była urocza.
Phil zaprowadził mnie na skraju lasu, gdzie brała udział reszta dzieciaków.
- Kto będzie "Nim"? - Zapytałam, patrząc na wszystkich uczestników gry.
- Norman. - Odpowiedziała Connie.
Dzisiaj był ostatni dzień Conny tutaj, nie żeby o tym wiedziała. Wieże, że mama powie wszystkim podczas obiadu.
- Trzy... Dwa... - Ray zaczoł odliczanie, ponieważ nigdy nie uczestniczył. - ... Jeden! - Kontynuował, a wszyscy oprócz niego i Normana uciekli do lasu z pełną prędkością.
Przede wszystkim nie chciałam grać w tę grę, ale odkąd zostałam w nią wciągnięta, równie dobrze mogę wygrać. Dzieci rozeszły się, chodź niektóre trzymały się razem w małych grupach.
Grupy nie są okropnym pomysłem, w zależności od tego z kim jesteś, mogą być twoimi znawcami lub przyczynić się do katastrofy. Mimo, że grupy nie są złym pomysłem, nie jest dla mnie dobre, jestem zbyt niezależna i nie lubię innych osób, które mnie obciążają.
Do tej pory byłam na końcu lasu, bo dalej nie było wolno iść. Miałam całkiem dobre pojęcie o tym, co było dalej, chociaż nigdy nie zadawałam sobie trudu, aby sprawdzić.
W oddali słychać było jęczenie dzieciaków po złapaniu. Zanim Norman zbliżył się do miejsca w którym byłam, wspięła się na szczyt dość wysokiego drzewa i postanowiłam po prostu poczekać, aż skończy się czas. Słyszałam ludzi biegających przez las i zbliżających się do mnie.
Nie było sposobu, by sprawdzić, czy to Norman, czy któreś z dzieciaków, czy jedno i drugie. Gałązka pękła i słychać było ją blisko, więc spojrzałam w kierunku z którego dochodził hałas i zobaczyłam biegnącego Phila, wyglądał jakby miał zaraz zemdleć.
Nie wiem, dlaczego, ale miałam wrażenie, że Norman za nim biegnie, więc szybko zeskoczyłam i podniosłam Phila.
Kiedy spojrzałam na prawo, zobaczyłam Normana biegnącego do nas z całą prędkością, więc szybko odskoczyłem od biegiem, wciąż trzymając mocni Phila, żeby go nie upuścić. Norman dalej biegł za nami, ale ja miałam przewagę.
Tak, może i niszę dziecko, ale Norman biega już długo dłużej niż ja, więc powinien się zmęczyć o wiele wcześniej. Kiedy zauważyłam, że Norman zaczyna zwalniać, przyspieszyłam.
Kiedy skręciłam, wspięłam się na drzewo tak wysoko, jak tylko mogłam, wciąż trzymając Phila, więc musiałam użyć jednej ręki , aby się wspiąć, a drugą, aby go przytrzymać.
Kiedy wspięłam się na drzewo, Norman nas dogonił, ale nie za bardzo wiedział, dokąd poszliśmy. Norman przed sekundę obrócił się do około, próbując nas znałeś, ale było już za późno. Pojawił się Ray.
- Czas się skończył. - Powiedział, a Norman westchnął.
- Gdzie mogła pójść [Twoje imię]? - Zastanawiał się głośno Norman.
Ray uderzył go w głowę, a Norman się w to miejsce.
- Głupku, prawdopodobnie weszła na drzewo. - Ray poinformował go i przewrócił oczami.
Po tym jak Ray o tym powiedział, zaczynałam schodzić, a kiedy znalazłam się kilka stóp nad ziemią, zeskoczyłam, ponieważ Phil mocno mnie trzymał.
- Dobra gra. - Powiedziałam i zaczęłam wracać.
Nawet jeśli nie pokazuje tego za dużo, absolutnie nimi gardzę, zwłaszcza Rayem.
Zachowuję się życzliwie przed każdym, ale tak naprawdę taka nie jestem. Zachowuję się tak tylko w stosunku do młodszych dzieci, około siedmiu lat lub młodszych.
Nie mówię, że jestem suką dla starszych, jestem po prostu milsza dla młodszych dzieci. Kiedy wyszłam z lasu, zobaczyłam wszystkie dzieci poza Rayem i Normanem.
Phil wciąż się mnie trzymał, chociaż byłam zbyt zmęczona by się tym przejmować. Nadszedł czas, aby wracać do środka, a Ray i Norman w końcu wyszli z lasu.
Wszyscy weszliśmy do środka i dzieci zaczęły wykonywać swoje obowiązki.
Musiałam dziś robić obiad z Rayem... Świetnie. Ray wszedł do kuchni, a ja podążyłam za nim.
- Co powinniśmy zrobić? - Spytałam, przerywając niezręczną ciszę, która narastała między nami.
- Nie wiem, przede wszystkim nie jestem w nastroju, żeby to zrobić. - Powiedział, zmuszając mnie do przewrócenia oczami.
- Ramen? - Zasugerowałam, przeglądając szafki.
- Pewnie. - Wymamrotał i zaczął mi pomagać.
------
Skończyliśmy robić ramen, zajęło to trochę czasu, ponieważ Ray nie był zbyt pomocny. Stół był nakryty i wszyscy zaczęli jeść.
- Proszę was o uwagę, mam wam coś do powiedzenia. - Powiedziała mama, co przerwało wszystkie rozmowy poboczne, które miały miejsce. - Connie została adoptowana i wyjeżdża dziś wieczorem. - Oznajmiła mama.
Ta informacja była mi już znana, więc nie była dla mnie niespodzianką.
Szybko zjadłam i zostawiłam swój talerz, ponieważ dzisiaj wieczorem sprzątaniem zajmowali się Don i Gilda. Ray czytał książkę, którą na razie przeczytałam do połowy, zawsze wydawał się brać po mnie książki, które czytam, co było naprawdę denerwujące.
Ray podniósł wzrok znad książki i spojrzał na mnie. Nie zawracałaś sobie tym głowy i po prostu zaczęłam szukać sobie nowej książki, odkąd wziął moją.
----
Mama wezwała wszystkich do jadalni, żeby pożegnać się z Connie przed jej odejściem. Tak naprawdę nie musiałam się żegnać, ale mieliśmy zejść na dół, więc tak zrobiłam. Kilkoro dzieci miało łzy w oczach widząc jak odchodzi, ale mi to nie przeszkadzało.
W końcu Connie wyszła z mamą, na śmierć, a ja już miałam wywracać do swojego pokoju, ale usłyszałam jak Emma, Norman i Ray rozmawiają. Ray mówił Emmie i Normanowi, żeby poszli za Connie, aby dać jej małego pluszowego króliczka.
- 'Co on do diabła myśli?! Próbuje wyjawić im tajemnice tego miejsca! Wiedziałam, że nie można mu ufać!' - Pomyślałam patrząc na tą sytuację.
Ponieważ Ray i reszta nie wiedzą, że jestem szpiegiem mamy, nie mogę powiedzieć im, żeby nie szli. Gdyby tam byli tylko Emma i Norman, prawdopodobnie by tego nie kwestionowali, ale Ray byłby wobec mnie podejrzliwy.
Zamiast wracać do biblioteki, jak pierwotnie planowałam, czekałam, aż wrócą, aby zobaczyć co zrobią. Nie zajęło im dużo czasu, aby wrócić, a kiedy to zrobili wyglądali na przerażonych, ale starali się to ukryć i wykonało nędzną robotę.
Nie wyglądało na to, by mieli o tym szybko komuś powiedzieć, więc wruciłam do biblioteki, tak jak pierwotnie planowałam.
______________________________________
972 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro