Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kiedy i jak to się zaczęło?

***** kilka miesięcy temu ******

Głośny dźwięk budzika z mojego telefonu wyrwał mnie z mocnego i pustego snu. Wymruczałam głośno z niezadowoleniem i szybko schowałam głowę pod kołdrę.

-,,Ja nigdzie nie idę! Zostaję tutaj!"- pomyślałam zdecydowana, jednocześnie też próbując ignorować dzwonek do telefonu. Próbowałam także zasnąć, ale jednak słyszałam dźwięk budzika przez kołdrę, więc koniec końców dałam za wygraną- ściągnęłam z siebie pościel, chwyciłam swoją komórkę i jednym ruchem wyłączyłam budzik. Potem odłożyłam go na szafce i spojrzałam z namysłem w sufit.

Coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, żeby dzisiaj nie iść do pracy i zostać w domu. Tam, w redakcji... wcześniej traktowane przeze mnie jako drugi dom, teraz jako zimne, bezduszne miejsce, które wysysa i tak niską energię.

A w domu przynajmniej mogłabym zarówno pracować jak i oglądać film dokumentalny o... Jeszcze nie wiem, musiałabym się zastanowić. Ale i tak byłoby lepsze, niż siedzenie w redakcji i powstrzymywać się, by nie uciec do pobliskiego wariatkowa.

Chociaż... u mnie to prędzej i później się to stanie. Nieważne, czy to przez pracę w redakcji, czy może przez co innego.

Kilka minut później moja komórka obudziła się po raz drugi i wydał z siebie krótki dźwięk, który oznacza, że przyszedł do mnie SMS.

-Ludzie...- niezadowolona sięgnęłam ponownie na swoją komórkę, gdzie odblokowałam i weszłam na skrzynkę pocztową.

Jak się okazało- to była wiadomość od mojej koleżanki z pracy, Oli.

O: Tekla, Siwek ci karzę przyjechać do redakcji. Bez dyskusji.

No tak- na nic innego nie mogłam liczyć na kolegów z mojej pracy, odkąd oficjalnie rzuciłam dziennikarstwo śledcze.

Minęło już dwa lata od mojej decyzji i... nikt z nich nie potrafił zrozumieć mojej decyzji.

Może dlatego, że byłam jedną z chlub redakcji jako jedna z najlepszych dziennikarek śledczych, która także wznosiła prestiż gazety.

A teraz... zajmuję się pisaniem ,,hot-ploteczek", które w większości mijają się z prawdą.

W sumie... chętnie bym rzuciła tę pracę do diabłów, ale... są dwa powody, dla których tego nie zrobiłam.

Pierwszy z nich jest moja przyjaciółka Zoja- jako jedyna mnie wspierała, jak postanowiłam zakończyć moją ,,specjalizację" i pomagała mi w pisaniu tych ploteczek.

A drugi powód?

Po ostatnim artykule, który omal nie skończył się moją śmiercią i zakończeniem mojej ,,kariery", miałam prawo odejść z redakcji. Ale mój szef, Sebastian Siwek chciał, abym została. Zrobił to nie z dobroci serca, albo z miłosierdzia (chociaż to jedno i to samo), ale by utrzymać prestiż gazety i jednocześnie się przedstawić jako dobrego szefa, który nie pozwoliłby, aby jeden z jego dziennikarzy klepał biedę, albo by żył z nędznej renty dla inwalidów (tak, od dwóch lat się za taką osobę uważam).

Więc zostałam, by pisać jakieś podrzędne artykuły o życiu celebrytów, które nie powinno nikogo obchodzić i którego wręcz nie cierpię.

Ale przynajmniej mam na leki, na jedzenie, na rachunki i na ewentualne na sposób, by to swoje żałosne życie skończyć.

Mimo wszystko otrząsnęłam się z zamyślenia, potem usiadłam na łóżku i powoli wstała z łóżka, wcześniej chwytając swoją prawą nogę i postawiłam ją na podłodze.

Kilka minut później dokuśtykałam do kuchni, gdzie włączyłam ekspres do kawy i po dłuższej chwili nacisnęłam przycisk z napisem ,,cappuccino", a kiedy kawa się zrobiła, wzięłam filiżankę i usiadłam przy stole. Tam zaczęłam przeglądać sieć w swoim telefonie, chcąc zabić czas. Dość szybko trafiłam na artykuł o kontynuacji szukania zaginionej Hanny Kołodziejczyk. Widząc to, westchnęłam tylko i pokręciłam głową.

Hanna Kołodziejczyk pochodziła z małego miasteczka znajdującego się w południowozachodniej części Polski. To młoda i piękna dziewczyna o ciemnorudych włosach, zielonych oczach z figurą modelki, która zaginęła zaledwie kilka dni temu. Jak piszą w artykule, szukają jej rodzice, siostra, jej chłopak oraz przyjaciele, a także mieszkańcy.

I jak na razie nie wiadomo, co się z nią stało i gdzie ona jest.

Zawsze, ilekroć czytałam o sprawach zaginięć młodych osób, zawsze się zastanawiałam na temat tej sprawy i wtedy zaczęłam myśleć, czy zaginiona zniknęła, bo miała czegoś dość i chciała w nowym miejscu zacząć nowe życie.

A może ją ktoś porwał? Tylko po co? Z powodu okupu? Może chodzi o handel ludźmi? Albo dziewczyna miała mało szczęścia i padła ofiarą jakiegoś psychopaty?

Cokolwiek by jednak nie było- było mi żal dziewczyny i miałam nadzieję, że wkrótce się znajdzie cała i zdrowa.

Jeszcze przez dłuższą chwilę przeglądałam Internet, a potem jednak zrezygnowana odłożyłam telefon i wzięła do ręki kubek z kawą, gdzie wypiłam łyk. Potem postanowiłam szybko się przebrać, ale wtedy sobie zdałam sprawę, że wieczorem, jak co dzień przyjdzie mój starszy brat, by sprawdzić, czy coś jadłam, więc zrezygnowana pociągnęłam swoją prawą nogę do lodówki, którą otworzyłam i zaczęłam przeglądać zawartość.

***** prawie półtorej godziny później *****

Po szybkim ubraniu, uczesaniu, umalowaniu i wzięciu końskiej dawki leków przeciwbólowych, uspokajających i innych takich, pojechałam swoim autem (który był dostosowany do mojej zepsutej, prawej nogi) do redakcji, gdzie od razu niemalże poszłam do gabinetu Siwka. Tam zaczął robić mi awersję dotyczącego mojego ostatniego artykułu- że podobno ,,zbyt za ostro napisałam o jakiś tam aktorze" i teraz tenże aktor czuł się wielce urażony i grozi gazecie pozwem.

No, chyba że autor tego tekstu (czyli ja) przeprosi go za takie potraktowanie w artykule.

Ja sama stałam naprzeciwko niego i zastanawiałam się, kto w tym gabinecie zwariował- ja, że teksty takie jak ,, chociaż dobrze gra, to jednak powinien wziąć parę lekcji grania" uważam za konstruktywną krytykę, czy Siwek, który takie zdanie uważa za wulgaryzm.

-Nie muszę ci mówić, jaka jest nasza gazeta- ciągnął szef, a ja w milczeniu pokiwałam głową ze znudzeniem- Musimy trzymać wysoki poziom i takie akcje nie powinny mieć miejsca u nas.

-Dobrze, napiszę sprostowanie- mruknęłam, a on mi się przypatrzył.

-Nie muszę ci przypominać, że gdyby nie ja, to musiałabyś wyżyć z nędznej renty- dodał, a ja w duchu westchnęłam ciężko. On bardzo często używał tych słów, by dać mi do zrozumienia, że może w jednej chwili zmienić zdanie i ja wyląduję na progu.

-Napiszę sprostowanie- powtórzyłam głośniej, a Siwek popatrzył na mnie przez chwilę. W końcu pokiwał głową, a ja z ulgą krótko pożegnałam się i wyszła z jego gabinetu.

Szybko poszłam po kawę, zanim poszłam do swojego biurka, gdzie panował staranny porządek. Usiadłam przy nim, uruchomiłam swój komputer, wpisując jeszcze swoje hasło dostępu i zaczęłam powoli pisać przeprosiny do tego nieszczęsnego aktora. Jednak po paru minutach przestałam i na komputerze włączyłam apkę MójPrzyjacielTelefon- polską aplikację, która powstała kilka miesięcy temu i która przypominała Messengera.

Z tą jednak różnicą, że żeby znaleźć osobę, z którą chcemy pisać, wystarczy wpisać numer komórkowy tejże osoby, a system niemalże od razu go znajduje. Może to nie jest do końca legalne, bo łamie trochę RODO, ale jak na razie nie słyszałam o jakiś skargach, więc... chyba jednak jest zgodne z prawem.

Chciałam wpisać numer do Zoi, która w tym momencie znajdowała się za granicą w związku z jakimś reportażem, kiedy nagle to ktoś do mnie napisał. Zaciekawiona kliknęłam dymek i od razu się zorientowałam, że nie znam tego numeru.

Natomiast mój ,,rozmówca" chyba musiał mnie znać, ponieważ niemalże od razu, jak mnie dodał, nie tylko utworzył jakąś grupę, to parę sekund pojawiła się wiadomość:

???: Halo?

A zaraz potem druga, zanim jeszcze nie zdążyłam odpisać:

???: Jesteś tu?


Hej!

Dodaję już drugi rozdział w tej książce, na razie kombinuję tutaj z stylem pisania, więc jestem świadoma, że może jeszcze nie jest idealnie, ale jednak mam nadzieję, że się ucieszycie z tego rozdziału.

Jeśli wam się ten rozdział podoba, to proszę zostawić gwiazdkę i/lub komentarz

Jeśli w tym rozdziale popełniłam jakiś błąd albo jest coś, co wam się nie podoba- możecie mi tradycyjnie powiedzieć 😉.

Następny rozdział już wkrótce...😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro