Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XI - żartujesz sobie ze mnie?

- Eren do tablicy - wywołała go nauczycielka od chemii po raz trzeci tej lekcji podczas gdy taka Mikasa nie była w ogóle. Nie tylko ona! Ponad połowy klasy jeszcze nie było przy tablicy, a taki biedny Eren jest już trzeci raz. Trochę inaczej wyobrażał sobie dzisiejszy dzień. Jedyne osoby z paczki, z którymi ma kontakt to Mikasa i Armin. Nawet Jeana i Sashe gdzieś wcięło.

Chłopak podszedł do tablicy i zaczął wpatrywać się w równanie na tablicy z beznamiętnym wyrazem twarzy. Poczuł się przez ułamek sekundy jak na matematyce, z różnią, że matematykę lubił, chemii nienawidził. I jeszcze nauczycielka wywołała go do tablicy doskonale rozumiejąc, że szatyn w ogóle nie ogarnia tematu.

- To... - wziął kręcę do ręki i już zaczął mówić gdy zadzwonił dzwonek oświadczający koniec dzisiejszych zajęć. Eren w błyskawicznym tempie rzucił krede na jej wcześniejsze miejsce i biorąc plecak z drugiej ławki, nie zważając na wołania wybiegł z klasy rzucając jeszcze głośne "Do widzenia".

Zbieg po schodach z drugiego piętra na parter i wyciągając telefon z kieszeni chciał zadzwonić do... kogokolwiek. Poczuł czyjąś dłoń na ramieniu po czym telefon z jego ręki nagle znikł.

- Ej! - spojrzał na niższego blondyna, który schował urządzenie do kieszeni spodni - Chciałem zadzwonić - powiedział rzucając przyjacielowi pewne rozczarowania spojrzenie.

- To nie zadzwonisz - powiedziała Mikasa, na którą Eren wcześniej nie zwrócił większej uwagi. Wywrócił oczami i wsadził dłonie do kieszeni. Wyszli z budynku i przywitały ich promienie słoneczne i chłodny, lekki wiaterek.

- Chodźmy na lody - zakomunikował, a dostając na to zgodę ruszył w przeciwną drogę niż do domu. Droga do lodziarni zajęła im jakieś pięć minut. Oczywiście rozmawiali o osiemnastce Erena, ale również nq inne tematy na przykład szkolnych sprawach. Eren zamówił mix owocowy, Armin czekoladowe, a Mikasa waniliowe. Standardowo. Przychodzili tu dosyć często gdy było ciepło, w większości tylko ich trójka. Po jakimś czasie ruszyli w stronę domu rodzeństwa, mieli w planach oglądnąć jakiś film. Eren wszedł do mieszkania jako pierwszy, a za nim jego przyjaciele.

- To co oglądamy? - zapytał stając w przedpokoju i zaczął ściągać buty. Jednak nie odpowiedziali mu ani Armin ani Mikasa. Usłyszał głos matki, a zaraz za nim inne głosy składające się w jedno.

- Sto lat, sto lat, niech żyje żyje nam. Sto lat, sto lat, niech żyje żyje nam! A kto? Eren! - zawołała kobieta na co inni zaczęli klaskać. Byli tu prawie wszyscy bliscy Erena. Wszyscy z paczki. Rodzice. Kuchel. Levi.
Eren czuł lekkie wypieki na twarzy. Zrobiło mu się głupio, a równocześnie miło. Carla podeszła do niego z tortem i uśmiechem.

- Pomyśl życzenie - powiedziała uśmiechając się czule do syna. Chłopak nachylił się i na jednym wdechu zdmuchnął osiemnaście niebieskich świeczek i oczywiście tradycyjnie pomyślał życzenie. Po życzeniach od rodziców większość osób przeniosło się do salonu gdzie na dość dużym stole był poczęstunek.

Przy wejściu do salonu Erena zaczepili Isabel i Farlan dając mu wspólnie przygotowany dla niego prezen. Większość z nich była dość elegancko ubrana. Kobiety maiły skukienki, a mężczyźni przynajmniej koszulę, gdy jubilat miał na sobie dżinsy i bluzę z New Balance. Wymienili kilka słów po czym odeszli od Erena. Chłopak zaczął wzrokiem szukać swojego przyjaciela gdy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył wyższego od siebie ciemnego blondyna odzianego w białą koszulę i granatowe dżinsy.

- Zake - powiedział blondyn lustrując szatyna wzrokiem - Twój starszy brat - uśmiechnął się lekko.

Eren wpatrywał się chwilę w niego. Spojrzał mu w oczy i... kurde! Miał wrażenie, że patrzy w lustro!

- Eren - odpowiedział po kilku sekundach zawiechy odwzajemniając uśmiech. Usiedli w salonie i zaczęli rozmawiać. Zake zaczął mówić, że przeprowadza się do tutejszego miasta i będzie chodził do pobliskiej uczelni. Eren opowiadał jak mu idzie w szkole i o swojej paczce. Wymieniali się informacjami o sobie nawzajem do momentu kiedy ojciec nie zawołał starszego z synów. Eren oparł się wygodnie o oparcie krzesła i zaczął wypatrywać niską czarnowłosą sylwetkę. Szybko odnalazł Leviego i zaczął się w niego beszczelnie wgapiać.

Ackermann czując na sobie czyiś wzrok zaczął się rozglądać. Gdy natrafił na spojrzenie szmaragdowych oczu, przeprosił Zoe, z którą właśnie rozmawiał i kiwnął głową w stronę wyjścia z salonu. Szatyn wstał z fotela i ruszył w kierunku wyznaczonym przez bruneta, mając w duchu nadzieje, że nikt go nie będzie chciał zaszczepić i składać teraz życzeń.

Jego prośby zostały wysłuchanie i już po chwili wyszedł z pomieszczenia zmierzając za czarnowłosym do swojego pokoju.

- Jak tam? - zapytał stając na środku pomieszczenia patrząc na młodszego, podczas gdy ten zamykał za sobą drzwi.

- Nooo - wydął dolną wargę i pokiwał głową - Tego się nie spodziewałem - założył ręce na piersi i spojrzał w oczy starszemu. W pomieszczeniu wyczuwalne było między nimi napięcie, które ostatnio nie chciało ich opuścić gdy byli sami.

Levi odchrząknął i odwracając na chwilę wzrok wyjął z kieszeni marynarki średniej wielkości ciemnozielone pudełeczko ze złotym napisem.

Eren poluzował węzeł na klatce piersiowej i szerzej otworzył oczy oraz rozchylił lekko usta. Ackermann znów spojrzał na twarz szatyna uśmiechając się na jego reakcje.

- Nie... - szepnął patrząc jak brunet otwiera pudełeczko i ukazuje zegarek o wartości kilku - jak nie kilkunastu - dobrych tysięcy. Ten sam który oglądali kiedyś na wystawie i dokładnie ten który podobał się zielonookiemu - Żartujesz sobie teraz ze mnie? - zapytał wracając wzrokiem do twarzy przyjaciela.

- Wyglądam jakbym żartował? - uniósł jedną brew również na niego patrząc.

Eren nie mógł wykrztusić z siebie słowa. Miał przed sobą przedmiot, o którym marzył już jakiś czas! Ostatnio nawet zaczął odkładać pieniądze, a teraz miał zegarek Rolex przed sobą!

Patrzył w oczy Ackermanowi i zaczął potrząsnąć przecząco głową.

- Nie mogę tego przyjąć - powiedział półgłosem patrząc na przedmiot - On kosztował tys...

- Dużo - przyznał Levi bo, byłoby to głupie gdyby zaczął zaprzeczać - Ale to prezent więc musisz przyjąć - powiedział i przytaknął głową.

Widząc, że młodszy chce coś jeszcze powiedzieć złapał go za nadgarstek i prowadząc w stronę biurka położył na nim pudełeczko. Puścił Erena i wyciągnął zegarek z opakowania. Podwinął rękaw jego bluzy do przedramienia po czym zakładając zegarek na nadgarstek szatyna powiedział

- To prezent ode mnie i poniekąd od mojej mamy - dokończył zapinać klamrę paska. Złapał za dłoń i unosząc ku górze spójrzał na Erena, który właśnie przyglądała się swojemu nadgarstku.
- Ładny, nie? - popatrzył pewnie na młodszego.

- Levi! - uniósł się odrywając wzrok od przedmiotu i skupił się na kobaltowych tęczówkach - Dziękuję, dziękuję, dziekuje! - uwiesił się na szyi starszego kręcąc głową nie dowierzając w to co znajduje się na jego własnym nadgarstku.

Ackermann odwzajemnił uścisk, jednak nie tak mocno jak Eren. Trwali tak dopóki Eren nie odsunął się lekko od starszego. Levi mógł teraz patrzeć w te piękne oczy, w których teraz tańczyły iskierki szczęścia. Ujął jego twarz w dłonie przybliżył do siebie by zacząć się wymieniać z Erenem muśnięciami warg, do momentu gdy z salonu nie zaczęła lecieć głośna muzyka oznaczająca dopiero teraz rozpoczęcie imprezy.


~~~~~
Jutro prawdopodobnie kolejny rozdział!

Dzięki!

~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro