Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Witam,

Ten rozdział sponsoruje @Sian_Uchiha

1. Ma być uroczo

2. Słowa kluczowe: truskawki, czerwony, samochód, zawstydzenie, zawód

Nie łatwy z Ciebie przeciwnik kochana, ale mam nadzieję, że zaspokoiłam Twoje pragnienia. Przynajmniej choć trochę...

Miłej lektury

- Naruto! Naruto do cholery! - Jiraiya w końcu złapał go za ramię w ostatniej chwili uchylając się przed ciosem.

Naruto tak strasznie zatracił się w treningu, że nawet nie zwróci na niego uwagi.

- Jiraiya? Przepraszam, nie chciałem... - paplał zawstydzony.

- Znowu wyłączyłeś myślenie. - podszedł do niego i chwycił za dłonie - Gdybyś był na ringu, już zaliczyłbyś dyskwalifikacje. Tyle razy ci powtarzałem, że musisz kontrolować swój gniew. Złość odbiera ci jasność myślenia. I nie mówię tu tylko o boksie. W życiu jest dokładnie tak samo. Przecież wiesz...

- Nie jestem na ringu - wydyszał pociągając solidnego łyka wody.

Faktycznie, walił w worek już dość długo chcąc wyładować narastająca agresję. Musiał ją kontrolować, inaczej znowu mogłoby dojść do "incydentu", a już nie chciał ponownie tego przechodzić. Jednak ten chłystek wkurzył go tak bardzo, że musiał coś zrobić. Ledwo się powstrzymał aby nie przyłożyć mu jeszcze kilka razy, dlatego szybko przybiegł do klubu gdzie mógł bezpiecznie rozładować adrenalinę. Cholera dopiero co się tu urządzili! Nie mógł sobie pozwolić na głupi błąd.Przenieśli się, z drugiego końca miasta, niecałe dwa tygodnie temu. Było ku temu kilka powodów i większość z nich stanowił właśnie Naruto i jego przeszłość.

Z Jiraiyą mieszkał już od pięciu lat, i od pięciu lat trenował boks. Nie często jednak wchodził na ring. Jego jedynym przeciwnikiem był właśnie chrzestny. Były, czterokrotny mistrz świata wagi ciężkiej. Naruto trenował jedynie dla wyładowania agresji. Nic więcej. Nie interesowały go zawody, czy wygrywanie. Musiał się tylko wyładować, a mógł to robić na dwa sposoby, worek albo... Nie, tego drugiego nigdy więcej nie chce powtarzać.

- Nie dyskutuj ze mną. Siadaj i pokaż dłonie. Znam cie od dziecka a zajmuję się tobą od lat, i już dawno cie takim nie widziałem. Myślałem, że w pełni już nad sobą panujesz...

Naruto patrzył jak chrzestny zdejmuje bandaże z jego rąk. Całe dłonie miał popuchnięte a w niektórych miejscach zdartą skórę.

- Ile czasu waliłeś w ten worek?

- Nie wiem... a która jest? -spytał cały czerwony z wysiłku.

- Dochodzi jedenasta. - odparł patrząc na zegarek.

- To jakieś cztery godziny. - spuścił głowę.

- Czyś ty się z głupim na rozum zamienił?! - wrzasnął i walnął go po głowie - Wiesz, że...

- Wiem, wiem! - wrzasnął, zerwał się na równe nogi i zaczął nerwowo krążyć po sali, co chwila łapiąc się za głowę - To wszystko przez niego... To jego wina... - powtarzał w kółko.

Jiraiya patrząc na niego, na próżno próbował odnaleźć uroczego dzieciaka jakim niegdyś był...

-Mamo! Mamo! Zobacz jakie piękne znalazłem - biegł w stronę rodzicielki trzymając w swoich dłoniach kilka dorodnych, czerwonych truskawek, znalezionych na grządkach.

- Piękne syneczku! Chodź, opłuczemy je i zjemy razem. - Kushina pogłaskała go po jasnych włosach.

- Taaak! - wykrzyknął radośnie, a twarzyczkę rozjaśnił mu szeroki uśmiech - Kocham truskawki! I Kurama też je lubi!

Szedł wyprostowany, trzymając w wyciągniętych rączkach trzy owoce a obok niego dumnie kroczył czteromiesięczny, morelowy mastif angielski, śliniąc wszystko do okoła.

Naruto kochał mamę, Kuramę i ich nowy dom. W starym nie mógł mieć psa, dlatego nie żałował tak bardzo, że z miasta przenieśli się na wieś. Choć do szkoły miał daleko, był tu szczęśliwy, mając tą dwójkę u boku.

Wszystkie owoce, zostały umyte. Najdorodniejszą dostała mama, a najmniejszą Kurama. Kiedy dawał psu smakołyk, zaśmiał się perliście, jak jego mała rączka na chwilę zniknęła w wielkiej paszczy, aby wynurzyć się z niej już bez owocu za to ociekając śliną zwierzęcia.

- Kurama, to łaskocze - zaśmiał się, za co dostał soczystego buziaka na pół twarzy. - Mamo, pomóż, Kurama znowu chce mnie zjeść! - krzyknął kiedy masywne zwierze powaliło go na ziemie i z pasją zaczęło wylizywać jego rumianą twarzyczkę.

- Nie dobry Kurama - pogroziła psu - Naruto do nie jedzenie. To twój pan!

Psisko jednak nic sobie nie robiło z groźnego tonu Kushiny, dalej z pasją oddając się ulubionemu zajęciu. Śmiechom i ogromnej ilości psiej śliny, nie było końca. Kurama uznając w końcu, że jego mały pan jest wystarczająco czysty, wielkim jęzorem odebrał mu truskawkę jako zapłatę i usiadł zadowolony z siebie.

- Ej, ta była moja! - krzyknął niezadowolony Naruto, wycierając w rękaw liczne dowody psiej miłości. Nadął policzki i już chciał coś powiedzieć, kiedy pod dom podjechał czerwony samochód. W jednej chwili, wielki uśmiech zagościł na jego twarzy, a błękitne oczęta wpatrywały się w parkujący pojazd.

- Jiraiya !!! - krzyknął rzucając mu się na szyję.

- Cześć mały! - mężczyzna podniósł go do góry - A co ty, prysznic brałeś? - spytał widząc mokre włosy.

- Nie, to Kurama! - zaśmiał się przytulając mocno.

- Ej, no jak możesz! Zaraz i ja będę cały w tej jego ślinie, a wiesz że tego nie lubię. - zmarszczył srogo brwi.

Kurama bacznie się przyglądał, czy jego małemu panu nie dzieje się krzywda, jednak już kilkukrotnie widział tego człowieka i wiedział, że to raczej przyjaciel. Choć przecież nigdy nic nie wiadomo. Jednak słysząc radosny śmiech, wywalił jęzor a ogon rytmicznie uderzał o podłogę.

- Witaj Jiraiya, czego się napijesz? - Kushina spytała, ściągając z niego swojego dziesięcioletniego syna. - Naru nie za duży już na to jesteś? - spytała patrząc w roziskrzone oczy.

- Nigdy nie będę, na to za duży! - krzyknął radośnie po czym pognał bawić się ze swoim pupilem.

-Gdzie popełniłem błąd?- myślał zrezygnowany, patrząc na zdenerwowanego chłopaka - Kushina, gdzie ja popełniłem błąd? Miałem się nim opiekować, a zobacz co z tego wyszło. Przepraszam zawiodłem cię.

********************

@playlist_white_fox Twój będzie kolejny :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro