Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

Hejka Kochani!

Dzisiaj witamy @AnoganalnTrup i jego

1. Dramatycznie

2. Słowa kluczowe: ananas, świeżak, skarbonka, Ciamajda, wilk

Przyznam się bez bicia, że trochę odkładałam pisanie tego rozdziału, czekając aż mój naburmuszony, grubiański Troll (czyli moja kochana wena) będzie w lepszym nastroju i nieco pomoże *patrzy w jego stronę uśmiechając się słodko* ale niestety. On jest nieugięty i tylko pokazuje mi środkowy palec, pociągając wódę z gwinta *wzdycha załamana i idzie do kuchni. Wyrzuca wszystko na deskę i chwyta wielki tasak* Nie to nie, ty wredoto jedna! Sama sobie poradzę! *z szaleństwem w oczach i językiem na brodzie sieka wszystko na drobne kawałeczki* TAK! TO BĘDZIE...

- To o której ruszacie? - Jiraiya nawet nie silił się na komentarz, kiedy rano zobaczył Sasuke robiącego sobie kawę i skrzywioną minę Naruto burczącego coś pod nosem. 

- Zaraz po śniadaniu - odparł Sasuke, chowając za kubkiem złośliwy uśmieszek. 

- Co ci tak spieszno?! - warknął Naruto. Choć był przyzwyczajony do bólu, to tym razem naprawdę przesadzili. Każdy, nawet najdrobniejszy ruch był okupiony przeszywającym bólem i to nie tylko okolic lędźwi. To wszystko przez tego napaleńca. Normalnie wyśle go na terapię dla seksoholików. 

- Im szybciej pojedziemy, tym szybciej będziemy na miejscu. Wpadniemy tylko na chwilę do mnie, muszę wziąć kilka rzeczy i...

- To jedź teraz, a w tym czasie ja się też spakuje. - Naruto zobaczył w tym szansę na jeszcze krótki odpoczynek. 

- Bez sensu. Nie będę jeździł w te i z powrotem. Moje mieszkanie jest po drodze i długo nam to nie zajmie. - Odparł rzeczowo siadając do stołu. - Jedź młocie. Daleka droga przed nami, a nie będę się co chwila zatrzymywał abyś coś zjadł.

- Ile razy ci już mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywał! - wydarł się Naruto. Naprawdę nienawidził tego przezwiska. - I co ty w ogóle insynuujesz draniu?! - wbił w niego wściekły wzrok.

- Dokładnie to co słyszałeś - odparł, patrząc na niego z ukosa. 

- Ja już nie będę mówił kto tu jest ciągle głodny jak wilk! - Naruto aż poczerwieniał ze złości, mając nadzieję, że Jiraiya nie zrozumie o jaki rodzaj głodu mu chodzi. 

Jiraiya słuchał tego w milczeniu, nie mogąc ich zrozumieć. Wczoraj wieczorem wyglądało jakby naprawdę byli bliskimi przyjaciółmi. Zachowanie Naruto, troska jaką okazał Sasuke a dziś? Jakby mogli, skoczyliby sobie do gardeł. I to dosłownie. Nie był już taki pewien, czy ich wspólny wyjazd to taki dobry pomysł. Oni zachowywali się jak dzieci.

- Jiraiya... - Naruto zawahał się. Nie chciał prosić o to przy Sasuke, ale wyglądało na to, że ten drań nigdzie się nie ruszy. 

- Czego smarkaczu? 

- Daj mi klucze od domu - puścił mimo uszu obelgę. - I trochę kasy...

- A do własnej skarbonki nie łaska zajrzeć? - spytał złośliwie, choć oczywiście był na to przygotowany. Co jak co ale Naruto nie potrafił dysponować pieniędzmi. 

Naruto zacisnął pięści i już chciał się odszczeknąć, kiedy Jiraiya rzucił w jego stronę klucze. Złapał je w ostatniej chwili zanim zarobił nimi prosto w nos.

- I tak chciałem cię prosić abyś tam zajrzał. W ogóle trzeba w końcu postanowić co z nim robimy, a co do pieniędzy... - Spojrzał na niego uważnie. - Koperta leży na komodzie w przedpokoju. 

- Dzięki - wymamrotał. - Pójdę się spakować.

- Nie zapomnij zabrać leków - rzucił za nim chrzestny. 

- Jasne, jasne. - Naruto machnął ręką jakby odganiał natrętną muchę. 

- Sasuke - Jiraiya spojrzał na niego uważnie. - Pilnuj go aby je brał. Ten narwaniec nigdy nie przywiązuje do tego wagi. I pilnuj aby nie narobił tam głupot. Na pewno dasz sobie radę? 

Sasuke przytaknął. Poczuł się dotknięty tym pytaniem. Za kogo on go uważał?  Przecież jest Uchiha do cholery, a nie jakiś Ciamajda ze Smerfów!

- Proszę się nie martwić. Przywiozę go  całego i zdrowego - szepnął, widząc że Naruto już wraca. - Wziąłeś wszystko? - spojrzał podejrzliwie. Coś  za szybko mu poszło.

- Nie traktujcie mnie jak jakieś dziecko - fuknął, nadymając policzki. Naprawdę wszyscy przesadzają z tą troską. - Kurama, tym razem zostajesz. - Kucnął i pogłaskał psa. - Pilnuj domu i bądź grzeczny.

Kurama przekrzywił łeb i pisnął żałośnie. Nie lubił rozstawać się ze swoim panem, ale skoro ten drugi z nim jedzie to nie powinno nic mu grozić ale tak na wszelki wypadek... Kurama ruszył do swojej kolekcji świeżaków i wygrzebał ukochaną maskotkę.

- Mam to wziąć ze sobą? - Spytał kiedy Kurama położył ją przed nim. Wiedział ze to jego ukochana maskotka. Pies trącił ją nosem skomląc cichutko. - No dobrze. - Naruto pogłaskał go łbie uśmiechając się szeroko. - Teraz czuję się już dużo bezpieczniej. Będę o nią dbał i nie martw się przyjacielu, niedługo wrócimy. Ja i pan Ananas!

Kurama dał mu soczystego buziaka a następnie podszedł do Sasuke wpatrując się w niego uważnie. 

- Nie martw się. Będę z nim cały czas. - Podrapał go za uchem. - To co, gotowy? - zwrócił się do Naruto, który żegnał się z Jiraiyą. 

- Ta, możemy jechać - mruknął chwytając torbę. - A nie, czekaj chwilę. Kompletnie bym zapomniał. - Rzucił torbę w stronę Sasuke i pobiegł do pokoju. Po kilku minutach wyszedł z niego z jeszcze dwoma pakunkami. W jednym miał laptopa, a w drugim swój ukochany aparat.  

- Czy teraz to już wszystko? - Sasuke już powoli tracił cierpliwość. 

- Chyba... - Naruto podrapał się po głowie, po czym z kontaktu odpiął ładowarkę. 

- Młocie zastanów się dobrze! Nie będę się wracał! - warknął Sasuke.

- Nie pospieszaj mnie tak! Wszystko twoja wina, draniu! Daj się chwilę zastanowić! - krzyknął, naprawdę ciężko się myśli, kiedy przy każdym ruchu ma się wrażenie, że rozsypie się na kawałeczki.

Sasuke  zrezygnowany oparł się  o futrynę. Znając tego młotka, to jak wyjadą przed południem to będzie istny cud. Naruto stał na środku pokoju i jeszcze raz wyliczał na palcach wszystko co najważniejsze. 

- Dobra, jestem pewny że mam wszystko! - uśmiechnął się szeroko. - Jedziemy!

- Uważajcie na siebie i dajcie znać jak dotrzecie na miejsce. - Jiraiya poklepał Naruto po plecach. Stał w drzwiach i czekał aż znikną w samochodzie. Naprawdę chciał jechać z Naruto, ale to co miał do załatwienia jest w tej chwili ważniejsze. Tu chodziło o przyszłość tego narwańca. Musi jak najszybciej znaleźć nowe miejsce do życia. Gdzieś bardzo daleko stąd. Może Europa albo Ameryka? Gdzieś, gdzie Naruto w końcu będzie bezpieczny. Tylko to się teraz liczy! 

- Naruto, jesteś stu procentowo pewny, że masz wszystko? Leki... 

- Tak! - warknął wkurzony. - Naprawdę możemy już ruszać. Chyba, że się rozmyśliłeś - zmrużył oczy.

- Chyba śnisz! - prychnął, odpalając silnik. - I stracić okazję aby cię podręczyć? 

- Nawet o tym nie myśl! - krzyknął, celując w niego palcem. - Żadnego seksu! Tyłek mnie wystarczająco boli! 

- Ostrzegałem, że tak to się skończy - odparł spokojnie. - Jakoś w nocy nie słyszałem skarg z twojej strony - uśmiechnął się przebiegle. - Za to ciągle jęczałeś...

- Zamknij się już! - przerwał mu czerwony na twarzy. Nie musiał mu nic przypominać. Sam doskonale wszystko pamiętał i faktycznie nie do końca przemyślał swoje działania. - Ej, Sasuke - zwrócił twarz w jego stronę z szerokim uśmiechem.

- Czego młotku! - Akurat stanęli na światłach, wiec mógł na niego spojrzeć i nie bardzo spodobało mu się to co zobaczył.

- A czy ty kiedykolwiek byłeś na dole? - spytał przybliżając się do niego.

- Pojebało cię! - spojrzał z niedowierzaniem na niego. Skąd mu przyszedł do głowy taki pomysł?! Chyba, że... - Nawet o tym nie myśl! - krzyknął wściekły, łapiąc go za koszulkę. 

Dopiero trąbienie jakiegoś nadpobudliwego kierowcy, przywróciło go do rzeczywistości i ruszył dalej. No ten młotek chyba sobie nie myśli, że... Nie, coś takiego nigdy nie będzie miało miejsca! Ścisnął mocniej kierownicę. Nigdy na to nie pozwoli!

*************

.... MASAKRA! *patrzy z wypiekami na twarzy na swoje dzieło*

Następny należy do playlist_white_fox

To do napisania Kochani :)





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro