Rozdział 30
Hejka Kochani!
Gorącymi brawami zapraszamy @ZgredekMalfoy!!!! Zażyczyła sobie:
1. dowolnie, byleby nie za smutno
2 Słowa kluczowe to: kara, sesja zdjęciowa, poduszka, mgła, ciemność
A tak przy okazji Kochani rozpoczęłam pracę nad nowym opowiadaniem SasuNaru pt. What She's Got? Niedługo ukaże się na moim profilu ;)
Miłego czytania :)
- Odwiozę cię. - Sasuke przerwał w końcu niewygodną ciszę. Chciał to wszystko sobie poukładać, przemyśleć.
- Nie musisz - odparł Naruto chowając ręce do kieszeni. Rozumiał jego reakcję, to wszystko brzmiało jak scenariusz kiepskiego filmu. Ale czy życie właśnie takie nie jest? - Przejdę się.
- Nie gadaj głupot - warknął Sasuke- Jest już po północy, nie będziesz się włóczył po nocy. Idziemy!
Naruto niechętnie powlókł się za nim. Powoli zaczynał żałować, że wyznał mu całą prawdę, przecież praktycznie się nie znają. Sypiają ze sobą, ale to przecież jeszcze nic nie znaczy. Chociaż z drugiej strony, to lepiej teraz, zanim... No właśnie, zanim co?
- Rusz się młocie! - Sasuke nawet na niego nie spojrzał.
- Przecież idę - warknął, odrywając się od dziwnych myśli. Naprawdę, czasem ten drań jest cholernie wkurzający.
Ciemność nocy rozświetlały pojedyncze latarnie kiedy dotarli na parking. O tej porze nie spodziewali się kogokolwiek zastać, dlatego z niemałym zdumieniem wpatrywali się w siedzącą postać przy srebrnym mercedesie Sasuke.
- Konohamaru? - Naruto dotknął ramienia śpiącego chłopaka - Co ty tu robisz?
Młody otworzył leniwie oczy, z początku nie kojarząc, co się dzieje, jednak jak tylko ujrzał twarz przyjaciela od razu poderwał się na równe nogi i uwiesił się na jego szyi.
- Czekałem na ciebie! Nic ci nie jest?! - Konohamaru zaczął go oglądać od stóp do głów - Martwiłem się o ciebie! - Znów go przytulił.
- Głupku! - Naruto uśmiechnął się szeroko i potargał mu włosy. Ten dzieciak zawsze go rozczulał. - O mnie nie musisz się martwić. Jeśli już, to powinieneś martwić się o niego - wskazał na Sasuke, który prychnął w odpowiedzi - Oooo! Twój dziadek mnie zabije! - mruknął, zawsze na nim spoczywała odpowiedzialność za młodego, a trzeba przyznać, że Hiruzen Sarutobi potrafił być równie przerażający co Jiraiya.
- Powiedziałem mu, że nocuję u ciebie. - Konohamaru spojrzał przepraszająco - A i dzwonił Jiraiya... - wyciągnął telefon należący do Naruto. - Powiedziałem, że właściciel poprosił cię o krótką sesje zdjęciową na pamiątkę otwarcia lokalu i żeby na nas nie czekał, bo nie wiemy o której wrócimy i że cały czas będziemy razem, więc niech się nie martwi i... - wyrzucał z siebie jak karabin maszynowy.
- Dobra, dobra spokojnie młody. Jak widzisz, obaj żyjemy i nic nam nie jest. - Naruto uśmiechnął się i znów poczochrał jego włosy. Z tego wszystkiego nawet nie zauważył, że zostawił w restauracji nie tylko telefon ale również aparat, który wisiał obecnie na szyi Konohamaru. - Jak zawsze za bardzo się przejmujesz.
Rozumiał go. Zazwyczaj jak wpadał w ten swój szał, kończyło się to zupełnie inaczej.
Sasuke zacisnął mocniej szczękę po zwierzeniach Naruto rozumiał, dlaczego Konohamaru ma takie "względy", jednak to nie zmieniało faktu, że ogarniała go wściekłość, kiedy ten dzieciak tak się do niego kleił.
- Wsiadajcie, odwiozę was - rzucił oschle, otwierając drzwi.
Z twarzy Naruto momentalnie znikł uśmiech. Przepuścił Konohamaru na tył i usadowił się na miejscu pasażera. Spojrzał na Sasuke, jednak jego twarz nadal pozostawała bez wyrazu i przez całą drogę nie tylko nie wypowiedział ani jednego słowa, ale nawet nie spojrzał w jego stronę.
- To cześć! - rzucił Konohamaru wysiadając z samochodu.
Naruto bez słowa skierował się do furtki.
- Naruto... - Sasuke opuścił szybę. Przez chwilę patrzyli na siebie w ciszy. - Zadzwonię później - zdążył jeszcze rzucić, nim odjechał.
--------------------
- Powiedziałeś mu, prawda? - Konohamaru siedział na łóżku. Zorientował się jak tylko przyszli, a podróż do domu tylko go w tym utwierdziła. Ci dwaj nie mogli wytrzymać pięciu minut bez dogryzania sobie, a tu cała drogę nie zamienili ze sobą nawet słowa.
- Idź już spać młody. O tej porze dzieci już dawno powinny spać. - Naruto nie miał ochoty na żadne poważne rozmowy. Siedział przy kompie przerzucając zdjęcia i próbując uspokoić gonitwę myśli. Pojawienie się Obito nie wróżyło nic dobrego, chociaż to nie on martwił go najbardziej. Nie rozumiał dlaczego nie mógł przestać myśleć o Sasuke? Dlaczego tak bardzo zaniepokoiła go jego wrogość? Chociaż rzucone "Zadzwonię później" dawało nadzieję... Cholera o czym on myśli?! Co go obchodzi kolejny Uchiha!
- Przestań chociaż ty traktować mnie jak dziecko - Konohamaru oburzył się i rzucił w niego poduszką - Jestem tylko kilka lat młodszy od ciebie!
- Właśnie takim zachowaniem potwierdzasz, że jesteś dzieciak - Naruto uśmiechnął się odrywając od ekranu . Konohamaru, ubrany w jego pomarańczową koszulkę, która wisiała na nim jak worek, siedział naburmuszony i wpatrywał się wściekle w przyjaciela. Naruto podniósł poduszkę i usiadł na krawędzi łóżka. - Obiecaj mi coś młody. - spojrzał na niego poważnie.
- Co tylko chcesz. - Konohamaru odparł bez namysłu, zmieniając całkowicie wyraz twarzy.
- Cokolwiek się stanie, nie mieszaj się do tego. Rozumiesz? - Naruto był poważny jak nigdy.
- Ale... - Konohamaru otworzył oczy ze zdumienia. Jak on może go o to prosić? Przecież to niedorzeczne!
- Żadnego ale. Obiecaj mi to! - Naruto chwycił go za ramiona - Obiecaj! - ponaglił. Nie mógł dopuścić aby znowu stała mu się krzywda.
- Obiecuję .
Konohamaru wiedział że inaczej Naruto nie odpuści, chociaż po raz pierwszy życiu, nie miał zamiaru dotrzymać danego mu słowa. Jeszcze siedząc w kawiarence wszyscy złożyli uroczystą przysięgę, że niezależnie od wszystkiego będą go chronić, więc z automatu ta obietnica jest nie ważna.
- A teraz, szykuj się na karę za rzucanie we mnie poduszkami - Naruto rzucił się na niego śmiejąc się jak opętany i łaskocząc gdzie popadnie - Łaskotkowy potwór nadchodzi!
- Nie... błagam... tylko... nie... to... - Konohamaru próbował się wyrwać.
--------------------
Sasuke leżał na ciepłej ziemi, wpatrując się w niebo. Zawsze najlepiej mu się myślało w pobliżu jakiegoś akwenu. Cichy plusk wody i bijąca od niej bryza sprawiały, że jego umysł się wyostrzał i znajdywał najlepsze rozwiązania. Co prawda już dawno tego nie robił ale też od dłuższego czasu nie miał takich rozterek.
- Oh młocie w coś ty się wpakował - szepnął, pocierając nasadę nosa.
Pierwsze promienie słońca oświetlały taflę jeziora nad którą unosiły się kłęby mgły, kiedy w końcu postanowił wrócić do domu.
*****************
Następny rozdział należy do @Askalona
To do napisania kochani :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro