Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Hejka Kochani!

Tym razem rozdział należy do @Sian_Uchiha która zamówiła sobie:

1. Pikantnie

2. Słowa kluczowe to: parówka, habanero (ostra papryczka), para (ale nie wodna), horror, strach

Hmmm no zobaczmy co wyjdzie z takiego połączenia ;)

- Powiedziałem zostaw mnie - odepchnął go i wyszedł z pokoju. 

Najchętniej poszedł by znowu na spacer aby być jak najdalej od niego, jednak burza rozpętała się na dobre a ostatnie czego potrzebował to przeziębienia. Walnął się na kanapę w salonie i chwycił pilota. Przeskakiwał z kanału na kanał na niczym się nie koncentrując. Nie mógł opanować swoich myśli, wracając ciągle do wydarzeń z nocy. Jak on mógł to zrobić?! Jak mógł przespać się z tym dupkiem! Przecież on... A teraz? No dlaczego, do jasnej cholery ten imbecyl musi tak dobrze całować?! I dlaczego on sam chciał więcej! Co się z nim dzieje?! No dobra seks był niesamowity, nie mógł zaprzeczyć ale on nie jest gejem! Nie może być! Po prostu nie może być i już! 

Rzucił  pilota i polazł do kuchni. Może jak coś zje to poprawi mu się humor. Jakby nie patrzeć obiad ledwo ruszył. Wyciągnął z lodówki paczkę parówek, słoik ogórków i jakiś papryczek. Zgarnął to wszystko i wrócił przed telewizor. Przez chwile jeszcze skakał po kanałach aż znalazł  film o zombie. Niby  to  horror jednak on miał wrażenie, że ogląda świetną komedię. Zawsze wszelkie filmy grozy zamiast strachu wywoływały u niego histeryczny śmiech. Nie rozumiał jak ludzie mogą się tego bać. Znał dużo lepsze powody do strachu i wcale nie były one wyimaginowane. Zagryzał więc spokojnie swoje przekąski kiedy na ekranie zombie przegryzali sobie czyjeś mózgi. I już miał się roześmiać nad głupotą i naiwnością bohaterów,  kiedy do ust włożył papryczkę. 

Krzyk jaki rozniósł się po domu nawet umarłego postawił by na nogi. Naruto lotem błyskawicy znalazł się przy zlewie plując i kaszląc. Odkręcił kran i łapczywie połykał wodę. W pierwszej sekundzie było nieco lepiej ale zaraz po niej miał wrażenie, ze zacznie ziać ogniem. Gardło mu opuchło, oczy łazwiły i zaczął mieć problemy z oddychaniem. 

- Pij to! - ktoś przytrzymał jego brodę a do ust przystawił szklankę - Pij mówię!

Chłodny płyn powoli gasił płomienie. Pił łapczywie prawie się przy tym krztusząc. Szklanka za szklanką aż nie poczuł się lepiej.

- Młocie, kapsaicyny nie gasi się wodą tylko mlekiem. - Sasuke patrzył na niego z politowaniem - Czy ja zawsze muszę ratować twój tyłek?

- Odwal się Uchiha! - wychrypiał cały czerwony na twarzy - Nikt cię o to nie prosił.

- Może i nie ale zdążyłem polubić twój tyłek.

Naruto udławił się i część mleka wylądowała na koszulce Sasuke.  Pozostali również przybiegli aby zobaczyć co się stało, jednakże widząc że Sasuke już jest na miejscu postanowili nie interweniować. 

- Hmmm habanero - przyglądał się słoikowi - Całe szczęście że to nie Trinidad Moruga Scorpion bo byś jeszcze wyzionął tu ducha. Jak nie lubisz ostrych rzeczy to po co się za nią łapiesz?

- Nie zauważyłem - przyznał wycierając usta dłonią.

- Kiedyś się sam zabijesz jak nie będziesz uważać - odstawił słoik - Lepiej ci już? 

- Ta, dzięki - burknął.

- Cieszę się, że mojej księżniczce nic nie jest - szepnął mu prosto do ucha. 

Naruto zamachnął się jednak trafił w próżnie a Sasuke zaśmiał się i zostawł go samego. Siedział jeszcze chwilę dopijając mleko. Czuł że jego ciało płonie i sam już w tej chwili nie wiedział czy to od tej cholernej papryczki, czy przez tego pajaca. Kurwa, znowu o nim myśli. A tak w ogóle jakim cudem to on był pierwszy? Przecież mają pokój na poddaszu, pozostali byli dużo bliżej. Czyżby on go szpiegował? Nie, nie daruje mu tego! 

Sasuke właśnie zmieniał koszulkę, kiedy wpadł do pokoju z impetem. Już otwierał usta aby na niego nawrzeszczeć ale zagapił się na jego umięśnione ciało i stracił wątek. Stał tak z uniesioną ręką, na wpół otwartymi ustami i wzrokiem wlepionym w jego tors. I niech go piorun jasny strzeli, w tym momencie miał zupełnie co innego w głowie niż awantura.  Przełknął ciężko narastającą w gardle gulę.

- Chciałeś coś? -  zbliżył się do niego. Nie mógł się oprzeć. Musiał go dotknąć.  Przejechał palcem po jego zaczerwienionym policzku uśmiechając się lubieżnie. Wyglądał tak apetycznie. Kiedy przejechał kciukiem po jego dolnej wardze Naruto w końcu spojrzał mu w oczy i... wybiegł z pokoju.

To czyste szaleństwo myślał wybiegając w deszcz. Zatrzymał się dopiero kiedy zabrakło mu tchu. Oparł się o pień drzewa dysząc ciężko.

- NIE! NIE! NIE! - darł się na całe gardło waląc pięścią w pień - Nie chcę tego! Nie chcę! Wypierdalaj z mojej głowy! Natychmiast! - nawet zimne strugi deszczu nie mogły ugasić żaru. Ze zmęczenia osunął się na błotnistą ziemię chowając twarz w poranionych dłoniach. Nie miał siły płakać, z resztą już dawno tego nie robił, jednak teraz czuł jak oczy go pieką a z gardła wyrwał się suchy szloch który przerodził się w kaszel.

- Wracamy, bo się jeszcze przeziębisz - Sasuke złapał go za ramiona i podniósł do góry. 

- Już ci mówiłem żebyś mnie nie dotykał - warknął. Był ostatnią osobą która chciał teraz widzieć. Przecież to wszystko przez niego.

- Mówiłeś, mówiłeś ale to nie znaczy, że cię będę słuchać. Idziesz sam czy mam cię zanieść?

Naruto łypnął na niego spode łba i ruszył w stronę domu. Nawet nie zauważył radośnie biegających w pobliżu psów. 

- Dlaczego ci tak zależy? Przecież już dostałeś to co chciałeś? - miał nadzieję, że jak Sasuke straci nim zainteresowanie, to i jemu będzie łatwiej się z tym uporać. 

- Intrygujesz mnie Uzumaki - odparł spokojnie - I jak już wspominałem, polubiłem twój tyłek. - zerknął na niego z ukosa. Tak jak przypuszczał Naruto walczył sam ze sobą. Wiedział, choć to był jego pierwszy raz, że i jemu się spodobało. Inaczej nie poniosło by go aż tak bardzo, nie mówiąc już o jego obecnym zachowaniu. - Słuchaj - złapał go za rękę i obrócił ku sobie - Nie będę ukrywał, że mnie pociągasz i z wielką ochotą powtórzyłbym wczorajszą noc jak również pokazał ci wiele więcej, jednak... - uniósł rękę aby Naruto mu nie przerwał - Jednak nie zrobię nic puki sam nie będziesz tego chciał. Obiecuję. - nie łatwo przyszło mu wypowiedzenie tych słów, jednak miał przeczucie, że to mu się opłaci.

- Obiecujesz? - zmrużył błękitne oczy patrząc na niego podejrzliwie. 

- Tak jak powiedziałem, obiecuje. - miał ogromną ochotę go pocałować jednak musiał być cierpliwy. Powoli już rozpracowywał tego krzykacza. Należał do ludzi którym nie można narzucić swojej woli, jednak jeśli sam czegoś zachce, żadna siła go nie powstrzyma przed osiągnięciem celu. A on już się postara aby Naruto chciał tego samego.

- Niech będzie - w sumie to było całkiem dobre rozwiązanie. Jeśli on nie będzie się do niego dobierał to  sprawę można uważać za załatwioną, no powiedzmy. 

Konohamaru stał w oknie swojego pokoju i obserwował jak wracają do domu. Martwił się o swojego przyjaciela jednak też nie chciał się wtrącać. Jeśli to o czym dziś rozmawiali okaże się prawdą, musi okazać Naruto swoje wsparcie. Nie był w stanie przewidzieć jak zareaguje reszta, jednak on na pewno się od niego nie odwróci. 

- W sumie tworzą nawet ładną parę - pomyślał uśmiechając się.

********

Kolejny rozdział należy do Zirra1

To do napisania Kochani :)











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro