Rozdział 18
Hejka Kochani!!!
Wybaczcie, że aż tyle musicie teraz czekać. Zgubiłam się na ścieżkach życia :)
A tak faktycznie to naprawdę mam spore zawirowania i muszę to jakoś ogarnąć. Dlatego bardzo Was proszę o wyrozumiałość i z góry przepraszam za tak rzadkie dodawanie rozdziałów. Nie myślcie, że o Was zapomniałam i absolutnie nie porzucę ani nie zawieszę swoich opowiadań. I jak tylko wszystko poukładam, znów będziemy się częściej widywać.
A teraz gorąco witamy @utrapienie z genialnym pomysłem na rozdział gdzie będzie:
1. Zabawnie (mam nadzieję)
2 Słowa kluczowe: turlanie się, gałąź, dywan, dłoń, burza
No to zaczynamy :)
"Z POWODU REMONTU NIECZYNNE"
Stali wgapiając się w przyczepioną do drzwi kartkę.
- Nie sprawdziłeś tego! - Gaara walną Kibę w głowę.
- Sprawdzałem! - wrzasnął - Na ich stronie nic nie było o żadnym remoncie!
- Ale z was wszystkich kołki - mruknął Sasuke wyciągając telefon - Gdzie my dokładnie jesteśmy? Może jest coś jeszcze w okolicy.
- Nie szukaj, nic nie znajdziesz - odparł Naruto - To jedyne takie miejsce w promieniu dwudziestu pięciu kilometrów. Wracajmy.
Sasuke jednak nie miał zamiaru się poddać. Chciał aby Naruto się nieco rozluźnił a cóż działa lepiej niż alkohol i dobra zabawa? Na trzeźwo raczej nic nie wskóra, prócz kolejnych kłótni, dlatego poparł plan reszty.
- To co teraz? - Tenten patrzyła zrezygnowana.
- Plan B - wypalił Lee.
- Plan B? - powtórzyli Kiba z Gaarą - To my mamy jakiś plan B?
- Oczywiście że mamy plan B! - krzyknął oburzony i ruszył w stronę motorówki.
Pozostali powlekli się za nim, niewiele rozumiejąc z jego zachowania. Nie opracowali żadnego planu B, jednak Lee już nie raz ich zaskakiwał. Może wyglądał dziwnie z tymi swoimi włosami obciętymi na garnek, krzaczastymi brwiami i wiecznym wrzeszczeniem o sile młodości, jednak czasami i on miewał przebłyski geniuszu.
- Lee coś ty wymyślił? - zagadnął go Kiba.
- To co zawsze! Zrobimy sobie ognisko, coś zjemy i się napijemy! - wyszczerzył się.
- Lee, przecież nie mamy alkoholu - jęknął. Naprawdę nie ogarniał go w tym momencie.
- Może ty nie masz. - przechylił głowę w bok z dziwnym uśmiechem na ustach.
Kibę wręcz wmurowało. Lee pił z nimi tylko raz i bardzo źle się to skończyło. Znaczy źle dla pozostałych, gdyż jemu po alkoholu naprawdę odbijała palma. Tłukł się ze wszystkimi i co gorsza był wówczas praktycznie nie do pokonania. Zdemolował praktycznie cały klub, zanim padł nieprzytomny na ziemię. Od tamtej pory, mimo że jest z nimi, nie pije nawet kropli, a teraz sugeruje, że ma jakiś alkohol?! No pięknie! Jeśli tak to mógł od razu gadać, a nie tłukli się zupełnie nie potrzebnie na drugi koniec jeziora.
Kiedy przycumowali rozeszli się do ustalonych zadań. Kiba i Gaara mieli rozpalić ognisko, Tenten z Sasuke zajeli się jedzeniem a Konohamaru pilnował Naruto aby gdzieś nie uciekł.
- Naru, powiesz mi o co chodzi z Sasuke? Dlaczego nie możecie jakoś się dogadać?
Siedzieli nieopodal miejsca gdzie miało być ognisko. Naruto wpatrywał się jak jego przyjaciele układają gałęzie w stosik i podpalają go. Kurama z Akamaru dzielnie pomagali nosząc kolejne szczapy drewna, ciesząc się że jednak ich ludzie szybko wrócili.
- To dość skomplikowane - mruknął.
Nie mógł przecież powiedzieć prawdy. Nie mógł przyznać co robi ten drań i czego tak naprawdę chce. Nie raz jasno mu to powiedział, ale to nie to było w tym najgorsze. Wściekał się jak cholera i krew go zalewa ponieważ nie może odpędzić od siebie wspomnienia tego jak go pocałował. I nie chodzi tu że mu się to nie podobało. Najgorsze w tym było to, że mu się to właśnie podobało! Że zastanawiał się co by było gdyby wówczas go nie znokautował?
Tak samo jak dziś rano. Śniło mu się, że całuje się z jakąś dziewczyną, ale w pewnej chwili jej obraz został zastąpiony postacią Sasuke co podnieciło go jeszcze bardziej. Na tyle, że kiedy otworzył oczy zrozumiał, że mu stoi. Kiedy dotarło do niego, że ten imbecyl leży obok, zwalił go na dywan wrzeszcząc niewyszukane epitety, ale głównie dlatego aby Sasuke się nie zorientował jak bardzo jest podniecony. Czarę przelał widok jego stojącego na baczność fiuta i złośliwego uśmieszku. Owinął się w kołdrę jak naleśnik i próbował jakoś dojść do siebie. Czuł jak nie tylko twarz mu płonie ale wręcz całe ciało. Dlaczego, do cholery, ten playboy z bożej łaski, tak na niego działa?
- Naru, proszę cię. Wiedzę, wszyscy widzimy, że znowu przestajesz nad sobą panować. On w sumie nie jest taki zły, dlatego zrób to dla nas. Zrób to dla mnie. - rzekł prawie błagalnie.
Konohamaru wiedział, że ma duży wpływ na przyjaciela. Odkąd się poznali, odkąd wstawił się za nim, był jego bohaterem. Kochał go jak starszego brata i chciał być taki jak on. Silny, odważny a zarazem dobry. Kiedy Naruto się przeprowadził cały czas mieli ze sobą kontakt. Wybrał szkołę w tym mieście właśnie ze względu na niego. Zapisał się do klubu aby spędzać jak najwięcej czasu ze swoim idolem i teraz bolało go widząc jak on cierpi.
Naruto wpatrywał się w ogień rozważając słowa przyjaciela. Może młody miał rację? Może powinien inaczej to rozegrać? Faktycznie tracił przy nim kontrolę a nie powinien sobie na to pozwalać. Przyjaciele martwią się o niego, a on nie chciał przysparzać im kolejnych problemów.
- Wiesz Teletubiś - uśmiechnął się do niego szeroko - Spróbuję, ale nic obiecać nie mogę.
Konohamaru rzucił się mu na szyje z takim impetem, że obaj wylądowali na trawie. Ich gromki śmiech rozniósł się po całej okolicy kiedy sturlali się niemal wpadając w ognisko.
- Czy was już do reszty powaliło? - wrzeszczał Kiba - Jeszcze nawet nic nie wypiliśmy a wy już tu jakieś harce uskuteczniacie!
- Dobra, dobra spokojnie pchlarzu - zaśmiał się Naruto - Lepiej pomóż nam wstać - wyciągnął dłoń.
Ku wielkiemu zaskoczeniu to nie Kiba pomógł mu wrócić do pionu a Sasuke, który pojawił się nie wiadomo skąd. Jego chłodna dłoń zacisnęła się w okół jego i pociągnęła go z taką siłą, że omal nie wylądował w jego ramionach. Konohamaru jeszcze raz przytulił się do Naruto szepcąc mu na ucho cichutkie "dziękuje", a ten nie dość, że odwzajemnił uścisk to jeszcze zmierzwił mu włosy szczerząc się od ucha do ucha.
Sasuke na ten widok zacisnął szczękę i ledwo się powstrzymywał aby siłą ich nie rozdzielić. Nie było go zaledwie dwadzieścia minut a w nim nastąpiła taka zmiana. Taka swobodna bliskość tego szczeniaka wkurzyła go, choć nie tak bardzo jak to, że ktoś inny sprawił, że Naruto tak się uśmiechał. I chociaż fascynował go kiedy był wściekły, to musiał przyznać, że taki podobał mu się jeszcze bardziej.
Dobry nastrój udzielił się i pozostałym, a powiększył się kiedy wrócił Lee niosąc ze sobą kilka butelek sake.
- Skąd ty to masz?! - oczy Kiby mało nie wyszły z orbit.
- Nie ważne skąd! Ważne, że jest!
- Zatem nie można pozwolić aby się zmarnowało - wykrzyknął radośnie rozlewając pierwszą kolejkę.
- Czas na grę w butelkę - krzyknął wcięty Kiba.
Impreza rozkręciła się w najlepsze a gra w butelkę zaliczała się do tradycji ich nielicznych razów kiedy razem pili. Zasada była prosta. Jako, że jedyną dziewczyną była Tenten więc zawsze grali na wyzwanie czy pytanie.
- Ale tym razem nie będziesz tchórzył? - spytał Gaara wspominając jak podczas ostatniej gry to właśnie on odmówił wykonania wyzwania.
- Nie wiem o czym mówisz? - obruszył się kładąc butelkę - Sasuke, jako że jesteś nowy to ty zaczynasz. Znasz zasady? Nie można kłamać ani się wykręcać od odpowiedzi czy wykonania wyzwania.
Sasuke usiadł na przeciwko Naruto. Sam miał lekko w czubie, z resztą jak reszta towarzystwa. Znaczy za wyjątkiem Lee i Konohamaru, jednak i oni dołączyli się do zabawy.
Ujął szkło w dłoń i zakręcił. Wszyscy wpatrywali się w wirującą butelkę, a Naruto się modlił aby nie wypadło na niego. Tym razem miał szczęście, trafiło na siedzącego obok Konohamaru.
- Pytanie czy wyzwanie? - spytał.
- Pytanie - odpowiedział z uśmiechem. Rzadko wybierał tę opcję ale dziś nie miał już ochoty na żaden wysiłek.
- Kim dla ciebie jest Naruto? - zmrużył oczy.
- Bratem, wzorem, bohaterem! - krzyknął uradowany i znowu zawiesił się mu na szyi.
- Dobra, dobra! Nie za dużo tych czułości młody. - zaśmiał się targając brązowe włosy - Kleisz się do mnie jak jakaś dziewczyna.
Sasuke na ten widok zacisnął mocniej szczękę. Zwyczajnie ogarnęła go zazdrość. Po raz pierwszy w życiu czuł coś takiego. Oczami wyobraźni nie tylko mordował młodego na tysiąc sposobów to jeszcze widział się na jego miejscu. Dlaczego nagle zapragnął aby to właśnie do niego Naruto tak się uśmiechnął?
Przez cała imprezę, nie dość że trzymał się od niego z dala, to jeszcze unikał choćby kontaktu wzrokowego. Wręcz jakby go ignorował. Sasuke nie bardzo śledził przebieg całej zabawy. Padały różne wyzwania, z reguły jakieś zadania fizyczne lub alkoholowe. Choć sam też nie mógł powstrzymać się od śmiechu kiedy Gaara miał się wcielić w rolę czirliderki, przedstawiając jakiś układ i wymyślając hasło, czy tez kiedy Kiba nieudolnie próbował wytrzymać dziesięć sekund stojąc w pozycji jaskółki, jednak cały czas czekał aż padnie na Naruto. I w końcu się doczekał. To Kiba kręcił butelką i to on miał rzucić wyzwanie.
Byli już mocno pijani i wyzwania stawały się coraz śmielsze. Zauważył również że najgłupsze wymyślał właśnie Kiba.
- No Naruto, czyli wybierasz wyzwanie? - uśmiechnął się przebiegle - Pocałuj Sasuke! - wypalił.
W jednej chwili zapadła grobowa cisza. Naruto aż się zatrząsł słysząc swoje wyzwanie. Nie spodziewał się czegoś takiego. Czuł jak serce mu przyspiesza a policzki jeszcze bardziej czerwienieją.
- Co ty powiedziałeś? - spytał mając nadzieję, że się przesłyszał.
- Pocałuj Sasuke, tak naprawdę pocałuj! - powtórzył z jeszcze większym uśmiechem. To była zemsta. Czysta zemsta za ośmieszenie go ostatnim razem - Odmawiasz?
Naruto przeniósł wzrok na Sasuke który wyglądał na bardzo zadowolonego z takiego obrotu sprawy. Uśmiechał się lekko czekając na jego ruch.
Pozostali nadal siedzieli w ciszy. Zaskoczeni ale i ciekawi reakcji przyjaciela. Naruto był znany z tego, że wykonywał każde, nawet najbardziej absurdalne zadanie, jednak czy i tym razem?
W oddali usłyszeli grzmot. Zapowiedź zbliżającej się letniej burzy. Pierwsze krople opadły na ziemię, jednak oni nadal siedzieli w bezruchu czekając co się wydarzy.
***********
Następny rozdzialik należy do Zielonowlosa
To do napisania Kochani :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro