Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Hejka  Kochani!

Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze, słowa otuchy, uznania i przede wszystkim kolejne wyzwania! To Wy tworzycie tę książkę i cieszy mnie ogromnie Wasze zaangażowanie (mam co robić na 5 kolejnych rozdziałów)

Oddaje w Wasze ręce rozdział należący do playlist_white_fox

1. nieokreślony hihi czyli mam wolną rękę

2. Słowa kluczowe:  nocny klub, odlot, tatuaż, bluza Sasuke, lama

HAHAHAHAHA najlepsza z tego jest lama!  Co ja mam zrobić z lamą? hahaha Już wiem! :)

- Co za cholerny dupek!  - Naruto wyżywał się rąbiąc drewno do kominka - Nienawidzę go! Nienawidzę! Nienawidzę! - mamrotał, rozbijając polana jednym uderzeniem siekiery - Zabiję go! Normalnie zabiję jak psa, rozgniotę jak robala, zetrę go z powierzchni ziemi!

To był dopiero drugi dzień wyjazdu a Naruto miał już wszystkiego dość, a w zasadzie dość Uchihy! I nawet nie najgorsze było robienie z nim tej cholernej kolacji, ani treningi, gdzie ciągle ze sobą rywalizowali, ani nawet to, że ten burak pospolity łaził za nim wszędzie i przymilał się do jego przyjaciół. Nawet nie to, że kiedy poszedł popływać w jeziorze, czuł jak ten buc jeden, pożera go wzrokiem. Nawet mógł jakoś przełknąć ciągłe jego docinki i przezwisko Młotek, gdyż sam nie był mu w tym  dłużny. Nie! To wszystko było niczym w porównaniu do tego co działo się kiedy zostawali sami czy też byli razem w pokoju! 

- Niewyżyty seksoholik z przerośniętym ego! - mamrotał odrzucając kolejną szczapę drewna - Troglodyta! Zboczeniec!

Naruto wyprostował się i otarł pot z czoła. Było tak piekielnie gorąco i jeszcze ta praca, że całe jego ciało wręcz zlane było potem. Spływające krople odbijały promienie słoneczne, dajac wrażenie, że cały się iskrzy. Ściągnął koszulkę i wytarł się nią. Zrobił to machinalnie, nie myśląc, że właśnie na to czekał obserwujący go Sasuke. Na widok jego pracujących mięśni aż pociekła mu ślinka. O tak, waśnie to chciał zobaczyć. Ta złość jaka gotowała się w tym idealnym ciele. Ta ekspresja, ten urok. Zupełnie jak w pokoju kiedy z premedytacją przechadzał się nago. Zawsze sypiał nago, więc i tu nie miał zamiaru zmieniać tego przyzwyczajenia, a widok jak Naruto stara się na niego nie patrzeć, ukrywając się pod przykryciem, rozbrajał go niemiłosiernie. Chociaż najlepszy był poranek. 

Sasuke nie mógł wytrzymać, że obiekt jego pożądania jest z jednej strony tak blisko a zarazem tak daleko, więc kiedy upewnił się, że Naruto śpi wślizgnął mu się do łóżka. Nie planował zostać w nim do rana, jednak kiedy poczuł jego ciepło, zwyczajnie zasnął. A rano! Rano obudził się ze słodkim ciężarem na piersi i postawionym masztem. Nie jego wina, że właśnie w tym momencie  księżniczka również się ocknęła.

- A temu co znowu? - spytał Gaara patrząc na miotającego się Naruto.

- Sasuke! - wzruszył ramionami Kiba. 

- Matko, czy tych dwóch nie może się dogadać? - oparł się o barierkę tarasu - Odkąd tu przyjechaliśmy, nic tylko się kłócą. Powoli mam tego dosyć. Nie wiesz o co tym razem?

Faktycznie, odkąd Sasuke się pojawił nie było dnia, a nawet godziny, w której ta dwójka nie rzucałaby się sobie do gardeł. I tak naprawdę nikt nie wiedział o co dokładnie im chodzi i już powoli mieli tego po wyżej uszu.

- To tak jakby wrócił stary Naruto. Trzeba coś z tym zrobić! - Kiba zacisnął pięści. - Gaara musisz mi pomóc! Nie możemy dopuścić aby to się powtórzyło! - złapał go za ramię wlepiając wzrok w seledynowe tęczówki. 

Tak naprawdę to obaj byli jego pierwszymi przyjaciółmi i znali go praktycznie na wylot. Od samego początku, jak tylko zamieszkał z Jiraiyą, od pierwszego wyjazdu, od pierwszego treningu. Ratowali siebie na wzajem, wspierali, dlatego teraz byli dla siebie jak bracia.

- Kiba, jest jedno wyjście - powiedział nadal nie spuszczając wzroku z Naruto.

- Jiraiya nas zabije! - skulił uszy po sobie.

- Inaczej go stracimy.

Tak, Gaara miał rację. Jeśli szybko czegoś nie zrobią stracą przyjaciela.

- Dobra, dziś w nocy. Tylko co z Uchihą?

- Biorę go na siebie. Porozmawiaj z resztą i trzeba zorganizować transport. 

- Tym się nie martw. - pomachał mu kluczykami przed nosem.

- Świetnie. - skwitował zadowolony takim obrotem sprawy - Zbiórka o dwudziestej drugiej.

- A Jiraiya? Naprawdę nie chcę aby mnie zabił, a wiesz że jak się wyda to... 

- Spokojnie, mam dla niego coś specjalnego - wyjął z kieszeni pudełko z tabletkami - Jedna i będzie spał co najmniej dobę. - uśmiechnął się przebiegle.

Kiba przełknął ciężko ślinę. 

- Dla Naruto! - rzekł z uśmiechem.

- Dla Naruto! - przeniósł wzrok na przyjaciela.

Naruto był zbyt pochłonięty w swoim gniewie aby zauważać dziwne zachowanie  przyjaciół. Przy kolacji Kiba wymieniał porozumiewawcze spojrzenia z Gaarą i Konohamaru, Tenten uśmiechała się sama do siebie, a Lee jak to Lee. Jego nigdy nikt nie rozumiał i chyba nigdy nie zrozumie. 

Łypał jedynie na Sasuke spodziewając się kolejnego ataku, jednak o dziwo ten tylko się uśmiechał. Cholera, co to może znaczyć! Jeśli i tym razem właduje mu się do łóżka to przefasonuje mu te jego lico tak, że rodzona matka go nie pozna.

Wszystko rozegrało się tak szybko, że nawet nie zrozumiał co się stało. W jednej chwili stał na tarasie rozmawiając z Konohamaru, a w następnej śmignął mu przed oczami tatuaż Gaary i nagle światło zgasło. Momentalnie został zakneblowany, związany i powalony na ziemię przez swoich przyjaciół. 

Wyrywał się, wierzgał i próbował krzyczeć. Nie mógł pojąć co w nich wstąpiło. Może się czegoś naćpali i teraz mają jakiś pieprzony odlot. Niech on tylko się uwolni to rozszarpie ich na kawałeczki. Wszystkich, bez najmniejszego wyjątku.

- Naruto uspokój się to dla twojego dobra! - Kiba syczał mu do ucha. Dostał właśnie z łokcia prosto w żebra. Cholera, nawet związany potrafi nieźle przywalić.

- Odsuń się. Sam się nim zajmę. - Sasuke podniósł go - Jeśli nie przestaniesz wierzgać to wszystkim powiem, że spaliśmy ze sobą. - szepnął mu wprost do ucha. 

Naruto rzucił mu spojrzenie mówiące "Już nie żyjesz". Powiódł wzrokiem po pozostałych jednak przecież to byli jego przyjaciele. Co im strzeliło do głowy?!

- Dobra, idziemy! - rzucił Gaara ruszając w stronę jeziora. 

Sasuke z Naruto szli na końcu. Uchiha specjalnie zwolnił nieco kroku, aby móc zamienić jeszcze słówko z Uzumakim.

- Słuchaj, ci tam - wskazał na grupkę przed nimi - Naprawdę się o ciebie martwią, więc do jasnej cholery, zacznij się zachowywać. Bo jeśli nie, inaczej sobie porozmawiamy. 

Naruto, aż zatrząsł się na te słowa. Jak ten drań może sugerować coś takiego?! On nie szanuje swoich przyjaciół?! Co on może wiedzieć o jego przyjaciołach?! Nic! Absolutnie nic!

- Trzymaj, czuje jak drżysz z zimna - Sasuke zdjął swoją bluzę i zarzucił mu na ramiona. W pierwszym odruchu chciał ją zrzucić, ale uderzył w jego nozdrza przyjemny zapach. Lekki, zmysłowy, odbierając mu na moment jasność myślenia. 

Wszyscy wsiedli do niewielkiej motorówki i ruszyli na drugi brzeg jeziora, do ośrodka o wdzięcznej nazwie "Puchata Lama", a dokładnie ich celem był nocny klub   znajdujący  się na jego terenie. 

- O tak, nie mogło być lepiej! - myślał Sasuke obejmując ramieniem Naruto - Wręcz idealnie!

****************

Następny rozdział należy do @Utrapienie

To do napisania Kochani.

A tak przy okazji 

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NARUTO!

Matko jak ja ich kocham!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro