Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Witajcie Kochani!

Na scenę gorąco zapraszam @playlist_white_fox która zażyczyła sobie:

1. ?

2. słowa kluczowe: kot, fantazje, sado-maso, masturbacja, papierosy

Wybaczcie, że aż tyle musieliście czekać. To nie tak, że zapomniałam czy coś. Szczerze, pisałam ten rozdział chyba ze cztery razy i nadal nie jestem z niego w pełni zadowolona. Naprawdę, bo sami przyznajcie taka kombinacja! Sado-maso? Masturbacja? Kobieto naprawdę już wolałam teletubisia z poprzedniego rozdziału hihihi

Niech ktoś ma mnie w swojej opiece, i czuwa nad moim biednym mózgiem....

A sorki, tu już nie ma nad czym czuwać hihihihi

Dobra koniec tych biadoleń! Sama chciałam to teraz mam...

Mam nadzieję, że się Wam spodoba.... 


Naruto ruszył na niego, z perfidnym uśmiechem na twarzy. Przestał się kontrolować, chciał zadać jak największy ból. Chciał, pragnął, musiał... nawet obietnica, którą złożył chrzestnemu nie była w stanie go powstrzymać. 

Okładali się równo. Naruto dobrze przeczuwał, że Sasuke okaże się godnym przeciwnikiem, jednak nie myślał, że będą sobie praktycznie równi. To było jeszcze bardziej emocjonujące niż walenie w worek, czy sparing z Jiraiyą. Teraz nie musiał się hamować. A i smak własnej krwi nakręcał go podwójnie. 

Tym razem Kurama nie interweniował, uznając zapewne, że jego ludzie chyba inaczej się nie dogadają. To trochę tak jak on i Akamaru. Z początku wrogowie, jednak wystarczyła jedna walka aby wszystko się zmieniło. Widocznie oni też muszą ustalić hierarchię w stadzie, więc niech to w końcu zrobią i będzie spokój.  Uwalił się zatem w bezpiecznej odległości i uważnie obserwował całe przedstawienie, będąc gotowym do interwencji jeśli zajdzie taka potrzeba. W końcu jako samiec alfa musi mieć oko na młodzików, aby nie zrobili sobie zbyt dużej krzywdy. 

Gdyby Naruto wiedział do czego to doprowadzi, gdyby zastanowił się choć przez chwilę, gdyby pomyślał... Ale nie pomyślał, jak zawsze podczas walki wyłączając tą zbędną, w jego mniemaniu, funkcję, zastępując ją wyłącznie instynktem i rządzą krwi. Tak, zmieniał się w istną bestię. Warczącą, krzyczącą nieposkromioną bestię, mającą tylko jeden cel. Zniszczyć przeciwnika! Zetrzeć go na proch! Zmieść z powierzchni ziemi!

To właśnie nad tym, Jiraiya uczył go panować. Wiedział jaką siłę chłopak w sobie nosi, i jak bardzo to jest niebezpieczne. Obiecał Kushinie, że nauczy go panowania nad sobą, że odwiedzie go od zemsty, że nie pozwoli mu się stoczyć na samo dno. Jednak nie tak łatwo jest ujarzmić bestię.

Naruto nigdy nie zaniechał zemsty, cały czas szukając oprawców swej matki. Chociaż udawał grzecznego, poukładanego chłopca, potajemnie prowadził własne śledztwo. Wynajął detektywa i zbierał informacje. Regularnie odwiedzał komisariat, zaprzyjaźniając się z jednym z policjantów, zajmującym się tą sprawą. Przecież morderstwo nie ulega przedawnieniu. I chociaż pięć lat temu wyjechał z rodzinnego miasta, nigdy nie odpuścił. 

Rok po morderstwie, policja natrafiła na pewien trop, ale ich działania nie były dla Naruto zadowalające. Podejrzany wyszedł z braku dowodów. Naruto był tak wściekły, że dorwał go przy jakimś barze i niemal zatłukł na śmierć, próbując wyciągnąć z niego jakieś informacje. Bezskutecznie. Wówczas pohamował się, dosłownie w ostatniej chwili. Czasem tego żałował, fantazjując jakie to może być uczucie, ale i tak zostawił mu odpowiednią pamiątkę. Wierzył, że on może doprowadzić go do reszty. Gdyż, jedyne co ustaliła policja to, to że napastników było najprawdopodobniej trzech. Jednego już znalazł, potrzebował jeszcze dwóch. Jeszcze przyjdzie czas na nich. Wszystko po kolei. A teraz... teraz musi się zająć tym przeklętym Uchihą!

Dla Sasuke ta walka również miała wielkie znaczenie, choć, jak się okazuje, zupełnie inne niż dla jego przeciwnika. To co zobaczył w błękitnych oczach, ten żar, to pragnienie zniszczenia, i jeszcze to co powiedział wcześniej, tak cholernie go nakręciło, że walkę traktował niemal jak jakąś chorą sado-masochistyczną grę wstępną. 

Od zawsze lubił zadawać ból swoim kochankom. Ich błagalne spojrzenia, ciche prośby aby przestał sprawiały, że krew w jego żyłach krążyła dużo szybciej. Lubił ich wiązać, zniewalać, brać bez żadnego przygotowania, ale kurwa! To było niczym w porównaniu do tego co czuł teraz. A czuł się jak treser dzikich kotów, igrający z własnym życiem, jednak pragnącym złamać uparte zwierze. Otrzymywane ciosy podniecały go jeszcze bardziej. Śmiało mógł stwierdzić, że ze zlęknionych łań i króliczków, jednak zdecydowanie wolał tygrysa, jakiego  właśnie miał przed sobą. Przy kolejnym starciu złapał go za włosy i brutalnie wpił się w jego usta, wpychając do nich swój język.

Naruto ugryzł go i odepchnął z całej siły. Stał, dysząc ciężko wpatrzony w uśmiechającego się Sasuke. 

- Zapłacisz mi za to! - wrzasnął na nowo rzucając się na niego. 

Sasuke uniknął ciosu, tym razem łapiąc go za rękę i wykręcając ją na plecy. Stojąc za nim, dysząc mu w kark, ugryzł go po czym szybko odskoczył przed łokciem wymierzonym w jego brzuch.  

- Nieźle smakujesz - zakpił oblizując wargi.

- Ty pieprzony pedale - zawył i znowu się na niego rzucił. Tego było za wiele. Uchiha przekroczył wszelkie granice. Tego nie mógł podarować. - Zabije cię! Słyszysz, zabiję cię!

Sasuke wyprostował się, już wiedział, że wygrał. Naruto straciwszy resztki kontroli stał się nieuważny, jak również pomógł tu nieco fakt, wcześniejszego jego osłabienia. Sasuke chwycił go za nadgarstek, przyszpilił do ściany, unieruchamiając również drugą rękę. Mocno przywarł do niego swoim ciałem, uniemożliwiając mu kopanie. 

Naruto kipiał autentyczną chęcią mordu. Oczy mu płonęły, dyszał ciężko od wysiłku a zaczerwieniona i spocona twarz wyraźnie mówiła "Zginiesz". Prężył wszystkie mięśnie chcąc się wyrwać, jednak Sasuke był silniejszy. 

- I co teraz młotku? - wydyszał wprost w jego usta. 

- Zabije cię! - odparł wpatrując się w czerń jego oczu - Zajebie jak psa!

Naprawdę w tej chwili tak myślał. Oczami wyobraźni widział jak go  zgniata jak jakiegoś robaka albo niedopałek papierosa. Jak wydaje ostatnie tchnienie, kiedy miażdży jego tchawicę gołymi rękoma, a oczy podchodzą czerwienią, a następnie powoli, znika z nich iskra życia, a ostatnim co widziały była jego twarz wykrzywiona w triumfalnym uśmiechu. 

Kurwa, naprawdę tego chciał, więc jakim cudem... Jakim pierdolonym cudem, zamiast spełnić swoje fantazje o jego powolnej i bolesnej śmierci, sam wpił się w jego usta, gryząc dolną wargę.

Nie, to nawet nie było całowanie, to było... było... Kurwa, co to właściwie było! Jak bardzo nie chciał się do tego przyznać, to usta Uchihy były nieziemskie. Jak bardzo się przed tym wzbraniał, to jego bliskość wywoływała przyjemne mrowienie w brzuchu. Jak bardzo się siebie brzydził, musiał w końcu przyznać, że Uchiha go podniecał jak jeszcze nikt nigdy. 

Kiedy ocknął się rano, kiedy zobaczył go nago, kiedy ten zasugerował, że między nimi coś było z początku się wściekł. Przecież jego faceci nie interesują. Na pewno nie! Ale kiedy Sas się ulotnił z Kuramą do sklepu, a on starał sobie wszystko przypomnieć, jego myśli wciąż wracały do widoku gołego Sasuke.  I kurwa, miał ochotę się zabić kiedy na tą myśl podniecił się tak, że musiał sobie ulżyć. Po raz pierwszy w życiu masturbował się myśląc o innym facecie i o zgrozo, kurewsko mu się to podobało. Przecież to nie może być prawda! Nie może! Dlatego tak bardzo chciał się go pozbyć z swojego życia, dlatego tak bardzo chciał aby ten dupek się od niego odpieprzył, bo wówczas by mu przeszło. Na pewno by mu przeszło! Ale nie, ten drań musiał go ratować po raz kolejny! 

A teraz! Nie tak planował przebieg tej walki, zupełnie nie tak.

Więc dlaczego, tak kurewsko chciał to kontynuować?!

***************

Następny rozdział należy do ....*myśli* 

Nie mam pojęcia *wzrusza ramionami z przepraszającym uśmiechem* wyzwania się skończyły :)










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro