Tuż obok
Siedzę w zimny grudnia wieczór,
Marznę, cierpię z sobą wespół.
Wicher z ciała skruszonego,
Zwiewa resztki wnętrza mego.
Siedzę, patrzę tępo wprzód,
Skostniały tu płynie lud.
Czekam, aż ktoś obok przejdzie,
Na moment świadomość wzejdzie.
Podtrzymuje to na chwilę,
Lecz chwila za chwilę minie.
Postać zniknie gdzieś w otchłani,
Ja zostanę z marzeniami.
Że ten ktoś podejdzie cicho,
I zapyta: dobrze wszystko?
Tak, odpowiem ucieszony,
I nie skłamię, bom zbawiony.
Przecież po to właśnie czekam,
Lecz postać odejdzie gdzieś tam,
W ciemność zniknie, mnie nie zoczy,
Lecz na chwilę zauroczy.
Chwila mija, sam zostaję,
Będę sobie siedział dalej.
Czekał, w mroku patrząc obłok,
Aż znowu ktoś przejdzie obok.
------------------_-_----------------------------------------
Zapraszam na rozdział Magia magicznych Świąt w opowiadaniu Artykuły, opowiesci i inne egzystencjalne bolesci o tej samej tematyce
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro