Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Fobia

Od tamtego spotkania minęło lat wiele
On zresztą już nie żyje, ze mną też nie najlepiej
Boli mnie serce, jego głos wyje w uszach
Niby dawno się skończyło, ale wciąż napięta kusza
Leży pod łóżkiem, mam nóż w kieszeni
Pistolet w sejfie - nic się nie zmieni
Za płaszczem kastet, w nogawce kubotan
Za ukojenie oddałbym stos złota
Zawsze tak samo, to moja psychoza
Choć wszystko minęło, wciąż trzęsie mną groza
Narzucił na mnie brzemię, fobię nie do zdarcia
To jest paraliżujące, jak masowe zwarcia
Ciężkie jak Gessler i Dominika Gwit razem wzięte
Taki ciężar, to już jest przegięcie!

Nie ruszaj, nie wstawaj, nie podnoś słuchawki
Na myśl o tym że dzwoni, mam spazmy i drgawki
Nie podchodź, nie odchodź, nie goń i nie uciekaj
To truchło to ja, a to moja fobia wieczna

Już wiele lat temu, to wszystko się skończyło
To jest tak silne, że aż sam nie wiem, czy w ogóle było
Może to kłamstwo, może to sobie wmawiam
W ręce ściskam ostrze, i tak się zastanawiam
Walczyłem z nim długo, i w końcu wygrałem
W efekcie tym kim jestem właśnie się stałem
A kim ja jestem? - Sumą niepewności
Stosem bolączek, urojeń, bólów, mdłości
Wystarczył jeden konflikt, trwał tylko dni pare
Przez to od tylu lat ja się w środku palę
Dałbym wiele, by nigdy go nie spotkać
By nie widzieć noża, i wzniesionego młotka
Ale już za późno - pozostaje z tym żyć
Ta fobia, będzie jak pocisk w mym sercu tkwić!

Nie ruszaj, nie wstawaj, nie podnoś słuchawki
Na myśl o tym że dzwoni, mam spazmy i drgawki
Nie podchodź, nie odchodź, nie goń i nie uciekaj
To truchło to ja, a to moja fobia wieczna

Ja byłem wrażliwy i zawsze chciałem dobrze
Nikomu nie dokuczałem - czasem bratu może
Gdy ktoś mnie oskarżał, wytykał, wskazywał
Czerwony się robiłem, i bałem, wstydziłem
On za to całkiem inny, bił, kradł i kłamał:
"Jam niewinny!" w twarz krzyczał; kości ludziom łamał,
Klepał pedałów, pogwałcał zawsze prawo
Tyle rujnował, ile się tylko dało
To wszystko z Polską, z flagą na piersi
Czy tylko mnie to tak bardzo mierzi?

Wreszcie znalazł nowy cel - byłem mały
I słaby, i cichy - no łup idealny!
Tak się złożyło, zupełnym przypadkiem
Sam nie wiem jak, z brzucha mu zrobiłem jatkę
Minęło lat wiele, jego już dawno nie ma
Są tysiące jego klonów - to nie żadna ściema
Wszyscy mnie ścigają, właśnie ktoś puka w okno
Napewno mają łom, butem mi psa kopią
Roztrzaskają czaszkę, wgniotą tę papkę w bruk
Jeden po drugim będzie mi pałką kości tłukł!

Nie ruszaj, nie wstawaj, nie podnoś słuchawki
Na myśl o tym że dzwoni, mam spazmy i drgawki
Nie podchodź, nie odchodź, nie goń i nie uciekaj
To truchło to ja, a to moja fobia wieczna

Tak zawsze gdy dzwoni, mam pewność że to on
Jego już dawno nie ma, więc napewno dzwoni któryś klon
I chwytam za broń i wpełzam pod kołdrę
Gotowy na wojnę - zastygam tak na dobre

A ty spójrz sobie na mnie - co się ze mną stało
Niby wygrałem, ale mleko się rozlało
Już nigdy nie będę taki jak dawniej
Liczy się już tylko, by się bronić sprawnie
Teraz wreszcie zrozum, dlaczego ze złem nikt w sumie nie walczy
Bo z takiej bitwy można wrócić już tylko na tarczy!

Nie ruszaj, nie wstawaj, nie podnoś słuchawki
Na myśl o tym że dzwoni, mam spazmy i drgawki
Nie podchodź, nie odchodź, nie goń i nie uciekaj
To truchło to ja, a to moja fobia wieczna

Tak zawsze gdy dzwoni, mam pewność że to on
Jego już dawno nie ma, więc napewno dzwoni któryś klon
I chwytam za broń i wpełzam pod kołdrę
Gotowy na wojnę - zastygam tak na dobre

Na dobre...
Na dobre...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro