74. Kiedy ostatnio uprawialiśmy seks powiedziałem "kocham cię Niall".
Mała przerwa od nauki, więc wstawiam rozdział. 😝
Postarajcie się o chociaż 30 komentarzy, huh?
Może godzinę po wyjściu Louisa do pracy, podczas karmienia Raisin w jej plastikowym krzesełku mój telefon zaczął dzwonić. Był to Niall. Chwilę zastanawiałem się, w jakiej sprawie może się ze mną kontaktować, ale w końcu, nie czekając chwili dłużej, nacisnąłem zieloną słuchawkę i "Facetime". W ten sposób mogłem dalej karmić Raisin jej kaszką i widzieć Nialla.
– Cześć, co tam? – odezwałem się jako pierwszy.
– Boże, Zayn wypieprzył mnie wczoraj tak mocno, że dzisiaj nie mogę chodzić. A co u ciebie?
– Wow, czekaj, nie byłem na to gotowy! Dzwonisz do mnie żeby pochwalić się boskim seksem z Malikiem? – spytałem z kpiną, gdy kolejna łyżeczka wylądowała w buzi Rai.
– No mówię ci, stary, widziałem praktycznie gwiazdy! – zachwycał się, a jego oczy błyszczały. Mogłem to wyłapać nawet w tym małym ekranie telefonu. – To pierwszy raz, gdy był taki zdecydowany i... Oh mój Boże, lepiej być nie mogło. Właściwie chciałem o tym z tobą porozmawiać twarzą w twarz, ale nie mogę stawiać kroków. Leżę ciągle na brzuchu, a jeśli chce zmienić pozycję, muszę położyć pod mój tyłek poduszkę! To niesamowite!
Na jego wyznanie uśmiechnąłem się szeroko, jednocześnie przewracając oczami.
– Louis ostatnio robił mi dobrze na zapleczu Tesco. Tego nie przebijesz. Było zabawnie, gdy jakaś kobieta nas przyłapała – powiedziałem. – Wczoraj tak jakby dowiedziałem się, że ma w planach ma mi się oświadczyć. – odchrząknąłem.
Chłopak, który akurat był trakcie picia herbaty, wypluł to, co przed chwilą wziął w buzię do kubka.
– Skąd wiesz?
– Dawał mi znaki od dłuższego czasu, ale wczoraj sam mi o tym powiedział. No... to nie była do końca taka ciekawa sytuacja – zaśmiałem się, wycierając policzek Raisin. – Tak jakby, sam powiedział mi, że chce kupić pierścionek zaręczynowy, kiedy się pokłóciliśmy. I nawet nie wiesz jak beznadziejnie nadal czuję się z tym, że zwyzywałem go, a on... on szukał dla mnie pierścionka. I to pod moje mało skromne wymagania! – westchnąłem ciężko.
– Ale dlaczego go zwyzywałeś? – Horan zapytał rozkojarzony. – Jesteście najbardziej skomplikowaną para świata.
Wtórowałem mu kaskadami swojego cichego śmiechu. To prawda, nie mogłem się sprzeciwić, nawet nie usiłowałem.
– O co się pokłóciliście?
– Wyobraź sobie, że wchodzisz do sypialni, a Zayn przed tobą od razu zamyka laptopa i go chowa, w dodatku przyznając ci się, że coś ukrywa – powiedziałem, tłumacząc mu to na takim przykładzie. Miałem nadzieję, że w ten sposób mnie zrozumie. – Więc, co z tym robisz?
– Ja bym od razu pomyślał, że ogląda porno i machnąłbym na to ręką – mruknął, co w sumie mnie nie zdziwiło.
– U!
Spojrzałem na moją córkę i na to, jak machała rączkami, a później ulokowałem wzrok na łyżeczce z je jedzeniem.
– Przepraszam Rai, już o tobie nie zapominam – wywróciłem czule oczami, karmiąc ją. – Ja pomyślałem dokładnie to samo! – przyznałem. – I co robisz dalej, kiedy on zaprzecza, że nic takiego nie ogląda?
– Poczekałbym zapewne aż odłoży laptop, wyjdzie z pokoju i sprawdziłbym wtedy historię.
– Dobra, to jest bardziej sensowne, niż to, co zrobiłem – patrzyłem w jeden punkt na ścianie, gdy Raisin zaczęła gaworzyć, więc znów nabrałem trochę kaszki. – Proszę, nie mów nikomu, nawet Zaynowi, chociaż wiesz co? Podejrzewam, że Zayn wie o decyzji Louisa. Są jak bracia. W każdym razie, obiecałem, że będę udawać, jakby wczoraj nic się nie wydarzyło – powiedziałem, przytakując głową na własne słowa. – Mów teraz co u was. Nie oszczędzaj zagłębiania się w szczegóły!
– Zagłębienia się. Proszę, jego penis zagłębiał się we mnie tak ślisko i mocno... – parsknął, szybko jednak doprowadzając się do porządku, gdy przypomniałem mu o obecności Rai. – Najpierw zaczęło się od tego, że zwyczajnie siedzieliśmy na kanapie i ja zacząłem w pewnym momencie robić sobie sobie z niego jaja. On ostrzegał mnie, bym tego nie robił, bo mógłbym pożałować.
– Okej, okej, znam ten chwyt – od razu wybuchnąłem śmiechem. – Wiele razy było tak, że po prostu prowokowałem Louisa. To najbardziej go nakręca – wzruszyłem ramionami, pozwalając opowiada Niallowi dalej.
– I w końcu on powiedział, że mnie zaraz przez kolano sobie przełoży – kontynuował. – Ja byłem dosyć zdziwiony i wtedy powiedziałem "no ok, tatuśku". Nie wiedziałem, że tak go to pobudzi.
– O mój Boże, fetysz tatusia! Czyli jednak! – pisnąłem, klaszcząc w dłonie, a Niall po prostu patrzył na mnie zdziwiony, marszcząc swoje brwi. – To jak nazywasz swojego faceta tatusiem. Daddykink. Okej, już znam fetysz Zayna. To ekscytujące.
– No i potem przytrzymał moje dłonie, mocno ograniczając w ten sposób ruchy i cały czas chciał, bym tak do niego mówił. Jezu, to było takie gorące! – rozmarzył się.
– Czuję się jakbym oglądał porn hub – westchnąłem, udając wzruszenie i ułożyłem swoją dłoń w miejscu, gdzie biło moje serce.
– To było lepsze niż porno, serio – zapewnił mnie z uśmiechem Niall. – W rezultacie, nie mogę się za bardzo ruszać, ale warto było!
– Czyli... Wypieprzył cię – podsumowałem, unosząc jedną brew i grzebiąc w miskę łyżeczką, by wygrzebać z niej resztki jedzonka Raisin. – Rano pewnie zrobił pyszne śniadanie i masował ci tyłek, huuh?
– Chryste, ty siedzisz nam w szafie, że znasz takie szczegóły? – zdziwił się wyraźnie. – Zaczynam się ciebie bać!
– Po prostu Louis tak robi, więc pomyślałem, że z Zaynem może być podobnie, braciszku – wzruszyłem ramionami, ruszając do kuchni, by odnieść miseczkę i zalałem ją wodą. – Wiesz, ja cię nadal poniekąd podziwiam. Zawsze uganiałeś się za pannami, ważne były długie włosy i cycki.
– Ja sam w to nadal nie wierzę – przyznał. – Tamte czasy wydają się takie odległe... Jak zupełnie inne życie.
Pokiwałem głową, choć tak naprawdę nie wiedziałem, co może czuć chłopak, który tak nagle zmienił całe swoje podejście do samego siebie. W końcu ja, od niemal zawsze, czułem się homoseksualistą.
– Ale kiedy widzisz taką laskę dziesięć na dziesięć, piękną sztukę, czujesz jakiś, nie wiem sam, pociąg? – spytałem go.
Pokiwał głową beznamiętnie. – Ale już nie patrzę na nie jak na kawałek mięsa, bo mam swój własny – zaśmiał się. – I nie wyobrażam sobie wchodzić w żadną relację, ale to chyba normalne, że nie chcę nikogo, kiedy mam chłopaka.
– Boże, właśnie sobie uświadomiłem, że nie pamiętam momentu, kiedy stanął mi na widok gościa, który nie nazywa się Louis Tomlinson – parsknąłem gromkim śmiechem.
– Serio? Aż tak? – zachichotał. – Ja tam czasem sobie odpalam porno, ale oglądam tylko gości podobnych do Zayna. I to dzieje się w przypływie samotności i nudy.
– Poważnie ci mówię – pokiwałem głową. – Tylko Louis sprawia, że czuję się tak, wiesz. Zadowala mnie.
– Robi ci się gorąco, serce szybko bije, a w spodniach masz namiot. O to ci chodzi?
– Dokładnie tak. Ostatnim razem, gdy uprawialiśmy seks, było naprawdę romantycznie. Lou był namiętny i powolny, i stworzyliśmy nawet swoją własną playlistę na jego telefonie do kochania się – odparłem z rozczulonym uśmiechem, obserwując jak Raisin dopija swoją wodę w kubeczku ze smoczkiem. – Wow brawo! Zjadłaś cały obiadek i wypiłaś wodę!
Chwilę później usłyszałem potężne (jak na niemowlata) beknięcie, przez co ja, Niall, a nawet Rai się zaśmialiśmy.
– Kiedyś nauczę ją tak głośno bekać za każdym razem! – powiedział dumny wujek.
– Jezu, świnia – skrzywiłem się. – Jak pewnego dnia Raisin przyjdzie do nas i pochwali się, że umie wybekać cały alfabet, zabije cię.
– Zabijesz? Powinieneś być dumny! – Niall zgłosił od razu sprzeciw, uśmiechając się głupio. Poleciłem mu, żeby posmarował swój tyłek kremem i zakończyliśmy rozmowę.
– Co się tak słaniasz w tym krzesełku, co? – zagadnąłem już praktycznie leżącą Rai. – Śpiąca jesteś?
Dziewczynka patrzyła na mnie kiwając lekko główką na tak. Uśmiechnąłem się do niej wyciągając ją z krzesełka. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaka piękna jesteś, Raisin – powiedziałem, patrząc wprost w jej błękitne tęczówki. – Moja mała, najdroższa księżniczka.
Ona przytuliła się do mojego torsu, układając rączkę dokładnie pod obojczykiem, kiedy prawie całkowicie zrelaksowana zamknęła oczka.
– Śpij, skarbie. Czas na twoją drzemkę. Oczka zmruż, ułóż się i przytul tatusia – uśmiechnąłem się do dziewczynki. Szkoda, że mnie nikt tak nie usypiał! Chociaż nie mogłem narzekać na silne ramiona i owiewający moje loki oddech Louisa. To było jeszcze lepsze niż te wszystkie kołysanki.
Postanowiłem zadzwonić do Gemmy. Ona obiecała przyjechać z Tommym i zająć się Raisin przez dwie godzinki. Była dopiero szesnasta, a ja chciałem mieć chwilę relaksu, dlatego postanowiłem udać się do biblioteki. Chciałem kupić nową książkę. Później mogłem iść do pracy Louisa. Miałem ochotę na sushi i pragnąłem pierwszy raz w życiu zabrać go na randkę i zobaczyć jego zdezorientowaną minę, gdy będę mu proponował wypad.
Dlatego resztę dnia spędziłem właśnie tak, jak zaplanowałem. Już godzinę później siedziałem w knajpie, śmiejąc się z Louisa, który ubrudził swoją koszulę sosem.
***
Z głębokiego snu, około drugiej w nocy wyrwał mnie głośny huk na dole, przez który, jeszcze zaspany, zerwałem się do pozycji siedzącej.
– Louis, Lou... słyszałeś? Ktoś... Ktoś wszedł do domu – powiedziałem, patrząc z przerażeniem na mojego chłopaka, który również zerwał się odgarniając ze swojej twarzy włosy. Przeklął pod nosem, polecając bym się nie denerwował. Przez chwilę jedynie nasłuchiwaliśmy, dopóki nie usłyszeliśmy jak ktoś stawia nierówne kroki w naszym salonie.
Poppy, który zbiegł prędko po schodach z pokoiku naszej córki, znalazł się na dole i zaczął przeraźliwie szczekać.
– Boże, muszę iść po Rai! – zerwałem się z łóżka.
– Kurwa, ciszej kochanie. Idź do Raisin i sprawdź czy śpi. Zajmę się tym gównem – powiedział Louis, zrywając się po cichu z łóżka i schował się pod nim, przez co zdziwiłem się patrząc na jego czyny. Gdy wyjął spod łóżka pudełko zobaczyłem w nim...
– Pistolet?! – pisnąłem, szybko jednak zasłaniając sobie usta. – Skąd go kurwa masz?
– Idź do Rai – nakazał sprawdzając czy broń jest naładowana. Po chwili wziął wdech nim ruszył z pistoletem w stronę schodów. – Jakbym zginął, wiedz, że zamówiłem ci piękny sygnet – powiedział, niby na żarty, ale ja to wziąłem naprawdę jako pożegnanie.
– Louis, nie! – złapałem go za ramię. – Nie schodzisz nigdzie sam! Zaniosę Raisin do naszej sypialni i idę z tobą.
– Kurwa, nie wiemy kto to jest. Może być niebezpieczny! – panikował, ale poczekał aż zaniosłem Raisin, zamykając ją w sypialni. – Idź za mną i nawet nie myśl o wychyleniu się przede mnie.
– Nie mów mi co mam robić – burknąłem, przylegający praktycznie całym swym ciałem do jego pleców, tak, że mógł poczuć jak szybko biło mi serce. Schodziliśmy po schodach słysząc szmery. Coś jakby, ktoś grzebał w naszej lodówce.
– B-boję się – szepnąłem mu do ucha, czując jak on drży równie zauważalnie co ja, z palcem wskazującym ulokowanym na spuście. Słyszeliśmy odgłosy jakie wydawał Poppy. Kiedy weszliśmy do kuchni Louis natychmiast stanął w lekkim rozkroku celując bronią przed siebie.
– Wypierdalaj z mojego... ZAYN? CO DO CHUJA?!
Zobaczyliśmy mulata, który kucał przy lodówce i psa. Poppy szarpał jego rękaw. Myślał tak samo jak my, że Zayn jest intruzem.
– Dobry pies – pochwalił go automatycznie Louis. – Poppy! Już możesz puścić Zayna. Przecież go znasz. Spójrz, to Zayn! To znajome, małe gówno.
Pies odsunął się od mulata, patrząc na niego nieufnie, ale posłuchał się i po prostu usiadł obok mężczyzny pilnując go.
Ton Louisa od razu się zmienił, kiedy znów spojrzał na Malika.
– Co ty tu kurwa robisz?!
– Szukam alkoholu. Macie gdzieś tequilę? – spytał, wywalając wszystko po kolei z naszej lodówki. W końcu uniósł butelkę z trunkiem do góry spostrzegając broń Louisa. – Kurwa. Co do chuja, Tommo?
– Ty głupi, pieprzony frajerze! – krzyknął na niego, opuszczając pistolet w dół. – Myśleliśmy już, że ktoś się włamał i chce nas okraść! W sumie nie pomyliłem się za bardzo...
– Mam złamane serce, odpuść sobie – powiedział, otwierając powoli trunek. – Myślałem, że to ten jedyny!
Momentalnie ja i Louis spojrzeliśmy się po sobie zdezorientowani wręcz lekko przerażeni, gdy zrozumieliśmy, że mówił o moim najlepszym przyjacielu.
– Co się stało? – spytałem delikatnie. Mulat usiadł na blacie, kiedy miał w ręce już przygotowanego przez siebie bardzo mocnego drinka. Po prostu nalał do szklanki wódki i zalał to kroplą soku pomarańczowego. Położyłem na jego spiętym ramieniu dłoń, zaczynając go cieleśnie pocieszać.
– No więc, ja zaproponowałem mu, żeby się do mnie wprowadził – mruknął, – Sami wiecie, nie mamy do siebie blisko, widujemy się jakieś trzy razy w tygodniu. Gdy go nie ma tęsknię za nim, kurwa.
Oboje usiedliśmy obok mulata, patrząc się na niego nieco zmartwieni. Mój Boże, jeśli zerwali... to Niall ma teraz najpewniej serce w kawałkach!
– No i on- on się nie zgodził – wzruszył ramionami upijając duży łyk alkoholu jakby chciał zamaskować swój żal. – Nie kocha mnie.
– Ja pierdolę i to jest powód tej całej awantury? – Louis przewrócił na niego oczami. – To, że nie czuje się gotowy, nie znaczy, że cię nie kocha, cymbale.
– To nie do końca tak. Niall nigdy nie powiedział tak naprawdę co do mnie czuje. Nawet nigdy nie powiedział, czy tak naprawdę mu się podobam. Parę razy wykrzyczał "kocham cię", ale tak naprawdę było to raczej żartobliwe, lub bardziej przyjacielskie. Ja mu to mówię dosyć często, w naszych bardziej intymnych sprawach jak bardziej namiętne pocałunki, seks, cokolwiek. On zawsze odpowiada "wiem, Zayn. Wiem" i to nie powinno, ale depczę mi serce. Chyba wiesz co czuję, Harry?
– Wiem... – westchnąłem ciężko. – Zayn, proszę uwierz mi, ja znam Nialla dużo dłużej niż ty i mogę ci zapewnić na sto dziesięć procent, że kocha cię. Bardzo. Po prostu... nie lubi o takich rzeczach mówić na głos.
– Ale ja- ja czasem po prostu potrzebuję czegoś, żeby wiedzieć, że naprawdę nie tylko ja darzę go uczuciem – powiedział Zayn.
Pierwszy raz widziałem go takiego przybitego.
– Chcę mieć poczucie, że mnie kocha-
– Mogę z nim porozmawiać... – zaproponowałem, jednak Louis przerwał mi.
– Nie – pokręcił głową. – Oni sami muszą to załatwić. Jak dorośli.
Westchnąłem tylko, zgadzając się z nim skinięciem głowy.
– Kiedy ostatnio uprawialiśmy seks powiedziałem "kocham cię Niall, jesteś wspaniały" a on był jak "tak, dziękuję" poczułem się jak ktoś tylko do seksu.
Zrobiło mi się bardzo przykro, słysząc to. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak Niall zachowuje się w takich chwilach i szczerze? Byłem na niego wściekły.
– Przesadzasz Zayn – powiedział Louis.
– Nie, nie sądzę. Czułem się wtedy właśnie tak. Staram się dla niego być zawsze czuły, a on w trakcie seksu nawet nie potrafi powiedzieć mi nic miłego.
– Musisz koniecznie z nim o tym pogadać i powiedzieć jak się czujesz, Zayn – oznajmiłem twardo. – To jest bardzo niezdrowe dla waszego związku, abyś ty czul się w taki sposób.
– On nie chce ze mną rozmawiać od momentu mojej propozycji – oburzył się Malik. – A ja nie chcę robić z siebie ofiary. Teraz mówię wam to, bo w drodze do tego domu wypiłem już trzy piwa.
– Nie zachowuj się jak dziecko i radzę ci abyś powiedział mu to samo –Tomlinson, kładąc pistolet na blacie, potarł skroń. – Odpocznijcie od siebie i pogadajcie. Jeśli to jest dojrzały związek, to kurwa zachowujcie się oboje dojrzale.
– A co jeśli on mnie nie kocha?
Ja i Louis poraz kolejny zapewnialiśmy, że tak nie jest. Wymieniliśmy się uściskami, a ja miałem tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
– Nie wierzę w to, co usłyszałem – przyznałem, idąc z chłopakiem na górę, zanieść Rai do swojego łóżeczka. Kiedy to zrobiłem, Louis klęczał przy łóżku.
– Myślałem, że serio im się układa perfekcyjnie – powiedział, chowając, cóż... pistolet. Chciałem z nim o tym porozmawiać, chociaż była wpół do czwartej. Ziewnąłem dosyć głośno.
– Po tym jak rozmawiałem nawet dzisiaj z Niallem byłem przekonany, że nie mają praktycznie żadnych problemów.
– Tak? Co mówił? – kiedy wróciliśmy do łóżka, przykryłem całe nasze ciała. Dosłownie. Siedzieliśmy pod kołdrą z telefonem, który trzymałem w dłoni. Zaświeciłem latarkę, zrobiliśmy namiot z własnego łóżka.
Zupełnie tak jakbyśmy byli dzieciakami.
– Opowiadał mi w ogólnym skrócie o tym, jaki to Zayn nie jest cudowny w łóżku, czuły i kochany – odparłem. – Jego oczy się dosłownie świeciły!
– Myślę, że powinien to powtórzyć Zaynowi.
– Zrobi to – zgodziłem się ponownie ziewając. – Cały czas zastanawiam się nad tym, czy powinienem porozmawiać o tym z Niallem...
– Możesz pisnąć małe słówko, ale nic więcej kochanie. Naprawdę, to nie byłoby w porządku – Louis odgarnął moje włosy, kładąc dłonie na moich kolanach.
– Czy odkąd jesteśmy razem stanął ci przez innego faceta? – spytałem nagle patrząc spokojnie w jego oczy. – Mówię poważnie. Rozmawiałem o tym dzisiaj z Niallem.
Chłopak zamyślił się zabijając mnie tym delikatnie z tropu. – W ogóle nie przypominam sobie takiej sytuacji.
– Ale ja nie pogniewam się, naprawdę. Powiedz prawdę – zachęcając go, cmoknąłem jego usta.
– Może na samym początku jak oglądałem jakieś porno, ale ten chłopak wyglądał prawie jak ty, więc nie wiem czy to się liczy – zachichotał. – Najlepszy był pierwszy raz jak się poznaliśmy. Wróciłem do domu i musiałem sobie ulżyć pod prysznicem, myśląc o tobie – uśmiechnął się zakrywając twarz dłonią. – To żenujące.
– Myślę, że fakt, że słyszałeś jak się masturbuje po zobaczeniu cię pierwszy raz bez koszulki jest bardziej żenujący – parsknąłem.
– To było strasznie urocze! Ale kto powiedział, że ja sobie nie robiłem dobrze po zobaczeniu cię pierwszy raz w makijażu? – uśmiechnął się do mnie cwanie.
– Jesteśmy żenującą parą.
– Tak na siebie działamy.
– To trosze szalone – zaśmiałem się lakonicznie. – Nie znam nikogo innego jak my. Nawet takie pierdoły nas podniecają.
– To nie pierdoła. W tym makijażu wyglądałeś poważnie seksownie – bronił się, jednocześnie mnie komplementując. – Chociaż... wolę cię naturalnego tak normalnie, na codzień. Twoja skóra jest wtedy taka przezroczysta, a nie zmatowiona.
– Tylko ty tak myślisz, bo mnie kochasz – prychnąłem, świecąc telefonem po jego mordce, by obserwować mimikę szatyna. Zrobił swój charakterystyczny wyraz twarzy. – Nie patrz tak na mnie, Loubear.
– Jesteś seksowny, taki jak cię świat stworzył. Nie potrzebujesz makijażu czy ślicznych ubrań. Jesteś piękny – powiedział, ale po chwili się zaśmiał. – Uwierz mi na słowo. Byle czego nie biorę!
– Mogę powiedzieć to samo – odparłem, również się śmiejąc. – Nie zapominajmy przecież, że gdyby nie ja, nie istniałby Larry.
Chłopak zamruczał, uśmiechając się do mnie cwanie i pocałował miejsce pod moim uchem, następnie kierując usta na moją szyję.
– Jest w pół do czwartej... Siedzimy ściśnięci pod kołdrą – wymamrotałem, z zaciśniętą szczęką. – Chyba powinniśmy iść spać.
– Mhm, właśnie usypiam cię do snu, kochanie – zaśmiał się, wyciskając na moim karku malinkę, nim się we mnie wtulił mamrocząc "mój chłopiec".
– Cały czas to powtarzasz zupełnie, tak, jakby w każdej chwili ktoś miał mnie tobie ukraść.
– Nikt nie ma ze mną szans. Jeśli jesteś ze mną to nikt cię nie dotknie – powiedział, przytulając mnie.
– Bardzo lubię gdy mnie tak traktujesz, chociaż czuję się wtedy bardzo malutki, jakbym był dzieckiem – zachichotałem, pocierając swoje oko. – To jest cudowne – szepnąłem – że czuję się przy tobie w stu procentach bezpiecznie. Wiem, że byś mnie ocalił przed największym złem nawet jak nie masz ogromnych mięśni i zwykle jesteś przeciwny sprawiania komuś bólu.
– Przemoc jest bardzo zła, ale jeśli ktoś, na kim bardzo mi zależy jest w opałach, mógłbym uderzyć z pięści w nos swojego przeciwnika – zaśmiał się.
– W dodatku nie wiem czy mnie zrozumiesz, ale przy tobie czuję się tak... bezpieczny emocjonalnie – wyjawiłem cicho. – Bo mam świadomość tego tego, że cię kocham i jestem kochanym. Że nasza miłość została odwzajemniona, że jest szanowana i doceniana. Że jesteśmy dla siebie priorytetami, a nie jedynie możliwą opcją. Że jesteśmy ze sobą tu i teraz, dzisiaj, jutro i na zawsze. Że nie zostawisz mnie dla innego ani dla innej, ani dla własnego kaprysu, ani dla konsoli z zajebistym padem.
– Jesteś cudowny, Harry – spojrzał na mnie z wzruszeniem, przelotnie całując mój nos.
– Wspominałeś coś o tym jaki pierścionek dostanę... – zacząłem z chytrym uśmieszkiem. Louis zarumienił się mocno.
– Chyba powinniśmy już stąd wyjść.
Nie zdziwiła mnie w ogóle jego reakcja. Wyłonił się z kołdry; ja również z niej wyszedłem, przez przypadek prawie zrzucając telefon na podłogę. Wyłączyłem go, odkładając na szafkę nocną.
– Louis...
– Dobranoc! – przerwał mi, zakrywając swoją twarz i odwrócił się do mnie plecami. – Nic ode mnie nie wyciągniesz i tak jest mi źle, że już wiesz o moich planach, nie będzie tak wielkiej niespodzianki, gdy to zrobię.
– Ależ o co ci chodzi? – zapytałem żartobliwie. – Przecież ja nie mam pojęcia, o czym ty w ogóle mówisz! - kłamałem.
– Idź spać, jest czwarta rano, ty śmierdzący, pyskaty gnojku – wtulił się w swoją poduszkę.
– Za rok będę miał już dwadzieścia lat i nie będziesz mógł już więcej nazywać mnie gnojkiem – prychnąłem, tuż przed tym jak zamknąłem oczy.
– Zawsze będziesz moim gnojkiem i maluchem – powiedział, odwracając się do mnie. – Nawet jak będziesz miał czterdzieści lat, będziesz moim chłopcem. Dobranoc, kocham cię.
– Nie jesteś romantyczny, Tomlinson – zmierzyłem go przeszywającym spojrzeniem.
– Zawsze jestem.
– Nie jesteś, misiu.
– Śpij.
Pocałował moje usta, na co ja położyłem dłoń na jego karku, przedłużając pocałunek.
– Teraz to już bardziej dobry ranek – mruknąłem. – Ale ja ciebie też – odparłem, zasypiając po upływie kilku minut, splątany w miękkiej pościeli i mniejszym, silnym ciele.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro