71. Pamiętasz o swoim życzeniu?
Jak zobaczę tu dużo komentarzy, to dodam kolejny wieczorkiem🤗
Muszę przyznać, że dzisiejszy dzień zaczął się inaczej od wszystkich innych. Ze snu wybudziło mnie moje głośne kichnięcie, niemiłosiernie kręciło mi się w nosie. Gdy otworzyłem swoje zaspane oczy zobaczyłem Louisa ze skromnym, ale przepięknym bukiecikiem w dłoni. Chłopak siedział na łóżku obok mnie i wyglądało na to, że przyglądał mi się już jakiś czas.
– Są biało-niebieskie! – zawołałem, zbliżając się do Louisa, by ucałować jego usta na dzień dobry. Chociaż byłem cały czas zaspany i jedyne, na co miałem ochotę, to przeciągnięcie się i wrócenie do snu, rzuciłem się na Lou, całując soczyście miękki policzek. – Dziękuję!
– Błękit jest symbolem wierności, bukiet niebieskich kwiatów mówi: Zawsze chcę być tylko z tobą. W tym kolorze warto wybrać go wtedy, kiedy chcemy podkreślić nasze zaangażowanie czy zaufanie. Białe kwiaty oznaczają czystość, niewinność, wierność, mądrość i pokój. Biały bukiet wręcza się, kiedy chcemy wyrazić szacunek – powiedział, patrząc wprost w moje oczy. – Kiedyś byłem florystą, w trzeciej klasie gimnazjum, gdy nie mieliśmy pieniędzy.
– Cholera – wyrwało mi się, a to, jak brutalnie wręcz zburzyłem ten przepiękny nastrój, wydał się Louisowi niesamowicie zabawny, ponieważ zaczął się śmiać, gdy ja wziąłem bukiet do rąk. Na łóżko wskoczył Poppy, ale byłem zbyt zafascynowany, by go zagonić z łóżka, gdy lizał moją łydkę.
– To tylko, wiesz, ja układałem kwiaty – Louis zaśmiał się, patrząc na mnie, gdy zaciągałem się zapachem pięknych, polnych roślin.
– Dziękuję – wychyliłem się aby cmoknąc go krótko w wargi. – Przepiękny sposób na pobudkę.
– Mam jeszcze jedną, małą niespodziankę – odparł tajemniczo, więc jeszcze bardziej poderwalem się, by nasłuchiwać jego słów. – Znalazłem domek w dobrej ofercie nad jeziorkiem. Trzydzieści kilometrów stąd, a na zdjęciach to wygląda naprawdę niesamowicie, więc złożyłem rezerwację i z góry zapłaciłem za dwie noce, tak jak chciałeś.
– Wow, naprawdę wziąłeś sobie moją propozycję do serca! – zachichotałem, ponownie go całując. – A więc, komu zostawimy Rai?
– Rozmawiałem z moją mamą, która powiedziała, że o niczym tak nie marzy jak o tym, by spędzić z Raisin trochę więcej czasu. Pytała też, czy jest między nami w porządku.
– No to dziewczynki pobawią sie przez ten weekend w ciocie. Zobaczysz, że gdy już ją będziemy odbierać, to wręcz wcisną nam ją do rąk, bo będą miały dość – zaśmiałem się.
– Zobaczymy jak będzie. Nie mogę się doczekać! To już w ten weekend – powiedział z podekscytowaniem. W następnej chwili usłyszeliśmy wołanie Raisin
Pięć dni minęło szybko. Nastał weekend, na który tak bardzo czekałem.
Od dziesięciu miesięcy ja i Louis nie mieliśmy czasu, który moglibyśmy przeznaczyć tylko na naszą dwójkę. Teraz byliśmy już tak blisko wyjazdu i szczerze nie mogłem się doczekać.
Jednocześnie cholernie się stresowałem, chyba jak każdy rodzic przed zostawieniem swojego dziecka w czyich rękach na (aż!) dwa dni.
– Tu są wszystkie potrzebne rzeczy. Jakby coś się działo to będziemy cały czas w kontakcie. Na pewno dacie sobie radę? – spytałem, gdy staliśmy w korytarzu przed mamą i dziewczynami. Louis wręcz naciskał dłońmi moje biodra, ciągnąc mnie w kierunku wyjścia.
– Wychowałam piątkę dzieci praktycznie sama. Myślę, że będzie okej. – Jay zaśmiała się krótko, mocniej przytulając do siebie dziewczynkę, która w zdezorientowaniu ssała gryzak. Robiła to coraz częściej odkąd rosły jej jedynki.
– To tylko dwa dni – mruknął do mnie Louis, próbując stopniowo odciągnąć mnie w stronę drzwi wyjściowych.
– Bądź grzeczna, kochanie! – przesłałem jej buziaczka, a ona będąc przez chwilę rozkojarzona, dopiero po chwili do mnie pomachała.
– Wrócimy niedługo! – odparł Louis, uśmiechając się szeroko do rodziny, nim wręcz wypchał mnie zza drzwi. – Jedziemy, Styles. To nasz czas na przygodę – powiedział, posyłając mi uśmiech, gdy otworzył dla mnie drzwi do samochodu.
– Już za nią tęsknię... – wydąłem dolną wargę, wsiadając do auta. – A co jeśli będzie płakać, bo też będzie tęsknić?
– Harry, o czym ty w ogóle mówisz? – Louis spytał mnie, wyjeżdżając na ulicę. – Dziewczyny tak ją wybawią i wymęczął, że pewnie padnie im przed dwudziestą i jutro to samo. Kochanie, dlaczego się martwisz?
– Bo nigdy tak długo nie zostawała nigdzie bez nas... To normalne, że tak reaguję.
– Mówiłem, że jesteś mamusią.
– Jestem mężczyzną! – roześmiałem się, udając niski i twardy głos. Włączyłem radio, słysząc jedną z piosenek, które ostatnio były na czasie.
– Panikujesz jakbyś miał między nogami coś innego – przewrócił oczami. – Wszystko będzie w porządku, skarbie. Odpręż się.
– Dobrze wiesz, co mam między nogami. W ogóle, dlaczego rozmawiamy o moim kroczu? – obscenicznie westchnąłem, zakładając okulary słoneczne i postanowiłem tak, jak powiedział mój chłopak odprężyć się i uspokoić.
– Ponieważ będzie głównie odwiedzanym przeze mnie miejscem na tym wyjeździe – poruszył brwiami, podszczypując moją pachwinę.
– Jesteś okropnym zboczeńcem! – zbeształem go, kręcąc głową z niedowierzeniem. – To dziwne, że wcześniej nigdzie nie wyjeżdżaliśmy.
– Masz rację – zauważył. – Nawet nie wiem jak do tego doszło, ale zdecydowanie potrzebujemy odpoczynku.
– Odpoczynku i oderwania się od tego życia w rutynie. Prawie każdy nasz dzień wygląda tak samo – powiedziałem, opierając policzek o fotel, by lepiej widzieć Louisa. Szatyn westchnął.
– Teraz możemy się lenić i lenić – uśmiechnął się. – I wyobraź sobie te kąpiele w jeziorze!
– Nie umiem pływać – powiedziałem nieśmiało, rumieniąc się delikatnie. – To znaczy umiem, ale nie ufam wodzie zanadto. Nie pływałem bardzo długo, nie pamiętam jak to się robi.
– Od tego masz mnie – odparł. – Ja cię nauczę wszystkiego i oczywiście będziemy uprawiać obiecany ci seks przy zachodzie słońca.
– Nie mogę się doczekać! – pisnąłem, uśmiechając się szeroko i obserwowałem widoki, które mijaliśmy samochodem. Droga minęła dużo szybciej niż myślałem. Już po około dwudziestu minutach znaleźliśmy się w naprawdę cudownym miejscu. Louis wybrał przepiękne miejsce i miałem ochotę wskoczyć mu w ramiona, gdy wyszliśmy z samochodu.
– Kocham cię, kocham cię kurwa nad życie! – wykrzyczałem, rzucając mu się na szyję, o mało przez to nie wpadając z nim do jeziora. Chłopak niespodziewanie uniósł mnie okręcając się dwa razy wokół własnej osi, po czym ruszyliśmy do przyjemnego domku, położonego nad jeziorkiem. Z jednej strony w okół był las, a z drugiej gigantyczna łąka. Na środku jeziora był wielki pomost i patrzyłem na to wszystko zaczarowany.
– Skąd ty wytrzasnąłeś takie miejsce? – zapytałem go z zachwytem, rozglądając się po drewnianym wnętrzu domku.
– Znalazłem w internecie. Jest naprawdę ślicznie, prawda? Miejsce podpisane było grubą czcionką "dla nowożeńców" – zaśmiał się, kładąc nasze torby z rzeczami na dużym łóżku.
– Mógłbym zostać tu na zawsze – odetchnąłem głęboko, kładąc się na materacu blisko toreb. – Oczywiście nie bez Rai.
Louis uśmiechnął się szeroko, wyciągając z jednej z nich duże koce i kremy do opalania. – Dzisiaj jest idealna pogoda. Aż dziwię się, jak na wiosnę mamy prawie dwadzieścia siedem stopni!
– Cieszmy się póki tak jest – odparłem. – W Anglii jednego dnia jest upał a drugiego leje jak z cebra.
Louis pokiwał głową, zgadzając się z moimi słowami. Wyciągnął z torby z jedzeniem miskę z owocami i wino, o którym nawet nie miałem pojęcia.
– Liczysz na coś? – przewróciłem na niego oczami, w ostatniej chwili uciekając, gdy spróbował złapać mnie za nadgarstek.
– Zapomniałem... Dzieci nie piją – uśmiechnął się półgębkiem, a ja patrzyłem na niego wielkimi oczami. Powiedział dokładnie te same słowa, w ten sam sposób, jak na początku naszej znajomości. Złapałem jego policzki całując go mocno.
– Nie wierzę, że to pamiętasz. Mój Boże, to takie niesamowite! – pisnąłem, ponownie go całując.
– Oczywiście, że pamiętam – Louis zaśmiał się, trzymając mocno rzeczy w dłoniach. – Pamiętam, że chciałem cię wtedy zirytować. Właściwie, nie wiem sam czego chciałem. Wmawiałem sobie wtedy wiele głupich rzeczy – przyznał, patrząc w moje oczy.
– Byłem przekonany, że mnie nie lubisz i cie denerwuję – pokręciłem z rozbawieniem głową.
– Chciałem, żeby tak było – wyznał, opierając swoje czoło o moje, gdy stanął na placach. – Byłeś młodszym braciszkiem mojej siostry, a ja czułem przy tobie takie dziwne coś i to nie było dla mnie okej. Teraz jestem z siebie dumny, że tak normalnie mogę przyznać całemu światu, że kocham Harry'ego Stylesa.
Ledwo dałem mu skończyć, wpijając się zachłannie w jego wargi, przewracając go w ten sposób na plecy, tak, że gotowałem nad nim.
– Gmm – zamruczał, dopiero po chwili oddając pocałunek z równie wielką siłą, gdy przyparłem go do ściany drewnianego domku. Pomyślałem, że udało mi się go chociaż trochę zdominować. – Harry – jęknął. – Możesz mnie dzisiaj pieprzyć?
***
Nie mogłem przestać się śmiać idąc za rękę z Louisem w stronę jeziorka. Chłopak z każdym krokiem jęczał krótkie "auć" lub "ojć". Czasem było to po prostu "kurwa".
– Już wiesz jak to jest, dupku – prychnąłem, z całkowitą świadomością swych czynów dając mu klapsa.
– Harry! – chłopak warknął, patrząc na mnie gniewnie. – Chodźmy już do tego jeziorka, chcę poczuć ulgę, jakąkolwiek! – powiedział, ściągając swoje kąpielówki.
– Chcę cię tylko uświadomić, że ty kochasz się ze mną czasem nawet dwa razy mocniej. Wyolbrzymiasz ból!
– Na pewno nie – pokręcił głową, zanurzając nogę w wodzie. – Ty byłeś wyjątkowo brutalny! Jestem pewny, że chciałeś się za coś zemścić.
– Wcale nie. To ty chciałeś cały czas mocniej i szybciej – powiedziałem, zgodnie z prawdą, stojąc na brzegu, gdy woda dotykała już mnie do kostek.
– Nie pyskuj – burknął, nagle popychając mnie z całej siły do wody, tak że całkowicie się zanurzylem, a całe moje ciało przez sekundę przeszedł dreszcz.
– Jesteś głupi! – powiedziałem, wynurzając się, gdy moje mięśnie brzucha (powoli się pojawiające mięśnie) napięły się, gdy machałem swoimi mokrymi włosami na boki. – Przecież mówiłem ci, że nie ufam wodzie. Może zostanę tutaj?
– Wskakuj na barana, mały – nadstawił się do mnie tyłem. – W wodzie będzie mi łatwiej cię dźwigać.
– Ale.... Nie wejdziesz tam, gdzie jest najgłębiej? – byłem niepewny, krzywiąc się, ale powoli do niego podszedłem.
– Nawet jeśli, to nie puszczę cię. Obiecuje, że nie puszcze – powiedział śmiertelnie poważnym tonem. Powoli wdrapałem się na jego plecy z lekkim uśmiechem, jedną dłonie trzymając Louisa. Drugą zaś dotykałem tafli czystej wody, która sięgała Louisowi już po tors.
– Wiesz, jak mnie uczono pływać? – zagadnął, a gdy milczałem czekając na jego odpowiedź, dodał: – Wrzucali mnie na środek jeziora.
Moje oczy powiększyły się, gdy usłyszałem jego słowa i złapałem jego szyję dwoma rękoma. Wtulałem się policzkiem w jego kark, patrząc na aksamitną wodę.
– Spokojnie – nabijał się z mojej reakcji. – Ja tego nie zrobię – wzruszył ramionami, po czym nagle zanurzył się ze mną po szyję, utrzymując się na lądzie właściwie już jedynie za pomocą ruchów nóg. Uśmiechnąłem się do siebie, patrząc na widok przed nami. Słońce zaczynało robić się coraz ciemniejsze i bardziej pomarańczowe, natomiast woda mieniła się i iskrzyła.
– Pięknie – skomentowałem, nie potrafiąc odnaleźć innego słowa. To jedno zawsze miało dla mnie największa wartość.
– Nie boisz się? – spytał z małym uśmiechem. – Nie mam dna pod nogami, więc jesteś już tylko i wyłącznie na mojej łasce.
– Ufam ci – powiedziałem, nawet nie potrzebując momentu na przemyślenie swoich słów. – Przy tobie nie utonę.
– Cieszę się, że tak mówisz – uśmiechnął się, płynącndalej na przód, gdy ja kurczowo przytrzymywalem się jego pleców.
– Zanurkujmy – zdecydowałem, otwierając moje przymknięte oczy. – Już nie boję się, nie aż tak.
Próbowałem wymazać z pamięci moje przykre wspomnienia z przeszłości, związane z wodą, kiedy czasem przez przypadek zachłysnąłem się woda parę razy.
– Okej, na trzy – zgodził się. – Raz... – jeszcze ebardziej kurczowo się go złapałem. – Dwa... – nabrałem do płuc powietrza. – Trzy! – zanurkował ze mną aż po sam czubek włosów. Będąc pod wodą otworzyłem powoli oczy widząc wiele niesamowitych muszli na piasku, które znajdował się może pół metra od naszych stóp. Pierwszy raz od wielu lat przełamałem swój lęk i teraz czułem, że już wcale nie boję się wody, mogę się z nią zaprzyjaźnić. Szatyn złapał mnie pod wodą za rękę, zapewne w celu dodania mi otuchy, na co ja zareagowałem uściśnięciem jego palców. Kiedy wynużyliśmy się z wody, byłem zwrócony do szatyna przodem, oplatając nogami jego biodra. Uśmiechnąłem się szeroko, odgarniając mokre włosy ze swojej twarzy.
– Już się nie boję, Lou!
– A ja jestem z ciebie tak dumny, że nie zdajesz sobie z tego nawet sprawy, aniołku! – odkrzyknął, ponownie się we mnie wtulając, tym samym sprawiając, że zanurzyłem się. Tym razem całkowicie puściliśmy swoje ciała, patrząc na siebie pod wodą. Poruszałem kończynami, dryfując pod wodą, co było zupełnie przyjemne i czułem się naprawdę dobrze. Chłopak przesłać mi buziaka, oraz ułożył z dłoni serce, a ja odpowiedziałem mu tym samym z wyszczerzonymi w uśmiechu zębami. Podpłynąłem do niego, gdy moje loki falowały pod wodą na wszystkie strony i załączyłem ze sobą nasze usta w podwodnym pocałunku. Ruchy były ograniczone, ale wciąż zgrabne. W ten sposób złączeni wynużyliśmy się z wody, nadal całując swoje usta. Jak zwykle nasz pocałunek nabrał wielkiej namiętności, w momencie, w którym nasze języki złączyły się ze sobą. Zawiesiłem się znów na szyi Louisa, nasłuchując mlasknięć, które tworzyły się po tym jak nasze usta stykały się, stwarzając jedność i z powrotem... odsuwały od siebie. Pocałunek był mokry i pełen uczuć. Nad nami rozciągał się cudowny zachód słońca, przez który nasze mokre ciała mieniły się i- to było najzwyczajniej cudowne.
– Pamiętasz o swoim życzeniu? – przypomniał mi, powodując natychmiastowe pojawienie się w moim podbrzuszu ciepła.
– Popłyńmy na plażę. Mam ochotę na wino.
Nie czekając na Louisa, zanurzyłem się pod wodą. Gdy zacząłem płynąć, poczułem się znów cudownie, aż w końcu dopłynąłem do brzegu. Był tuż za mną i mimo naszej różnicy wzrostu oczywiście musiał pomoc mi wejść na brzeg, później robiąc to samodzielnie. Opadłem na rozłożony koc, oddychając szybko, kiedy ręcznikiem wycierałem swoją twarz i włosy. Byłem z siebie zadowolony, w końcu pokonałem swój głupi lęk. Zrobiłem to dzięki Louisowi i byłem mu za to wdzięczny. Chłopak również się wycierał, nie ukrywając tego jak pożera wzrokiem moje wilgotne ciało. Specjalnie przegryzłem dolną wargę, patrząc na niego spod przymkniętych na wpół powiek. Louis uśmiechnął się do mnie, sięgając po butelkę z winem, którą wcześniej schłodził w lodówce. Zaczął od ściągnięcia foli
Wówczas sięgnął po otwieracz i sprawnym ruchem spowodował, że korek wystrzelił w górę. No może nie dosłownie, ale po chwili Louis sięgnął po dwa kieliszki i nalał czerwonego trunku do wysokich naczyń.
– Za nas! – wymruczał z kokieteryjnym uśmiechem, a później stuknelismy się swoimi kieliszkami i wypiliśmy łyk.
– Pyszne... – powiedziałem, patrząc przed siebie.
– Słyszałem, że czerwone wino jest bardzo bogate w polifenole. Tu jest ich znacznie więcej niż w innych alkoholach – zakręcił kieliszkiem. – Po umiarkowanej dawce czerwonego wina zwiększa się również pewność siebie i pobudzenie seksualne.
– Tobie go nie brakuje, misiu – zachichotałem, przyglądając się mu zza kieliszka, zanim ponownie posmakowałem odrobinę trunku.
– Właściwie tak, nie brakuje nam seksu, ale to cudowne, że każdym stosunkiem przekazujemy sobie miłość, a nie tylko pożądanie, nie robimy tego jedynie dla ulgi – oblizał swoje wargi.
– Mów za siebie – parsknąłem, oczywiście dla żartów, widząc po górnej minie Tomlinsona, że sobie nagrabiłem.
– Mały gnój – skomentował, patrząc na mnie, wężąc swoje oczy. – Porozmawiamy jak nie będziesz mógł ruszyć tyłkiem. Wtedy będziemy oboje obolali, ale to ja będę śmiać się z ciebie głośniej i bardziej.
– Proszę cię – machnąłem ręką. – Ty już nie masz nawet siły, żeby zrobić sobie dobrze samemu, a co dopiero mi – prychnąłem mając nadzieję na bardzo namiętny seks.
– Grabisz sobie, dzieciaku – fuknął, kręcąc głową i upił spory łyk trunku.
– Uważaj z tym. Rzeczywiście czerwone wino działa dobrze na nasze organizmy jeśli chodzi o seksualne sprawy. Ale jego nadmiar powoduje problemy z erekcją. Ciekawe w jakim wieku to się u ciebie zacznie.
– Mój konar zawsze zapłonie.
Parsknąłem, prawie dławiąc się swoim winem.
– Tomlinson! Skąd ty bierzesz te teksty, proszę cię, przestań – śmiałem się cały czas, kładąc na miękkim kocu i patrząc na niebo nade mną, które chwilę później przysłoniła mi twarz szatyna. Zapowiada się naprawdę, naprawdę namiętny wieczór.
Noc tego dnia minęła nam naprawdę przyjemnie. Jeszcze raz kąpaliśmy się w jeziorze, po czym ruszyliśmy do naszego domku. Szatyn przyciskał moje plecy do krawędzi wanny, mocno mnie całując, kiedy ja w trakcie pocałunku obejmowałem go nogami w pasie. Zmywaliśmy z siebie sól, jakiej było pełno w jeziorze.
– Musimy jeszcze dzisiaj pojechać do pobliskiego sklepu. Kupimy rzeczy potrzebne na kolację, mamy tu grill – powiedział Louis, odsuwając się ode mnie.
– Nie chcę nigdzie iść – pokręciłem głową, jeszcze mocniej uczepiając się jego torsu niczym miś koala.
– Będziesz głodny – stwierdził głaszcząc mój policzek. Czule obejmował mnie, gdy woda sięgała mu ponad biodra. Lekki fale uderzały w moje plecy, kiedy się poruszył. W dodatku ma drzworze robiło się coraz ciemniej, tym bardziej nie chciałem nigdzie wychodzić.
– Dzisiaj jestem już tylko zmęczony. Dawno się tak nie czułem, ale przy tym jestem też... spokojny i spełniony, wiesz?
– Ja również – wtulił się w mój tors, brudząc moje ramię pianą.
– Zaraz usnę i się utopię. Nie będzie wtedy ciekawie! – powiedziałem, ziewając krótko.
– Więc wychodźmy stąd, moja śpiąca królewno – zagruchał, klepiąc mnie lekko po pośladku. – Jutro zrobimy zakupy.
Pokiwałem głową, zanurzając się w wodzie, a kiedy suszyliśky swoje ciała, naciągając na nie piżamy naszła mnie kolejna myśl.
– Pomyślałem, że możemy porobić też trochę zdjęć, w końcu wzięliśmy aparat. Chciałbym też jutro pozbierać muszelki, widziałeś ile tu ich jest?
– Możemy nagrać drugą sekstaśmę – zaproponował z figlarnym uśmieszkiem. – Kurwa, normalnie jak w jakimś zajebistym porno patrząc na tło jakie mamy.
– Masz rację skarbie, to wyśmienity skarbie pomysł. Uh, przepraszam. Woda zawsze mnie usypia. Gadam głupoty.
– Widzę właśnie, to nic – zaśmiał się miękko, łapiąc mnie za rękę. – W takim razie chodźmy już przetestować łóżko.
– Dobranoc – zachichotałem, opierając się głową o ramię Louisa. Poczułem jak chłopak bierze mnie na swoje ręce niosąc jak pannę młodą. Nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem leżąc na ciepłym materacu.
Taki luźny rozdział na dobry dzień 😛
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro