6. Wyglądałeś zbyt uroczo
– Harry, idź myć dupę! – Przewróciłem oczami, słysząc z pokoju obok wołanie Gemmy. To nie tak, że przed chwilą też go nie słyszałem, ponieważ dyskretnie podsłuchiwałem ich rozmowę już od godziny w razie, gdyby znowu mówili o mnie.
– Myślisz, że jak jesteś ze mną sama w domu, bo rodzice gdzieś pojechali, to mam cię słuchać? – prychnąłem, wiedząc, że zrobię jej tym na złość.
– Teraz to ja jestem najstarszą osobą w tym domu, więc ruszaj się! – parsknęła z cichym jękiem, więc postanowiłem jej posłuchać. W końcu i tak miałem iść brać prysznic. To trochę dziwne, że Louis będzie tu przez całą noc i będziemy pod jednym dachem tyle godzin. Przez to wszystko straciłem czas na wieczorną rozmowę z przyjaciółmi, ale przynajmniej pisaliśmy ze sobą wtedy, gdy tylko była taka możliwość.
Wyjąłem z komody czyste bokserki, a po wyjściu z pokoju, szybko się znowu do niego wróciłem, aby wziąć także jakiś luźny t-shirt. W końcu mieliśmy w domu gościa i paradowanie przy nim w samej bieliźnie byłoby zdecydowanie zbyt niezręczne. Kiedy stanąłem pod prysznicem i po moim ciele spływał strumień wody, nuciłem pod nosem jakąś piosenkę na tyle cicho, by nikt nie usłyszał, choć zazwyczaj robiłem to dużo głośniej.
Sięgnąłem po szampon, namydlając swoje włosy. Kiedy je spłukałem, w ich końcówki delikatnie wtarłem olejek, bez którego się nigdzie nie ruszam. Inaczej miałbym zamiast włosów siano na głowie.
Po upływie kolejnych, przyjemnych kilku minut, zakręciłem kran, a następnie wytarłem ciało moim białym ręcznikiem. Przywdziałem piżamę (zakładając nawet raz koszulkę na lewą stronę) i już chwilę później opuszczałem łazienkę z donośnym zawołaniem: – Wolne!
Kiedy mijałem pokój Gemmy z ręką w wilgotnych włosach, drzwi do jej pokoju otworzyły się i wyszedł stamtąd Louis... Louis Tomlinson bez koszulki, jedynie w szarych dresach ułożonych nisko na krągłych biodrach. Spojrzał prosto w moje oczy i byłem pewien, ze specjalnie zagryzł wargę, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały.
Uśmiechnąłem się do niego półgębkiem, aby później, nie bacząc na to, jak musiało mu się to wydać śmieszne, dosłownie uciekłem do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi, przy których stałem dobre piętnaście sekund, próbując opanować jakoś piekące mnie z powodu rumieńców policzki.
Nabrałem bardzo, bardzo dużą ilość powietrza w swoje płuca, by po chwili wypuścić drżący oddech. Wręcz mogłem słyszeć stukanie moje serca o żebra, kiedy stałem tam jak wryty z zamkniętymi oczami. W dodatku byłem pewien, że na klatce piersiowej Louisa był jakiś tatuaż, a jego wyrzeźbiona litera "V" wystawała spod luźnych dresów. Poczułem jak mało miejsca zostało mi w moich bokserkach. Spojrzałem w dół...
Westchnąłem ciężko, spostrzegając swoją będącą w dość zaawansowanym stanie erekcję. Nigdy wcześniej nie spodziewałem się, że mógłbym nakręcić się jedynie przez ujrzenie jakiegokolwiek mężczyzny topless, ale... właściwie to przecież Tomlinson nie był tylko jakimś zwyczajnym, randomowym chłopakiem. Chryste, a ja wcześniej myślałem, że tors Ryana Goslinga to ósmy cud świata.
Zagryzałem mocno wargę, zastanawiając się, co powinienem zrobić. Położyłem się na łóżku, wyobrażając sobie jakieś okropne rzeczy. Wyobrażałem sobie nawet swoją sąsiadkę bez bielizny, ale po chwili przypomniałem sobie, że jej oczy są niebieskie... oczy Louisa również są niebieskie - i wtedy znów przypomniałem sobie o szatynie. Nawet nie zauważyłem, gdy moja ręka przeniosła się na me krocze.
Doszedłem do wniosku, że nie było sensu się męczyć i najrozsądniejszym rozwiązaniem było po prostu dyskretne ulżenie sobie. Przejechałem swoją dłonią przez materiał swoich bokserek i napierając na wypukłość, zacząłem lekko pocierać to miejsce, czując coraz większe podniecenie.
Spłonę w piekle za swoje czyny...
W końcu wsunąłem dłoń pod materiał bokserek i chwyciłem w dłoń swoją erekcję, trąc mimowolnie piętami o pościel na łóżku. Starałem się stłumić swoje ciche jęki w poszewce poduszki, ponieważ niestety od zawsze miałem problem w byciu zdecydowanie za głośnym.
Schowałem twarz w zgięciu łokcia, gdy z moich pełnych, suchych ust wydostało się sapniecie, kiedy naparłem palcem na pulsującą męskość w chwili, gdy skończyłem w swoich bokserkach. Oddychałem ciężko, bo cholera - to co właśnie przeżyłem było bardzo dziwne. Ulżyłem sobie, myśląc o nagim Louisie i to było zajebiście przyjemne.
Oddychałem głęboko, a moja klatka piersiowa poruszała się bardzo nierównomiernie. Położyłem rękę na swojej twarzy, wyczuwają dokładnie jak mocno zaczerwieniony byłem. Nagle całym moim ciałem wstrząsnął ogromny wstyd przez to co zrobiłem, dlatego też podniosłem się prędko z łóżka w celu zmiany bielizny.
Nie mogłem teraz spojrzeć na siebie, tym bardziej na kogoś innego. Czułem się taki... brudny, nieczysty. Tak mi wstyd! Postanowiłem ubrać się i przewietrzyć. Dlatego też po wsunięciu na moje gołe nogi jakichkolwiek dresów, wyszedłem ze swojego pokoju i po wyminięciu kilku większych pomieszczeń, nacisnąłem na klamkę od drzwi wejściowych, aby następnie usiąść na ostatnim, znajdującym się na tarasie schodku.
W jednej dłoni trzymałem telefon, a w drugiej słuchawki, które wpiąłem w komórkę i cieszyłem się wolnymi dźwiękami, kołyszącymi się w mych uszach. Przymknąłem oczy, napawając się chłodnym, lecz przyjemnie mrowiącym i delikatnym powiewem wiatru.
Nie spodziewałem się, że moje zainteresowanie Louisem nabierze takiego tempa, że będę kiedykolwiek... masturbował się ze świadomością, że znajduje się on praktycznie za ścianą. Rzeczy, które mnie do niego przyciągały nie kończyły się jedynie na wyglądzie. Pociągało mnie w nim dużo wiele innych aspektów takich jak zapach, głos, czy też jego sposób bycia w całym ogóle. I sama świadomość tego, iż on nie odwzajemnia tej fascynacji była niesłychanie frustrująca.
Przeczesałem swoje włosy, siadając na stopniu i oparłem się plecami o murowaną ścianę domu. Odchyliłem lekko głowę, mogąc w ten sposób obserwować jasne gwiazdy, których z nocy na noc było coraz więcej na pięknym, ciemnym niebie.
Po upływie kolejnej piosenki, mój głód był już do tego stopnia męczący, że nareszcie postanowiłem przejść się do kuchni i przynieść do swojego pokoju jakąś przekąskę. Nie było trudnym wyczynem znalezienie czegoś słodkiego w jednej z szafek kuchennych.
Po wciśnięciu pod pachę wielkiej tabliczki czekolady, oraz niewielkiej paczki żelek, udałem się w stronę swojego pokoju. Bujając rytmicznie biodrami do chodzącej po mojej głowie piosenki, którą pod nosem nuciłem, nie zauważyłem, kiedy wpadłem na drugą osobę z dużą siłą, o mało przy tym nie wywracając nas obu.
– Wow- powoli, mały.
Uniosłem wzrok, napotykając przed sobą tęczówki należące do (oczywiście) nikogo innego jak Louisa, który w tym samym momencie złapał dłonią moje biodro pod materiałem koszulki. Patrzyłem na niego z uchylonymi wargami i szeroko otwartymi oczyma, mrugając kilka razy. Kiedy stałem już stabilnie na obu nogach, Louis wyswobodził mnie z objęć, a ja uśmiechnąłem się nerwowo.
– Musisz być ciszej... – szepnął blisko mojego ucha..
Co?
– Wiesz co by było, gdybym cię nie złapał? Zdecydowanie śpiewaj ciszej.
Przez chwilę byłem wręcz skłonny z ulgą uwierzyć, iż szatyn rzeczywiście miał na myśli mój śpiew, jednakże, kiedy tylko zabrał rękę z mojego biodra i odsunął się ode mnie puszczając przy tym małe oczko, przysięgam, zacząłem prawie błagać o to by ziemia się pode mną rozstąpiła, gdyż zażenowanie jakie mnie ogarnęło było zdecydowanie zbyt wielkie. Gdy tylko Louis zniknął za drzwiami pokoju, z którym panowała zupełna ciemność skradając się wręcz prawie na palcach dziękowałem wszystkim Bogom za to, iż przynajmniej Gemma pochłonięta była snem.
Kiedy znalazłem się w pokoju, położyłem przekąski na krawędzi materaca i opadłem bezwładnie na łóżko, przez następne kilka minut wgapiając się w sufit, konsumując przy tym mozolnie kolejne kawałki mlecznej czekolady.
Zupełnie nie mogłem rozgryźć zachowania Louisa w stosunku do mnie. Czasem traktował mnie jak zwykłego dzieciaka i dawał mi w zupełności wrażenie, że kompletnie go nie obchodzę, ale później dotykał mnie (wcale nie przypadkowo!) puszczał oczka i używał cwanych podtekstów...
Aby się obudzić wspomniałem słowa Gemmy, w których oznajmiła, że Louis zdaje sobie sprawę z tego, jakie zainteresowanie budzi wśród innych. Więc, czy te wszystkie jego wyskoki jak ten sprzed chwili były jedynie jego grą, mającą na celu połechtania swojego ego? Ale w takim razie po co by mnie tak namiętnie komplementował zarówno ze względu na wygląd jak i głos?
Nie mam pojęcia co o tym myśleć, ale jestem pewien, że jeśli Louis chce grać, dostanie gry również ode mnie.
Właśnie z taką myślą - myślą o swej determinacji jak i tajemniczości Louisa, oddałem się snu.
***
Obudziłem się trochę po jedenastej, z tego co ujrzałem na zegarku wiszącym nad moim biurkiem. Żelki oraz pół czekolady odnalazłem na moim dywanie, dlatego też podniosłem je, następnie kładąc słodycze na etażerce. Przetarłem nadal lekko przymrużone oczy, w końcu podnosząc się do siadu.
Pomijając całą poranną rutynę postanowiłem jak co niedzielę przyrządzić śniadanie. Tym razem wypadło na naleśniki z bitą śmietaną i owocami, takie jakie uwielbiała Gemma. Miałem nadzieję, że Louisowi również posmakują. Przygotowałem trzy porcje, kiedy w kuchni zjawiła się moja siostrzyczka.
Wyglądała jak księżniczka Fiona ze "Shreka" tylko, że po przemianie w ogra...
Jej włosy były w dokładnie takim samym nieładzie jak moje, jednak zauważyłem, że przetłuszczały się od nasady; twarz była wciąż delikatnie podpuchnięta, a ubrania zmięte. Garbiła się i stawiała drętwe kroki jak żywy zombie, przecierając oczy palcami.
– Dzień dobry. – Przywitałem ją, już stojąc nad patelnią, na którą wylewalem ciasto naleśnikowe, rozprowadzając płynnymi ruchami.
– O mój... Harry, kochanie. Jesteś najlepszy! – zawołała entuzjastycznie, jokby zrobienie kilku placków było czymś wielkim. Podniosła się na palcach, by pocałować mój policzek, kiedy ja wykładałem wszystko na talerze.
– Ale ci śmierdzi z paszczy – wzdrygnąłem się, na co ona uderzyła mnie w plecy. – Mogłaś chociaż umyć zęby – pokazałem jej język.
– Za to ty przygotowałeś się idealnie na poranek z twoją miłością, co? Nie martw się, Louis ubiera się i ogarnia swój tyłek w łazience – zachichotała, biorąc swoją porcję i ruszając z udekorowanym talerzem do stołu.
– To nie jest miłość! – oburzylem się, pąsowiejąc przy tym. Gemma posłała mi rozbawione spojrzenie. – Dlaczego się tak na mnie patrzysz?
– Pasowalibyście do siebie... Oboje tak samo bezczelni – zachichotała z przekąsem. Niedługi moment później oboje jedliśmy żartując, aż usłyszałem kroki Louisa.
– Hi, Stylesowie. – Szatyn odezwał się za moimi plecami, a po odwróceniu się z ulgą (a może i nie) zobaczyłem, że miał na sobie koszulkę.
– W końcu postanowiłeś znieść tu swoją włochatą dupę?
– Mogłaś mnie obudzić! – Louis przewrócił oczami z poirytowaniem. Był zapewne zbyt śpiący, by odpowiedzieć na jej zaczepkę.
– Wyglądałeś zbyt uroczo, tak szczerze. – Gemma wzruszyła ramionami, biorąc pierwszego gryza. Nagle niesamowicie pozazdrościłem swojej siostrze tego, że miała okazję ujrzeć Tomlinsona wtedy, kiedy był on najbardziej bezbronny. Musiał wyglądać przepięknie...
– Mmm, nie wiedziałem, że jest z ciebie taka dobra kucharka – odparł Louis, siadając na kuchennym blacie, gdy na kolanach ułożył talerz z naleśnikami.
– Gdybym to ja miała przygotować dla nas śniadanie... Byłyby to płatki z mlekiem tylko, że bez płatków i bez mleka.
Przygryzłem w uśmiechu swoją dolną wargę, patrząc spode łba na spoglądającego na mnie z podziwem Tomlinsona.
– Ty to upichciłeś?
Pokiwałem głową, oblizując usta z bitej śmietany, którą dodatkowo posypałem kakao.
– Boże, teraz jeszcze większych kompleksów nabrałem wiedząc, że nawet jakiś dzieciak gotuje lepiej niż ja – zaśmiał się, biorąc kolejny kęs swoich naleśników.
Jak- słucham?
– Harry ma jeszcze wiele ukrytych talentów – powiedziała Gemma. Możliwe, że zauważyła jak końcowa część zdania wypowiedzianego przez Louisa lekko mnie uraziła.
– Ooo, a jakie? – zainteresował się nagle.
Okej, czy ten gość jest bipolarny?
Chciałem pokazać mu w tym momencie, że nie ma do czynienia z jakimś tam dzieckiem. Wykorzystując moment, kiedy Gemma przeglądała coś w swoim telefonie oblizałem dogłębnie swoją łyżeczkę, nie omijając żadnego jej elementu. Chwilę zassałem się na metalu, wyciągając ją następnie z ust.
– Niestety, teraz muszę iść, ale może przekonasz się kiedyś o tym – powiedziałem niewinnym tonem, wewnętrznie będąc z siebie dumnym, kiedy Louis patrzył na mnie z lekko rozchylonymi wargami. Przecież skoro on myśli, że jest Bogiem seksu (w sumie wiele się nie myli) to dlaczego ja nie mogę taki być? Dziękując za posiłek udałem się do swojego pokoju. 1:0 dla Harry'ego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro