Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

43. To tylko buziak, a nie pocałunek...

– Nie podglądajcie! – przypomniał nam Niall, który przyjechał do nas następnego dnia razem z Zaynem i właśnie prowadzili nas do czegoś, co chcieli nam pokazać na naszym podwórku. Widziałem, że ta dwójka naprawdę dobrze się teraz dogaduje, ale wciąż nie określili swojej relacji. W ogóle im się nie dziwiłem, poza tym pośpiech w tej kwestii nie jest w ogóle potrzebny. Teraz właściwie zachowywali się jak dobrzy kumple, pomiędzy którymi było jednak czuć pewnego rodzaju napięcie i po prostu... uczucia wiszące między nimi. Co chwilę przyłapałem ich na drobnych spojrzeniach, które sobie wysyłali lub na tym jak niby przypadkiem ocierali o siebie dłonie. Widok zauroczonego Nialla był jednym z najsłodszych i najbardziej satysfakcjonujących w moim życiu. Nie pragnąłem niczego tak bardzo jak jego szczęścia.

– Już się boję. Mam dreszcze – oznajmił szatyn, wychodząc na podwórko z zamkniętymi oczami, trzymając mnie przy tym za dłoń. Drugą ułożył na moich obolałych plecach.

– Okej, jeszcze chwilka, parę kroków... – informował Niall, a po przejściu kilku metrów, powiedział: – Dobra, już możecie patrzeć!

– Na trzy? – spytałem Louisa, bojąc się tak po prostu otworzyć oczu. – Raz... dwa... – liczyliśmy, uchylając w tym samym czasie powieki na wcześniej wspomniane "trzy".

Ujrzałem przed sobą stojący na środku trawnika, piękny, biało-różowy wózek dla dziecka, przy którym stał Niall i Zayn. Na czubku wózka przyczepiona była gigantyczna wstęga.

– O mój Boże! – pisnąłem, podbiegając do cudownego prezentu, który zacząłem oglądać z zafascynowaniem. – Jest idealny! Jest super, wow! – przyglądałem się wózkowi, chwytając obręcz i poruszając nim. Wyobraziłem sobie, że w środku jest moja mała córeczka.

– Dzięki, chłopcy! – Louis objął naszych przyjaciół, co ja zrobiłem chwilę po nich. – Naprawdę nie musieliście...

– Ależ oczywiście, jako ojciec chrzestny dla Raisin musiałem kupić jej porządny wózek! – krzyknął Niall z ekscytacją. Nie mogłem oderwać wzroku od wózeczka.

– Boże, niech ona już wychodzi, no! – jęknąłem, podskakując tak jakby to miało sprawić, że magicznym sposobem dziewczynka znajdzie się w moich ramionach.

– Już niedługo – powiedział Niall, przytulając mnie od tyłu. Położył brodę na moim ramieniu, a ja poczochrałem jego włosy lewą ręką. – Nie mogę się już doczekać, aż będziesz chodził z tym wózkiem, a ja będę dwa kroki za wami nagrywał filmiki – zaśmiał się. W jego głosie słyszałem dozę szczerego szczęście.

– Masz większą obsesję niż Louis... No dobra, przesadzam. Nikt nie ma większej.

– To racja, ostatnio w pracy tylko przechwala się filmikami, na których widać ruchy dziecka – zauważył Zayn. – Ale uważam to za kompletnie urocze.

– Skoro już o ruchach mowa to mam wrażenie, że robi się to coraz bardziej intensywniejsze w odczuciu – wyznałem. – Przez to, że mała ma tam już ciasno czuję dosłownie każdy jej ruch.

– Mogę, mogę, mogę dotknąć? – spytał Niall, nachylając dłoń do mojego brzucha.

– Nawet jakbym powiedział „nie", to i tak byś to zrobił – przewróciłem na niego oczami.

– Wejdźmy najpierw z tym wózkiem do środka. Jest październik, do cholery! – Zayn skrzywił się na mocniejszy powiew wiatru. Nad naszymi głowami kłębiły się szare chmury, co zapowiadało, że druga połowa tego dnia będzie brzydka i mokra.

– Racja. Tylko, gdzie my go schowamy? – spytał Louis, jadąc wózkiem po podjeździe. – Stawiam na korytarz.

Skinąłem głową, uśmiechając się i wracając do domu trzymałem swój brzuszek, przy okazji kątem oka obserwowują jak Louis cudownie wygląda z nim pod ręką.

Stanąłem na samym końcu korytarza, przyglądając się temu jak Zayn i mój partner manewrują wózkiem, ustawiając go na dwa różne sposoby, żeby sprawdzić jak będzie zajmował mniej miejsca. Kiedy w końcu wózek stanął bezpiecznie w korytarzu, uśmiechnąłem się promieniście.

– To co? Zrobię kawy!

– Nie, ja zrobię kawy – powiedział rozważnie Louis, następnie ciągnąc mnie w stronę kanapy. Przez ostatni miesiąc znienawidziłem jego nadopiekuńczy, wymowny ton. – Ty siedzisz.

– Ale to tylko zalanie kubków wodą – wzdrygnąłem się na to, jak Louis napierał ma moje barki, abym usiadł na kanapie.

– Od czego masz mnie, skarbie? – zagruchał, cmokając mnie w czoło.

– No dobrze. Ale zaparz mi też herbaty – poprosiłem, łapiąc dłoń szatyna między swoje palce.

– Jak mnie puścisz, mogę nawet po gwiazdę ci jakąś polecieć – uśmiechnął się czule. Słyszałem jak Niall udaje odgłosy wymiotowania.

– A polecisz na koniec tęczy po jednorożca dla mnie? – spytałem, ze wzrokiem pełnym nadziei, wbitym w błękitne oczy.

– One nie istnieją, kochanie – zaśmiał się krótko, na co prychnąłem.

– Oczywiście, że istnieją. Jak możesz tak mówić? Z nami koniec! – obscenicznie skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej, unosząc brodę ku górze.

– Poproś Nialla o jednorożca. Skoro on jest leprikonem, a podobno chcesz go z końca tęczy to powinien ci go załatwić – uśmiechnął się szeroko, ignorując pokazanie mu przez blondyna środkowego palca.

– Zrób mi herbatę – burknąłem, klepiąc go w tyłek, by się pospieszył.

– A co za to dostanę?

– Nic, ale jeśli tego nie zrobisz to zaserwuję ci kopniaka między nogi – uśmiechnąłem się do niego cynicznie, wysyłając w powietrzu całusa.

– Mrr... – zawarczał w żartach, w końcu kierując się w stronę kuchni. Po opuszczeniu pokoju przez Louisa, Niall i Zayn od razu zaczęli się śmiać, wciskając się na kanapę obok mnie.

– Z czego tak rżycie, buraki? – prychnąłem, sięgając na leżące na stoliku przed kanapą chipsy.

– Po prostu jesteście obaj zabawni. Czuję się jakbym jednocześnie oglądał komedię romantyczną, a na końcu wstęp do porno – Niall wykrzywiał twarz we wszystkie możliwe sposoby, gdy mówił. – Tak wygląda wasza gra wstępna?

– Najczęściej... – przyznałem cicho, biorąc do ręki paczkę z przekąskami. – Nie mówcie Lou, że jem chipsy, jakby co.

– LOUIS! HARRY JE CHIPSY! – zawołał od razu Niall, wychylając twarz w stronę kuchni.

– Ty kutasie! – krzyknąłem, uderzając swojego przyjaciela z całej siły poduszką. Zacząłem chować paczkę za plecami, trochę ją przy tym gniotąc.

– Hazza, co mówiłem o chipsach? – spytał Louis, wchodząc do pokoju z całą tacą kolorowych kubków.

– No co za głupia blondynka – warknąłem i nic sobie nie robiąc z Tomlinsona dalej jadłem paprykowe chrupki.

– Odłóż je na stół... Liczę do trzech – Louis zagroził, stojąc nade mną.

– Ale się boje! – z pełną buzią, wzdrygnąłem się, gdy chłopak wypowiedział "raz". Spojrzał na mnie groźnie z rozchylonymi wargami. Zakładając dodatkowo swoje ramiona na piersi i krzyżując je, wypowiedział "dwa", przeciągając samogłoski tak jak robili to moi rodzice, gdy byłem mały. – Cały się trzęsę – pokazałem mu jezyk. Widziałem jak Niall i Zayn patrzyli się na nas w napięciu.

– Dwa i pół, Harold! – zrobił to. Spojrzał głęboko w moje oczy, co sprawiło, że przez ten błękit musiałem go posłuchać.

– Pierdol się – prychnąłem ze zmrużonymi oczami, ostatecznie rzucając zawiniętą paczkę na stolik.

– Ja ciebie też kocham, Styles. – Louis cmoknął mój policzek, zanim wziął paczkę, rzucając ją do Zialla i ponownie wyszedł do kuchni. Jak on tak mógł? Przecież to moje ulubione chipsy! Pozbawił mnie majątku...

– Dupek! – zawołałem za nim. – Celibat! Nie ujrzysz mojego ciała do odwołania!

– Wszyscy wiedzą jak wasz ostatni celibat się skończył, Harry. Więc może lepiej pomyśl, nim coś zdecydujesz – powiedział Zayn. Zdecydowanie miał rację, no ale cóż. Wyraz mojej twarzy zmienił się, gdy Louis wrócił z miską pokrojonych w kosteczki owoców.

– Kocham cię! – pisnąłem, wyciągając ręce do miski. Louis posłał mi rozbawione spojrzenie, jednak schował miskę za swoimi plecami nim zdążyłem ją pochwycić.

– Za co mnie kochasz? Wymieniaj.

Zdrętwiałem pod jego bacznym wzrokiemz bawiąc się materiałem mojego ubrania. Jeździłem palcami po swoim kolanie, czerwieniąc się ze złości.

– Za dni, kiedy nie jesteś dupkiem przede wszystkim – burknąłem, marszcząc przy tym nos. Chłopak przewrócił swoimi oczami, poruszając w dłoni miską dla zachęty. Machnął ręką w zachęcającym geście, bym mówił dalej. – Masz piękne oczy, usta, kości policzkowe, fajny tyłek...

– Dobra, H, załapaliśmy już, że Louis jest przystojny! – przerwał mi Niall. – Jemu chyba nie o to chodziło.

– Dzięki, Bond  – szatyn zaśmiał się, sięgając po owoc. Niall otworzył usta i w nagrodę w jego buzi wylądowała malina. Wziąłem głęboki oddech. Przecież nie mogę być zazdrosny o jedzenie...

– Jesteś bardzo inteligentny, zabawny, masz ogromne serce i jesteś zajebisty w łóżku. Mogę już dostać te pieprzonego owoce?

– Może jeszcze jedna rzecz? Nie widzę żebyś się starał, tak szczerze – dodał od siebie Malik, dzięki czemu i on dostał owoca.

– Ale ja was, kurwa, nienawidzę.

Wow, biłem chyba jakiś rekord w przeklinaniu w ciągu jednego dnia. Louis pokazał mi gestem ręki, abym kontynuował.

– Jesteś jedyną osobą, którą już zawsze chcę widzieć, gdy się budzę i zasypiam, kocham oglądać z tobą po raz tysięczny Pamiętnik, kiedy ja jak zwykle płaczę, ale ty się ze mnie nie śmiejesz tylko zawsze przytulasz i podajesz chusteczki, a później mnie długo całujesz i wspierasz mnie, zawsze ze mną jesteś, jesteś ojcem Raisin, więc za to też cię kocham i no... po prostu za wszystko bardzo cię kocham. Jesteś moim ukochanym, miłością mojego życia...

Louis zagryzł wargę w zamyśleniu, lecz po chwili uśmiechnął się szeroko, siadając obok z miską owoców, którą położył na moich udach. Pocałował miejsce za moim uchem, obejmując mnie jednym ramieniem.

– Nie dało się tak od razu? – ciągle marudziłem, biorąc do ręki kawałek banana.

– Nie, ponieważ lubię słyszeć jak mówisz, że mnie kochasz – wyznał, wtulając się we mnie.

– Słyszysz to ode mnie milion pięćset sto dziewięćset razy dziennie. Jeszcze ci mało? – potarłem głową jego tors.

– Zawsze będzie mi mało – zachichotał, wyjmując z miseczki borówkę by następnie mnie nią nakarmić.

– Jak ja już współczuję Raisin, Boże. Przecież ja bym chyba umarł z zażenowania jeśli moi rodzice byliby takimi przylepami... – mruknął Niall, opierając głowę na ramieniu Zayna.

– Ja uważam zupełnie inaczej. Niech widzi, co to miłość – odezwał się mój Lou-i.

– Oczywiście, oczywiście – blondyn pokiwał głową, w zgodzie. – Ale wiem z doświadczenia, że to nie jest fajne widzieć rodziców ciągle się miziających.

– Nie chcę, by to zabrzmiało niegrzecznie, ale dlaczego twoi rodzice wzięli rozwód? – spytałem, patrząc na Nialla.

– Jesteś moim przyjacielem, nie musisz uważać na to, co mówisz – parsknął, poprawiając się w objęciach mulata. – Po prostu im nie wyszło. Po latach zaczęli się od siebie oddalać i się w sobie odkochali. Na szczęście nie było w tym jakiejś złej krwi.

– To głupie, tak w sumie – wywnioskowałem. Nie wyobrażam sobie odkochać się w Louisie.

– Też tak uważam – zgodził się Niall. – Ale takie rzeczy się zdarzają. Ludzie myślą, że trafili na swoją drugą połowę, a tak naprawdę okazuję się, że przez wiele lat żyli w błędzie.

– Tak samo było z moimi rodzicami tylko, że ojciec jeszcze przy okazji zdradził mamę, więc było to dużo bardziej drastycznie. Ja i całe moje rodzeństwo byliśmy już dorośli, więc to nie tak, że jakoś ucierpieliśmy – powiedział Malik.

– To przykro, że wszyscy nasi rodzice się rozwiedli – dodał od siebie Tomlinson. – Ja sobie tego nie wyobrażam... Jak już chcesz brać ten ślub i składać tą pierdoloną przysięgę, mieć dzieci i rodzinę, to chociaż bądź pewny, że tego chcesz!

– Zgadzam się z tobą, kochanie – mruknąłem, spoglądając na niego przez dłuższy moment. – Nasi rodzice nie mieli szczęścia w miłości.

– Nie zdradzisz mnie, co nie? – zapytał niby dla żartów, jednak widziałem też trochę powagi w jego oczach. – Nawet jak będę już stary i gruby?

– Nawet o tym nie myśl. Kocham cię bardziej niż całe swoje życie, słodkie stworzenie – zachichotałem nawiązując do piosenki, którą ostatnio napisałem dla mojego Louisa.

– Ooo, kocham tę piosenkę – uśmiechnął się promiennie.

– Jaką piosenkę? – spytał mulat.

– Harry'ego – z dumą wczepił dłonie w moje włosy, psując moją fryzurę.

– No tak, Nialler
mi mówił, że Harold je pisze – przyznał z uśmiechem. – Niech zgadnę, ich dziewięćdziesiąt procent jest o Tommo, hmm?

– Raczej sto... Nie piszę o niczym innym – wyznałem skromnie, patrząc w miskę z owocami. – Louis i uczucie, którym mnie obdarza jest moją największą inspiracją.

– Może o Rai też będziesz pisał – zaproponował Niall.

– Zdecydowanie. Jedna połowa będzie o niej, a druga o Lou – zgodziłem się.

– Nie myślałeś, by robić to profesjonalnie? Mógłbyś to nagrać, jeśli teksty są naprawdę dobre – powiedział Zayn, drapiąc Nialla po udzie.

– Chyba cię główka boli – prychnąłem, kręcąc szyją. – Nie ma opcji. Nie mam zamiaru robić z siebie idioty.

– Ale przecież ty cudownie śpiewasz, Harry. Nie doceniasz się! – Niall wymachiwał energicznie dłońmi zawsze robiąc to, gdy ktoś się z nim nie zgadzał.

– Nikt by mnie nie chciał słuchać – stwierdziłem. – Tylko wy jesteście na tyle głupi.

– Kochanie, twoje teksty są naprawdę magiczne. Może powinieneś nagrać któryś z kawałków, a ja wyrzuciłbym go w internet? Ludzie zdecydują – zaproponował Louis.

– Dlaczego ty tak bardzo mnie chcesz upokorzyć... – jęknąłem, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Wizja obcych ludzi słuchających mojego głosu mnie przerażała. – Moje teksty są zbyt intymne, są dla nas, nie dla nikogo innego.

– Skarbie, ty naprawdę śpiewasz przecudownie, ale dobrze, nie musimy nic robić jeśli nie chcesz, tylko ci to zaproponowałem – Lou przekręcił moją głowę w swoją stronę i ucałował moje usta.

– Zaraz się przez nich porzygam... – usłyszałem głos Nialla, którego ktoś uderzył w biodro. Zapewne Zayn.

– A jak ludzie uznają, że to beznadziejne?

– To są idiotami, w dodatku bez słuchu i poczucia muzyki. Może nie każdy to pokocha, ale na pewno znajdziesz fanów. Oczywiście ja jestem największym, ale rozumiesz mnie. Ludzie polubią prawdę, jaką tworzysz.

– M-mogę spróbować... – stwierdziłem niepewnie po kolejnej chwili namysłu. Jakby na to nie patrzeć, Justin Bieber i Shawn Mendes byli odkryci właśnie przez wrzucanie filmików do internetu.

– Super! Tak się składa, że kuzyn Zayna ma wytwórnie muzyczną z czym wiąże się to, że ma studio! – Louis klasnął w dłonie. Co?

– Boże, czy wy to planowaliście już od jakiegoś czasu? – ściągnąłem brwi, patrząc na nich podejrzliwie.

– Nie! Oczywiście, że nie – zawołał szatyn w tym samym momencie, w którym Niall wykrzyczał "no raczej!"

– Aw-h, chłopcy! Dajcie mi buzi! – zawołałem rozczulony, nagle kamieniejąc, gdy poczułem szybkiego całusa Nialla na własnych ustach. – Co ty odwaliłeś?! Ohyda!

– Chciałeś buzi! Kiedyś dawałeś mi sam buziaki – Niall zaśmiał się gromko, zginając w pół.

– Ale teraz mam od tego kogoś innego – burknąłem, wyciągając język w geście obrzydzenia tą sytuacją. – Poza tym nie byłeś wtedy bi – wskazałem dłonią na Zayna.

– Dokładnie – pokiwał głową mulat. – Ja jakoś nie całuję Louisa, skarbie.

– To tylko buziak, a nie pocałunek – wytłumaczył Horan z rozbawieniem, które powoli znikało, gdy widział minę swojego chłopaka.

– Mam to w dupie – prychnął Zayn, a ja i Louis z szerokim uśmiechem obserwowaliśmy jak chłopak niemal w podskokach znowu wpadł w objęcia mulata.

– Nie powiesz chyba, że się na mnie obrażasz? – spytał blondyn, wdrapując się na kolana Malika.

– Nie wiem, nie wiem... – patrzył w jakiś nieokreślony punkt za Horanem. Widziałem na ustach mulata cień uśmiechu.

– Ale za co ty strzelasz foszki? – spytał Niall, łapiąc mocno jego policzki. – Tak nie wolno.

– Domyśl się, mi wolno – uniósł brodę, splatając ramiona na klatce piersiowej.

– O, patrz, kochanie – zwróciłem się do Louisa. – Zayn w ich związku to ja.

– Przecież ty nie jesteś na górze – Louis zmarszczył brwi. – To znaczy nie wiem, czy Zayn i Niall już to robią, ale wiem, że Malik na dole nie jest Malikiem.

– Dlaczego opowiadacie o naszej sferze łóżkowej jakby nas tutaj nie było? – Horan spojrzał na nas z rozbawieniem.

– Po prostu. Wiem, że jesteś na dole – użyłem całkowicie stoickiego tonu.

– Nigdy nie byłem i nie będę! – oburzył się. Zayn posłał mu takie spojrzenie, że po prostu nie dało się nie zaśmiać.

– Jeszcze zobaczymy – Louis parsknął zduszonym śmiechem.

– Powinniśmy się założyć! – wyszedłem z propozycją. – A więc wszyscy oprócz Nialla uważamy, że jest on bottom. W takim razie, co zrobi blondynka jeśli przegra?

– A kto ci udowodni, że przegram? Myślisz, że jak prześpię się z Zaynem to wyśle ci SMS o treści „miałeś rację, mój chłopak zniszczył mi właśnie tyłek”?

– Ja ci wysłałem wiadomość po tym jak przespałem się z Louisem! – odparłem, na co Tomlinson posłał mi dziwne spojrzenie.

– Napisałeś do Nialla po tym jak ze sobą spaliśmy?

– No oczywiście! – wzruszyłem ramionami. – To jest coś, o czym najlepsi przyjaciele ze sobą rozmawiają. Sam powinieneś o tym wiedzieć.

– Właściwie to przecież ty też mówiłeś mi na drugi dzień o Harrym – wtrącił Zayn.

– O, serio? – zdziwiłem się. – I co mówił?

– Że nic nie pamięta, bo był najebany, ale na pewno musiało być bosko, bo prawie nie mogłeś chodzić – zaśmiał się, na co ja posłałem Louisowi groźne spojrzenie.

– W końcu wtedy spłodzili Raisin. Musiało być ostro – Niall wytknął mi język.

– Szkoda, że tego nie pamiętam zbyt dobrze – wydąłem wargę, podpierając brodę na swojej ręce.

– Ale bardzo dobrze pamiętasz każdy kolejny raz – Louis szepnął do mojego ucha, przez co zarumieniłem się wściekle.

– Nie chcę nawet wiedzieć, co mu powiedziałeś, bo mina Harry'ego mówi wszystko – zaśmiał się Niall.

– W końcu nie doszliśmy do ostatniego zdania. Co mi dasz, jeśli okaże się że jesteś bottom? – spytałem, przywracając temat.

– Hmm... – chłopak zamyślił się przez chwilę. – Może po prostu zabiorę cię na zakupy i kupię co tylko będziesz chciał za moje pieniądze?

– Wow! Jesteś pewny siebie, stary! – stwierdził Louis. – Zbankrutujesz w maksymalnie godzinę!

– Stoi! – krzyknąłem, wyciągając do Nialla dłoń, przez co musiałem się trochę wygiąć napierając swoim brzuchem na udo Louisa.

– A co, jeśli ty przegrasz? – zapytał, zanim ją uścisnął. – To samo tylko, że ty mi wszystko kupujesz? W Nandos?

– Tak, tak. Oczywiście – przytaknąłem. Przecież i tak miałem rację. – Przecinajcie nasze dłonie.

Louis już wychylał się, aby to zrobić, jednak przez to, że zablokował go mój brzuch, Zayn zrobił to pierwszy, a ja odsunąłem się od Irlandczyka z półuśmieszkiem.

– Aż Rai obudziła się z tych emocji – skomentowałem, czując ruch mojej córeczki. – Pogadaj z nią, Lou. Smutno jej na pewno przez brak twojego głosu – mruknąłem, naciskając na głowę szatyna, aby sprawić, że schyli się do mojego brzucha.

– Już niedługo usłyszy was będąc już tutaj, w waszych ramionach – powiedział trafnie Zayn.

– Najpierw musi się urodzić, a ja nie jestem gotowy...

– Raaisin – Louis przeciągnął, kładąc policzek na brzuszku.

– Stary, hej, tak, do ciebie mówię – zacząłem, specjalnie zmieniając swój głos na dziecięcy – powiedz drugiemu staremu, żeby zjadł chipsy, bo mam na nie ochotę.

– Nie, ponieważ to nie jest zdrowe – szatyn położył dłoń na tej mojej, którą trzymałem na swojej skórze.

– Co za wyrodny ojciec – skomentowałem, tym razem już swoim normalnym głosem, po chwili czując ruchy swojej córki. – Widzisz? Ona to potwierdziła – burknąłem.

– Żeby ona jeszcze umiała mówić. – zaśmiał się Zayn.

– Chciałbym usłyszeć jej mamrotanie, kiedy będzie sobie gaworzyć tutaj – powiedział Louis.

– Rzecz, której ja najbardziej się nie mogę doczekać to zdecydowanie moment, gdy będę mógł ją przytulić... – westchnąłem rozmarzony.

– To będzie już chwilę po tym, gdy się urodzi.

– Tylko, że to ja ją będę rodził, a nie ty.

– To nie może być takie straszne – prychnął Niall, zaraz później miałem ochotę go zabić.

– Poród jest porównywalny do palenia się żywcem i łamania kości. Chcesz coś jeszcze powiedzieć, przeinteligentna blondynko? – warknąłem.

– Pokażcie mi poród!

Ostatnio razem oglądaliśmy program "Porodówka", więc postanowiłem mu go pokazać.

– W porządku, ale ostrzegam, że będę ryczał bardziej niż robię to na Pamiętniku – sięgnąłem do laptopa, który leżał na stole. Zrobiłem miejsce, by wszyscy udiadli na kanapie.

– Przytulisz się do mnie – powiedział Louis, wstając z moich ud. Pokiwałem głową, a nastęnie wpisałem w wyszukiwarce nazwę programu, później wybierając losowy odcinek, który włączyłem. Louis wziął mnie w swoje ramiona, bym mógł położyć się plecami na jego torsie, a Zayn i Niall usiedli dokładnie w tej samej pozycji.Wcześniej położyłem laptop na stoliku, na którym leciał już początek programu. Zawsze zaczynało się to od wywiadu z rodzicami.

Wtuliłem się w swojego chłopaka, kiedy nastał moment, gdy niejaka Juliet zaczęła mieć skórcze porodowe.

– Widzisz? – zwróciłem się do Nialla. – Nie wygląda jakby było jej zbyt przyjemnie.

– Jej mąż jest bardziej przerażony. To wygląda tak, jakby miała złamać mu nadgarstek – wtrącił Zayn.

– Moja mama wybiła tacie palec, kiedy mnie rodziła – Louis wzdrygnął się na moje słowa, zapewne na samą tego wizję.

– A ta kobieta wygląda na tak mało groźną... – Niall z westchnięciem pokręcił głową, kiedy położna powiedziała typowe "już widać główkę!"

Zacisnąłem palce na materiale koszulki szatyna, wiedząc, że w momencie, w którym dziecko zacznie płakać, ja również pęknę i utonę w swoich łzach.

– To w sumie jest dość ekscytujące! – pisnął Niall, przybliżając nos do wyświetlacza.

– Zabieraj te paszczę – odepchnąłem go od monitora nogą, chcąc mieć idealny widok na prawie już narodzoną istotkę. Po chwili krzyków rodzącej kobiety i słów "jeszcze trochę" lub "dasz radę, już prawie" usłyszałem głos małej dziecinki.

Zagryzłem wargę, starając się powtarzać w swojej głowie, aby się nie rozpłakać i starałem się powstrzymywać łzy, jednak widząc, że narodzone dziecko jest dziewczynką, nie wytrzymałem. Zacząłem chlipać chowając dłoń w swoją koszulkę, płakałem nawet mocniej niż zwykle wręcz topiąc się we własnych łzach.

– Ja chcę już moją rodzyneczkę tak wziąć na ręce... – łkałem, przypatrując się jak równie zalana łzami matka przytula do siebie nadal kwilące dziecko.

– Za trzy tygodnie masz termin, gwiazdko.

– Ale nic by się nie stało jeśli Rai byłaby tylko odrobinkę wcześniakiem...

– Wypluj to! – zawołał Tomlinson.

– Masz rację... – przyznałem płaczliwie, wzdychając ciężko. – Chcę moją córeczkę – zawyłem znowu, przytulając się do Louisa jak miś koala.

– Boże, wszyscy ryczą – stwierdził bardzo "odkrywczo" Niall. – Harry ryczy, dziecko z porodówki, jej rodzice... – wymieniał.

– Ty też masz łzy w oczach, kochanie – Zayn przytulił się do swojego chłopaka.

– To alergia na kurz – zaprzeczył szybko ocierając oczy, na co ja i mulat uśmiechnęliśmy się łagodnie.

– Wyobraź sobie jak będę płakał, kiedy uściskam swoją córcię – powiedziałem do Louisa, odchylając się delikatnie.

– Ja też będę wył – pokiwał głową, głaszcząc mój wilgotny policzek. – Dostanę histerii.

– Chcę, żeby wszystko poszło dobrze, jak na filmie – jeszcze bardziej ściskając koszulkę Louisa, niemal do niego szeptałem.

– Pójdzie, skarbie. Będzie perfekcyjnie – zapewniał mnie. Uśmiechnąłem się w jego usta, lekko pociągając też nosem. Położyłem dłoń na jego policzku w bardzo delikatny sposób, jakby skóra szatyna była z porcelany. Wtedy delikatnie owinął usta okół moich własnych. Oddałem pocałunek, pocierając lekko nasze wargi o siebie.

– Przestańcie! – jęknął Horan, rzucając w nas poduszką. Dostałem nią w głowę, dlatego odsunąłem się od Louisa gwałtownie.

– Ty dupku! – zawołałem wydymając wargi. – Ja nie zabraniam ci całowania Zayna – przyciągnąłem Louisa do siebie, obejmując go.

– Ale my tego nie robimy przy was. – odgryzł się chłopak.

– Boże, czy mi też tak odbiję, gdy pobędę z Niallem dłużej? – spytał nas ze słabym uśmiechem Zayn.

– Co oznacza "gdy pobędę z Niallem dłużej"? – odpowiedź samego Nialla sprawiła, że wszyscy zamilkniślmy. – Nie przypominam sobie, żebyśmy byli w związku – spoglądał na bruneta z intrygą.

Zayn wyraźnie się zmieszał.

– Masz ręce, tak jakoś po prostu mi się powie-

– Nie miałbym nic przeciwko – Niall wszedł mu w zdanie. Brązowe tęczówki Zayna wyrazie się rozświetliły. – To znaczy...

– To znaczy, że chciałbyś być ze mną w związku?

– Tylko jeśli nie będziemy tak żenujący jak Harry i Louis.

– Nigdy – Zayn pokreślił dynamicznie głową, przyciągając blondyna do pocałunku.

– Nie jesteśmy żenujący!  – zawołałem w ciężkim szoku.

– Shh, kochanie, daj im swój własny moment – Louis zachichotał wprost w moje ucho, wyciągając telefon z kieszeni, by zrobić całującej się parze (!!) zdjęcie.

Przyznałem mu rację, przyglądającym im się ze spokojnym uśmiechem na twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro