4. Wyglądałbyś jeszcze ładniej
Gemma uraczyła mnie wiadomością dotyczącą tego, że Louis miał nas odwiedzić, jakieś hmm... pół godziny przed jego przyjazdem? Po usłyszeniu tej wiadomości i przyswojeniu jej, pobiegłem na górę do swojego pokoju i przebrałem się w dużo ładniejsze ubrania niż rozciągnięte dresy do chodzenia po domu. Ogarnąłem również jakoś gruntowniej swoje włosy, pamiętając o tym, jak Tomlinson skomplementował je w trakcie jego pierwszej wizyty w naszym domu.
Byłem ubrany w ciemne spodnie, podobne do tych, jakie miałem, kiedy poznałem Tomlinsona. Do tego dobrałem koszulkę z jakimś zespołem. Chciałem wyglądać luźno i normalnie, a tym samym efektownie. Po przyglądaniu się sobie w lustrze pomyślałem, że osiągnąłem swój cel.
Uśmiechnąłem się, puszczając na swoim laptopie muzykę. Tym razem już moment później po pokoju rozniosły się dźwięki jednej z moich ulubionych piosenek.
Zdecydowałem się napisać swoim przyjaciołom na naszym grupowym czacie o mojej zbliżającej się (zapewne nieudanej w skutkach) próbie podrywu przyjaciela swojej siostry.
Od Hazz:
Louis zaraz tu będzie, dsjnhdjhbde
Od Pikachu:
Bierz go, tygrysie!!
Po przeczytaniu wiadomości od Nialla, uśmiechnąłem się z chichotem. Oblizałem swoje usta, unosząc jeden kącik do góry. Zaraz później przyszła wiadomość od Nicka.
Od Grimshit:
Powodzenia, stary
P.S: Niall, zajebię cię za tę nazwę!!!
Pokręciłem z rozbawieniem głową, wysyłając potem na chat jedynie zwykłą śmiejącą się emotkę, zanim zdecydowałem się położyć komórkę na łóżko.
Totalnie wyluzowałem się, słuchając muzyki, która leciała z laptopa.
Kiedy usłyszałem roznoszący się po domu odgłos dzwonka do drzwi, praktycznie od razu wyłączyłem piosenkę, uważnie nasłuchując stłumionych głosów dwójki przyjaciół z korytarza. Przełknąłem ślinę, podchodząc do drzwi, w celu uchylenia ich, by wyraźniej usłyszeć o czym rozmawiali.
– Mówiłam, żeby wziąć bez cebuly! Ona śmierdzi, Louis! – Gemma głośno się zaśmiała.
– Ty śmierdzisz – odpyskował jej Louis, następnie jęcząc cicho, więc domyśliłem się, że musiała go uderzyć. – Jestem taki głodny... chodźmy już, bo zaraz zjem ją razem z pudełkiem.
Z ich słów wywnioskowałem, że muszą mieć ze sobą coś do jedzenia. Rzeczywiście, Gemma o tym wspominała. Teraz musieli pójść do salonu, gdy już ich nie słyszałem. Na szczęście mój chwilowy przypływ niepewności przerwała moja siostra, krzycząc z największego w domu pomieszczenia.
– Harry, pizza! Weź sobie trochę!
Stanąłem przed drzwiami, zaciskając usta w cienką linię. Po chwili, jak gdyby nic, otworzyłem drzwi i ruszyłem do salonu.
– Miałem słuchawki w uszach, mówiłaś coś do mnie? – spytałem, w końcu stawając przed Gemmą, która siedziała razem z Louisem na kanapie. Starałem się nie okazywać tego, jak zaschło mi w ustach na widok ubranego w prawie przezroczysty tank top szatyna, siedzącego na dywanie razem z brunetką.
– Tak – przytaknęła, otwierając pudełko z dużą pizzą w środku. – Weź sobie kawałek albo nawet więcej, jeśli masz ochotę.
– Erm, dobrze. Wezmę kawałek – wzruszyłem ramionami i tak też zrobiłem, sięgając do pudełka.
– Nie ograniczaj się, Harry – powiedział Tomlinson, na którym od razu utkwiłem wzrok, mrugając kilkukrotnie przez to, jak blisko siebie się znajdowaliśmy. – Bierz, ile chcesz, na pewno nie umrzemy z głodu.
– Nie jestem głodny – odparłem beznamiętnie, spoglądając na szatyna. Tego dnia nie mógł wyglądać lepiej, a ja miałem wrażenie, że z każdą chwilą coraz bardziej mi się podoba. – Wystarczy mi jeden. Kawałki są ogromne – powiedziałem z lekkim uśmiechem, w końcu kosztując pizzy. Miałem już wychodzić, kiedy Louis znów się odezwał.
– Jeśli zmienisz zdanie, to zawsze się możesz wrócić. Przydałoby ci się nabrać trochę więcej ciałka. Wyglądałbyś jeszcze ładniej – mruknął jakby od niechcenia, odgryzając duży kęs swojego kawałka. Wzruszyłem tylko ramionami, wychodząc z pokoju.
Chwila, chwila. Co się właśnie wydarzyło? Odtwarzałem słowa starszego chłopaka jeszcze przez długi czas, będąc pewnym, że musiał się przejęzyczyć, na pewno tak.
Kiedy jednak w połowie drogi do pokoju nareszcie dotarło do mnie, że to nie miało prawa się nie zdarzyć i Louis naprawdę określił mnie mianem "ładnego", o mało nie pisnąłem ze szczęścia, truchtając do swojego pokoju z lekko nadgryzionym w ręku fastfoodem.
Odłożyłem pizzę, która nie była teraz w ogóle ważna na biurko, w międzyczasie otarłem swoje z lekka tłuste palce o materiał spodni i sięgnąłem po telefon.
Od Hazz:
ON NAZWAŁ MNIE ŁADNYM
Od Pikachu:
Nie zesraj się.
Prychnąłem, czując się niemal oburzonym jego słowami, a kiedy już zbierałem się, by mu odpisać, jako kolejna przyszła wiadomość od mojego drugiego kumpla.
Od Nick:
Naprawdę tak powiedział? Nie pomyliłeś czegoś?
Przeczytałem wiadomość i przewróciłem automatycznie swoimi oczami. Przypomniałem sobie jeszcze raz słowa Louisa i nie - niczego nie pomyliłem, nie tym razem.
Od Hazz:
Jak wam się kiedyś ktoś spodoba, cioty, też nie liczcie na miłe słowa ode mnie, pff
Mimo tego, co napisałem, uśmiechnąłem się półgębkiem, widząc, że Niall odczytał wiadomość praktycznie sekundę po wysłaniu jej przeze mnie.
Od Pikachu:
Po prostu nie polubiłem tego Lewisa, sorry not sorry ;)
Zmarszczyłem brwi, zerkając na pierścionki zdobiące moją dłoń, w której trzymałem telefon. Po tym chwyciłem kawałek swojej pizzy, jedząc ją bez większych emocji. Rozmyślałem nad postawą Nialla. On od zawsze był bardzo ostrożny, gdy kogoś poznawał, często już z góry oceniał ludzi negatywnie. Ale dlaczego tym razem był aż tak posępny?
Po zjedzeniu całego kawałka, z żalem przekonałem się, iż nie miałem dość i moja ochota na jedzenie po tym kawałku dramatycznie wzrosła, jednak mój brak odwagi nie pozwalał mi wrócić do salonu. Wstydziłem się.
Czując narastającą suchość w gardle spojrzałem na biurko. Zawsze stała tu przynajmniej jedna butelka wody, jednak tym razem żadnej nie było, przez co z cichym jękiem otworzyłem drzwi, by następnie zejść na dół po szklankę czegoś orzeźwiającego.
Po upewnieniu się, że moje kroki były na tyle ciche, aby ani Gemma, ani tym bardziej Louis nie zwrócili na mnie uwagi, wszedłem do niewielkiego pomieszczenia. Wyciągnąłem z szafki wysoką szklankę, a następnie nalałem do niej zwykłą, przegotowaną w dzbanku wodę. Dzień był dosyć upalny jak na styczeń, więc postanowiłem zgarnąć z zamrażalnika kilka kostek lodu. Kiedy już to zrobiłem, dodając do napoju jeszcze listki mięty, usiadłem na blacie z przyjemnością kosztując napoju i wymachując przy tym nogami.
Przymknąłem nawet lekko powieki, lecz kiedy je otworzyłem, o mało nie naplułem sobie na podbródek na widok opierającego się o framugę drzwi Tomlinsona. Odkaszlnąłem kilkukrotnie, szybko zeskakując z blatu, mimo iż nie powinienem był czuć się przez to tak niekomfortowo ze względu na to, że w końcu byłem u siebie.
– Spokojnie, nie zrób sobie krzywdy – Louis zaśmiał się, rozkładając ręce, które dotychczas skrzyżowane były na jego klatce piersiowej. Spojrzałem w jego cudowne, nieskazitelnie błękitne oczy. Jego szczękę okalał na oko dwudniowy zarost i to dziwne - wcześniej w ogóle nie podobali mi się faceci z zarostem, a teraz chyba musiałem zmienić zdanie. Do rys twarzy Louisa kompletnie to pasowało.
– Em... – zająkłem się, oczyszczając gardło, aby nie zrobić sobie jeszcze większego wstydu i w końcu się odezwałem. – Pomóc ci w czymś?
– Dam sobie radę, dzięki.
Głos Louisa był lekko zachrypnięty, lecz wciąż piękny, kiedy przeszedł koło mnie i w tym momencie wydawało mi się, że śnię. Kiedy już miałem minąć Louisa, ten ułożył dłoń w dole moich pleców, powodując tym wstrząs wszystkich moich mięśni.
I nie, nie zachwycałem się zwykłym dotknięciem mnie, lecz zadrżałem przez fakt, że chłopak mnie w tamtym miejscu dosłownie pogłaskał. Co prawda na zaledwie kilka sekund, ale zdecydowanie musiał zrobić to z pełną świadomością.
Czym prędzej, z zaczerwionymi policzkami, wyszedłem z kuchni, trzymając palce zaciśnięte mocno w okół szklanki. Po pokonaniu pierwszych stopni czułem ledwo odczuwalne mrowienie w żołądku. Czy to nie te motylki, które biegają, gdy jesteś w kimś zauroczony?
Po dosłownym wpadnięciu do pokoju, zaraz po położeniu szklanki na swoim biurku rzuciłem się na łóżko, a następnie wcisnąłem twarz w poduszkę, krzycząc w nią z podekscytowania. W końcu dotarło do mnie, że przecież wciąż nie jestem w domu sam, więc zmusiłem się do ogarnięcia. Musiałem się jakoś w sobie zebrać, by przestać trząść się z emocji. Kiedy myślałem, że mogę w spokoju szczerzyć się do samego siebie, usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
– Proszę – mruknąłem, zupełnie tak, jakbym przed chwilą nie piszczał jak dziewczynka, prędko biorąc w dłoń telefon, aby udawać, że przez cały czas byłem czymś zajęty.
– Harry? Muszę zająć ci chwilę – zdziwiłem się, widząc w progu Gemmę, na której twarzy malował się nietęgi wyraz. Mój frasobliwy uśmiech z chwili na chwilę stawał się coraz bledszy. Moja siostra naprawdę rzadko była tak poważna, co spowodowało, że zacząłem się martwić.
– Coś się stało? Czemu nie siedzisz z Louisem? – dopytałem, podnosząc się na materacu do pozycji siedzącej. Dziewczyna przysiadła na krawędzi łóżka i wydawało mi się, że nie wie jak zebrać w sobie myśli.
– Lou pojechał do swojego kumpla – powiedziała. – Nie mówił ci? Chyba spotkaliście się na dole? – patrząc na mnie rozłożyła się na łóżku, jak gdyby należało w zupełności tylko do niej.
Przygryzłem wnętrze policzka, tłumiąc w sobie zbędne emocje.
– Nie. To znaczy tak! Ale praktycznie w ogóle nic mi nie powiedział – wzruszyłem ramionami, udając, że spotkanie z Louisem w kuchni nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia.
– Słuchaj, Harry. Zauważyłam jako twoja siostra, że zachowujesz się przy nim inaczej – Gemma usiadła po turecku, patrząc na mnie z góry, kiedy ja położyłem się wygodnie. Jestem pewny, że z mojej twarzy bardzo szybko odpłynęły wszelkie kolory. Wiedziałem, że moje zachowanie było poniekąd irracjonalne, ilekroć w pobliżu pojawiał się Tomlinson, aczkolwiek nie sądziłem, że było to aż tak widoczne.
– Wydaje ci się.
Próbowałem grać na zwłokę, cały czas unikając jej spojrznia. Gemma nie kryła głośnego parsknięcia. Ulokowałem na niej wzrok; wyglądało na to, że świetnie się bawiła.
– Harry, znam cię. Znam twoją mimikę, reakcje na różne rzeczy... – wyliczyła. – Jesteś moim bratem, inni tego nie widzą, ale ja tak – odparła, patrząc na mnie ciepłym wzrokiem.
Kochałem to w mojej siostrze. Była czasem upierdliwa, niezwykle infantylna czy po prostu irytująco głupia, ale w tym samym czasie potrafiła porozmawiać ze mną na poważnie, wspierać mnie i rozmawiać o rzeczach, które dzieli się tylko z najbardziej zaufanymi osobami.
– Nie mam pojęcia co mógłbym ci teraz powiedzieć... – przyznałem, bawiąc się nerwowo swoim sygnetem.
– Spójrz.. nie osądzę cię, ani nie wyśmieje. Oczywiście nikomu też nie powiem – po tych słowach przybliżała palce do swoich ust i jak to robią dzieci "zamknęła" swoje usta na zamek, po tym wyrzucając niewidzialny kluczyk za siebie. Westchnąłem ciężko, jednak po ponownym spojrzeniu w oczy tak bardzo zaufanej mi dziewczyny, w końcu powiedziałem to, czego się tak obawiałem wypowiedzieć na głos.
– Twój przyjaciel to najpiękniejsza istota, jaka kiedykolwiek stąpała po tej planecie.
Wypuściłem ze swoich ust drżący oddech, patrząc na Gemmę i wyczekując jej odpowiedzi. Z jednej strony ulżyło mi, gdy w tym samym momencie z drugiej strony było mi niezmiernie głupio. Przecież to dotyczyło jej najlepszego przyjaciela, w dodatki starszego, niemal już dorosłego i po prostu... to głupie. Jej twarz nie zmieniła się zbytnio, wciąż miała łagodny wyraz, a po chwili uśmiechnęła się głupkowato.
– Nie dało się nie zauważyć, jak ślinisz się na jego widok i rumienisz na sam fakt ze w ogóle oddycha – prychnęła, na co zareagowałem kopiąc ją lekko w łydkę.
– Błagam, nie mów mu nic... – jęknąłem, chowając twarz w dłoniach. – Nie wierzę, że to aż tak widać. Czy myślisz, że on mógłby to zauważyć? Przecież już na pewno ma mnie za kretyna!
– Uspokój się – brunetka przewróciła na mnie oczami. – Po pierwsze, chyba ocipiałeś, jeśli myślisz, że cokolwiek bym mu powiedziała. Jest moim kumplem, ale ty bratem, to duża różnica. A po drugie, Tommo jest przyzwyczajony do tego, że ludzie uważają go za atrakcyjnego i jak dla mnie twoje zainteresowanie nim nie powinno być dla niego niczym specjalnym.
– Oh-m, okej – tylko tyle udało mi się wypowiedzieć po usłyszeniu słów Gemmy. Bo przecież to nie tak, że zrobiło mi się przykro przez to, iż nawet moja siostra uważa, że nie byłbym w stanie interesować Louisa.
**
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro