38. Zostałem porzucony przez swojego faceta
– Lou, przełącz, to jest nudne – burknąłem, kiedy mój chłopak oglądał z zaangażowaniem mecz Anglii oraz Polski, cały czas przeklinając na przeciwną reprezentację.
– To jest bardzo ciekawa rozgrywka, kochanie! – powiedział z wielkim entuzjazmem. Moim zdaniem powinien teraz szykować się na domówkę u Zayna, ale jak to powiedział „jeśli ciebie tam nie będzie, to nie mam dla kogo się stroić”.
– Niech w końcu ktoś przegra i niech moje męczarnie się skończą – jęknąłem, kładąc się na nim.
– Nie jest ci za wygodnie? – chłopak parsknął, pomimo tego obejmując mnie ramieniem i nadal kibicował swojej drużynie. To przecież zupełnie bezsensowne, ganianie za piłką i przy okazji skakanie po sobie nawzajem. To nie wygląda ciekawie.
– Jedyna fajna rzecz w tym meczu to umięśnione tyłki tych piłkarzy. Nic więcej – prychnąłem, patrząc się tępo w ekran.
– To muszę ci akurat przyznać, mają fajne ciała – odparł Lou, wkładając kolejną garść paprykowych chipsów do ust.
– Jakbym biegał osiem godzin dziennie albo po prostu tyle ćwiczył to też bym tak wyglądał.
Louis zachichotał, a ja otworzyłem usta, by następnie włożył mi do buzi przekąskę. Zaśmiałem się mrucząc, gdy ułożył usta w dzióbek.
– Dałbym ci buzi jeśli pozwoliłbyś mi iść z tobą na tę imprezę, a tak to foch – splotłem ramiona na piersi.
– Skarbie, jesteś w ciąży. To nie jest dobre w twoim stanie, ten cały tłok, muzyka, dudnienie i masa ludzi, którzy mogą cię popchnąć o skrzywdzić.
– Jakbyś mnie kochał, to byś mnie obronił – prowokowałem go z małym uśmiechem. Chłopak przewrócił oczami, całując moje wargi nieco mocniej i intensywniej.
Odwzajemniłem pocałunek z równie wielką pasją, kładąc przy tym dłonie na jego torsie. Kiedy odsunęliśmy się od siebie, uśmiechnąłem się do szatyna, układając głowę na jego ramieniu, a twarz schowałem w jego szyi, całując jego obojczyk.
– Cholera, nieźli są...
– Nasza reprezentacja z tego, co wiem jest naprawdę dobra – powiedziałem.
– Nie. Mówię o Polakach. Kurwa, przegrywamy.
– Ten blondyn jest gorący, ten co tam biegnie – stwierdziłem, patrząc w telewizor. W końcu usłyszałem dzwonek do drzwi, a chwilę później w pokoju stanął mulat.
– Mi się nie podobają blondyni – szatyn wzruszył ramionami, nie zauważając czającego się na niego od tyłu Zayna, któremu posłałem krótki uśmiech.
– Siema, Ciplinson! – zawołał mulat, rzucając się na kanapę obok Louisa, sprawiając, że ten wrzasnął, prawie spadając przy tym z kanapy, na co ja i Malik wybuchliśmy histerycznym śmiechem.
– Kurwa! – zawołał Louis. – Ty przeklęty... pedale! – obruszył się, krzyżując ramiona na piersi. Zacząłem krztusić się własnym oddechem, słysząc to, jak go nazwał, a następnie widząc jak mulat rzucił się na niego i kiedy już chwilę później chłopcy szarpali się na podłodze, uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło.
– Żyję z wariatami – doszedłem do wniosku.
– Popsujesz mi fryzurę! – zawołał Zayn.
– I tak nikt cię nie kocha, buuuu!
– Uspokójcie się, bo nie chcę potem waszych zwłok zakopywać – prychnąłem, trącając swojego chłopaka nogą. Jednak oni zaczęli się jeszcze bardziej 'bić' na podłodze, więc postanowiłem użyć najlepszego sposobu na uspokojenie ich.
– O mój Boże, rodzę!
Wtedy odruchowo oderwali się od siebie, wbijając swój zakłopotany wzrok we mnie, jednak szybko się uspokoili, gdy uśmiechnąłem się do nich cynicznie.
– Ty mały głupku! Nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłeś! – powiedział Louis, wstając natychmiast z podłogi – Nigdy tego nie rób ponownie.
– Więc wy przestańcie się bić!
– To co, Louis? Możemy jechać się zabawić? – Malik uśmiechnął się do szatyna szeroko, poprawiając włosy w telefonie.
Louis pokiwał na to ochoczo głową, zabierając dżinsową kurtkę z fotela.
– Masz wrócić do domu w jednym kawałku – zwróciłem się do niego, następnie wstając z kanapy.
– Na pewno chcesz żebym wychodził? Nie chcę żebyś zostawał sam – patrzył na mnie nieprzychylnie, łapiąc moją dłoń.
– Pogadam z Niallem, ewentualnie z Gemmą – odparłem z małym uśmiechem. – Nie musisz siedzieć ze mną dwadzieścia cztery na dobę.
– Wiesz, że to lubię – zaśmiał się.
– Jebie pantoflem – skomentował Zayn.
Louis pokazał mu środkowy palec i prędko pożegnał się ze mną pocałunkiem.
– Baw się dobrze, kochanie – posłałem mu uśmiech, głaszcząc jego policzek nim odsunął się całkowicie. Już po chwili pożegnałem się również z Zaynem, wracając później na kanapę, by odnaleźć swój serial. Westchnąłem ciężko, kiedy w domu zapadła nagle głucha cisza, dlatego też prędko podgłośniłem dźwięk, aby nie zwracać aż tak uwagi na to milczenie. Obserwowałem wydarzenia, zaciekawiając się nowym odcinkiem i podjadając przekąski, które cały czas leżały w zasięgu mojej ręką.
Dokładnie trzy odcinki później zdałem sobie sprawę z tego, że powinienem zainteresować się tym, co od dwóch godzin działo się z moim kochaniem, dlatego prędko chwyciłem swój telefon, by napisać do niego wiadomość.
Od: Hazzu🐸
Żyjesz tam?
Od: Loubear🥺
Taaak. Nudno tu
Od: Hazzu🐸
Więc wracaj!!
Od: Loubear🥺
Przyszedł Michael z Ashtonem, nie widziałem ich rook!
Od: Hazzu🐸
Więc co mi kłamiesz, że się nudzisz?? ;-;
Od: Loubear🥺
Bo bez ciebuie i tak jest nudno!!!
Od: Hazzu🐸
Było mnie zabrać ze sobą, teraz cierp
Od: Loubear🥺
Chcą mi zabrać telegon, więc muszę iść słoneczko
Od: Hazzu🐸
Kochamy cię bardzo mocno, tatku 😂
Od: Loubear🥺
Ja was barfziej!
Z uśmiechem domyśliłem się, że ta literówka w ostatnim słowie była spowodowana wyrwaniem mu z ręki komórki i na samą tego wizję zachichotałem. Kiedy sięgając po kolejnego chipsa natrafiłem na pustkę w opakowaniu, postanowiłem ugotować coś prostego do jedzenia, ponieważ ja i rodzynka byliśmy naprawdę głodni. (Nawet po zjedzeniu tej paczki!)
W trakcie wyciągania potrzebnych składników, wybrałem numer do Nialla i włączyłem głośnomówiący.
– Hola, amigo! – usłyszałem jego wołanie, na co od razu zaśmiałem się w trakcie solenia wody na mój makaron.
– Zostałem porzucony przez swojego faceta.
– Huh? Co? Poszedł sikać?! – Niall zaśmiał się. – Nie bój się, niedługo wróci. Przerabialiśmy to ostatnio, gdy popłakałeś się, ponieważ poszedł szczać.
Przewróciłem oczami, lekko się czerwieniąc. – Nie, idioto. Poszedł z Zaynem na domówkę.
– Oh, no wiesz- pewnie wróci, nie? – Niall zaśmiał się, a po jego głosie słyszałem, że brzdękolił na swojej gitarze i jadł jednocześnie.
– Boże, dlaczego ty ciągle żresz? – parsknąłem. – Kiedy bym z tobą nie gadał, wiecznie mielisz coś w gębie.
– Mogę to samo zarzucić tobie – Niall zaśmiał się. – Co tam u mojej ulubionej Raisin?
– Chyba śpi, bo nie rzuca się we mnie od kilku godzin – odparłem, kładąc odruchowo rękę na brzuszku.
– To chyba dobrze, prawda? – zachichotał. – Już pewnie odliczasz dni, co?
– Oczywiście. Właściwie to odkąd poznaliśmy termin. Tylko, że – zacząłem niepewnie – bardzo, bardzo, bardzo boję się porodu.
– Na kiedy masz wyznaczoną datę?
– Czwarty listopada – odmruknąłem z rozmarzonym uśmiechem.
– Oww! Nie martw się, jak to u facetów jest z porodem?
– Gorzej niż u kobiet – odparłem – Albo tak samo, nie wiem. W każdym razie będzie bolało.
– Nie bój się, H. Chciałbyś pewnie, żeby Loulou trzymał cię za rączkę, co?
– Nie wiem, Niall... – jęknąłem. Bardzo bym chciał, żeby tak było, ale wszystko może się stać.
– Dramatyzujesz jak Gemma, gdy ma napięcie przedmiesiączkowe. Zluzyj macicę – polecił Niall.
– Powiedziałabym ci, że jej nie mam, no ale zważając na okoliczności...
– O mój Boże, zapomniałem, że ty poważnie masz macicę. – Niall roześmiał się, a ja przygotowałem sos do spaghetti.
– Ale z ciebie kurwa śmieszek – wytknąłem mu język, kręcąc głową.
– Jak to jest? W sensie... Masz dwie pary jaj!?
– Ale ty jesteś głupi – przewróciłem oczami. – Jest normalnie. Nie zauważam różnicy, bo jest to w środku, głupolu.
– W sumie zazdroszczę ci. To musi być strasznie super – odparł Niall.
– Na samym początku ciąży powiedziałbym ci, że jesteś nienormalny, ale teraz... Nie myślisz się – uśmiechnąłem się z czuciem gładząc swój napięty brzuch.
– Harry? – usłyszałem niepewny głos blondyna, który z chwili na chwilę stał się poważny, co było totalnie niepokojące.
– Co jest? – ściągnąłem brwi, odwracając wzrok od kuchenki.
– Jakbyś zareagował na to, jakbym... No wiesz, uh. Jakbym powiedział ci, że mogę być biseksualny?
Moje oczy znacznie zwiększyły swoją objętość słysząc to i odpowiedziałem mu dopiero po chwili. – Normalnie. A co?
– Chyba j-jestem bi – powiedział. Wyczułem w jego głowie skrępowanie.
– No to gratuluję – zaśmiałem się krótko. – Czekałem, aż przejrzysz na oczy i zrozumiesz, że cycki są fu.
– Cycki są dobre! Ale Zayn nie ma cycków, a jest taaaki seksowny!
– Podoba ci się Zayn?!
Prawie krzyknąłem. Jak mogłem sam się tego nie domyśleć? Za każdym razem Niall zachowywał się przy Maliku nieco inaczej, był bardziej cichy, zupełnie jak nie mój Horanek. Jednakże nadal to do mnie trochę nie dociera.
– Ale przecież... – wymamrotałem. – Ty nawet nie jesteś pedalski w najmniejszym calu!
– Wiem, wiem! Ale, Jezu, jak ja go widzę... Nie wiem jak ci to powiedzieć, po prostu podoba mi się.
– Zayn z tego co wiem też jest bi, czy tam pan i jest wolny. Podrywaj! – powiedziałem od razu, szybko się angażując.
– Nie wiem jak! Jest pierwszą osobą, przy której czuję to coś! Co mam robić? W dodatku jest pierwszym facetem, jaki mi się podoba. Jak ja mam to rozegrać?
– Tak, jakbyś miał zarywać do dziewczyny – wzruszyłem ramionami. – To się nie różni bardzo.
– Co mam mu powiedzieć? Hej Zayn, dasz pogłaskać mi swojego kota? – blondyn parsknął. Wybuchłem krótkim śmiechem, mieszając sos.
– Powiedz mu wprost, że chcesz z nim wyjść na randkę. Faceci nie lubią bawić się w podchody.
– Jak go widzę, to nie mogę powiedzieć nic, Harry. Nic! Z dziewczynami nie było takich problemów, a z nim jest tak, że w gardle mam taką wielką gulę, która naciska mi na tchawicę.
– O mój Boże, czy ty jesteś chory, stary? – ściągnąłem brwi.
– Nie wiem, może? – Niall westchnął kiedy gotową potrawę nałożyłem na talerz. – Cześć Zayn, podobasz mi się. Pomyślałem, że może gdzieś wyjdziemy? – słyszałem mamrotanie. – Duh, to takie głupie. Jak wyrwałeś Louisa, hm?
– Em... – zamyslilem sie chwilę. – Usłyszał jak masturbowałem się za ścianą.
– CO? ALE JAK TO? – Niall wrzasnął, uderzając w coś. – Kurwa, spadłem z łóżka.
Parsknąłem. – No normalnie. Zobaczyłem go bez koszulki, stanął mi, wiec potem dotykałem się, a on mnie usłyszał.
– Zaczyna się robić ciekawie, co było dalej? – usłyszałem podekscytowanie w głosie Nialla, gdy zacząłem jeść.
– Dał mi to do zrozumienia, przez co się zawstydzilem i uciekłem przed nim do pokoju.
– Ow! Jezu, on aż tak na ciebie działa? – uśmiechnęłam się przez słowa Nialla.
– Teraz już się to trochę zmieniło – powiedziałem. – Nie uciekam przed nim jak mi stoi, a wręcz przeciwnie.
– Ahhh.. Larry is real – westchnął Niall, na co zaśmiałem się gromko.
– Co ty i Gemma macie z tym Larrym?
– To jest naprawdę urocze. Jesteście pierwszą parą tak prawdziwie młodą, zakochaną, jaką w życiu widziałem. Stanuje was!
– A ja stanuje Zialla – przybiłem sobie w myślach piątkę za tę świetną nazwę.
– Ziall? Czy to Zayn i Niall? – usłyszałem pisk. – Wybacz, Hazz. Idę umierać.
– Zachowujesz się jakbyś miał czternaście lat, a nie osiemnaście – dokuczałem mu.
– Mam ci przypomnieć jak piszczałeś, kiedy Louis pierwszy raz cię dotknął? Mogę zaprezentować!
– Przestań! – mruknąłem z lekka zażenowany. – Ty jesteś gorszy!
– Bo nie słyszałeś siebie! Sorry, mama mnie woła na kolację!
– Ale ty mieszkasz sam od dwóch lat! Twoja mama jest w Irlan-
– Nieważne! – pisnął. – Słyszę ją nawet stąd, ignorancie!
– Dobra, dobra. Kolorowych snów, śnij o klacie Malika! – cmoknąłem do telefonu.
– To będą mokre sny... – odparł, jednak nie dał mi dodać niczego od ciebie, ponieważ się rozłączył.
Zrobiłem wielkie oczy mrugając kilka razy i jedząc swój posiłek, kiedy zauważyłem aż pięć wiadomości od Louisa. Szybko odblokowałem telefon i w moje oczy rzuciła się ta z największą ilością wielkich liter.
Od: Loubear🥺
CZEMU MI NIE ODPISUJESZ???? KOCHANIE CO SIĘ DZIEJE???
Od: Hazzu🐸
Rozmawiałem z Niallem, jest wszystko w porządku
Od: Loubear🥺
Jakby coz ci się stalo, chyba bym się zabił.
Od: Hazzu🐸
Nie mów tak, Loubear. Wszystko jest w porządku
Od: Loubear🥺
Kochasz mnie?
Od: Hazzu🐸
Bardzo cię kocham, Louis
Od: Loubear🥺
Więc nie będziesz zły jak wrócę lekko niedysbonowany??
Od: Hazzu🐸
Czy jesteś już pijany?
Od: Loubear🥺
Tak...
Od: Hazzu🐸
Nie będę zły, skarbie. Ale chciałbym żebyś był niedługo. Raisin się rozbrykała
Od: Loubear🥺
Czy mogę byz do dwunastej poza domem?
Od: Hazzu🐸
Dobrze, do dwunastej
Od: Loubear🥺
Zanim Rari sie rozkopje w twoim brzuszku. Wiesz, że kocham teij brzudzek? Slooodkiii
Uśmiechnąłem się smutno do wyświetlenia telefonu wystukując serduszko i wysyłając je do Louisa. Gładziłem swój brzuch. Po zjedzonym posiłku Raisin obudziła się i chyba nie jest z tego powodu zadowolona. Zignorowałem dziwne złe przeczucia, klepiąc się jedynie lekko po brzuszku, a następnie po spojrzeniu na zegarek który wskazywał jedenastą, zdecydowałem się wykąpać.
***
Leżałem w zimnym łóżku z cichym westchnięciem. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał dwanaście minut po dwunastej. W dalszym ciągu męczyłem się z gwałtownymi ruchami mojej córeczki.
– Rai, uspokój się – zwróciłem się do niej łagodnie. – Tata za chwilkę wróci...
Próbowałem zamknąć oczy nie czekając na Louisa jednak nie mogłem zasnąć, pomimo ciągłego głaskania okrągłego brzuszka. Nagle, po upływie kolejnych kilku minut do moich uszu doszły roznoszące się w przedpokoju odgłosy świadczące o tym, że Tomlinson nareszcie wrócił. Prędko poderwałem się z łóżka.
Zszedłem po schodkach na dół, widząc szatyna, który akurat ściągał buty, a po chwili zamknął drzwi na łucznik dla bezpieczeństwa. Patrzyłem na niego, opierając się o ścianę.
– Proszę, proszę... – moje słowa sprawiły, że chłopak odwrócił się w moją stronę mało nie tracąc przy tym równowagi.
Mała impreza, prawda?
– Nasz pan spóźnialski.
– Harreeeh – przyciągnął chłopka przecierając swoje oko. Potrzedłem do niego bliżej, marszcząc brwi.
– Tęskniłem za tobą, wiesz? – dodał, patrząc się na mnie. Przyjrzałem się dokładnie jego dziwnie rozesmianej twarzy a po wyczuciu zapachu jaki od niego leciał, już wiedziałem.
– Śmierdzisz trawą – warknąłem.
– Yeaah, Mike miał trawę – oznajmił z szerokim uśmiechem, podchodząc do mnie i kładąc dłoń na moim biodrze. Skrzywiłem się przez to.
– Czekałem na ciebie, a ty spóźniłeś się ponad pół godziny.
– Myślałem, że jestem przed czasem – zachichotał. Nie podobało mi się to, ani trochę.
– Idź wziąć prysznic i idź spać – burknąłem, odpychając go delikatnie od siebie. – Czekam na ciebie w łóżku.
Po tych słowach ruszyłem do sypialni, kładąc się tam z powrotem na boku. Minęło parę minut, nim do pomieszczeń wszedł Louis. Miał wziąć przecież prysznic...
– Ogłuchłeś od tego zielska? – prychnąłem. – Nie będziesz spał obok mnie śmierdząc tym gównem.
– Przecież nie śmierdzę, lubisz mój zapach – mamrotał, nieudolnie ściągając koszulkę.
– Jebie od ciebie trawą, Tomlinson – zmrużyłem na niego oczy, mocno podkreślając jego nazwisko. – Albo się myjesz i śpisz ze mną, albo zawsze możesz iść na kanapę.
Mimo tego, jak stanowcze były moje słowa, w głębi duszy miałem ochotę się zwyczajnie popłakać.
– Uh! Pójdę wziąć prysznic. Nie idziesz ze mną? – spytał.
– Nie – rzuciłem. – Ja już się myłem. Dwie godziny temu – powiedziałem, aby potem demonstracyjnie położyć się na boku plecami do niego.
Po chwili chłopak zniknął, a ja usłyszałem tylko dźwięk szumiącej wody, kiedy wtuliłem bardziej policzek w swoją poduszkę.
Miał szansę powiedzieć mi przez SMS, że się zjarał, wiec dlaczego tego nie zrobił? Pewnie doskonale wiedział, że mi się to nie spodoba i miał nadzieję, że się nie domyśle.
Zrobiło mi się przykro i poczułem się zawiedziony. Louis poszedł tylko na małą imprezę, raz na kilka miesięcy, a wypił chyba litry alkoholu i w dodatku się zjarał, kiedy ja, będąc w ciąży, czekałem na niego niespokojnie i nie mogłem się nawet do niego dodzwonić.
Zdecydowałem się nie robić mu teraz o to awantury, ponieważ prawdopdoobnie i tak by nic do niego nie dotarło...
Postanowiłem udawać, że śpię, układając jedną rękę pod policzkiem, natomiast drugą gładziłem brzuszek, gdzie znajdowała się (cholernie bardzo) niespokojna Rai.
– Śpij, maleńka, śpij – szepnąłem, natychmiast się uciszając, gdy usłyszałem kroki na korytarzu.
Zamknąłem oczy, normując swój oddech, gdy poczułem uginający się materac.
Szatyn musiał najwyraźniej pomyśleć, że rzeczywiście zasnąłem, ponieważ od razu wtulił się w moje plecy, następnie składając w okolicy karku mały pocałunek.
Kiedy oddech Louisa unormował się, delikatnie wyswobodziłem się z jego objęć, zwijając się na skraju łóżka. Nie byłem na niego tak w sumie już zły. Bardziej odczuwałem w głównej mierze ogromny zawód i... po prostu nie miałem ochoty na bliskość.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro