37. To jak... Układa wam się dobrze?
Z samego rana nie zdążyłem nawet otworzyć moich sklejonych rzędem rzęs powiek, a już usłyszałem głos swojej kochanej siostry. Co do cholery? Czy ja czasem nie przeprowadziłem się do mojego Louisa?
– No ja wiedziałam, że Harry jest na dole, ale nie spodziewałam się Louisa jako małej łyżeczki!
Jej głos musiał zadziałać na naszą dwójkę równocześnie jak najskuteczniejszy na świecie budzik, ponieważ od razu otworzyliśmy szeroko oczy, następnie podnosząc się z lekka ociężale do siadu.
– Gemma? – wychrypiałem, ocierając swoje zaspane oczka.
– Nie, Jezus Chrystus. Przyszedłem dać wam rozgrzeszenie za wasze pedalstwo.
Przewróciła oczami, nawet nie fatygując się ze zmianą swojego głosu na bardziej męski. W zamian dostała ode mnie prosto w twarz pierzaną poduszką.
– Przyjdź innym razem, a najlepiej do innego domu – powiedział szatyn, opadając brzuchem na łóżko. Jego zbudowane plecy napięły się pozostając w bezruchu, kiedy pościel zakrywała jedynie jego nogi i pośladki.
– Ruszajcie dupska z wyra – klasnęła głośno, na co skrzywiłem się. Nie dość, że dopiero co otworzyłem oczy, to jeszcze ze względu na ciążę miałem dużo bardziej wyczulone zmysły!
– I tak muszę siku – pisnąłem, zabierając całą kołdrę i okrywając się nią, kiedy wstałem w poszukiwaniu jakiś ubrań. Nie obyło się bez jęków Louisa.
– Zimno... – usłyszałem marudzenie chłopaka, gdy podreptałem do niewielkiej łazienki, gdzie załatwiłem swoje potrzeby, następnie z powrotem wracając do sypialni z nadal owiniętą wokół mnie pierzyną.
Chłopak zwinął się w kłębek, kiedy usłyszałem szmery Gemmy dochodzące z kuchni.
– Wstawaj, raz dwa, Boo – zaśpiewałem, odsuwając rolety. Do pokoju wdarły się jasne promienie słońca, które wywołały skrzywienie moich ust w uśmiechu.
– Dobranoc – burknął, z zamkniętymi oczami.
– Dzień dobry – prychnąłem, spychając go z dziecinną łatwością z łóżka.
– Kurwa, H! – zawołał chłopak. – Możesz być delikatniejszy? Boli mnie! – wychylił głowę zza łóżka masując rękę. Znów usłyszałem głos Gemmy:
– Ludzie, nie chcę być świadkiem waszego porannego pieprzenia, a to nie brzmi dobrze!
– Nie krzycz na mnie – mruknąłem, rzucając mu kołdrę na głowę – bo się przez ciebie Raisin zdenerwowała.
– Huh? – od razu stanął na nogi, patrząc na mnie troskliwym spojrzeniem.
– Dostałem takiego kopa od środka, że aż się nogi pode mną ugięły – parsknąłem, odwracając się do niego tyłem w celu wyjścia z pokoju.
– Ubierajcie się, chłopcy szybciej, ponieważ właśnie wykładam dla was śniadanie – odezwała się Gemma.
– Już? – zdziwiłem się, wchodząc do kuchni, gdzie w tym momencie zaczął róznosić się przepiękny zapach.
– Zrobiłam placki owsiane z bananami. Wystarczy utrzeć razem te dwie rzeczy i usmażyć – wytłumaczyła mi siostra.
– Dawno tego nie jadłem. Nawet nie wiedziałem, że mamy w domu płatki owsiane – powiedziałem, siadając jedynie w samych bokserkach przy niewielkim stoliku mieszczącym się w kuchni. Mój brzuch znacznie odstawał od reszty mojego ciała, jednak nie miałem z tego względu żadnych kompleksów. Przeciwnie. Zaczęłam to nawet uznawać za coś niesamowicie pięknego.
– Więc pora to zmienić. Macie tu jakieś owoce? – spytała. Mn
– Od chuja, że tak to kolokwialnie ujmę – usłyszałem za sobą głos Tomlinsona, który wskazał mojej siostrze miskę na owoce: – Byłaś u mnie już tyle razy i nadal nie wiesz, gdzie co jest?
– Jestem pewna, że ostatnim razem lodówka stała zupełnie gdzie indziej – Gemma zaśmiała się, sięgając po truskawki i płucząc je w wodzie.
– Już starsza demencja ci się zaczyna? – uniósł brew, siadając obok mnie przy stole. – Czy powienien w takim razie już szukać u ciebie siwych włosów?
Gemma przewróciła oczyma, wyjmując z jednej z szerokich szuflad nóż. – Chciałam zabrać Harry'ego na baby shopping.
– Tak! – pisnąłem, praktycznie podskakując na swoim krześle.
– Ej no, ale tak beze mnie? – mruknął Tomlinson. – Przecież ja muszę iść za półtorej godziny do pracy...
– Przykro mi, Lewis – burknąła Gemma podsuwając nam pod nos talerze i sztućce. – Chciałam jeszcze kupić sobie kilka kosmetyków – oznajmiła siadając na kuchennym blacie.
– Dzięki – powiedzieliśmy jej w tym samym czasie, od razu zabierając się za jedzenie.
– Chiałem może... Jakąś p-pomadkę dla siebie? – odparłem niepewnie po chwili biorąc kęs jedzenia.
– Dam ci pieniądze jakieś jak zjem – powiedział bezceremonialnie Louis, powodując tym u mnie rozczulone spojrzenie. Nawet nie mrugnął na wzmiankę o tym, że chcę się malować, i cholera, nie mogłem wymarzyć sobie cudowniejszego chłopaka.
– Nie przeszkadza ci to, że chcę, tak jakby malować swoje usta? – spytałem dla pewności. I oczywiście, i tak kupię tę szminkę za swoje pieniądze.
– Nie, czemu? – wzruszył ramionami, podczas jedzenia sprawdzając coś w swoim telefonie. Widziałem jak Gemma posłała mi szeroki uśmiech.
Uśmiechnąłem się jak idiota patrząc w swój posiłek i po chwili konsumując go z jeszcze większym smakiem. Myślałem o tym, w co powinienem się ubrać. Chłopak zostawił mnie z siostrą przy stole zaraz po zjedzeniu swojej porcji, następnie idąc do toalety, gdzie zaczął szykować się do pracy.
– To jak... Układa wam się dobrze? spytała cicho nachylając się do niego ucha. Od razu zachichotałem uśmiechając się.
– Lepiej być już chyba nie może – westchnąłem z małym uśmiechem, głaszcząc się po brzuszku. – No chyba, że jak już Raisin się urodzi...
– Czekaj, czekaj. Macie imię?! – Gemma pisknęła, kładąc dłoń na mojej skórze...
– Zajebiste, nie? – odpowiedziałem jej tym samym. – Louis wymyślił.
– Jest cudowne! Bardzo pasuje. Już nie mogę się doczekać, bo chcę powitać tą maliznę w naszej rodzinie!
– Myślisz, że będzie bardziej podobna do Lou, czy do mnie? – spytałem z pełną buzią.
– Sama nie wiem. Z tego, co mi wiadomo, Louis ma silne geny, ale z drugiej strony ty też.
– Oboje jesteśmy bardzo podobni do swoich mam.
– Myślę jednak, że fryzurę będzie miała po tobie – pociągnęła za loczka, który zwisał na moim czole.
Do kuchni wszedł szatyn.
– Hej, Gemma! Tylko ja mogę ciągnąć za moje loczki – zaśmiał się, nalewając wody do szklanki.
– Nie podsłuchuj! – zachichotałem, rumieniąc się przy tym.
– Jesteście strasznie uroczym związkiem – powiedziała dziewczyna, uśmiechając się. Poszedłem do sypialni, by następnie z dużej szafy wyciągnąć ubrania, które nałożyłem na swoje ciało, a gdy opuściłem pomieszczenie, wychodząc na przedsionek, Louis ubierał już buty.
– Chciałeś uciec bez pożegnania, gnoju? – prychnąłem, splatając ramiona na swojej piersi.
– Taki miałem właśnie zamiar – odparł, wsuwając trampka na swoją stopę. – Kocham cię bardzo, bardzo, baw się dobrze na zakupach – powiedział, łapiąc moją talię, gdy wrócił do pionu.
– A ja ciebie – odparłem, całując go krótko, ale z uczuciem w usta. – I nie odpinaj żadnych staników – zmrużyłem oczy.
– Wiesz, że czasem muszę – zaśmiał się, a ja dałem mu pstryczka w nos. Po chwili pocałował mnie w czoło i ułożył ręce na brzuchu. – Nie męcz tatusia, Raisin.
Uśmiechnąłem się, klepiąc go lekko w ramię. Kiedy wyszedł już z mieszkania, pozostawiając mnie w nim sam na sam z Gemmą, zobaczyłem jak moja siostra pociera o siebie dłonie.
– To co? Zakupy! – zawołała.
Przypomniałem sobie tylko, że muszę jeszcze uczesać włosy, a po umyciu zębów byłem gotów do wyjścia.
***
– O, to też bierzemy – powiedziała, wrzucając do plastikowego koszyka już trzeciego, różowego pajacyka.
– Jesteśmy w sklepie zaledwie parę minut, a ty już wynajdujesz jakieś ładne ciuchy? Też tak chcę.
– Taki dar, spójrz tam, na te wieszaczki! – wskazała palcem wspomniane miejsce, więc mój wzrok od razu tam powędrował.
– Śliczna jest ta sukieneczka, ale zdecydowanie za duża. Przecież Raisin po porodzie będzie bardzo malutka.
– Jeśli naprawdę ci się podoba, to weź ją, schowasz to szafy i wyciągniesz, kiedy będzie dobra na małą. Zresztą, niemowlaki naprawdę szybko rosną – zachęcała mnie Gemma, więc za jej radą, ułożyłem jasnoróżową sukieneczkę na dnie koszyka.
– Te wszystkie rzeczy, jak na razie, są tylko w jednym kolorze. Kupmy też w innych – powiedziałem, a moment później moją uwagę przykuły żółte śpioszki, do których niemal podbiegłem.
– Jakie słodkie! – siostra zawtórowała mi, podsuwając się obok mnie. – A patrz tutaj! Są maleńkie buciki i skarpeteczki...
– Boże, ja najchętniej wykupiłbym pół sklepu – mruknąłem z rozmarzeniem. – Dlaczego nie mogę być bogaty?
– Z tego co wiem, Louis biedny nie jest...
– Ale nie możemy wydawać pieniędzy na byle co, żeby nam ich nie zabrakło na utrzymanie dziecka, gdy już z nami będzie.
– Nie myśleliście o sprzedaniu tego wielkiego domu i kupieniu czegoś mniejszego?
– Nah... – pokręciłem głową. – Lubimy go. Poza tym duże podwórko jest fajne dla dzieciaka.
No i dla reszty przyszłych maluchów...
– To jest strasznie śliczne – powiedziała Gemma, biorąc do ręki małe, białe buciki z kokardkami.
– W tym sklepie są wyjątkowo ładne ubranka – stwierdziłem, oglądając skarpeteczki.
– Weź od razu kilka – poleciła, układając dłoń na moim kręgosłupie i głaszcząc delikatnie tamto miejsce. Oczywiście jej posłuchałem i wspólnie na zakupach spędziliśmy jeszcze około pół godziny, aż w końcu oba nasze koszyki były wypełnione uroczymi ciuszkami oraz akcesoriami.
Długo rozczulałem się mikroskopijną buteleczką, smoczkiem i czapeczkami.
– Spójrz jeszcze tutaj, patrz jakie cudowne spineczki do włosków – Gemma bawiła się w dłoniach małym opakowaniem.
– Je też weź i chodźmy do kasy – powiedziałem, zaledwie moment później ustawiając się z siostrą w kolejce. – Myślisz, że Louis nie będzie zły za aż tyle wybrałem tych rzeczy?
– Jeśli nie powiesz mu, ile kosztowały, to raczej nie – zaśmiała się, na co uniosłem brew, układając swoją dłoń na brzuszku. – No i w sumie to wydałeś na nie głównie hajs rodziców – wzruszyła ramionami.
W jednej chwili jedna bardzo miła dziewczyna przepuściła nas w kolejce mówiąc, że zwróciła uwagę na to, iż jestem w ciąży i nie powinienem stać dłużej niż to konieczne. Podziękowałem jej bardzo serdecznie się uśmiechając. Kasjerka w średnim wieku słysząc to, spojrzała na mnie, od razu swój wzrok kierując na mój wyraźnie zaokrąglony brzuch, a na jej twarzy pojawiło się obrzydzenie. Od razu miałem ochotę wycofać się z tamtego miejsca, choć wewnętrznie wręcz przeciwnie, chciałem pokazać jej, że jestem dumny ze swojego ciała, zwłaszcza mojego brzuszka.
– Chryste, w jakich my musimy żyć czasach, że nie dość, że chłop śpi z chłopem, to jeszcze facet w ciąży! – westchnęła dramatycznie, co o dziwo dużo bardziej mnie wzburzyło, aniżeli sprawiło przykrość i już byłem gotów jej jakoś wymyślnie odpowiedzieć, jednak wyprzedziła mnie Gemma.
– Ma pani jakieś kompleksy, z tego co widzę – parsknęła. – Jest pani zła na mojego brata za to, że porząda go nieziemski facet, z którym przez tydzień ma ciekawsze życie seksualne, niż pani przez całe życie? Proszę nie wyżywać się na innych, bo nikt pani nie wydyma.
Zachłysnąłem się gwałwownie powietrzem, tłumiąc w ten sposób swój śmiech, zwłaszcza na widok miny tej kobiety. Jednakże osoby stojące za nami nie miały zamiaru się powstrzymywać i zaczęły się między sobą po cichu naśmiewać z nietolerancyjnej kasjerki.
– A teraz niech pani się pogodzi ze swoimi problemami i skasuje tym dzieciakom ich rzeczy – odparł mężczyzna, w wieku podobnym do Robina, który stał w środku powiększającej się kolejki. Posłałem Gemmie swój wdzięczny uśmiech, kładąc razem z nią koszyk na ladzie, z którego rzeczy po skasowaniu naburmuszona kobieta zapakowała nam do paru papierowych torebek, a następnie zapłaciłem tak, jak od początku zamierzałem, ze swojego kieszonkowego.
Kiedy wyszliśmy ze sklepu, od razu rozładowaliśmy emocje gromkimi śmiechami, przez co kilka osób przechodzących obok popatrzyło się na nas jak na idiotów; podpieraliśmy się wzajemnie na swoich ramionach, trzymając obolałe z powodu naszego rozbawienia brzuchy, zanim w końcu uspokoiliśmy się, jednak w dalszym ciągu na naszych twarzach widniały szerokie uśmiechy.
– To teraz do sklepu kosmetycznego!
– Musisz mi doradzić w kwestii tej szminki, bo nie mam pojęcia, jaki kolor będzie do mnie pasował – powiedziałem, kierując się z Gemmą w stronę Sephory.
– To nic tak trudnego – machnęła ręką, po chwili stawając przy dziale z rzeczami do ust. – Do ciebie będzie pasował zapewne jakiś delikatny róż.
– Wiesz... – zacząłem niepewnie, przyglądając się poszczególnym pomadkom. – Nadal nie mogę uwierzyć w to, że Louisowi absolutnie nie przeszkadza fakt, że chcę się malować.
– On cię kocha, Harry. Będzie akceptował ciebie takiego, jakim jesteś i jakim chcesz być – powiedziała, sięgając po jedną z pomadek i rozsmarowała trochę koloru na nadgarstku. Przyłożyła rękę do mojej twarzy, przyglądając się uważnie mojej twarzy. – Za mocny kolor – stwierdziła. – Ty musisz być cały delikatny.
– Ta jest delikatniejsza – sięgnąłem po jedną ze szminek. – Co myślisz?
Powtórzyła z tą pomadką dokładnie ten sam krok, co wcześniej, aby na koniec uśmiechnąć się lekko.
– Pomaluj nią teraz usta i sam zobacz. Jak dla mnie jest super.
Zrobiłem co nakazała, patrząc w duże lustro, które całe otoczone było lampami, przez co miałem idealny widok na całą moją twarz.
– Bierzemy!
Gemma uśmiechnęła się promiennie, słysząc to. – Jeszcze coś sobie kupujesz?
– Może rozswietlacz? Bardzo mi się podoba na mnie taki subtelny błysk – oznajmiłem.
– Boże tak, chodźmy – westchnęła z zachwytu, ciągnąc w stronę odpowiedniej półki. – Rozświetlacz to moja ulubiona rzecz! – zachwyciła się. – Louis umrze jak zobaczy cię w rozświetlaczu i będziesz stał do niego bokiem.
– Ostatnio rysy mojej twarzy bardziej się zmieniły – powiedziałem, zgodnie z prawdą. Moja twarz traciła ostry kształt szczęki i kości policzkowych przez ciąże i głównie damskie hormony, które przyjmowałem. – Chciałbym ten rozświetlacz, który ty zawsze mi nakładasz.
– Wiadomo, jest najlepszy! – rzuciła, bardzo szybko odnajdując odpowiedni produkt, który następnie mi podała. – A może jakaś paletka do cieni i maskara?
– Na maskarę się skuszę, ale taką, która da bardzo subtelny efekt – uśmiechnąłem się, podchodząc do działu z rzeczami do oczu. Zaufałem Gemmie w stu procentach w kwestii każdego kosmetyku, wiedząc że zna się ona na tym bardzo dobrze. Tak więc, po wybraniu dla mnie jeszcze odpowiedniego tuszu do rzęs, zapłaciliśmy za kosmetyki, a potem wyszliśmy z Sephory, decydując się coś zjeść, by uczcić udane zakupy dobrym żarciem.
Ruszyliśmy w końcu do miejsca z daniami obiadowymi. Nie chciałem jeść bardzo niezdrowych rzeczy, więc wyjątkowo odpuściliśmy sobie fastfoody.
– Zamów mi jakąś sycącą sałatkę – poprosiłem, siadając na krześle przy jakimś wolnym stoliku. Okropnie bolały mnie nogi i miałem wrażenie, że lada moment mi odpadną, jeśli nie odpocznę.
– Jasne – rzuciła Gemma, po chwili znikając, a ja postanowiłem napisać do mojego chłopaka, za którym zdążyłem się już stęsknić. Wystukałem tylko kilka liter, klikając "wyślij".
Od: Bubu Hazza⭐
Tęsknię :c
(Nie będę nawet komentować nazwy, którą dał mi chłopak.)
Zdziwiłem się, kiedy na odpowiedź zmuszony byłem czekać zaledwie kilka minut. Po usłyszeniu dzwonka powiadomienia, prędko odblokowałem telefon.
Od: Lou Bear😎
:c Mam do zrobienia jeszcze jeden, duży tatuaż, więc w domu będę dopiero za kilka godzin. Już wróciliście z zakupów?
Od: Bubu Hazza⭐
Wpadliśmy do małego baru. (Zamówiłem liście, duh) Po tym ruszymy do domu.
Od: Lou Bear 😎
Niech Gemma z Tobą zostanie może. Najwyżej poczekasz sobie na mnie, śpiąc (w końcu robisz to przez większość dnia, hahaha) ;)
Od: Bubu Hazza
Dobrze, ale później muszę pokazać ci wszystkie piękne zakupy!!
P.s
Jest moje jedzenie!! Miłej pracy, Boo x
Od: Loubear
Ratuj mnie, ona ma cycki :cccc
Kocham xx
Po odłożeniu telefonu zaśmiałem się, a po chwili zwróciłem bardziej uwagę na jedzenie, które leżało przede mną.
– Boże, zaraz umrę z głodu – jęknąłem, od razu zabierając się za konsumowanie przepysznie wyglądającej sałatki z łososiem. Dziewczyna zamówiła dla siebie coś podobnego, jednak z różnicą kilku dodatków. Sałatka była naprawdę dobra i jadłem ją oblizując się cały czas.
– Idziemy potem razem do domu, czy zostawisz mnie tam samiutkiego, jak palec? – wydąłem dolną wargę.
– Muszę przecież nauczyć cię używać tych wszystkich kosmetyków – dziewczyna zachichotała.
– Już myślałem, że mam sam sobie pooglądać tutoriale na youtube – parsknąłem, w duchu oddychając z ulgą.
– Nie, nie. Ciocia Gemma pomoże – dziewczyna wyszczerzyła się podnosząc dumnie pierś. Uśmiechnąłem się, nagle wzdychając zaskoczony, gdy rodzynka nagle postanowiła dać o sobie znać, wiercąc się wewnątrz mnie.
– Ciociu Gemmo, chcesz pomacać sobie brzuszek? Rusza się.
– Ow! – dziewczyna pisknęła, kładąc swoją dłoń przyzdobioną w kilka pierścieni i bransoletek na mój brzuch.
– Najczęściej budzi się kiedy jem, albo co gorsza, gdy mam iść spać – prychnąłem.
– To jest takie niesamowite. Naprawdę czuć jej ruchy – powiedziała dziewczyna. – Czekaj, czekaj – mruknęła. – Raisin... Tu, tu ciocia Gemma – odparła, wyczekując jakiejś reakcji.
– Ona nie zna aż tak twojego głosu, więc nie spodziewaj się, że zareaguje. – poinformowałem ją łagodnie.
– Więc musi poznać! Jestem najlepszą ciocią na świecie, Rai... Musisz o tym pamiętać!
Moja córka jeszcze przez chwilę poruszała się, zanim w końcu jej ruchy stały się dużo mniej wyraźne i dziewczynka znowu zasnęła.
– Ahh... Jak to jest czuć dziecko w swoim brzuszku? – spytała Gemma, kończąc swój posiłek.
– Niesamowicie – odparłem. Nie da się tego opisać zwykłymy słowami.
– To strasznie wspaniałe.. – Gemma uśmiechnęła się. Spojrzała na mnie w momencie, kiedy zakończyłem jeść i oblizałem usta po wypiciu szklanki soku. – Jedziemy do domu?
– Tak. Muszę się desperacko położyć, bo plecy mi wysiadają.
Na mojej twarzy pojawił się grymas bólu, kiedy wstałem na nogi.
– Oh, jestem pewna, że Louis zrobi ci wieczorkiem masaż – dziewczyna zachichotała, idąc ze mną w stronę wyjścia z czterema torebkami zakupów.
– Nawet nie wiem, czy umie masować, a nie chciałbym wylądowac na wózku inwalidzkim – parsknąłem, jednak w głębi duszy czułem, że tak cudowna osoba jak Tomlinson musi robić cudowne rzeczy swoimi rękoma (przekonałem się już o tym za pomocą innych rzeczy). Już po chwili wyjechaliśmy z podziemnego parkingu samochodowego, a ja oparłem się wygodnie o fotel czekając aż będę w końcu w naszym domku.
– Moje nogi też cierpią... – jęknąłem, przejeżdżając ręką po spiętej łydce.
– To będzie dłuuuga noc, kiedy będziecie się... masować. – Gemma zachichotała
– Zazdrościsz mi – burknąłem, z małym uśmiechem, po zobaczeniu jej zdegustowanego wyrazu twarzy.
– Może trochę, rzeczywistoście, trochę może tak być – powiedziała, w skupieniu patrząc przed siebie. Kąciki moich ust momentalnie opadły. Położyłem rękę na kolanie swojej siostrzyczki, które troskliwie pogłaskałem.
– Zobaczysz, w końcu znajdzie się jakiś frajer.
Dziewczyna przewróciła oczami. Po dziesięciu minutach zaparkowaliśmy na podjeździe pod domem Louisa i moim. Po otworzeniu przeze mnie domu, wszedłem do środka, z głośnym westchnięciem rzucając torby na podłogę w przedpokoju.
– Zdejmiesz mi proszę buty? Mam ograniczone ruchy przez brzuch i zajmie mi to samemu pół godziny co najmniej.
– Jasne, tatuśku – powiedziała, nie zastanawiając się nad spełnieniem mojej prośby.
– Jestem cały spuchnięty, pocę się jak świnia, czuję się jak nadmuchany balon i... – przerwałem wyliczanie, po wyczuciu w swoim przełyku okropnego żaru. – Jeszcze zgaga mi się w dodatku zaczęła!
– Ojej, skarbie... Jest coś, co może ci pomóc na zgagę? – spytała Gemma, gdy położyłem się na kanapie w salonie.
– Mleko mi daj z lodówki, proszę. - wymruczałem, kładąc rękę na klatce piersiowej, gdy weszliśmy do salonu. Gemma wróciła ze szklanką mleka. Podziękowałem jej, upijając napój dopóki nie poczułem minimalnej ulgi.
– Boże, nawet się jeszcze nie urodziła, a już mnie chce do grobu wprowadzić... – odetchnąłem, kładąc się na kanapie.
– Przykro mi, H... Ale! Możemy rozpakować kosmetyki! Ty sobie leż, a ja ci wszystko wytłumaczę.
– Mhm... – wymamrotałem słabym głosem, przekręcając się bardziej na bok. Było tak niesamowicie gorąco, że czułem pojawiające się na moich policzkach wypieki. Gemma przysunęła do mnie krzesło wówczas sięgając po torbę z kosmetykami.
Położyła wszystkie zakupione przeze mnie rzeczy na stoliku i po krótkim namyśle postanowiła zacząć od maskary.
– Szczoteczka jest silikonowa i wygięta, dlatego będzie ci się bardzo łatwo nią malować. Rób takie ruchy, podkręcając ją rzęsy. – powiedziała. – Zaprezentuje na tobie!
Pokiwałem niemrawo głową, podnosząc się do siadu, a następnie starając się nie przymykać powiek, pozwoliłem swojej siostrze pomalować oraz podkręcić moje całkiem długie rzęsy.
– No i cudownie! Efekt jest delikatny; lekko podkręcone rzęsy bez pogrubiania – Gemma klasnęła w dłonie. Włączyłem przednią kamerkę w swoim telefonie, przyglądając się sobie.
– Wow! Oczy mi się trochę... otworzyły.
– Bardzo ładny efekt, co? – uśmiechnęła się sięgając po rozświetlacz. Zaczęła tłumaczyć mi, ile go nakładać, gdzie, jak i pod jakim kątem.
– To wyglądało dla mnie zawsze najładniej – oznajmiłem, przekręcając z lekka głowę a bok, aby dziewczyna mogła nałożyć mi odrobinę kosmetyku na kość jarzmową.
– Zawsze możesz dać jeszcze troszkę na czubek nosa, zależnie od tego, na co masz ochotę. Mi osobiście się to bardzo podoba. Może trochę ponad brwi i na brodę – palcem wklepywała świecący pyłek w mój policzek.
– Możesz mi na nos też nałożyć – zgodziłem się, nadstawiając dziewczynie drugą stronę twarzy.
– I jak ci się podoba? – spytała, zagryzając wargę w skupieniu, kiedy wycierała swój palec w chusteczkę.
– Błyszczę się! – zauważyłem bardzo "odkrywczo" z szerokim uśmiechem nadstawiając się bokiem do światła.
– Na końcu mamy pomadkę. Jest w bardzo zbliżonym kolorze do twoich ust. Najbardziej delikatny efekt uzyskasz, kiedy nałożysz jej trochę na palec i wklepiesz w wargi, na środek dolnej i górnej, o tak.
Kierując się jej radami, wsmarowąłem odrobinę szminki w swoją opuszkę, następnie nakładając ją na usta.
– Ma śliczny delikatny kolorek – uśmiechnąłem się. Na koniec dziewczyna wyciągnęła dwa kosmetyki do zmywania makijażu, które zakupiła na swój koszt.
– Nie! Chcę w tym zostać do przyjazdu Lou – powiedziałem, oglądając się zawzcięcie w wyświetlaczu komórki.
– Dobrze, Harry... – postawiła produkty na stoliku. – Ah! Ten makijaż bardzo ładnie podkreślił twoją twarzyczkę.
– Dzięki, siostrzyczko. Kocham cię, naprawdę – przytuliłem ją do siebie, przymykając oczy. Byłem naprawdę ogromnym szczęściarzem.
***
– Kochanie, wróciłem! – usłyszałem wołanie w momencie, kiedy już wszystkie ubrania i inne rzeczy rozłożyłem na łóżku.
Pisnąłem głośno, prędko wybiegając w miarę możliwości swoich obolałych nóg, pleców oraz dużego brzucha z sypialni, aby wpaść w ramiona uśmiechniętego Louisa. Ten zrobił krok w tył, łapiąc mnie mocno w okolicy łopatek; wcisnąłem twarz w jego szyję, która jak zwykle pachniała najbardziej cudownie na świecie. Uśmiechnąłem się, czując ten piękny zapach.
Pocałowałem go czule na przywitanie, na co on mruknął cicho, po chwili się ode mnie odsuwając i zobaczyłem jak zmienił się wyraz jego twarzy po ujrzeniu mojego makijażu. Ułożyłem dłonie na jego szyi, patrząc nieśmiało w jego oczy.
– Kupiłem troszkę więcej rzeczy niż jedną pomadkę – zagryzłem wargę.
– Wyglądasz ślicznie! – powiedział z wielką szczerością w oczach, przyglądając mi się dokładnie.
– Gemma pomogła mi wybrać rozświetlacz i inne rzeczy. Widzisz jak się świecę? To naprawdę mi się podoba – odparłem podekscytowany.
– Cieszę się, kochanie – cmoknął mnie delikatnie w policzek, uważając przy tym na moje połyskujące kości jarzmowe.
– Jesteś zmęczony? – spytałem, łapać jego dłoń.
– Na pewno nie bardziej niż ty – westchnął.
– Chodźmy do salonu – oparłem głowę na jego ramieniu. On ułożył swoją drugą rękę na mojej talii, tkliwie pocierając tamto miejsce.
– Jak się czujesz?
– Wyjątkowo tragiczny dzień. Dzisiaj bardzo bolą mnie wszystkie mięśnie – odparłem szczerze, ruszając z Louisem w stronę salonu, gdy ten zdjął buty.
– Wymasować ci? – zapytał z troską, układając swoje obid dłonie na moich barkach.
– Mhhhm... chętnie. Później? – spytałem, całując jego żuchwę.
– A co? Masz nadzieję na masaż erotyczny, czy jak? – poruszył figlarnie brwiami.
– Jesteś taki zboczony! – zadeklarowałem, bijąc Louisa w ramię. – Nie. Nie mam zupełnie ani siły, ani ochoty na seks. Czuję, że przez następne dni będziesz musiał zaspokajać się samodzielnie.
– Tortury – wzdrygnął, następnie mrugając dwa razy, gdy zobaczył rozłożone rzeczy na łóżku. – O mój Boże, to wszystko jest dla rodzynki?
– Tak, ale przysięgam, że wybierałem tylko takie rzeczy, które podobały mi się najbardziej – broniłem się z cieniem uśmiechu na ustach.
– Zdążymy ją w to wszystko ubrać zanim urośnie? – zaśmiał się, oglądając w skupieniu pojedyncze pajacyki.
– Tak! Oczywiście, że tak! – burknąłem z chichotem. – Otwórz to pudełko – podałem chłopakowi niewielki upominek, w którym była para przesłodkich bucików w najmniejszym rozmiarze.
On z wyraźnym podekscytowaniem uchylił wieczko małego pakunku, a ja podziwiałem jak jego oczy pojaśniały na widok czarnych pantofelków, które wyciągnął i położył na dłoni.
– Są takie piękne i naprawdę malusieńkie – powiedział, z zachwytem oglądając buciki. – Zmieszczę tu tylko kciuk!
– No wiem! – podzielałem jego entuzjazm. – Gemma je wypatrzyła i znalazła pasujące skarpetki! – pokazałem mu je. – Zobacz jakie maleńkie.
– Są mikroskopijne! Przesłodkie...
– Boże, ten termin jest stanowczo za daleko w czasie... – jeknąłem, kładąc się na plecach w stercie kolorowych ciuszków.
– Masz rację, chciałbym, żeby to nie trwało tak długo – powiedział szatyn, robiąc z ust kaczuszkę.
– Przestałem czerpać z tej ciąży przyjemność – przyznałem. – Oprócz tych cudownych ruchów Raisin, cały czas mam zgagę, bolą mnie plecy, nogi i mam ochotę czasami wszystkich zamordować.
– Oj, kotku... Chodźmy do sypialni, a ja postaram się zrobić ci najlepszy masaż całego ciała na świecie – potraktowałem to jako obietnicę, gdy Lou dodatkowo wkradł ręce pod moje uda i plecy.
– Zostaw mnie, jestem ciężki –
burknąłem, próbując odnaleźć na jego twarzy choćby cień wyciłku, jaki wkładał w noszenie mnie.
– Nie jesteś – uniósł moje ciało ku górze, więc owinąłem swoją rękę w okół jego karku w ramach asekuracji.
– Ale ja się tak czuję – mruknąłem, już moment później wzdychając z ulgą, gdy chłopak położył mnie na miękkim materacu.
– Jesteś perfekcyjny do noszenia. W którym miejscu bolą cię nogi? – spytał.
– Łydki mam strasznie napięte i po prostu bolą jak chodzę – wytłumaczyłem mu, kiedy on pozbywał się moich spodni.
– Zaraz temu zaradzimy. Pójdę po oliwkę do ciała – oznajmił, zdejmując moje nogawki i czmychnął do łazienki, wracając z buteleczką balsamu. Ułożyłem się wygodnie na łóżku, podkładając pod głowę dwie poduszki, aby móc z łatwością patrzeć na to, co za chwilę miał zrobić Tomlinson. Chłopak ułożył się na kolanach i położył na swoim udzie moją lewą nogę, po chwili wylewając na dłonie trochę olejku.
– Błagam, bądź delikatny – poprosiłem, mimo, iż wiedziałem, że będzie starał się nie sprawiać mi za dużo bólu. Za bardzo panikowałem.
– Rozluźnij mięśnie, kochanie – polecił, chwilę później łapiąc moją łydkę i masując ją delikatnie w powolny, bardzo relaksujący sposób. Z początku to naprawdę bolało, ze względu na to jak spięty byłem, ale po zaledwie kilku zdecydowanych przeciągnięciach dłoni chłopaka, zacząłem się naprawdę odprężać. Szatyn zniżył się ugniatając moją łydkę, by wycisnąć przyjemny pocałunek na moim biodrze.
W pewnym momencie odczuwałem tak ogromną ulgę, że zacząłem cicho mruczeć, mając przy tym zamknięte oczy. Louis naciskał na moje mięśnie masując je w takiej perfekcyjny sposób, a ja leżałem tam odprężając się, gdy zaczął masować moją drugą nogę.
– Gdzie ty się tego nauczyłeś? – spojrzałem na niego spod zmrużonych z przyjemności powiek.
– Pierwszy raz robię jakikolwiek masaż, motylku.
– Masz idealne ręce, ugh... – wierciłem się lekko, rozkoszują tym jak meczący mnie pół dnia ból w końcu zaczął mijać.
– A ty masz bardzo śliczne nogi, H – Louis przejechał nosem po moim brzuchu.
– Takie spuchnięte? – prychnąłem. – Nawet nie wiesz jak je znienawidziłem. Kiedyś były spoko.
– Nadal bardzo je uwielbiam – oznajmił, zostawiając pocałunek na mojej skórze obok kolana. Naciskał delikatnie dłońmi na moją łydkę, a ja wydostałem z siebie dźwięk rozkoszy.
– To naprawdę czuć jakbyśmy uprawiali seks... – mruknąłem z leniwym uśmiechem.
– Podobno to ja myślę cały czas tylko o jednym? – Louis zachichotał. – Gdzie chciałbyś teraz bym cię pomasował?
– Plecy, proszę... – wymruczałem, mimo, iż niesamowicie mnie korciło, aby powiedzieć coś innego.
– Usiądź i odwróć się do mnie tyłem – rozkazał chłopak. Usiadłem, jak chciał i zdjąłem swoją koszulkę, gdy Louis znów wylał na dłoń oliwkę.
– Brr, zimne... – wzdrygnąłem się, czując jego chłodne dłonie na swoim kręgosłupie.
– Za chwilę będzie cieplutko – powiedział, masując moje kręgi i w tym samym momencie zaczął wyciskać pocałunki na moim spiętym karku.
– Kocham cię... – uśmiechnąłem się, wykręcając głowę, aby móc pocałować go w usta.
– Ja kocham ciebie bardzo, bardzo kocham – uśmiechnął się z przyjętymi powiekami, złączając nasze wargi i przenosząc dłonie po moich łopatkach aż do ramion.
– Proszę, rozmasuj bardziej w okolicy lędźwi... – poprosiłem.
– Oczywiście.
Całując moje prawe ramię, zaczął masować wybrane przeze mnie miejsce naciskając czule kciukami bolące punkty.
– Oh, właśnie tak... – jęknąłem, podpierając się na wyprostowanych rękach. Chłopak masował moje plecy z wielkim wyczuciem, aż po chwili zacząłem się całkowicie rozluźniać. Jego dłonie naprawdę działały na mnie tak cudownie.
– Zaraz chyba usnę – zaśmiałem się krótko, mając cały czas przymknięte powieki. – Jednak czasem się na coś przydajesz.
– Oh, dziękuję! – chłopak udał oburzenie naciskając na mój bok. Podskoczyłem na łóżku, śmiejąc się przy tym.
– Znaczy do seksu też jesteś dość użyteczny i do dawania mi kasy.
– Pf, tak uważasz? – chłopak fuknął, naciskając moją skórę.
– No i nie wstydzę się z tobą pokazywać na mieście, bo niezła z ciebie jest dupa, wiesz? – puściłem mu zawadiackie oczko.
– Jezus Maria, Gemma zepsuła mi chłopaka w kilka godzin – Louis westchnął ciężko.
Zaśmiałem się dużo donośniej niż przed chwilą, układając głowę na ramieniu szatyna.
– Zaraz naprawdę zaśniesz, a co będziesz robił w nocy?
– Uprawiał z tobą dziki seks – odparłem, a widząc jego minę, ponownie się zaśmiałem.
– Ciebie nie powinno się zostawiać na długo samego.
– Masz rację – powiedziałem przymykając oczy. – Dziękuję za masaż, jestem strasznie senny. Chyba ogarnę się i przebiorę w piżamę – odparłem. – A ty zamówisz pizzę i obudzisz mnie, kiedy będzie gotowa. Obejrzymy ten nowy film, który niedawno wyszedł?
– Pewnie, skarbie. Dla ciebie wszystko – powiedział, całując mnie w czoło. – Ubieraj piżamę i zdrzemnij się.
– Muszę zmyć mój superowy makijaż, bo odcisnę brokat na poduszce – powiedziałem, lecz najpierw postanowiłem się przebrać.
– Więc ja pójdę zamówić tę pizzę – mruknął, następnie wychodząc z naszej sypialni.
Był idealny. Mimo własnego zmęczenia dbał o mnie i to, by było mi lepiej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro