31. Nie mogę się dłużej do ciebie nie odzywać.
Kiedy Lou uruchomił kierunkowskaz uświadomiłem sobie, że jesteśmy już niemal pod jego posiadłością, więc z towarzyszącym mej twarzy uśmiechem, sięgnąłem po swoją podręczną torbę z ubraniami i potrzebnymi rzeczami, które tam miałem. Nasza dwójka opuściła auto dokładnie w momencie, w którym na podjazd wjechał mój przyjaciel. Byłem dosyć podekscytowany, ponieważ Horan jeszcze nigdy wcześniej nie był w domu Louisa.
– Pokoik jest teraz całkiem pusty i biały, aż roznosi się echo – oznajmił szatyn, opierając się o maskę samochodu. Wiatr, który wpadał do auta przez odsuniętą szybę, unosił jego włosy mierzwiąc je. Dał mi klucze do domu, kiedy on i Niall myśleli, co najpierw wziąć w ręce.
Po wejściu do środka, zapaliłem światło w przedpokoju, ściągnąłem buty i zostawiłem dla nich otwarte na oścież drzwi, zanim ulotniłem się prędko do większego pokoju, aby im nie przeszkadzać, gdy zaczną wnosić meble.
Już po chwili, kiedy ja siedziałem na kanapie, chłopcy wnieśli największe pudło z łóżeczkiem. Poczułem, że chcę im pomóc, ale niestety nie mogłem ze względu na swój stan. Z resztą Louis krzyczałby, kiedy wziąłbym malutkie, najmniejsze pudełko do ręki.
Jego opieka względem mnie i dziecka była taka... urocza. Czasem trochę męcząca, ale wciąż topiłem się pod jego troską.
Chłopcy wnieśli później jeszcze pudło z kołyską, przewijakiem oraz krzesełkiem, nim obaj praktycznie rzucili się na kanapę, oddychając głęboko.
– Może zrobię wam coś do picia, a przy okazji sobie? – klasnąłem w dłonie, zmierzając do kuchni. Przyda im się coś orzeźwiającego, prawda? Oni jedynie wymamrotali coś niemrawo pod nosem, a więc po wyjęciu z szafki dwóch szklanek, nalałem do nich zimnej wody.
Zauważyłem stojącą przy oknie miskę z pomarańczami, których zapach unosił się w pomieszczeniu. Uśmiechnąłem się na myśl, że Louis w końcu zaczął kupować więcej zdrowych produktów, nawet jeśli kupił je głównie dla mnie. Dodałem wyciśnięty sok do każdej ze szklanek.
– Proszę bardzo! – zaświergotałem niemal wlatując do salonu.
– Dziękuję, kochanie. Przed nami jeszcze dużo pracy – powiedział Louis i również Niall podziękował mi krótko, gdy podałem mu sok.
– Ciąża ci służy – rzucił blondyn, leniwie się mi przyglądając. – Zawsze promieniowałeś, a teraz naprawdę przechodzisz sam siebie.
Uśmiechnąłem się pod nosem, sięgając po poduszkę, aby następnie uderzyć nią nogę Nialla, żeby nie było zbyt cukierkowo.
– Ty też jesteś niebrzydki – wzruszyłem ramionami, wystawiając do niego język, kiedy widziałem jak się naburmuszył.
Odwracając się na pięcie, postanowiłem ruszyć w kierunku pokoiku dziecięcego, pomimo iż nie mogłem tam jeszcze nic zastać. Mogłem wyobrazić sobie, jak je urządzimy i po prostu... poczuć to. Poczuć, że naprawdę niedługo będziemy tam żyć z naszą rodzynką. Pokonując kolejne stopnie dryfowałem wzrokiem po pustych ścianach wyobrażając sobie na nich ramki ze zdjęciami. Chciałem zrobić wszystko, żeby wnieść do tego domu jak najwięcej ciepła, chociaż już i tak unosiła się w nich miła aura.
Gdy natrafiłem na pokój dziecięcy, przez chwilę opierałem się jedynie o framugę drzwi, nie chcąc uszkodzić delikatnej atmosfery, która w nim panowała. Czułem się... bardzo miękko, obserwując pusty kącik. Dopiero kilka sekund później oderwałem się od drzwi, dotykając opuszkiem palca jedną ze ścian. Stawiałem niespieszne kroki w jeszcze nie pomalowanym pomieszczeniu, w swojej głowie układając różne przykładowe ułożenia mebli, kiedy po upływie może trzech minut, usłyszałem z salonu siarczyste, pełne irlandzkiego akcentu, przekleństwo. Najwyraźniej chłopaki już zabrali się za składanie mebli. I niekoniecznie wszystko szło po ich myśli.
– Głupki – zaśmiałem się, stawając przy oknie, skąd miałem najlepszy widok na cały pokoik. Jeszcze niedawno była tu sypialnia Louisa. Teraz wszystko przeniósł do innego pomieszczenia, które z resztą również przejdzie metamorfozę, by nadawało się dla dwóch osób.
Automatycznie spojrzałem w dół na swój brzuszek, który gładziłem dłońmi. – Tu będzie twój kącik, skarbie – szepnąłem, stukając dwoma palcami w swój pępek. – Będzie najpiękniejszy, wszystko dla ciebie.
Uśmiechnąłem się wzruszony naszym intymnym momentem i teraz z satysfakcją mogłem wrócić do salonu. Gdybym stał tam jeszcze moment dłużej, prawdopodobnie poryczałbym się jak baba w ciąży. Oh, ironio.
W salonie zauważyłem rozłożone na stole dwa kartony; na dywanie leżało kilka desek, śrubokręty i młotek. Usiadłem bezpiecznie na kanapie, sięgając po swoją wodę i przyglądałem się wygodnie chłopakom mając nadzieję, że jednak wkrótce dadzą mi jakieś zadanie do zrobienia.
– Boże, ta instrukcja jest po arabsku – jęknął Niall podczas, gdy szatyn wziął do ręki kilka pierwszych desek.
– Bo trzymasz ją do góry nogami, ośle – parsknął, na co ten oblał się krwistym rumieńcem, kontrastującym z jego bladą cerą po tym, gdy odkrył, że Louis miał rację.
– Ooo... – wymruczał, drapiąc się po brodzie. Próbowałem powstrzymać chichot, który i tak wkrótce wyrwał się z moich ust.
– Ja pierdolę, nawet po angielsku to nie ma wielkiego sensu – jęknął Horan.
– Dawaj to, dzieciaku – Tomlinson wyrwał mu instrukcję z ręki. – Nic porządnie ta dzisiejsza młodzież zrobić nie umie...
– Młodzież? – Niall parsknął głośno i teatralnie. – A ty, ile masz lat, staruchu?
– W grudniu dwadzieścia jeden – pokazał mu język. – Ale niestety ty zarost taki, jaki mam ja osiągniesz dopiero za dziesięć lat minimum – wyraźnie się z niego nabijał, prężąc swoje plecy.
– Za to ma owłosienie w innych miejscach – mruknąłem, popijając niewinnie moją wodę z dłonią ułożoną na brzuszku. Lubiłem, ba... kochałem prowokować Louisa!
– Co powiedziałeś? – szatyn powoli przekręcił głowę w moją stronę z wysoko uniesioną w górę brwią. Boże, on tak łatwo robił się zazdrosny.
– To, co słyszałeś, mój drogi. Kiedyś wiele razy kąpaliśmy się w basenie, nago – przyznałem, zgodnie z prawdą.
Louis spojrzał na Nialla, jednak nie byłem w stanie zobaczyć jego twarzy ze względu na kąt pod jakim znalazła się jego twarz. Mimo to mina blondyna była przezabawną reakcją na zapewne groźny wzrok mojego chłopaka.
– Ale to przecież było dawno! – usprawiedliwił się. – Twoja Julia mówi to, żeby cię wkurzyć!
– Jakbyś dał mi dokończyć... – przewróciłem oczyma.
– Kochanie, podejdź tutaj... – Louis porzucił w zapomnienie nieposkładane meble, wstając z podłogi i zbliżając się w moją stronę. Ja, wyczuwając potencjalne „zagrożenie" prędko podniosłem się z kanapy i zacząłem uciekać.
– Hazza! – Louis zawołał z irytacją, lecz mimo wszystko nie biegł za mną.
– Czemu mnie nie gonisz?
– Żeby zmusić cię do tego, byś nie biegał, bo ci nie wolno – pokazał mi język, na co ja speszyłem się, gdy zdałem sobie tego sprawę. Chłopak podszedł do mnie, a po umiejscowieniu swych dłoni pod moimi pachami zaczął mnie tam z zaskoczenia łaskotać. – Ty mały gnojku...
– Nie! L-loulou, zostaw! – śmiałem się, aż w końcu puścił moje pachy i położył dłonie na mojej talii. – Po prostu lubię, kiedy stajesz się tak łatwo zazdrosny. Mam z tego ubaw!
– To chyba dobrze, że jestem zazdrosny, nie uważasz? – prychnął, przenosząc swoje dłonie wyżej, tym razem w okolice moich żeber.
– Nie powinieneś być zazdrosny o mojego przyjaciela, który tak na marginesie jest heteroseksualny i nigdy nie spojrzy na mnie w inny sposób – uśmiechnąłem się szeroko i dumnie, kurcząc się, by nie miał dostępu do moich czułych miejsc.
– Ale będę, bo cię kocham – Louis burknął na odchodne, szczypiąc mnie w pośladek, na co wzdrygnąłem się.
– Kurwa! Tak, dziwki! – naszą wymianę zdań przerwał Niall. Kiedy spojrzałem na niego stała przed nim już złożona kołyska.
– Jak ty to zrobiłeś, mój leprikoński druhu? – wymamrotał z rozkojarzeniem Tomlinson, podchodząc do chłopaka.
– Po prostu, jakoś tak. Złączyłem te wszystkie deski ze sobą – odparł, po chwili podnosząc się na równe nogi i zaczął trząść złożoną kołyską. – No proszę, jaka stabilna!
– To teraz złóż jeszcze resztę tak, jak te kołyskę i wtedy moje piękne dłonie nie będą miały drzazg – zacmokał.
– I tak nie będą miały, ponieważ tu wszystko jest gładziutkie i wyszlifowane – spojrzałem na niego, jak na idiotę.
– Znając moje kurwa szczęście i tak dorobiłbym się chociaż jednej.
– Ale Lou, nasze dziecko nie może mieć drzazg! – spanikowałem, podchodząc do kołyski.
– Wszystko wyszlifujemy, nie panikuj słoneczko.
– Dobra, więc mogę w czymś pomóc? W czymś malutkim? – spojrzałem na niego przekonująco. – Na przykład usiądę sobie na podłodze i coś złożę...
– Możesz czytać, co jest napisane w instrukcjach albo ewentualnie na pudłach – prychnął Louis. – Do niczego innego cię nie dopuszczę.
– Ale Louis, ciąża to nie choroba! – zacząłem się denerwować.
– No spójrz, a jednak możesz przez to skrzywdzić siebie, lub maleństwo – używał tonu, który tylko podjudzał moją frustrację.
– Przynajmniej się starałeś, Hazza – Niall poklepał moje ramię, chichocząc.
– No bo to jest niesprawiedliwe, kiedy nie mogę wam w absolutnie niczym pomóc! – marudziłem, siadając na dywanie.
– Harry ma trochę racji, jesteś przewrażliwiony, Louis – zaśmiał się Horan.
– Jestem odpowiedzialny, nie przewrażliwiony – fuknął, odgarniając palcami swoją grzywkę. Puściliśmy temat w zapomnieniez skupiając uwagę na instrukcji, która leżała pośrodku nas. – Pieprzyć to, zadzwonię po Zayna. On to zdobi z palcem w dupie!
– Nie mogłeś wpaść na ten pomysł od razu? – przewróciłem oczami, wkładając poduszkę między nogi, żebym mógł się położyć.
– Jakoś zapomniałem o tym – wyciągnął rękę po swój telefon, który leżał na stole. Niall posłał mi pytające spojrzenie.
– Przyjaciel Louisa – wytłumaczyłem mu, gdy szatyn wybrał numer do Zayna. – Jest właścicielem studia, w którym zrobiłem sobie tatuaż... a właściwie, to Lou mi go zrobił.
Niall uniósł lekko brwi, po chwili poruszając nimi znacząco. Uderzyłem go otwartą dłonią w czoło, przez co wydał z siebie okrzyk.
– Idiota – mruknąłem cicho.
– A ty co, już się zmęczyłeś? – kiwnął na mnie głową, mając na myśli moją pozycję.
– Na sam twój widok odechciewa mi się żyć – ziewnąłem.
– To dość specyficzny sposób na wyznanie miłości – skomentował.
Nie odpowiedziałem już na jego komentarz, ponieważ Louis zaczął właśnie rozmawiać z Malikiem pokrótce pytając go, czy mógłby przyjechać.
– Ta... Co? No dobra, H się ucieszy – przewrócił na końcu oczami, spoglądając na mnie. – Dobra, do zobaczenia – odparł, rozłączając się. – Będzie z Pennym i pudełkiem pizzy – oznajmił, rzucając telefon na kanapę.
– Penny! – zawołałem z podekscytowaniem, a tym samym momencie, gdy Niall zawołał:
– Pizza! W chuj dawno nie jadłem pizzy!
– No więc wszyscy zadowoleni – Louis zachichotał, gdy wdrapałem się pod jego ramię, wtulając się w niego. – A ja nic z tego nie będę miał...
– No cóż... Masz mnie! – zagruchotałem, głaszcząc policzek Louisa w pocieszającym geście. – Pamiętaj o tym, co musisz zrobić, bym zaśpiewał ci piosenki – przypomniałem, ściągając brwi.
– Loda? – usłyszałem śmiech Horana.
– Nawet mnie nie wkurwiaj – burknął do niego Tomlinson, na co ja zaśmiałem się dźwięcznie. Niall posłał mi zdezorientowane spojrzenie.
– Założyliśmy się o to, kto dłużej wytrzyma bez żadnej seksualnej rzeczy – wyjaśniłem nieśmiało.
– A ten mały sukinkot tuż przed tym zakładem jeszcze powiedział, że obciągnąć mi miał! – powiedział z żartobliwym wyrzutem, na co ja zaczerwieniłem się. Mówienie o naszym życiu seksualnym przy moim przyjacielu było co najmniej niezręczne.
– Szczerze mówiąc... Nie wiem, kto wygra, ale Harry ma niemałe utrudnienie – odparł Niall. Byłem zdziwiony, że nie zareagował gromkim śmiechem, a poważnie rozważał nasz zakład.
– Oczywiście, że ja wygram! – powiedzieliśmy równocześnie z Louisem, spoglądając potem na siebie spode łba.
– Myślę, że nie wytrzymacie napięcia seksualnego nawet jeden cały dzień.
– Wytrzymamy! – upierałem się przy swoim, jednak mój głos pod koniec zabrzmiał ciut niepewnie.
– Wytrzymamy? – spytał szatyn, ściągając brwi, kiedy spojrzał na mnie.
– Nie mam pojęcia. To znaczy... Ja na pewno. Nie wiem jak ty, seksoholiku – powiedziałem pewnie, nawet jeśli sam zaczynałem wątpić w to, że uda mi się wygrać nasz mały zakład.
– Ja seksoholik? Przepraszam bardzo, ale to ty i twoje chcice ciążowe mnie atakujecie!
– Ja przynajmniej mogę się jakoś usprawiedliwić, a ty nawet nigdy nie odmawiasz mimo, że możesz! – odgryzłem się. Prawie zapomniałem o przyglądającym nam się w rozbawieniu blondynowi.
– No jeszcze kłótni o seks nie było...
– Boże, możecie przestać? – zwrócił nam uwagę Niall, zasłaniając przy tym uszy. – To jest masakra jak wy nie macie totalnie żadnego wstydu!
– Hej, to wcale nie tak, że pytałeś, czy Louis ma dużego! – oburzeniem się, zmęczony kłótnią opierając głowę o ramię mojego chłopaka.
– Pytał? – zwrócił się do mnie skonsternowany szatyn, na co odpowiedziałem mu tylko skinięniem głowy.
– Muszę wiedzieć, czy zaspokajasz mojego braciszka, poza tym, Gemma też pytała – Niall zaczął się nieudolnie bronić.
– Harry, obawiam się, że twój kumpel może mieć na ciebie zły wpływ – powiedział żartobliwie Louis.
– Za to ty masz zły wpływ na Zayna – odgryzłem mu się.
– Co? Ja? – chłopak zdziwił się – Dlaczego? – spytał w momencie, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, a po chwili gromkie trzaśnięcie.
– Widziałem jak grzeczny jest w porównaniu do ciebie! Na pewno go psujesz!
– I Harry ma stuprocentową rację! – usłyszeliśmy, zanim w salonie nie pojawił się uśmiechnięty mulat.
Zerwałem na proste nogi, dostrzegając w jednej ręce Zayna pizzę i w drugiej burego kota. Oczywiście wziąłem zwierzątko, przykładając Penny'ego do piersi. Okazało się, że Niall również poszedł w moje ślady i po wyminięciu mojej sylwetki, wyciągnął w stronę mulata rękę.
– Jestem N-Niall – przywitał się z lekkim zawahaniem.
– Zayn.. jak już chyba wiesz – mulat uśmiechnął się do niższego blondyna. Uścisnęli swoje dłonie, utrzymując intensywny kontakt wzrokowy, kiedy ja pochłonięty byłem tym, jak Penny głośno mruczy.
– Dobra, to najpierw jemy, czy składamy meble? – zapytał Louis, po krótkim objęciu Malika.
– Jemy, jemy, jemy! – zaśpiewałem odkładając kotka, który wygodnie ułożył się na kanapie obok.
I po tych słowach zasiadaliśmy przy telewizji, jedząc pizzę i oglądając jakiś niezbyt ciekawy serial. Siedziałem między Zaynem a Louisem, pieszczotliwie wtulając się w ramię tego drugiego, dopóki tej spokojnej ciszy wypełnionej jedynie odgłosami z telewizji i cichym mlaskaniem, nie przerwał Zayn.
– Ja już nie jestem głodny. Mogę zobaczyć te meble?
– Jasne, panie Malik – odparł Louis, kiedy mulat podniósł się z siedzenia, podwijając rękawy swojej koszuli. W ten sposób jego tatuaże były na zasięgu naszego wzroku. Wewnętrznie się nimi zachwycałem. Gdyby nie ciąża może sam teraz miałbym ich kilka więcej.
Zayn dokładnie przyglądał się poszczególnym częścią łóżeczka, następnie zerkając na instrukcję. Już po chwili rzucił ją gdzieś za siebie z głośnym westchnięciem.
– Zobaczycie – szatyn zwrócił się do mnie i Nialla – za parę minut łóżeczko już będzie złożone w całości.
Zachichotałem i gdy poczułem, że mój żołądek jest już pełny, wziąłem do ręki kota, który od razu ułożył się na moim brzuchu.
– Czy on nie ma ciekawszych rzeczy do roboty niż sen? – spytał Louis.
– To samo będziesz mówił do swojego dziecka jak już się urodzi? – rzuciłem mi złowróżbne spojrzenie. Niall i Zayn zareagowali na moją uwagę, wymieniając się uśmiechem.
– Nie, ale będę godzinami stał nad jej kołyską i obserwował jej spokojny sen – powiedział dumnie, uśmiechając się.
– Więc odwal się od kota, dupku – burknąłem, odsuwając jego rękę, którą trzymał na mojej talii.
– Zaraz sam będziesz się przytulał.
– On przynajmniej nie jest wrednym gburem – oparłem równie niemiło, głaszcząc mojego kocura. Zayn i Niall spojrzeli na nas.
– Nie zwracajcie uwagi. H ma humorki – wyjaśnił Louis, a ja tylko bardziej wcisnąłem się w wygodną kanapę.
– Dupek.
– Już to mówiłeś. – Tomlinson zaserwował mi pstryczka w nos.
– Dupek, dupek, dupek – powtórzyłem jeszcze kilka kolejnych razy.
– Ahh, dziecko będzie miało dziecko... – powiedział drażliwym tonem, na co kopnąłem swoją nogą jego kostkę, przez co syknął.
– Przestańcie, bo głupio się czuję... – powiedział Niall, powoli przeżuwając kęs swojej pizzy.
– A właśnie, wszystko dobrze, Nini? Zawsze komentujesz każdy moment serialu – zwróciłem mu uwagę.
– Skutecznie odwracacie moją uwagę – parsknął, na co ja zmrużyłem oczy, odwracając się tyłem do Louisa.
– No już, wystarczy – chłopak zaświergotał.
– Wal się – prychnąłem, odpychając ręką jego twarz, gdy zaczął się do mnie zanadto zbliżać. – Sio! Sio!
Chłopak westchnął głośno, wywalając oczami i wrócił wzrokiem do telewizora, chichocząc z Niallem co jakiś czas, gdy skupili się na serialu. Zayn w tym czasie skończył składanie łóżeczka i zabrał się ochoczo za krzesełko, które akurat ja bym złożył bez problemu.
– To wszystko? Jeśli tak, to skończyłem – oznajmił po, być może, dwudziestu minutach. W odpowiedzi uśmiechnąłem się do niego szeroko, kiwając głową.
– Dzięki, stary. – Louis wstał z kanapy, następnie klepiąc przyjaciela po ramieniu. Ja cały czas siedziałem obrażony, ze splecionymi na torsie ramionami.
– Zrobić ci jakiejś kawy? Niall, Tobie też? – spytał Louis. Aha, czyli taka jest jego nowa strategia? Ignorować mnie?
– Chętnie – odparł Malik.
– Ja podziękuję – powiedział blondyn, przysuwając się do mnie na kanapie, gdy dwójka starszych chłopaków poszła do kuchni, zapalić papierosa.
– Stary, zajebiste masz te humorki. Czasem cię nie ogarniam – zaśmiał się Niall.
– Ale przyznaj, że Louis jest wrednym kretynem! – warknąłem na tyle głośno, aby Tomlinson mógł mnie usłyszeć.
– Bo nie chce głaskać kota?
– Bo jest wredny – prychnąłem, słysząc z kuchni śmiech Louisa, zapewne spowodowany moimi słowami. – I jest kretynem.
– Ale kochasz go za to.
– Za to nie – skłamałem, przytulając kota jeszcze bliżej swojego brzuszka, o który zaczął się ocierać pyszczkiem.
Usłyszałem gwizd czajnika, więc doszedłem do wniosku, że zalanie wodą kawy zajmie Louisowi nie więcej niż minutę, podczas której zdąży już tu wrócić, a ja wciąż będę obrażony. Kiedy moje obliczenia okazały się poprawne i w salonie pojawił się mój chłopak we własnej osobie z przyjacielem u boku, spojrzałem na niego wymownie spode łba. Zawzięcie o czymś dyskutowali śmiejąc się i robiąc co chwilę głupie miny.
Zszedłem razem z Pennym na podłogę i postanowiłem się z nim trochę pobawić. Wyciągnąłem z bluzy sznurek, którym zacząłem machać przed jego pyszczkiem, a on ochoczo próbował uchwycić go swoimi łapkami.
Odsunąłem rękę w ostatniej chwili, kiedy zwierzę o mało mnie nie podrapało, na co uśmiechnąłem się pogodnie. Czułem na sobie ukradkowy wzrok Louisa, którego postanowiłem jednak ignorować, podobnie jak on mnie.
– Jesteś ślicznym chłopcem, Penny – zagruchotałem, podnosząc go i stykając ze sobą nasze nosi.
– Tommo, nie chcę ci nic mówić, ale Harry chyba flirtuje z moim kotem – zaśmiał się mulat, rozbawiony tak samo jak Niall napięciem, które wisiało między mną, a Louisem.
– Jaki Harry? – spytał Lou, marszcząc brwi.
– Kutas – wycedziłem w trakcie udawanego kaszlu, podczas drapania Penny'ego za uszkiem. Niall westchnął ciężko w tym samym momencie, co Zayn.
– Niall, może przeniesiemy już meble do pokoju dziecięcego? – spytał Malik.
– Tak, to dobry pomysł – on zgodził się praktycznie z automatu, od razu kierując swoje kroki za mulatem. – Ale myślę, że moje małe mięśnie przy twoich są zupełnie do dupy – zachichotał, w czym wturował mu Malik. Wymieniając się spojrzeniem, umieśli łóżeczko mojej córeczki, zostawiając tym samym mnie i Louisa samych. Cały czas głaskałem kotka w swoich dłoniach, słuchając jego pomruków.
Czekałem w międzyczasie na to, aż Tomlinson wykona ze swej strony pierwszy ruch, ponieważ ja nie miałem takiego zamiaru. Oboje niestety byliśmy okropnie uparci. Patrzyłem w telewizor, lecz w ogóle nie skupiałem się na rozmowie głównych bohaterów. Słyszałem z pokoju obok stłumione rozmowy dwójki naszych przyjaciół i jestem pewny, iż w pewnym momencie Niall wypowiedział moje imię. Odwróciłem się w stronę korytarza, jednak zignorowałem to. W następnej chwili za sprawą wołania Zayna, Penny zeszła z moich kolan i potruchtała do swojego właściwie. Wydąłem dolną wargę, z ciężkim westchnięciem, podnosząc się z podłogi z zamiarem wyminięcia chłopaka, aby pójść do toalety, bo niestety po wypitej wodze zachciało mi się siku.
– Harry – powiedział szatyn łagodnym tonem, zatrzymując mnie. Na moich wargach na krótką chwilę zagościł zwycięski uśmiech, który szybko zniknął, gdy odwróciłem się w jego stronę, z pytającym wyrazem twarzy.
– Nie mogę się dłużej do ciebie nie odzywać. Skończmy tę dziecinadę – wyznał, pocierając dłonią swoje udo.
Kącik moich ust lekko drgnął do góry, kiedy podszedłem do niego, delikatnie usadawiając się na jego kolanach.
Chłopak od razu ułożył jedną dłoń na moich plecach, a drugą na udzie rysując tam przypadkowe wzorki.
– Przepraszam – szepnąłem, ogarnięty nagłymi wyrzutami sumienia przez moje księżniczkowate zachowanie.
– Ja również. – Kiedy moja dłoń znalazła się dla lepszego utrzymania równowagi na karku Louisa, on pocałował mnie w policzek, na co uśmiechnąłem się w końcu szeroko, przymykając przy tym powieki. Położyłem głowę na ramieniu niebieskookiego, wciskając twarz w jego szyję.
– Kocham cię, muszę nauczyć się kontrolować swoje humorki – wymamrotałem, biorąc jego dłoń w swoją, aby potem położyć ją na swoim brzuchu w okolicy pępka.
– Dam sobie z nimi radę, ja ciebie też bardzo kocham – przyznał Louis, i kiedy odchyliłem lekko głowę, złączył nasze usta w delikatnym, przeprosinowym pocałunku.
– Mówiłem, że wystarczy zostawić ich na chwilę samych i znowu będą się do siebie kleić – zaśmiał się Niall, gdy razem z Zaynem nagle weszli do salonu, w celu zabrania do pokoiku reszty mebelków.
Uśmiechnąłem się nieśmiało, usadawiając się na kolanach Louisa bokiem, abym mógł bardziej się w niego wtulić.
Chłopaki po przeniesieniu wszystkich mebli posiedzieli z nami jeszcze około godzinę, dopóki oboje nie doszli do wniosku, że powinni się już zbierać (Niall miał dodatkowo do odrobienia jeszcze lekcje, czym ja się już praktycznie nie przejmowałem ze względu na naukę w domu).
– Jutro o szesnastej masz klienta z wykończeniem rękawu – przypomniał mojemu chłopakowi Zayn, kierując się do wyjścia.
– Wiem, wiem. Pamiętam – odpowiedział mu Louis. Po pożegnaniu się z nimi, zostaliśmy całkowicie sami i Chryste, jeśli wcześniej myślałem, że napięcie seksualne, o którym mówił Niall było między nami wyczuwalne, teraz nie było wręcz porównania.
**
Jak to gówno ma takie osiągnięcia? MommyCyrus dziękujemy!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro