Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29. Drzemka w Twoim stanie jest Ci akurat potrzebna

Kiedy znaleźliśmy się w pokoju od razu zaatakowałem usta Louis, pociągając jego koszulkę do góry. Już chwilę później materiał znalazł się na podłodze, a ja całowałem dalej słodkie wargi. Wyczuwałem, że był delikatnie spięty pod moim dotykiem lecz nie winiłem go. W końcu doświadczenie pierwszego razu na dole było bez porównania dużo bardziej stresujące niż w moim przypadku. Pragnąłem sprawić, aby czuł się cudownie i nie zapamiętał tego uczucia jako czegoś co sprawiło mu dyskomfort, dlatego zamiast popchnięcia go na łóżku, delikatnie się z nim na nim położyłem, cały czas całując jego wąskie usta.

Znajdując się na łóżku, zjechałem motylimi pocałunkami w dół zostawiając je dosłownie wszędzie tak, jak zwykle robi Louis mi. Wyciągnąłem malinkę pod jego prawym sutkiem i wycałowałem napis na jego klatce piersiowej.

Chłopak w tym czasie błądził swoimi dłońmi po moich plecach, oraz karku, a gdy znalazłem się dokładnie na poziomie jego podbrzusza, wplótł palce w gęste, nieułożone loki. Delikatnie zacząłem odpinać jego spodnie; moje ruchy były powolne, wiedziałem, że takie tempo na pierwszy raz Louisa będzie jak najbardziej odpowiednie.

W końcu pozbyłem się wszystkich guzików zniżając spodnie i ściągając je z bioder chłopaka. Całowałem coraz więcej odkrytego miejsca.

– Harry...

Usłyszałem z góry stęknięcie chłopaka, podczas gdy przycisnąłem wargi na skóry na jego pachwinie, robiąc mu malinkę dokładnie w tym samym miejscu gdzie niedawno on mi.

– Tak, Louis? – zwróciłem się pieszczotliwie unosząc wzrok na piękne, błękitne tęczówki.

– Ale na pewno będziesz to robił wolno? – spytał niepewnie. – Ufam ci, ale wiesz sam...

– Tak, skarbie. Wolno i delikatnie – zatwierdziłem go w przekonaniu zniżając spodnie. – Nie denerwuj się, bądź spokojny. Bardzo cię kocham.

– A ja ciebie, H – westchnął głośno, gdy pocałowałem jego męskość przez materiał bokserek, następnie spokojnie zsuwając je z jego wąskich bioder. Pocałowałem odkrytą na wpół twardą męskość, robiąc to delikatnie i ekstremalnie powoli, by Louis przyswoił się z niecodzienną sytuacją, kiedy to ja się nim zajmuję.

Spojrzałem na niego z dołu, uśmiechając się przy tym czule, co on odwzajemnił z małym opóźnieniem.

– Poczekaj, wezmę nawilżacz, hm? – poinformowałem go, zanim pocałowałem go szybko, następnie wstając z łóżka. Podszedłem do szuflady, biorąc butelkę różowego lubrykantu. Wziąłem również prezerwatywę, wiedząc, że będzie to przyjemniejsze dla samego chłopaka.

– Po co ci gumka? – spytał mnie szatyn, po tym gdy zobaczył jak podchodzę z powrotem do niego. – Przecież ja nie zajdę w ciążę, skarbie. - zaśmiał się.

– Myślę, że będzie ci tak przyjemniej. Mniej tarcia – powiedziałem szczerze, zniżając się, by ucałować jego wargi. Po chwili wciągnąłem całkiem spodnie chłopaka, obserwując jego nagie, perfekcyjnw ciało. Zawisnąłem nad nim będąc na wysokości jego twarzy. – Akuku – zaśmiałem się.

– Dziwnie się czuję – mruknął, próbując się uśmiechnąc jednak niestety bezskutecznie. Kąciki moich ust lekko opadły w zmartwieniu.

– Nie musimy tego robić, jeśli ci źle, wiesz? – popatrzyłem w jego oczy, ocierając o siebie nasze nosy. Chciałem, by wiedział, że to tylko ja.

– Ja chcę to z Tobą zrobić, kochanie! – powiedział, całując mnie w czoło. – Bardzo chcę, ale bełkoczę takie pierdoły, bo się po prostu denerwuję...

– Niepotrzebnie. – zapewniałem go – To ja, Twój Harry i to nie boli tak, jak ludzie mówią, nie boli.

– Ale to kutas w tyłku!

Zaśmiałem się cichutko na jego słowa, trzymając dłoń na jego sutku, kiedy Louis ścisnął moje pośladki.

– Dobra, zrób to już, proszę... – mruknął, wypychając swoje biodra naprzeciw moim, sprawiając, że spomiędzy moich warg wyrwał się cichy jęk. Zsunąłem swoje dresy jednym posunięciem pozostawiając w samej bieliźnie. Nalałem trochę lubrykantu na palce i zacząłem całować szyję Louisa.

– Rozluźnij się... – szepnąłem w jego skórę, lekko napierając opuszką wilgotnego palca na jego wejście, on objął mój kark obiema dłońmi, wbijając w tamto miejsce swoje paznokcie. – Shhh... Spokojnie kochanie – wyszeptałem całując miejsce za jego uchem oraz całą szczękę, kiedy rozprowadzałem żel na obręczy Louisa. W momencie, w którym zacząłem powolutku wsuwać w niego swój palec, złączyłem nasze usta, tłumiąc w ten sposób jego jek. Nogi Louisa automatycznie ustawiły się tak, iż ugiął kolana i ustawił stopy po obu stronach mojego ciała.

– Harry... – wydusił moje imię z wielkim trudem, kiedy już prawie cały mój palec znalazł się w jego ciasnym wnętrzu.

– Oddychaj głęboko, kochanie, zaraz będzie cudownie, zobaczysz...

Po chwili tkwiłem swoim palcem w jego wejściu cierpliwie czekając, aż Louis przyzwyczai się do dziwnego uczucia. Całowałem jego lekko nabrzmiałe wargi.

– Poczekaj, poczekaj... – szeptał, kręcąc niespokojnie swoimi biodrami, mocno zacieśniając uścisk na moim karku.

– Poczekam ile tylko potrzebujesz, kochanie – powiedziałem uśmiechając się do Louisa i obserwując to z jaką niewinnością zachowywał się będąc pod moim ciałem.W końcu jego niespokojny oddech znacznie się unormował, kiedy skinął głową, mówiąc cicho:

– Już.

Obserwując jego reakcję delikatnie zacząłem wyjmować palec do połowy przekręcając go we wnętrzu chłopaka, który był cholernie ciasny.

– Nigdy nawet nie zaspokajałeś się w taki sposób, prawda? – spytałem, obserwując jak rozkosznie wyglądał kiedy jego usta była rozchylone, a powieki przymknięte.

– Jakoś nie byłem chętny – przyznał z niewinnością w głosie kiedy zgiąłem palec by rozciągnąć prawidło chłopaka.

– Potrzebujesz więcej nawilżacza?

– Jest dobrze, bardzo mokro – powiedział, patrząc mi się przez cały czas w oczy i zachichotał, przegryzając dolną wargę. A ja dopiero po kilku kolejnych ruchasz swoim palcem, wybudziłem się z tego boskiego transu.

– Czy mogę już dodać drugi?

– Tak, proszę – powiedział chłopak, widziałem, że zaczyna robić mu się przyjemnie. Zagryzłem wargę delikatnie wsuwając drugi, środkowy palec.

– Oh, Boże...–- jęknął, odrzucając głowę w tył. Nachyliłem się, aby złożyć mały pocałunek na jego jabłku Adama.

– Cii... już za momencik będzie wspaniale, obiecuję ci.

– Wierzę ci, Harry. Oh.. – jęknął drapiąc lekko moją szyję. – Już wiem... Dlaczego jesteś, Boże.. taki głośny!

Uśmiechnąłem się z ogromną satysfakacją, kiedy po natrafianiu na prostatę chłopaka z jego gardła wyrwał się dużo głośniejszy niż kiedykolwiek przedtem jęk. Było wręcz niemożliwie seksowne.

– To tutaj, prawda? – szepnąłem mu prosto do ucha, przyspieszając ruchy ręką. – Twój czuły punkt – przegryzłem wargę po chwili oblizując ją kiedy pracowałem palcami we wnętrzu chłopaka krzyżując je ze sobą.

– O Boże, ah... – chłopak wbijał pięty tuż nad materiałem moich nieznośnie ciasnych bokserek. – To jest takie dobre.

– Wiem kochanie, tak bardzo dobre – zachichotałem zniżając się by niechlujnie pocałować chłopaka w usta.

– Proszę, rób to już, proszę... – sapnął, samemu w pewnym momencie nabijając się na moje palce, które jednak po chwili z niego wysunąłem.

– Jesteś pewien? Mogę dodać trzeciego palca, Loubear – powiedziałem, głaszcząc jego nieogolony policzek.

– Wejdź we mnie już, H. – nalegał, niemal mnie błagając. – Chcę cię już poczuć, skarbie...

– Dobrze, kochanie – uśmiechnąłem się – Zdejmij moją bieliznę – nakazałem zawisając nas chłopakiem. Nawet nie zwlekał, od razu podnosząc się lekko, następnie zsuwając moje czarne bokserki, oblizaując lubieznie wargi na widok mojego twardego penisa. – Teraz założysz prezerwatywę, Lou? – zniżając się, by polizać jego szczękę usłyszałem dźwięk zadowolenia.

– Z chęcią – mruknął, patrząc na mnie w ten charakterystyczny dla niego sposób w trakcie naszych zbliżeń, kiedy to rozciągnął sylikon na mojej męskości. Mimo tego jak niewinnie wtedy wyglądał, było to tak samo gorące.

Sięgnąłem jeszcze raz po lubrykant by ponownie nanieść odrobinę na dziurkę Louisa. Kiedy uznałem, że jest gotowy ustawiłem się, napierając na jego wejście bardzo powoli. Jego jeszcze niedawno całkowicie zrelaksowany wyraz twarzy szybko się zmienił, przeistaczając w ogromny grymas. Zatrzymałem się z wsuniętą główką w ciało Louisa scałowując ból z twarzy Louisa.

– Spokojnie, skarbie, nie spinaj się tak, to tylko ja, pamiętaj... – stęknąłem ledwo mówiąc przez przyjemność jaką odczuwałem. Chłopak był tak rozkosznie ciasny...

– Wiem, wiem Harry. Oh, dalej, duh – powiedział, zaciskając palce na moim karku.

– Kocham cię, oh kurwa, bardzo mocno... – przekląłem w połowie swego wyznania, które miało być niesłychanie romantyczne, jednak rozproczył mnie sposób w jaki szatyn zaciskał się na mnie, gdy wsuwałem się w niego powoli i z pasją.

– Ja ciebie jeszcze mocniej, H-arryyy – jęknął szatyn odchylając głowę do tyłu z rozkoszy.

– Nie boli cię? – stęknąłem, gdy wsunąłem się w niego już prawie całkowicie. Splotłem ze sobą nasze palce, aby mógł w razie jakiegokolwiek dyskomfortu, mieć co ścisnąć.

– Nie. Myślałem, że ludzie tak wrzeszczą z bólu – starszy zachichotał – To jest bardzo przyjemne. Moje podbrzusze pali i mój tyłek, duh, moja dupa chcę więcej.

– Boże, boję się w tobie jakkolwiek mocniej poruszyć, bo – jęknąłem w połowie – mam wrażenie, że dojdę po paru sekundach, bo tak jesteś ciasny...

Louis zaśmiał się w głos. – Jakoś wcale mi to nie przeszkodzi jak dojdziesz, kochanie. Jak wrażenia w Twojej sytuacji?

– Bosko...– mruknąłem i chcąc uciszyć jego zbyt szelmowski chichot, pchnąłem biodrami po raz pierwszy, z szerokim uśmiechem obserwując jak jego oczy prawie odchyliły się w tył czaszki. Zaśmiałem się w zagięciu szyi Louisa, łaskocząc oddechem jego skórę.

– To było nieprzewidywalne – powiedział szatyn. – Ale chcę jeszcze– Kocham cię... 

Westchnąłem głośno, zanim ponownie poruszyłem swoimi biodrami bardzo delikatnie, tak jak obiecałem.

– N-nie przestawaj – sapnął chłopak więc zacząłem kochać go powoli i w stałym rytmie pchać biodrami. Pomimo tego, że to ja byłem tym razem na gorze w kwestii mojego hałasowania nic się nie zmieniło i nadal pozostałem tym najgłośniejszym z naszej dwójki.

– J-jak się czujesz? – spytałem z cichym jękiem na końcu balansując swoimi biodrami.

– Boże, tak mi dobrze... – jęczał całkiem donośnie jak na niego, ciągnąc mnie lekko za włosy. – To jest takie cudowne, ty jesteś cudowny.

Zachichotałem przybliżając się do jego ucha. – Mówiłem, że tak będzie. Powoli... – pchnięcie – delikatnie...

– Harry... ja nie wiem, czy dam radę tak dojść... – przyznał, wpijajac się w moje wargi, w które jęknąłem. Mruknąłem w jego usta zdziwiony nagłym pocałunkiem, ale oddałem pieszczotę, wsuwając w jego usta język.

– Zobaczysz – sapnąłem, kochając chłopaka ciut mocniej, łapiąc za jego męskość, przez co oprócz naszych jęków i odgłosów uderzania skóry o skórę w pokoju słychać było moje skrzypiące łóżko.

– O mój... Uhm, t-aaak – chłopak sapał z przerwami na jęki, kiedy całowałem jego słodkie wargi smakując ich, a jednocześnie zacząłem przyspieszać jeszcze bardziej ruchy bioder.

– Kocham cię, najbardziej na świecie... – jęknąłem głośno, przenosząc swoje dłonie na biodra chłopaka, które przytrzymałem, podczas moich energicznych ruchów bioder.

– Tak, tak, tak – powtarzał szatyn, zaciskając dłonie na rzuconej obok pościeli.

– Jestem blisko, Lou – sapnąłem, starając się jednak powstrzymywać z całej siły, ponieważ rzecz jasna priorytetem dla mnie był przede wszystkim orgazm chłopaka.

– Możesz szy-bciej.. jeszcze szybciej – powiedział, wyginając się pode mną. Wiedziałem, że jest blisko osiągnięcia szczytu, dlatego chciałem jak najszybciej go do niego doprowadzić.

– Jesteś – pchnąłem pod innym kątem, a gdy po głośnym jęku szatyna zrozumiałem, że uderzyłem o jego prostatę, następne ruchy biodrami wykonując dokładnie tam – idealny.

Chłopak jęknął głośno, dochodząc na nasze brzuchy, co zrobiłem zaraz po nim napełniając nasieniem prezerwatywę. Oboje za sprawą osiągnięcia niesamowicie intensywnego szczytu zastygliśmy na kilka dobrych chwil, zanim w końcu opadłem na klatkę piersiową Tomlinsona.

– Boże... To były perfekcyjne pierwsze razy – powiedział szatyn, całując mnie czule w szyję.

– Ale wolę być na dole – zachichotałem zmęczony, wysuwając się z niego.

– A ja powiem ci, że nawet jeśli zdecydowanie preferuję bycie dominantem, to również było niesamowite – przyznał, przyglądając mi się, gdy wyrzuciłem prezerwatywę do kosza.

– Tak... To było cudowne – przyznałem, sięgając po chusteczki. – Nie ważne w jaki sposób, z tobą zawsze będzie cudownie.

– Czy będzie bolał mnie tyłek jak wstanę z łóżka? – zapytał i przysięgam, że o mało nie zaśmiałem się przez jego zmartwiony wyraz twarzy.

– Hmm.... Na pewno nie tak jak zawsze mnie – uśmiechnąłem się, wycierając jego mięśnie brzucha. – Ale możesz czuć takie dziwne rozpychanie w małym stopniu i pieczenie, ale to dopiero jutro – wyrzuciłem papiery do kosza.

– Kłamiesz. Już czuję! – zawołał, przegryzając dolną wargę. – To nie pasuje do mojego stylu bycia...

Prychnąłem mało co się nie plując.

– Stylu bycia? Jaki jest twój styl bycia? – spytałem przykrywając nas kołdrą i wtuliłem się w prawie parzące ciało.

– Najmniej gejowskiego geja świata. Sam rozumiesz... posiadanie w tyłku swojego penisa nie jest zbytnio... nie gejowskie.

Jego tok myślenia był tak absurdalny, że po prostu nie dało się nie zaśmiać.

– Nie wiem co ty ćpiasz, ale bierz po pół albo wcale – zaśmiałem się z przekąsem. – Właśnie miałeś penisa w tyłku, nie mów, że jesteś nie gejowski.

– Cicho siedź – prychnął, szczypiąc mój policzek. – Za dużo gadasz, kochany.

– Następnym razem zatkaj mi czymś usta – rzuciłem, kładąc dłoń na swój brzuch.

– Zrobię to, ale gdy rodzynka zacznie nas słyszeć będzie odrobinę niezręczne, kiedy w trakcie naszego seksu będzie słyszała twoje jęki, hmm?

– Ty lubisz, gdy jestem głośny – nie musiałem pytać, stwierdziłem fakt.

– Uwielbiam – przytaknął, następnie nieskromnie ziewając. – No, wykończyłeś mnie, skarbie.

– Jest jeszcze wcześnie, ale powinniśmy się przespać.

– Drzemka w twoim stanie jest ci akurat potrzebna – mruknął z lekko już przymrużonymi powiekami, wciskając nos w moje loki.

– To dopiero trzeci miesiąc – mruknąłem, obejmując mocniej klatkę piersiową chłopaka.

– Zobaczysz, że te pół roku zleca ci jak z bicza trzasł – zapewnił mnie, drapiąc mnie pieszczotliwie po ramieniu.

– Nie mogę się doczekać. Kocham cię – odparłem, całując miejsce, gdzie biło jego serce.

– Ja ciebie też, słoneczko – ziewnąłem po raz drugi, kładąc dłoń na moim brzuchu.

Oboje zasnęliśmy w swoich ramionach, w sypialni wypełnionej zapachem rozgrzanych ciał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro