Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. Myślisz, że będzie to chłopiec, czy dziewczynka?

Następnego dnia, mimo ciągłych mdłości, pojechałem z mamą do przychodni, gdzie mogłem porozmawiać z psychologiem. Pani, z którą było mi dane przeprowadzić konwersację nie naciskała na to, bym podjął któryś z wyborów, za to przedstawiła mi jak mogło by wyglądać moje życie gdybym zdecydował się na jedną i drugą opcję. Wyglądało na to, że niezależnie od podjętej decyzji miałbym zapewnione wsparcie i pomoc. Nikt mnie nie oceniał. Jedyną osobą, która to robiła byłem ja sam.
Po rozmowie z panią doktor podjąłem decyzję. Chociaż uważałem, że rozmowa z Louisem jest do tego niezbędna, ciężar leżał na mnie zbyt długo. Na chwilę obecną nie wyobrażałem sobie pozbyć się tego, co pojawiło się w moim wnętrzu, musiałem się z nim pogodzić i miałem nadzieję, że kiedyś przestanę myśleć o nim jak o intruzie, a w zamian pokocham dziecko, które będzie się kształtowało pod moim sercem.
Chciałem o wszystkim porozmawiać z Louisem, ale nie mogłem wywoływać na nim presji, dlatego po prostu czekałem aż sam się odezwie.
Po rozmowie z terapeutką nadszedł czas na podstawowe badania. Ciąża w moim przypadku to nie będzie taka oczywista sprawa. Na początku pani doktor zdziwiła się, że w ogóle udało mi się zająć w ciążę bez wspomagania się odpowiednimi lekarstwami. Widocznie w okresie dojrzewania damska część hormonów uaktywniła się, przez co moja płodność wzrosła. Ostatecznie i tak lekarze muszą wspomagać mój organizm lekami, które pomogą rozwijać się małej istocie w moim brzuchu. Musiałem oswoić się z tym, że na skutek damskich hormonów zacznę robić się na zadość kobiecy i przestanę odczuwać swoją męskość. Groziło mi nawet, że urosną mi piersi. Obu nie. Nie chciałem tracić męskości. Chciałem być w dalszym ciągu chłopcem. Musiałem się z tym wszystkim jakoś pogodzić.

– Podziel się, Gemma – kolejny raz patrzyłem na moją siostrę błagalnym spojrzeniem, kiedy poprawiłem się na kanapie. Brunetka pokręciła głową przecząco i znów napchała sobie usta karmelową, kukurydzianą przekąską. – No, dalej. Nie bądź taką samolubną jedzą! – opadłem na kanapę bezsilnie, kiedy usłyszałem kolejne donośne:

– Popcorn jest mój, Harry!

– Ale ja teraz muszę jeść za dwóch! - burknąłem, ignorując fakt, że przecież ta mała kropeczka w moim brzuchu nie posiadała nawet podstawowych narządów i moje słowa były oczywiście kłamstwem.

– Nie bierz tego jako argument do wszystkiego! – Gemma zamiast dać mi miskę z popcornem, rzuciła w moją głowę kawałkiem kukurydzy. Naburmuszyłem się, ściskając poduszkę, którą cały czas przytulałem do swojej piersi.

– Jak ty będziesz w ciąży, to też zapomnij o tym, że będę się z tobą dzielił – prychnąłem, pokazując jej środkowy palec, bacznie obserwując toczące się na ekranie losy bohaterów taniego reality show.

– Szczerze mówiąc, myślałam, że ja pierwsza z naszej dwójki będę miała dzieci – odparła, poprawiając gumkę w swoich włosach. Wykorzystałem ten moment, biorąc miskę z jej rąk.

– Ty podstępna kręcona wszo! – pisnęła, podczas gdy ja nabrałem do buzi dużą garść popcornu, odpychając równocześnie brunetkę nogą. Kiedy Gemma się poddała unosząc ręce do góry, położyłem miskę na środku i ułożyłem się na łóżku przykrywając bardziej kocem. Zobaczyłem w telewizji parę, która akurat się całowała i coś zakłuło w moje serce.

Westchnąłem smutno, momentalnie tracąc apetyt.

– Masz – rzuciłem cicho, kładąc miskę na kolanach siostry. – Już nie jestem głodny...

– Oh, Hazz. Głowa do góry – Gemma przeczesała moje włosy, jednak to wcale mnie nie pocieszyło. Tęskniłem za Louisem.

– Odzywał się do ciebie? – spytałem ją pełen nadziei. W końcu ta dwójka była najlepszymi przyjaciółmi i na pewno zwierzali się sobie z ich największych frapień.

Gemma pokręciła przecząco głową.
– Ani słowem od dwóch dni.

Spuściłem głowę, wbijając wzrok we własne paznokcie.

– Zepsułem to, Gemma. Zniechecilem do siebie kogoś, kogo bardzo kocham – powiedziałem cicho, próbując przełknąć gulę w gardle.

– Głuptasie... Przecież Louis nie zostawi cię teraz, kiedy będziecie mieć dzidziusia. Nie teraz, ani nie później – powiedziała, głaszcząc moje loki, kiedy położyłem głowę na jej udzie.

– A więc dlaczego nie ma go tu przy mnie? – patrzyłem w górę, aby nie rozpłakać się (po raz nie wiadomo, który w zasięgu kilku dni).Wtem usłyszałem otwierające się drzwi. Spojrzałem na nie z nadzieją, lecz jedyną osobę, którą tam ujrzałem był Robin, a później za nim moja matka. Posłałem w tamtą stronę zaledwie jedno, krótkie spojrzenie, ponownie zerkając w stronę telewizora. Kompletnie straciłem już wątek w tym, co działo się na ekranie.

Od wczorajszego dnia moja mama jak zwykle posyłała mi ciepłe, pocieszające uśmiechy, jednak Robin zaczął trzymać mnie na dystans. Czułem, że był zły i zawiódł się na mojej odpowiedzialności.

– Przytulisz mnie? – spojrzałem po chwili namysłu na Gemmę, która uśmiechnęła się do mnie, od razu obejmując moje ramię. – Mocno. Jestem niedopieszczony.

– Spokojnie, Harry. Nie zamierzam cię teraz puszczać, mój mały braciszku – głaskała uspokajająco moje plecy, schylając się do mnie. Wiedziałem, że musi być jej niewygodnie, ale nic nie powiedziała tuląc mnie. Ułożyłem głowę na jej piersi, próbując nie myśleć o tym, że jej ramiona nie równały się ani trochę tym Louisa. Nie czułem się w jej uścisku choćby w połowie tak odprężony i bezpieczny, ale... było to lepsze niż nic.

– Już dobrze, Harry. Bądź dobrej myśli – Gemma lekko pogłaskała moje ramię całą swoją dłonią, dodając mi wsparcia.

Zobaczyłem mój wibrujący przez moment na stoliku do kawy telefon, a na jego wyświetlaczu pojawił się komunikat o nowej wiadomości. Byłem jednak zbyt leniwy, by podnieść się i odpisać swojemu przyjacielowi, który pisał do mnie praktycznie non stop od wczoraj.

– G, sprawdź co ten leprikon mi napisał – poprosiłem ją.

Gemma jak na moje życzenie sięgnęła po telefon. – Ładna tapeta – skomentowała z uśmiechem na twarzy, widząc zdjęcie Louisa. Również lekko wymusiłem z siebie uśmiech, a później brunetka jednym sunięciem odblokowała telefon. Widziałem jak wyraz jej twarzy w jednej chwili się zmienił na dużo bardziej zmieszany, a ja zacząłem się obawiać, cóż to ten mój głupi przyjaciel musiał napisać.

– „Mogę do ciebie dzisiaj przyjść, żebyśmy porozmawiali?” Wiadomość od „Loubear” – przeczytała na głos.

– C-co? – natychmiast wyrwałem telefon z jej ręki, patrząc na nią. – Jeśli to głupi żart, to cię zabiję – powiedziałem po chwili, odwracając telefon wyświetlaczem do swojej twarzy. Gemma nie robiła sobie żartów, a Louis naprawdę wysłał do mnie taką wiadomość.

Natychmiast wystukałem drżącymi rękoma krótką odpowiedź o treści „Tak”, rzucając swoim telefonem na drugi koniec kanapy. Patrzyłem się na niego z szeroko otwartymi oczami i dopiero teraz, z opóźnieniem zaczynałem rozumieć, co się stało.

– Właściwie to... Przecież ta wiadomość nic nie znaczy, ponieważ Louis może chce ze mną zerwać czy coś? – pomyślałem na głos. Gemma ku mojemu zdziwieniu parsknęła głośno.

– Większej głupoty w życiu nie słyszałam.

– Dlaczego wy wszyscy jesteście tego tacy pewni?

– Ponieważ po raz pierwszy odkąd znam Louisa, widzę, że jest stuprocentowo szczęśliwy. On nie zrezygnowałby z tego szczęścia. A dokładniej, kiedy na ciebie patrzy taki jest. Zastanawiam się czasem, czy wręcz nie przebija on ciebie, jeśli chodzi o blask, jaki czai się w jego oczach, ilekroć choćby wspomnę o tobie.

Patrzyłem na siostrę w chwilowym szoku; moja dolna warga zadrżała w momencie, kiedy zauważyłem, iż mówi poważnie. Czyli Louis nie chce mnie zostawić, może wybaczył mi głupie zachowanie.

– Jak myślisz, kiedy przyjedzie?

Miałem ochotę niemal podskakiwać na kanapie, niczym małe dziecko, które za chwilę miało dostać obiecaną zabawkę. A jednocześnie bardzo się bałem.

– Być może kiedy wysłał ci wiadomość, gdy był jeszcze w domu, a może stał już pod drzwiami. Przecież znasz dokładnie Louisa. Skurwibąk jest strasznie nieprzewidywalny! – Gemma podniosła brwi do góry z niewinnym uśmieszkiem. Zatrzepotałem rzęsami, zgadzając się z nią krótkim skinięciem głowy. – Nie denerwuj się. Zwłaszcza w twojej sytuacji.

– Znowu zaczyna mi być niedobrze z nerwów... – przyznałem, kładąc dłoń na brzuchu.

– Powiedziałam, spokój – położyła rękę na moim barku. – Nie chodzi już o to, żebyś nie denerwował się dla własnego komfortu, bo tobie wręcz już nie wolno się denerwować.

– Wiem, przepraszam – zrobiłem wdech i wydech. Podeszła do mnie moja mama z pytającym spojrzeniem.

– Wszystko dobrze, słonko? – spytała, na co ja przytaknąłem. – Pomyślałam, że niebawem musimy wybrać się do lekarza, który sprawdzi, czy wszystko w porządku z ciążą. W końcu u ciebie to wszystko będzie wyglądać całkiem inaczej, z tego względu zadzwoniłam do mojej dobrej znajomej, która przyjedzie tutaj jutrzejszego dnia – pogłaskała mój policzek.

– Boże, już sama myśl o tym sprawia, że jest mi niezręcznie, więc nawet nie chcę myśleć co się stanie podczas prawdziwej wizyty – jęknąłem, chowając twarz w dłoniach.

– Dlatego przyjdzie tutaj, nie bój się nie będziemy tłuc się po szpitalach. Tak samo ze szkołą, będziesz miał zajęcia prywatne, dla twojego komfortu. Do tego momentu aż z nich nie zrezygnujesz, kiedy będziesz w późnych, męczących etapach ciąży.

– Dziękuję, mamusiu – skinąłem głową, posyłając kobiecie wdzięczny uśmiech. – Później, gdy zacznie mi rosnąć brzuch, będę musiał kupić największe ciuchy jakie istnieją, żeby nie wstydzić się wychodzić z domu – stwierdziłem.

– Zobaczysz, że jeszcze będziesz dumnie paradować w koszulkę z napisem „noszę tu dziecko”! – moja mama zaśmiała się promieniście, ukazując białe zęby. Pocałowała moje czoło i ruszyła do swojego domowego biura.

– Mam nadzieję – mruknąłem pod nosem. Gemma, najwyraźniej słysząc moje słowa, poklepała mnie z pokrzepiającym uśmiechem po plecach.

Po chwili wzdrygnąłem się na dźwięk warkoczącego silnika pod domem. Zaczął ogarnąć mnie stres, ale tłumaczyłem sobie, że nie mogę się zbyt emocjować, kiedy noszę tą małą rodzynkę w sobie.

– Będzie zajebiście – zapewniła mnie Gemma, kiedy podniosłem się z kanapy, czekając w napięciu na dzwonek do drzwi.

– Otwórzipowiedzmużejestem nagórze! – powiedziałem bardzo szybko do siostry z celem wyjścia z pokoju, jednak ta złapała mnie za nadgarstek. Spojrzała na mnie poważnie:

– To ty mu otworzysz.

„Weź się w garść, Styles. Zachowuj się wreszcie jak mężczyzna, a nie chłopaczek” pomyślałem, nabierając do płuc dużą ilość powietrza, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi i ruszyłem pewnym krokiem w kierunku przedpokoju.

Jednak kiedy miałem już otwierać drzwi, poczułem jak moje ciało przechodzi fala dreszczy i nie czekając już dłużej nacisnąłem cholerną klamkę, otwierając je i podnosząc wzrok na starszego chłopaka. Czy to głupie, że w momencie, w którym spojrzałem w te rozbrajające oczy po raz pierwszy od dwóch dni, miałem odruch bezwarunkowy rzucenia mu się na szyję? Nawet jeśli nie, zachowałem resztki swej samokontroli, witając się z nim małym „cześć”, (które wyszło z jego ust dokładnie w tym samym momencie) oraz „wejdź, proszę".

Poprawiłem bluzę na swoim ciele, wkładając tam dłoń, a następnie rozchyliłem bardziej drzwi w zachęcającym geście. Louis wszedł do mieszkania, a ja poczułem jego piękny zapach, przez co od tej samej drobnej rzeczy miałem ochotę płakać.

– Chodźmy do mnie, na górę – zaproponowałem, na co chłopak zgodził się małym skinięciem głowy. Dostrzegłem pod jego oczami okrężne cienie, co musiało świadczyć o tym, że on także miał problemy ze snem. Poczułem przez to nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej.

Bez zbędnego marnowania czasu, nie zwracając uwagi na kołotanie w moim sercu, ruszyłem po schodach do pokoju, gdzie szybko zamknąłem okno, czując chłód, który tam panował i uderzył w moją twarz.

– Uhm. Mama cały czas wietrzy w moim pokoju, bo twierdzi, że potrzebuję jak najwięcej świeżego powietrza – wytłumaczyłem mu, siadając na swoim łóżku co on zrobił chwilę po mnie. – Zapomniałem zamknąć, przepraszam – praktycznie szepnąłem, pocierając swoje gołe ramię, na którym jasne włoski stanęły dęba.

– Zdaje mi się, że wie co mówi – zobaczyłem na twarzy Louisa cień uśmiechu. Zacząłem nerwowo bawić się swoim syngetem.

Poczułem przechodzący połowe mego ciała dreszcz, gdy chłopak odgarnął jeden z moich loków za ucha, tym samym sprawiając, że spojrzałem na niego z delikatnie rozchylonymi ustami. Uśmiechał się do mnie. Przymknąłem powieki, ciesząc się takim małym momentem. To zwariowane, wprost przerażające, że jeszcze dwa wieczory temu dotykaliśmy się po całych naszych spragnionych ciałach, a teraz cieszyłem się taką drobnostką.

– Czy... – przygryzłem wnętrze policzka. – Czy ty nadal chcesz ze mną być? – szepnąłem, kładąc rękę na wierzchu tej jego, ponieważ cały czas nie zabrał jej z mojej twarzy.

Spojrzałem w jego oczy, które były ciemniejsze niż zazwyczaj. Nie widziałem w nich tańczących iskierek szczęścia, które zawsze w nich gościły. Błękitne tęczówki świeciły się równie mocno, lecz z dostrzeganym w nich żalem.

– Nigdy nie pomyślałem o tym, by od ciebie odejść – wychrypiał po chwili. Widziałem jak kącik jego ust drgnął nieznacznie.

– Nie odzywałeś się do mnie, nie odpowiedziałeś na moją wiadomość jaką zostawiłem ci i myślałem już, że... zepsułem to wszystko.

– Harry... Musiałem pobyć sam, sam ze sobą- rozumiesz mnie? Chwilę pomyśleć, dojść do jakiś wniosków. Bo to jest dla mnie równie ciężkie. Przepraszam, że tak pomyślałeś – widziałem w jego oczach szczere przeprosiny. Miałem ochotę rzucić się na jego usta, ale oczywiście nie mogłem tego zrobić.

– Kocham cię, bardzo – rozpłakałem się, przykładając dłoń do miejsca, w którym biło moje serce. – I to w porządku, potrzebujesz więcej czasu, aby móc mnie znowu tolerować... ponieważ ja siebie teraz nie mogę znieść.

– Harry, proszę. Nie opowiadaj znów tych bzdur – widziałem błagalnym wzrok Tomlinsona. – Jesteś nadal tak samo piękny, tak samo piękny, słyszysz? Byłeś trochę zagubiony i załamany. Twoja decyzja nie była zła, po prostu sposób w jaki chciałeś to zrobić był cholernie nierozsądny. Ale nigdy nie chciałem, żebyś pomyślał, że odbieram ci wybór.

Splotłem ze sobą nasze palce, przysuwając się do jego ciała odrobinę bardziej, nim wyszeptałem błagalne:

– Pocałujesz mnie?

– Zawsze.. – łaskotał oddechem moją wargę, nim złączył nasze usta w bardzo delikatnym pocałunku, w którym oboje przelaliśmy swoje emocje. I choć Louis nie powiedział mi tego, to poczułem się tak, jakby w tej chwili chciał przekazać mi „ja też cię kocham”.

Po moich policzkach spływały kolejne łzy, lecz były one w zupełności spowodowane szczęściem. Zarzuciłem ramiona na kark Tomlinsona, podczas gdy muskałem powoli i z wyczuciem jego usta, które były tak cudownie ciepłe i miękkie. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, Louis pocałował moją szyję, by następnie przytulić mnie czule. Poczułem, że właśnie to są ramiona, których potrzebowałem, bez których nie dałbym sobie rady. Poczułem się jak w domu.

– Kocham cię – powtórzyłem po raz kolejny. – Jesteś taki silny decydując się uczestniczyć w tym ze mną. Kocham...

– Wiem to, wiem skarbie – Louis odsunął się ode mnie wycierając dłońmi moje łzy. – Położymy się i poprzytulamy, rozmawiając? Co ty na to? – spytał, cmokając jeszcze raz moje usta.

– Tak, błagam o to.

Pokiwałem energicznie głową, uczepiając się jego torsu niczym miś koala. Chłopak zaśmiał się rozczulony, kładąc razem ze mną na mojej pomiętej pościeli. Przykrył nasze ciała i leżeliśmy w objęciach jeszcze chwilę zanim nie położyłem się w jego klatce piersiowej wiedząc, że słuchając bicia jego serca będę najbardziej spokojny.

– Mówiłem już, że cię kocham? – zapytałem głupio, wywołując tym śmiech u nas obu.

– Możliwe, że powtarzałeś to kilka razy – zachichotał, wczesując dłoń w moje włosy. – Przepraszam, że tyle zajęło mi, nim tu się pojawiłem. Teraz wiem, że mogłem wcześniej wrócić..

– Mama zorganizowała mi nauczanie indywidualne – poinformowałem go, bawiąc się materiałem jego bluzki. – I bardzo, bardzo niedługo mam też pierwszą wizytę u lekarza. Dzisiaj też miałem, ale bez USG. Tylko pobieranie krwi i... takie rzeczy.

– J-jak się czujesz? – spytał Louis trzymając dłoń na moim boku. Chciałem powiedzieć, że dobrze. Ale przecież wymiotowałem średnio co dwie godziny, a w nocy budziłem się co trzy z myślą, że jedyne czego pragnę w tamtym momencie to Louis.

– Jestem przerażony, ale teraz jest prawie idealnie.

Uznałem, że taka odpowiedź będzie najlepsza do obecnej sytuacji. Chłopak uniósł brew.

– Prawie?

– Mam ciebie, więc jest o dziewięćdziesiąt procent lepiej, ale pozostałe dziesięć do mdłości, nudności, ból brzucha, bezsenność, zmęczenie. I jeszcze to, że mój wygląd się zmieni. Boję się – przyznałem przez chwilę, marszcząc nos.

– Twoja aparycja nic nie zmieni, głuptasie. Najbardziej atrakcyjne jest to, co masz w głowie i sercu – Louis zaśmiał się krótko, ale chwilę później wiedziałem, że sam jest zszokowany tym, jak dobrał swoje słowa.

– Lou, ty wiesz, że ja chcę dla przyszłego dzidziusia dobrze, prawda? – spytałem mamrocząc – W dodatku... brzuszek mi się spuszył przez te mdłości. Zaczynam się pojawiać – powiedziałem cicho, wciskając policzek w Louisa.

– Ow, pokaż, pokaż! – powiedział z uśmiechem i zanim zdążyłem zareagować, sam podwinął moją bluzę do góry.

– Nie ma w tym niczego atrakcyjnego!

Niepewnie spojrzałem na Louisa, który zniżył się na wysokość mojego na ten moment zwykłego brzucha. Jednak ja sam widziałem tam różnicę. Małą wypukłość wokół pępka, gdzie głęboko pod skórą chowały się moje narządy a w nich rzecz powodująca to całe zamieszanie.
Jego uśmiech znacznie się poszerzył, a on sam ułożył głowę na mojej nagiej skórze, tak jakby już teraz miał ogromną nadzieję na wyczucie jakichkolwiek ruchów dziecka.

– L-lou... Ta rodzynka ma mniej niż miesiąc – powiedziałem głupio, tak jakby chłopak tego nie widział i myślał, iż jestem w zaawansowanej ciąży. Jednak schlebiało mi to, jak chłopak traktował mój mały brzuch. Przewidywałem, że oboje będziemy czuć do niego wstręt. Widocznie już teraz odnaleźliśmy w sobie głęboko ukryty instynk ojcowski.

– Nieważne – odparł, przymykając z blogim uśmiechem powieki. Przygryzłem wargę, wplatając palce w miękkie kosmyki jego kamrelowych włosów. – Zawsze chciałem mieć dużą rodzinę, bo sam z takiej pochodzę, i przez to, że nie byliśmy dobrze traktowani chciałem udowodnić, że każde dziecko może być tak samo kochane i można stworzyć kochającą się rodzinę.

– To takie urocze – zaśmiałem się spoglądając na Louisa, chociaż z tej perspektywy widziałem głównie jego włosy.

– Mhm. Nie byłem przygotowany, że tak szybko zacznę ją tworzyć, ale może tak miało być i to dobry start na coś nowego.

– Masz rację, nic nie dzieje się bez powodu – dzięki Louisowi również zacząłem myśleć w ten bardziej pozytywny sposób.

– Boję się trochę tego dorosłego życia. Boję się, że nie będę wystarczająco dojrzały na bycie ojcem...

Byłem mu wdzięczny, że on również dzielił się ze mną swoimi lękami.

– Jesteś bardzo dojrzały Louis. Myślę, że te doświadczenia tylko bardziej pozwolą ci to wydobyć. No i... mamy pełne wsparcie mojej rodziny. Jeśli mamy siebie, czuję, że poradzimy sobie ze wszystkim, kochanie.

Chłopak uniósł głowę. Wpatrywał się we mnie z bardzo szerokim uśmiechem, jednak ja zrozumiałem dopiero po upływie kilku sekund, iż powodem tego był fakt, że nazwałem tak go po raz pierwszy.

– Jeśli nazywasz dziecko rodzynką, a jest to forma żeńska to chciałbym, by była to dziewczynka.

– Zawsze, jeśli jednak okażę się, że będzie to chłopiec, możemy nazwać go Rodzynek – mruknąłem, głaszcząc jego kark.

– Mamy na wybranie imienia jeszcze sporo czasu – powiedział Louis uśmiechając się do mnie i zbliżył się na wysokość moich ust. – Będzie mi brakowało seksu... – wyznał.

Przygryzłem wargę, patrząc się mu głęboko w oczy.

– W ciąży nie jest niewskazane uprawianie go, a co więcej, podobno działa to wręcz na korzyść rozwoju dziecka, ponieważ wtedy będę miał naprawdę dobre samopoczucie _ powiedziałem mu zgodnie z prawdą. Louis uśmiechnął się, całując mnie mocno i chwilę później znów ułożył się obok.

– Więc niebawem będziemy musieli przetestować czy jest to prawda..

– Tylko pewnie z czasem będziemy mieli utrudnione zadanie ze względu na to, że nie będę z tak wielkim brzuchem w stanie nawet sam butów założyć – uśmiechnąłem się szeroko na samą wizję tego, jak interesująco będą wyglądały następne miesiące.

– Damy sobie radę. Będę musiał mieć cię na oku, więc może końcem ciąży wprowadzisz sie do mnie.

– Ja mogę nawet teraz! – zaśmiałem się mimo, iż moja propozycja była jak najbardziej poważna. – Wiem, wiem, to zdecydowanie za szybko, ale rozumiesz.

– To nie jest taki głupi pomysł, ale lepiej poczekajmy kilka miesięcy – powiedział w końcu odnajdując moje usta. – Twoi rodzice wciąż chcą mnie zabić.

– Ojczym patrzy posępnie nawet na mnie, więc ciekawe co myśli o tobie – parsknąłem, obserwując minę Louisa. – Ale ja też potrafię być naprawdę zły. Nie myśl sobie, że będziesz miał tak łatwo.

Louis zachichotał odgarniając loki z mojej twarzy. – Dobrze, mały. Zapamiętam to sobie na przyszłość.

– Ciesz się ze przy naszej kłótni przy Pamiętniku nie było w pobliżu niczego ostrego – mruknąłem.

– To było takie gorące. Twoja bielizna... cudownie wyglądałeś – powiedział Louis, wyciskając buziaka na moim ramieniu.

– Podnieciła cię nasza kłótnia, tylko dlatego, że miałem na sobie czerwone majteczki? – spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

– Zacząłeś się o mnie bezwstydnie ocierać! Później powiedziałeś, że masz na sobie bieliznę, w której chciałem cię zobaczyć od bardzo dawna!

– Jestem mistrzem w kończeniu sprzeczek – pokazałem mu jezyk, owijając swoje nogi naokoło jego bioder.

– Możesz kończyć każda naszą kłótnie słowami „Louis! Kochaj się ze mną” to byłoby łatwiejsze – powiedział szatyn, udając mój głos.

Moje serce na dosłownie parę milisekund stanęło na dźwięk słowa „kochaj”. A więc oznaczało to, iż Tomlinson naprawdę traktował seks ze mną jako uprawiania miłości, a nie wyłącznie... przyjemną czynność.

Twiłem tam bez ruchu zdecydowanie zbyt długo, ponieważ zobaczyłem nad sobą zmartwione błękitne tęczówki, które wgapiały we mnie swe spojrzenie.

– Wszystko w porządku? – spytał Louis gładząc mój policzek.

– Tak, tak – skłamałem, mając nadzieję, że chłopak mi uwierzy, jednak widząc jego nieprzekonaną minę jedynie uśmiechnąłem się słabo. Louis przekręcił głowę w bok patrząc na mnie z troską. Przecież to niemożliwe, by ten człowiek miał dwadzieścia jeden lat!

– Naprawdę jest ok, Lou, nie przejmuj się – próbowałem go przekonać, śmiejąc się krótko, lecz zgaduję, że nie zabrzmiało to dla niego zbyt szczerze. – Właściwie to... Kiedy masz urodziny? – spytałem, by zmienić temat.

– Dwudziestego czwartego grudnia, a ty kłamiesz – szlag. Jęknąłem buńczucznie, no bo cholera, co ja niby miałem mu powiedzieć. – Skarbie, jesteśmy parą, za dziewięć mięsiecy zostaniemy rodzicami, i chciałbym, żebyśmy byli ze sobą w stu procentach szczerzy.

– Wow! To jest Wigilia, naprawdę masz urodziny w święta?

– Harry, mówię poważnie. – speszyłem się, słysząc jego surowy ton. Natychmiast spoważniałem, wzdychając ciężko.

– Po prostu... Nie użyłeś słowa pieprzyć, lub uprawiać seks... Powiedziałeś kochać i to sprawiło, że moje serce zabiło pieprzenie mocno – wyznałem, trzymając dłoń w tamtym miejscu. Rysy jego twarzy natychmiast złagodniały.

– I co? Bolało? – parsknął, szczypiąc mój nos, którego nasadę skrzywiłem.

– To było przyjemne... – powiedziałem, patrząc na niego poważnie.

– Jeszcze przyjemniejsze może być tchnienie w moje słowa odrobiny życia, nie sądzisz? – mruknął tym swoim specyficznym tonem, który przeznaczony był tylko dla moich uszu i wsunął swój kciuk pod gumkę moich bokserek, które wystawały spod dresów.

– Czy możemy zrobić to dzisiaj w trochę inny sposób? – spytałem, gdy nasze twarzy były dosłownie milimetry od siebie.

– Zrobię co tylko zechcesz, kwiatuszku – odparł, cmokając mnie słodko w kącik ust. – Co masz dokładnie na myśli?

– Jakbym... Usiadł tutaj? – zadałem niepewnie pytanie ginąć w swoich rumieńcach i dotykając bioder, a następnie krocza chłopaka.

– Chcesz mnie ujeżdżać, skarbie? – szepnął mi kusicielsko do ucha, kładąc dłoń na moim kroczu, które mógł wyczuć dużo wyraźniej niż zazwyczaj ze względu na luźniejsze spodnie.

– Uh, jesteś taki bezpośredni – odparłem, wstając z łóżka, by zamknąć drzwi na klucz. To, że robimy to w moim rodzinnym domu nieco mnie przerażało.

– Ja po prostu nie owijam w bawełnę tak jak ty, kochanie – puścił mi oczko, jednak w następnej chwili spoważniał. – Czekaj, czy w domu wciąż są twoi rodzice?

– O fuj, nie! – spojrzałem na niego jak na szaleńca. – Nie zgodziłbym się, gdyby wciąż tu byli.

Zakluczyłem drzwi, gdy Louis wybuchł śmiechem. Jak się okazało po tym, gdy już się odwróciłem, chłopak leżał na boku topless. Automatycznie zrobiło mi się gorąco, przez co musiałem otworzyć okno, a po chwili z małej szafki wyciągnąłem wszystkie potrzebne rzeczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro