19. Pierwszy raz ktoś mnie kocha...
Boże, co ja niby miałem mu powiedzieć? Zastanawiałem się, ze stresu wyginając swoje palce w nienaturalny sposób.
- Nie denerwuj się, kochanie - szatyn położył rękę na mojej łydce, którą począł z czuciem gładzić.
- Cały dzień chodziły za mną te dwa słowa - postanowiłem iść na żywioł. - Początkowo chciałem powiedzieć ci to rano, kiedy skończyliśmy brać prysznic... - popatrzyłem w błękitne tęczówki - ale stwierdziłem, że to za szybko. Następnie, kiedy powiedziałeś mi o swojej rodzinie, tak bardzo chciałem ci to powiedzieć.
- Więc dlaczego tego nie zrobiłeś? - zapytał mnie ze ściągniętymi brwiami. Nie potrafiłem wyczytać z jego twarzy żadnych konkrentnych emocji.
- Bałem się... - wyznałem, wkładając kosmyk włosów za ucho. - Bałem się, że jeśli to powiem to odstrasze cię sobą, że to za szybko. Chciałem powiedzieć to nawet wtedy, kiedy wspierałeś mnie, gdy wyznałem ci jeden z moich największych sekretów. Dosłownie ugryzłem się w język.
Chłopak przybliżył się do mnie, a następnie... pocałował. Zdziwiłem się początkowo, jednak po chwili odwzajemniłem tę pieszczotę z cichym stęknięciem. Położyłem dłoń na karku Louisa, przyciągając go nieco bliżej będąc spragnionym jego bliskości. Poruszałem swoimi wargami delikatnie i lekko, ocierając się o te należące do chłopaka. Dopiero po dłuższym momencie, kiedy odsunąłem się od niego, ułożyłem nos na jego policzku, szepcząc:
- Kocham cię, Louis. Kocham cię i nie oczekuję, że odpowiesz mi tym samym... Teraz, jutro, czy kiedykolwiek. Kocham cię i zdaję sobie sprawę z tego, że zanim ty powiesz mi to samo będą mijać długie chwile, ale jestem gotowy poczekać, będąc z tobą. Obiecuję.
- Harry... - zamrugałem kilkukrotnie, potem spoglądając w oczy chłopaka. Były one zaszklone z powodu łez i nie mogłem w to wprost uwierzyć. - Przepraszam, że musisz się tak przeze mnie męczyć... - wydukał, drżącym głosem. - Jestem taki, kurwa- beznadziejny, nawet nie potrafię ci odpowiedzieć...
- Nie męczę się, Lou. Od kiedy się pojawiłeś uśmiecham się coraz częściej, jestem szczęśliwszy. Jestem taki... zakochany w swoim życiu, dopóki ty w nim jesteś. To takie... brzmi tak płytko, ale to jest to, co czuję. Jesteś cudownym chłopakiem, nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.
Moje słowa niestety zamiast sprawić, że się rozchmurzy doprowadziły go do płaczu. Gdy tylko zobaczyłem jak z jego oczu wypływają pierwsze łzy, a dolna warga zaczęła drżeć, od razu przytuliłem go do siebie i zacząłem nucić uspokajająco.
- Pierwszy raz ktoś mnie kocha - usłyszałem cichy głos Louisa, który zaciśnił uścisk, jakby nie chciał, abym ruszał się z miejsca chociaż na chwilę. Nie miałem takiego nawet najmniejszego zamiaru.
- Lou, to nie prawda - masowałem troskliwie jego kark. - Na pewno kocha cię twoja mama, siostry i Gemma też cię kocha...
- Ale tylko ty mi to powiedziałeś... - odparł Louis, odchylając się delikatnie. Zobaczyłem w nim teraz wrażliwego mężczyznę, którego cały czas starał się ukrywać.
- Najwyraźniej cała reszta boi się ci to wyznać - powiedziałem, ścierając mokre krople z jego policzków opuszkami palców. - Ja też się bałem. Nie można rzucać tymi słowami na prawo i lewo, i według mnie nie ma trudniejszych do wypowiedzenia na głos słów.
- Jesteśmy popieprzeni - usłyszałem głos Louisa, który zaraz później się roześmiał - Cały dzień któryś z nas płaczę... Chociaż nie płakałem już bardzo dawno - przyznał.
- Każdy musi się czasem wyryczeć - wzruszyłem ramionami, następnie scałowując pozostałe łzy z jego szczęki. - Tylko, że ja przy tobie muszę wychodzić na beksę, bo... po prostu nie wyglądasz mi na kogoś, kto wzrusza się przez pierdoły.
- Mam serce z kamienia - zachichotał, jednak widziałem w nim, że przez to, iż wyrzucił z siebie trochę łez na jego twarzy widniało uczucie ulgi. - Za każdym razem, kiedy będziesz płakać, ja będę cię pocieszał. Chyba taki powinien być związek, prawda? Musimy się wspierać we wzlotach i upadkach.
Zgodziłem się, energicznie kiwając przy tym głową. - Chociaż muszę przyznać, że kiedy naprawdę się w to wszystko zaangażowałem byłem chyba z początku ciut naiwny i myślałem, że kiedy już będziesz mój, to całe życie będzie tylko i wyłącznie usłane różami.
- Będziemy do tego dążyć - uśmiechnął się, przytulając mnie znów. Wtedy byłem naprawdę szczęśliwy mając go przy sobie.
**
- Specjalnie na twoją wizytę posprzątałem! - usłyszałem od razu po wejściu na korytarz domu Tomlinsona. Skwitowałem to krótkim śmiechem, następnie całując swojego chłopaka na przywitanie.
Od ostatnich wydarzeń minęły ponad dwa tygodnie. Louis przychodził do mnie i do Gemmy. Spędzaliśmy czas w czwórkę, ponieważ dołączał do nas również Niall. Nic się od tego czasu nie zmieniło oprócz tego, że czułem się coraz bardziej związany z Tomlinsonem. Jednak ostatnie dni nie należy do najprzyjemniejszych. Nie widzieliśmy się parę dni podczas, których musiałem zakuwać do szkoły. Ta rozłąka, choć krótka, pozwoliła nam za sobą zatęsknić. W dodatku spędziłem więcej czasu ze swoim najlepszym przyjacielem. Obiecałem, że nie będę go zaniedbywać przez swój związek, więc oprócz wspólnego projektu udaliśmy się na seans filmowy do kina i kilka razy jedliśmy na mieście.
- Nie wierzę! Mam zrobić tekst białej rękawiczki? - zabawiałem się, kiedy Louis uniósł moje udo do swojego biodra. Wyglądaliśmy jak w seksownej pozycji tanecznej.
- No wiesz? - udał oburzenie, dając mi w ramach kary mocnego klapsa, a ja kompletnie się tego nie spodziewając krzyknąłem, wskakując mu praktycznie w ramiona. - Przez ciebie upadnie mi płyta z ręki, patrz co tutaj mam - zachichotałem, stając na równych nogach i pokazując Louisowi pudełko. Naprawdę kochałem ten film i tylko czekałem, aż będę mógł obejrzeć go z Louisem. Dzisiejszy wieczór był na to idealny.
- Oh, „Pamiętnik" - powiedział z uśmichem, po spojrzeniu na okładkę płyty dvd. - Czyli na dzisiaj zaplanowałeś sobie popłakać?
- Ten film jest piękny i romantyczny. Chciałem go obejrzeć z tobą - oblizałem swoje wargi, a Louis złączył nasze palce, ciągnąc mnie do salonu. Widziałem, że się postarał i nie kłamał, mówiąc, że posprzątał.
- W porównaniu do książki, to chujnia, ale przynajmniej nadrabia Ryanem Goslingiem - mruknął. Spojrzałem na niego spode łba.
- Czytasz romanse, Loueh? - wyszczerzyłem się, kiedy na jego twarz wpłynęło niemałe zakłopotanie.
- Lottie... Nastarsza z moich sióstr szaleje za Pamiętnikiem w wersji książki. Kiedyś, mając może z szesnaście lat, wkradłem się do jej pokoju i powiedzmy, że pożyczyłem tę lekturę - tłumaczył, kiedy usiedliśmy na kanapie. - Ale hej, w końcu jestem gejem, a my lubimy romansidła.
Wybuchłem histerycznym śmiechem, tłumiąc jego głos swoją ręką. - No, stereotypy przede wszystkim! - powiedziałem bez reszty rozbawiony, wciskając twarz w materiał jego koszulki.
- Co ty na to, skarbie... - oczywiście rozczuliłem się kompletnie na to przezwisko - żebyś ty poszedł do lodówki, po lody, a ja włączę film?
- Boże, dlaczego lody, a nie jakieś zdrowe przekąski? - kręciłem nosem. - Mówiłem ci parę dni temu, że zacząłem się zdrowo odżywiać.
- Najlepiej ogląda się film, kiedy pod ręką masz coś niezdrowego, wiesz o tym, H - Louis zacmokał w moją stronę, kiedy podniosłem się z jasnej kanapy. Wystawiłem mu język, co on odwzajemnił i po chwili ruszyłem do kuchni.
Po wyjęciu z zamrażarki pudełka lodów śmietankowych oraz czekoladowych, nałożyłem nam do dwóch, oddzielnych misek po dwa smaki, a po odłożeniu z powrotem w większości opróżnionego pudełka z powrotem do zamrażalnika, udałem się do niedużego saloniku z dwoma parcjami lodów w dłoniach. Chłopak klękał pryz telewizorze, a już po chwili na ekranie zaczął wyświetlać się film, a po pomieszczeniu rozniosła się muzyka. Szatyn wyłączył światło w pokoju, przez co było zupełnie ciemno, a jedyne oświetlenie dawał duży ekran telewizoru.
Zabrałem się ochoczo za pałaszowanie swoich lodów, w międzyczasie układając się wygodniej między nogami Tomlinsona gdzie usiadłem, z plecami przyciśniętymi do jego torsu. Kochałem siedzieć w takiej pozycji z Louisem. Pomimo, że byłem wyższy od chłopaka mieściłem się w jego ramionach idealnie. Już po chwili zacząłem chichotać w jego ramię.
- Znam pierwszą scenę na pamięć.
- Książka zaczyna się zupełnie inaczej - powiedział Louis, oblizując dokładnie swoją łyżkę.
- Będziesz teraz cały czas porównywał film do książki?
- Tak - odparł na co, pacnąłem go w ramię.
- Nie czytałem książki. Zacząłem, ale była strasznie nudna. W filmie są większe emocje, muzyka i co najlepsze, główny aktor - powiedziałem zaczepliwie, pakując kolejną porcję lodów w swoje usta.
- Chrzanisz - mruknął, czochrając mnie. - Na filmie nie uroniłem ani jednej łzy, a czytając, wyłem przez ostatnie pięćdziesiąt stron jak dziecko.
- Oww, czyli jednak mój Louis wzrusza się czytając książki - zacmokałem, odwracając się w jego stronę. Uśmiechnąłem się do niego, a on przewrócił oczami, wywoływując tym mój śmiech. - Muszę ci się przyznać, że uważałem Goslinga za najprzystojniejszego faceta na świecie, ale później zobaczyłem ciebie.
- Wow, najlepszy komplement jaki ktoś kiedykowleik mi powiedział - ścisnął czule mój nos, co ja skwitowałem oczywiście śmiechem. Później wyciszyliśmy się, przez kolejne pół godziny prawie nic nie mówiąc. Oczywiście w pewnym jednym z najmniej oczekiwanych momentów uroniłem kilka słonych łez, łkając cicho w koszulkę Tomlinsona. On, tak jak to przewidziałem nawet nie mrugnął w trakcie wzruszającej sceny, jedynie głaszcząc mnie czule po brzuchu oraz udach.
- To jest takie romantyczne, oni kochają się w tym domu, a później on go dla niej zbuduje. Ale w-wiesz c-co boli najbardziej? Że jej przy nim nie będzie! - wychlipiałem, pociągając nosem.
- Kochanie, przecież ja to wiem wszystko. Przypominam ci, że nie oglądam tego po raz pierwszy - dokuczał mi, podszczypując przy tym moje policzki.
- W sumie to seks hetero jest obrzydliwy - powiedziałem po chwili patrząc na telewizor, gdzie główni bohaterzy właśnie robili to na podłodze.
- Żaden seks nie wygląda ładnie z boku, H - parsknął, oglądając to bez jakichkolwiek widocznych na twarzy emocji.
- Ale ten wygląda paskudnie. Jej piersi się trzęsą - skrzywiłem się, odwracając twarz w stronę Louisa.
- Tak to już jest z cyckami, Harry - odparł, z wzrokiem cały czas utkwionym w ekranie. Ściągnąłem brwi.
- A co? Podobają ci się? - spytałem będąc całkiem poważnym. Louis patrzył cały czas w telewizor. Zmieniłem pozycję tak, by usiąść na nim okrakiem - No powiedz.
- Co? - zmarszczył czoło patrząc na mnie z niedowierzaniem. - Czy ty naprawdę pytasz mnie o to, co sądzę o kobiecych piersiach? - jego to bawiło!Poprawiłem się na biodrach szatyna, patrząc prosto w błękitne oczy i czując jak zaczyna się irytować.
- Tak! Przecież widzę jak patrzysz w ekran. Oczy ci się świecą jak dwie zapałki!
- Ja pierdolę, H - Louis przewrócił oczami praktycznie na wszystkie strony. - Po pierwsze, to uroiłeś coś sobie, bo w ogóle mnie ona nie jara, ponieważ przypominam ci, że jestem g-e-j-e-m, a po drugie, nawet jeśli nie podobają mi się kobiety, to mam pieprzone prawo stwierdzić że ma ładne cycki, do cholery!
- Czyli jednak ma ładne cycki?! - warknąłem, znów poprawiając się na jego udach. Patrzyłem gniewnie w jego kierunku. - Myślałem, że raczej geje się nimi nie interesują!
- To nic nie zmienia! - Louis krzyknął w poirytowaniu machając ręką - I do cholery, dlaczego się tak wiercisz?
- Bo pieprzona koronka wżyna mi się w dupę!
Chłopak przez chwilę mi się przyglądał z nieodgadnionym wyrazem twarzy, jednak szybko się ogarnął, gdy przypomniał sobie, że właśnie byliśmy w środku sprzeczki i nie miał zamiaru tak łatwo mi odpuścić.
- A ty możesz się ślinić na widok klaty Goslinga?! Nie ma absolutnie nic złego w stwierdzeniu, że jakaś osoba jest atrakcyjna!
- Właśnie powiedziałem ci, że mam na sobie koronkową bieliznę, ty idioto! - warknąłem w jego kierunku, podnosząc się delikatnie i opadając z powrotem na biodra Louisa.
- Wiem, słyszałem i już czuję jak krew napływa mi do krocza, ale ja tu się kłócić próbuję, ok?! - podniósł głos, uderzając z frustracji ręką o powierzchnię materaca.
- One są czerwone, Louis. Czerwone! To boli, kiedy to ociera mi się o...
- Kurwa, bądź wreszcie cicho! - krzyknął, zaskakując mnie dosłownym rzuceniem się łapczywie na moje wargi.
Jęknąłem przez ten gest, jednak szybko przywarłem mocno swoimi wargami do tych Louisa, całując go najlepiej, jak tylko byłem w stanie przez to, że pocałunek był szybki, pełen uczuć i po prostu inny. On prędko przerzucił mnie pod siebie i już po chwili moje plecy zderzyły się z miękką sofą. Zassał moją dolną wargę między swoje, równocześnie napierajac na wpół już twardą erekcją o te moją.
- Zdejmij... mi to, uh - jęknąłem między pocałunkami. Koronkowe majtki powodowały ból w moich dolnych partiach, kiedy moja widoczna erekcja napierała na ich materiał tworząc nieprzyjemne tarcie.
Kompletnie ignorując nadal grający w tle film, szatyn ściągnął koszulkę przez głowę, a następnie, od razu zabrał się za rozpisanie rozporka moich jeansów, ktore bez zbędnych ceregieli opuścił w dół. Przegryzałem wargę patrząc na jego reakcję, kiedy w jego oczy uderzyła soczysta czerwień. Majtki po bokach wykończone były koronką, a na środku znajdowała się mała kokardka.
- Chryste... - sapnął, przejeżdżając palcem po odznaczającym się na przodzie mojej bielizny penisie, przez co nabrałem gwałtownie powietrza w usta. - Nigdy w życiu nie widziałem niczego seksowniejszego...
- Chcesz zobaczyć tył? - zapytałem nieśmiałoz czując mrowienie na moich policzkach. Uświadomiłem sobie, że nadal jesteśmy w salonie. - Chodźmy do sypialni - zaproponowałem.
- Kurwa, ok, gdzie tylko chcesz - sapnął, biorąc mnie przy tym na ręce.
- Więc teraz zanieś mnie do sypialni, mój książę - zachichotałem w zgięciu jego szyi, następnie ciesząc się tym, jak Louis wykonuje mój rozkaz. W drodze do sypialni ściągnąłem swoją koszulkę przez głowę, pozostając już tylko i wyłącznie w cieniutkich, koronkowych majtkach.
Zostałem ułożony na miękkiej pościeli. Louis natychmiast pozbył się swojej garderobyz szukając potrzebnych rzeczy. Tymczasem ja postanowiłem ułożyć się na brzuchu, tyłkiem do góry, aby mógł dobrze obejrzeć moją piękną bieliznę z każdej strony.
- Oh, mój pierdolony Boże - usłyszałem za sobą jego zachrypnięty głos, a w kolejnej chwili krzyknąłem krótko po odczuciu na jednym z moich pośladków mocnego uderzenia dłoni Tomlinsona. Mimo satysfakcjonujacego bólu, wypiąłem się w jego stronę jeszcze mocniej, spoglądac na niego zalotnie spod rzęs.
- Zrób to jeszcze raz, proszę - pojękiwałem błagalnym i niskim głosem, kiedy Louis klęknął na łóżku.
- Podoba ci się to? - wymruczał i nie dając mi czasu na odpowiedź, ponownie dał mi klapsa, tym razem dużo bardziej siarczystego, przez co jęknąłem przeciągle, wciskając policzek w pościel.
- Tak, to jest takie przyjemne, Louis... - powiedziałem, okręcając się z powrotem na plecy. Pośladek szczypał mnie delikatnie, ale był to jeden z przyjemnych bólów. Następnie Louis zniżył się, by pocałować moją kość biodrową i przy okazji zębami zahaczając o cienki materiał majtek. Widziałem, jak bardzo mu się podobały, co budowało we mnie poczucie satysfakcji.
- Nazwij mnie tak, jak to zrobiłeś, gdy odprowadzałem cię do domu - rozkazał mi, przyszpilając moje nadgarstki do materaca. Patrzyłem na niego rozkojarzony, dopiero po paru sekundach rozumiejąc o co mu chodziło.
- Tatusiu? - spytałem przesłodzonym głosem, podnosząc biodra do Louisa, pokazując tym, jak bardzo go pragnę.
- Oh, kochanie - wpił się w moje wargi, cały czas ograniczając moje ruchy poprzez uścisk na nadgarstkach. Było to zupełnie nowe doświadczenie, ale bardzo mi się podobało.
Docisnąłem do siebie nasze krocza, jednak mój penis nadal był ograniczony przez materiał, który go uciskał. Wiłem się pod chłopakiem z rozkoszą, ale chęć bycia nagim mnie przerosła.
- Czego pragniesz, kochanie? - szepnął mi do ucha, przegryzając lubieżnie jego płatek.
- Chcę już ciebie, chcę ciebie we mnie. Chcę, żebyś je ze mnie zdjął - powiedziałem, oblizując swoje słodkie wargi i rumieniąc się na samą myśl tego, jak mój zaciśnięty głos przepełniony jest desperacją.
- Kogo chcesz w sobie? - wymruczał mi wprost do ucha, wywołując w całym moim ciele drżenie.
- Tatusia... Louis, nie drocz się ze mną - poirytowałem się, kręcąc biodrami, naprzeciw miednicy szatyna. Byłem spragniony jego uwagi.
Miałem ochotę się wręcz poplakac, kiedy w końcu wyswobodził moje ręce i ściągnął moje majteczki wzdłuż bioder, całując w trakcie wewnętrzną stronę moich ud. Bielizna dołączyła do reszty ubrań, które układały się w ścieżkę po pokoju. Przeszły mnie ciarki, kiedy Louis polizał moją długość, sprawiając tym samym, że całkowicie stałem się twardy i gotowy. Szatyn ponownie ustawił się na wysokości mojej twarzy i sięgnął po butelkę lubrykantu, z której wycisnął niewielką ilość żelu na swoje palce.
Już po chwili czułem zimny palec przy swoim wejściu, a następnie jęknąłem czując opuszek w swoim wnętrzu.
- Pamiętaj, skarbie, nie powstrzymuj się - wymruczał, poruszając w zwartym rytmie swoim palcem, kciukiem drugiej dłoni jeżdżąc po moich rozchylonych pod wpływem rozkoszy wargach. Kiedy Louis przybliżył bardziej swój palec do moich ust wyciągnąłem język, żeby później oblizać go starannie i zasysając opuszek palca Louisa spojrzałem w jego oczy, w momencie kiedy poczułem większe rozpychanie w środku siebie.
On pod wpływem tego widoku również rozchylił wargi, wykonując wewnątrz mnie nożycowe ruchy swoich dwóch palców. Złapałem w swoje dłonie jego palec, który ssałem w ustach i przyciągnąłem go bliżej, by całego włożyć do ust, po czym wysunąłem go z powrotem wycierając drugą ręką. Czując męskość Louisa na swoim udzie byłem z siebie dumny, że doprowadziłem chłopaka do takiego stanu.
- Już, Lou...
Chłopak wysunął ze mnie palce, potem sięgając ponownie po nawilżacz oraz prezerwatywę. Obserwowałem go spod delikatnie przymrużonych powiek, nie wierząc, że to absolutne dzieło sztuki jakim jest Tomlinson było całkowicie moje. Nie czekając długo rozszerzyłem swoje nogi, dając lepszy dostęp Louisowi do mojego ciała. W krótce chłopak nastawił się w idealnym miejscu między moimi pośladkami.
- A-ah, Louis... - jęknąłem głośno, gdy chłopak powoli się we mnie wsunął. Owinąłem dłonie naokoło jego karku, wypychajac biodra naprzeciw tych jego. Nasze miednice złączyły się ze sobą z głośnym dźwiękiem przez co oboje zachochotaliśmy. Louis patrzył na mnie ze swoim uśmiechem, grzywką opadającą na oczy i zmarszczkami w okół nich. Zastanawiałem się co takiego widzi we mnie tak wspaniała osoba. W kąciki moich oczu napłynęły łzy. Stałem się taki emocjonalny...
- Harry? - wyraźnie się zmieszal. - Czy nie rozciągnąłem cię wystarczająco? Kochanie, proszę pow... - nie dokończył, ponieważ przerwałem jego spanikowany bełkot pocałunkiem. Złączyłem nasze wargi w bardzo uczuciowym, nieco słonym przez posmak moich łez pocałunku, przelewając w niego całą swoją wdzięczność.
- Przepraszam... Bardzo cię kocham Louis, jestem taki szczęśliwy.
Następne minuty upłynęły nam na płynnym ruchu naszych wzajemnie napierajacych na siebie bioder, oraz wypełniających całą sypialnie odgłosów uderzenia skóry o skórę. Oprócz tego nie można pominąć moich jęków, które chłopak zaogniał swoimi krótkimi, wyszeptanymi „jesteś cudowny, słonko". Skończyłem z jego imieniem wykrzyczanym pod wpływem ekstazy na swoich wargach i nie był w stanie rozproszyć mnie nawet spływający po mojej skroni pot.
Pop wszystkim leżeliśmy, jeszcze normując swoje oddechy. Nasze ciała były dosłownie splątane ze sobą; leżałem policzkiem na klatce piersiowej chłopaka, która nieregularnie, po silnym orgaźmie, unosiła się w górę i w dół. Moja noga była przerzucona przez biodra chłopaka, i nawet nasze stopy były ze sobą skrzyżowane. Potrzebowałem takiej bliskości, kiedy to Louis głaskał moje włosy w swojej dłoni, lekko masując skórę mojej głowy. Nie potrzebowaliśmy żadnych słów, ponieważ wystarczyła nam nasza słodka ckliwość.
- Najchętniej nie wypuszczałbym cię z tego łóżka do końca świata - wyznał mi chłopak, owijając sobie jednego z moich loczkow na palcu.
- Nie musisz - zachichotałem, całując jego klatkę piersiową. Po chwili jednak uświadomiłem sobie, że mam jeden z ważniejszym testów w tym semestrze. - Cholera... Jutro muszę wstawić się na uczelni o dziesiątej rano. Zapomniałem na śmierć.
- Jakieś egzaminy? - spytał. Widziałem jak jego twarz wykrzywila się w grymasie niezadowolenia.
- Tak, muszą sprawdzić moją wiedzę przed zakończeniem półrocza. Zawale to... - westchnąłem zmartwiony.
- Jesteś najmądrzejszym chłopcem jakiego znam, H. Na pewno zdasz śpiewająco! - cmoknął mnie w czoło, jakby chciał w ten sposób podkreślić dobitność swych słów. - O której więc musimy wstać, żebyś na spokojnie się wyszykował?
- Musimy wstać o... ósmej? Przykro mi, ale nie polenimy się do południa - burknąłem, przytulając mojego chłopaka.
- W porządku. W końcu kiedy tylko cię odwiyoze i wrócę do domu zawsze mogę pójść dalej spać - pokazał mi język, a ja czując niewyobrażalną zazdrość, klepnąłem go w klatę.
- Muszę zmierzyć czoła z tymi wszystkimi ludźmi, to jest najgorsze. Każdy patrzy mi na ręce - westchnąłem, ziewając przeciągle i zakrywając usta dłonią.
- Kochanie, wiesz, że w salonie nadal leci film? - zauważył, na co ja wzruszyłem ramionami. - My tu uprawiamy nierząd, a ona już pewnie ma Alzheimera.
- Louis! Jestem straszny... - popatrzyłem na niego z furią - Z kolei to rozczulające, nie uważasz? On każdego nowego dnia przypominał jej o swojej miłości z nadzieją, że w końcu jego żona sobie przypomni ich całą historię.. On naprawdę w to wierzył, a koniec końców umarli w swych objęciach.
- W książce na koniec uprawiali seks - parsknął. - To jest dopiero niespodziewany zwrot akcji! Para staruszków i seks to coś, co jest dość trudno sobie wyobrazić.
- Nie chciałem sobie tego wyobrażać - jęknąłem, naciągając na swoją głowę kołdrę.
- Skargi i zażalenia do Sparksa, nie do mnie! - zaśmiał się, poprawiając się pode mną.
- Z drugiej strony, to jeszcze bardziej romantyczne. Przeżyli swój pierwszy raz wspólnie i kochali się ze sobą aż do starości - powiedziałem w jego klatkę piersiową nadal będąc pod kołdrą.
- No widzisz. A tak się skrzywiłeś jak o tym usłyszałeś - splótł ze sobą nasze palce. - Ja jak już mówiłem, czytałem to mając lat szesnaście i poczułem się też z początku obrzydzony. Dopiero z biegiem lat spojrzałem na to trochę bardziej dojrzałym okiem.
Podniosłem się wypełzając z pościeli tak, że znalazłem się wprost naprzeciw twarzy chłopaka. Uśmiechnąłem się do niego patrząc na różowe usta i składając tam pocałunek.
- A ty od kiedy jesteś na gorze, hmm? - ściągnął brwi, lecz na jego wargach ujrzałem cień uśmiechu.
- Zamknij się, jestem zmęczony - zaśmiałem się, ostatni raz całując jego nabrzmiałe wargi i gasząc nocną lampkę. Kiedy już ułożyłem się obok Louisa, przytuliłem jego ciało i zorientowałem się, że chłopak śpi. Zachichotałem i wtuliłem się w jego ciało. - Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham, dupku.
Po upewnieniu się, że Louis na pewno mnie już nie słyszy, jedynie wzruszyłem ramionami i ułożyłem głowę na środku jego klatki piersiowej, mając w ten sposób idealną możliwość wsłuchiwania się w salony rytm w jakim biło jego serce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro