Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. Gdzie mój niewinny, słodki Harry?

Wszyscy będziemy palić się w piekle




Miałem ochotę jęknąć na sam widok oblizującego się chłopaka. W jego oczach nie byłem w stanie dostrzec już żadnej innej emocji, oprócz czystej żądzy oraz czegoś, czego nie potrafiłem określić, ale uczucie to było zdecydowanie równie silne. Uśmiechnąłem się szeroko, masując twardą wypukłość całą swoją dłonią i spuściłem bokserki chłopaka niżej.

– Myślę, że jeszcze bardziej pokochałbym twoje usta, gdybyś użył ich w trochę inny sposób niż zazwyczaj... – Louis pogładził mój policzek, podczas gdy ja wybałuszyłem oczy na widok będącej teraz przede mną w całej okazałości męskości szatyna. Spojrzałem niewinnie w błękitne tęczówki Louisa, zbliżając się do jego krocza i przednio całując jego pachwinę schodząc ścieżką mokrych pocałunków w dół. Chciałem zrobić mu jak największą przyjemność, żeby zapamiętał tę noc już na zawsze, nawet jeśli nie wiedziałem właściwie co robić. Pomyślałem, że będę wykonywał czynności, które sprawiłyby największą przyjemność mnie.

– Nie drocz się ze mną, Harry.

W jego głosie słyszałem tak ogromną ilość dominacji, jaką zresztą na codzień tryskał, że czując się niemal jak skarcone dziecko, nie odrywając przez cały czas wzroku od jego twarzy, polizałem całą jego długość, robiąc to powoli i bardzo dokładnie.

– Oh, boże.... – Louis nabrał powietrza do płuc, odchylając głowę i oparł się bardziej plecami o jasne kafelki dla równowagi, jaką jak myślę począł tracić w swoich jędrnych nogach. Ułożyłem dłoń u nasady męskości chłopaka, zasysając następnie usta na jej główce. Oblizałem dokładnie żołądź mężczyzny, a wszystko to robiłem bardzo mozolnie, lecz wciąż dokładnie. Chciałem, aby czerpał z tego jak najwięcej i wyczytał z ruchu moich ust, iż nie zależało mi na sprawienie mu przyjemności tylko dlatego, że mi samemu się to podobało, ale ponieważ był on dla mnie naprawdę ważny.

Widziałem jak zagryza swoją dolną wargę, kiedy wyciągnąłem penisa ze swoich ust dotykając go całego dłonią. – Patrz na mnie, Lou – domagałem się uwagi i kiedy szatyn spojrzał na mnie z góry, włożyłem ponownie męskość chłopaka do ust, zasysając przy tym policzki.

– Wyglądasz tak ślicznie... – jęknął, wplatając palce w moje włosy, które zaczął przeczesywać w rytmie, w jakim poruszałem swoją głową, starając się wziąć do ust najwięcej penisa, jak tylko mogłem. Biorąc go całego, przy tym starałem się utrzymać odruchy wymiotne, kiedy końcówka męskości podrażniła tył mojego gardła. Wysunąłem kutasa do połowy, by następnego zatoczyć na nim okrąg języki. Zaraz później znowu zacząłem brać go w rytmicznym, stałym tempie spoglądając tym razem cały czas w ciemne, błękitne tęczówki.

– Szybciej, H. Błagam, nie przestawaj... – Tomlinson zawinął parę moich loczków naokoło swoich palców, następnie ciągnąc je lekko. Jęknąłem przez to głośno, lecz moje stęknięcie było stłumione przez to, iż buzię zajętą miałem męskością Louisa, która drgnęła we wnętrzu mojej jamy ustnej. Będąc grzecznym, posłusznym chłopakiem, spełniłem jego prośbę, biorąc go głęboko i szybko, poruszając przy tym głową kilka razy.

– Tak pięknie to robisz. Kochanie, jestem blisko... – wydyszał, ostrzegając mnie. Jednak nie było to coś, czego się obawiałem. Wręcz przeciwnie, ja wprost nie mogłem się doczekać, aby spróbować tego, jak smakował szatyn.

Podniosłem na niego wzrok, biorąc go do samego końca, pojękując, przez co już moment później z ust Louisa wyrwało się głośne sapnięciem, a moja buzia została wypełniona płynem, dosyć ciepłym i lepkim.

Przez chwilę potrzymałem spermę chłopaka na języku, zanim zgrabnie połknąłem większość, ignorując resztkę nasienia spływającej wzdłuż lewego kącika moich opuchniętych warg. Następnie wysunąszy penisa Tomlinsona spomiędzy moich ust, mlasnąłem nimi, zwilżając je gorącym językiem, dzięki czemu mogłem je oczyścić. Patrzyłem na Louisa, który wyglądał jak kompletny bałagan przez co byłem z siebie dumny, ponieważ to ja sprawiłem, że tak właśnie się czuje. Założyłem kolejno jego bieliznę i spodnie, podnosząc się na trzesących jak galareta kolanach.

– Jesteś w tym niesamowity – odparł Louis, a w jego głosie ku swojemu zadowoleniu nie usłyszałem ani śladu kłamstwa. To był mój pierwszy raz, kiedy komukolwiek obciągałem i to było naprawdę dobre uczucie.  Cieszyłem się, że nie tylko mi podobało się to, co zrobiłem.

– Dziękuję – uśmiechnąłem się kokieteryjnie. Mój prowokujący nastrój nie zelżał ani trochę zważając na to, że ja przez cały czas byłem niesłychanie napalony. Louis przyciągnął do siebie moje ciało, całując mnie zmysłowo, lecz krótko. Zapiął swój rozporek i pociągnął mnie w stronę wyjścia z kabiny. Podszedłem do lustra, wyglądając jak totalne gówno, więc zacząłem poprawiać swoje włosy, a nawet nałożyłem na opuchnięte usta trochę błyszczyku, przez co bardziej je uwydatniłem.

Uniosłem się mimowolnie na piętach, gdy chłopak, tym samym mnie pozytywnie zaskakując, klepnął mnie w jeden z pośladków. Będąc w stanie trzeźwości, zapewne zareagowałbym na to rumieńcem, lecz zamiast tego, posłałem mu zawadiackie spojrzenie. Boże, tak bardzo już chciałem, żeby zabrał mnie do łóżka. Na myśl o tym, że noc jest jeszcze taka długa, a on mógłby zrobić ze mną tyle rzeczy, dosłownie kręciło mi się w głowie.

– Musimy wracać teraz do stołu, księżniczko – odparł Louis, patrząc na mnie troskliwie. Zachichotałem na przezwisko, jakim mnie nazwał i nie stawiając już dłużej oporu, ruszyłem z nim do głośnego miejsca. Dosłownie się na nim uwiesiłem i z niewiadomych nawet dla samego siebie powodów machałem każdej mijającej nas osobie, na co Louis reagował uniesionymi wysoko w konsternacji brwiami. Zaśmiałem się tylko pod nosem i po chwili ujrzałem nasz stolik, wiec czym prędzej podbiegłem do mojej siostry, Nialla i kogoś, kto się do nas przysiadł.

– Niall, nie wiedziałem, że jesteś gejem! – zmarszczyłem brwi, patrząc na osobę, która wręcz lepiła się do ramienia blondyna.

– Harold, myślę, że to jest dziewczyna – Louis mruknął do mnie, na co jedynie zmarszczyłem brwi ze zdezorientowaniem ponownie zawieszając wzrok na osobie towarzyszącej mojemu najlepszemu przyjacielowi.

– Niemożliwe, bowiem matka natura obdarzyła płeć piękną cyckami – odparłem. Mój głos był dużo donośniejszy niż zazwyczaj. Ta sytuacja była co najmniej dziwna w moim mniemaniu.

– Wybacz mojemu przyjacielowi. – Niall zwrócił się do dziewczyny nerwowym głosem. – Jest schlany w trzy dupy, tak samo głupi. Nie słuchaj go, piękna. Małe piersi są równie seksowne.

Dziewczyna tylko pokazała Niallowi środkowy palec i przeszła obok mnie z pogardą.

– Dzięki kurwa, przegoniłeś mi pannę! – blondyn krzyknął na mnie. – A zapowiadała się taka fajna noc... – splótł obrażony ręce na piersi.

– On był dla mnie niemiły!

– Harry, ile widzisz palców? – spojrzałem na Nialla ze  zdezorientowaniem.

– Trzy – odparłem, jednak sam nie byłem tego do końca pewny. – Trzy i pół?

– Pokazałem ci dwa, suchy preclu! – jęknął Horan. Ja jedynie wzruszyłem ramionami, no bo, ej, po raz pierwszy w życiu wypiłem tak dużo!

– Zamówie jeszcze kilka shotów, pomimo, że nie mogę pić bo prowadzę, ale przynajmniej będę miała ubaw z pijanego brata – powiedziała Gemma, a ja wystawiłem do niej język.

– Wole nie odstawiać cię do domu w takim stanie, Harry – zwrócił się do mnie Louis, mówiąc niepewnie, a grymas towarzyszył na jego przystojnej twarzy.

– Jestem przecież już pełnoletni. Myślisz, że rodzice będą źli, że Harry wypił więcej? – spytałem, patrząc na Tomlinsona.

– Kurwa, on zaczyna gadać w trzeciej osobie – Niall uderzył się w czoło, jednak zrobił to z większą siłą, niż mógł się spodziewać, gdyż następnym krokiem, jaki wykonał było pocieranie swojego czoła  twarzą wykrzywioną przez ból. – Może wziął coś więcej, niż tylko alkohol?

Louis spojrzał na niego groźnie.

– Mały, mówiąc kolokwialnie, ty jesteś najebany, a nie po prostu pijany i twoi rodzice, wiedząc, że doprowadziłeś się do takiego stanu pod moją i Gemmy obecnością, a zarazem opieką, mogą potem nie patrzeć na mnie zbytnio przychylnie – tłumaczył powoli.

– Oh, masz rację – przyznałem Louisowi, gdy Gemma wróciła z tacą kieliszków.

– Gems, mogę zabrać Harry'ego do siebie na noc? – zapytał ją szatyn. Spojrzałem na niego robiąc duże oczy. Nawet sam mi tego nie zaproponował i wręcz postanowił sobie, że będę spać dzisiaj u niego. Podobało mi się, iż był wobec mnie taki zdecydowany i władczy.

– Tak będzie najlepiej, tylko macie być grzeczni! – pogroziła mu palcem.

Widziałem na twarzy Gemmy uśmiech, a po chwili wszyscy pochwyciliśmy po jednym kieliszku. Uśmiechnąłem się, spoglądając podczas picia na Louisa, ponieważ wiedziałem, że ja na pewno nie będę w stanie trzymać rąk przy sobie.

Kiedy odłożyłem kieliszek, wzdrygnąłem się na gorzki i ostry posmak w moich ustach. Uświadomiłem sobie, że przecież właśnie wypiłem czystą wódkę, pierwszy raz w moim życiu.

– Jezu, jakie gówno – skrzywiłem się.

Poczułem dłoń na swoim udzie. Postanowiłem już nie pić więcej tego czegoś. Oparłem się o fotel, obserwując, jak Louis bez skrzywienia pije kolejnego shota.

– Jak niby do ciebie pojedziemy  skoro wszyscy jesteśmy już pijani? – czknąłem, zarzucając nogę na jego kolana.

– Przecież Gemma nie piła, głuptasie – zaśmiał się Louis, dotykając mojego piszczela.

– Ja nie wiem, przecież ja na nikogo oprócz ciebie tutaj nie patrzę – machnąłem ręką, nie zwracając nawet uwagi na to, jak to  co powiedziałem było właściwie urocze.

– Aww... – cała ich trójka wydała z siebie ten dźwięk, a ja zachichotałem chowając twarz w dłoniach.

– Chcę już do ciebie iść... – szepnąłem Tomlinsonowi wprost do ucha, sugestywnie przegryzając jego płatek, tak by jednocześnie poczuł mój rozgrzany oddech na swoim karku.

– Hi, Gems? Widzę, że Niall już powoli odpływa, chyba najszybszy czas do domu – zagaił Louis niewyraźnym głosem. Miał większą głowę niż ja do alkoholu, ale sam wypił go w dużo większej ilości.

– Zgadzam się – dziewczyna pokiwała głową, wstając od stolika, co uczyniliśmy w tym samym czasie. – Muszę was odwieźć zanim zezgonujecie wszyscy.

Kiedy jechaliśmy już do domu szatyna, cały czas napawałem się jego cudownym zapachem i byłem wręcz jego przylepą.

– Lou, radzę wam żebyście spali w oddzielnych łóżkach. Przed ślubem to tak nie wypada! – zaśmiała się Gemma, jednak z jakiegoś powodu miałem wrażenie, że była choć trochę poważna.

– Jasne, G. Dobranoc! – powiedział Louis, zanim otworzył drzwi i wyszedł z samochodu sam, po czym podał mi dłoń, by mógł pomóc mi wydostać się z pojazdu.

– Dobranoc wszystkim! – również się pożegnałem, na odchodne machając w stronę już po chwili oddalającego się auta. – Ale mam nadzieję, że z tym spaniem oddzielnie, to żartowałeś? – spytałem z lekka zaniepokojony.

– No nie wiem, H. Jesteśmy chyba bardzo pijani, wiesz? Mogę stracić kontrolę – Louis patrzył na mnie spod przymkniętych powiek.

– Mam to gdzieś. Właśnie tego oczekuje – burknąłem, napierając na jego ciało jeszcze bardziej. – Weź mnie, chcę byś stracił wszelką kontrolę.

Nim się obejrzałem zostałem uniesiony w górę niczym panna młoda. Louis trzymał mnie jedną ręką pod udami, a drugą przytrzymywał moje plecy. Zaśmiałem się głośno, chowając twarz w jego szyi i delikatnie chwiejnym krokiem ruszyliśmy do domu Tomlinsona.

Gdy tylko znaleźliśmy się w środku i chłopak zdjął swoje buty, łącznie z moimi, potruchtał (raz się przy tym o mało nie wywracając) w nieznanym mi kierunku w ciemnościach. Przez to, że kompletnie nie znałem tego budynku, wszystko było dzięki temu o wiele intensywniejsze.

W końcu, kiedy Louis zaświecił światło, ujrzałem, że znajdujemy się w sypialni z dużym łóżkiem małżeńskim i tylko kilkoma meblami.

– Em... Louis... – mruknąłem, gdy chłopak delikatnie położył mnie na swoim łóżku. – Czy masz wszystkie potrzebne rzeczy?

– Tak, Harry. Nie przejmuj się tym – wysłał mi pijacki uśmiech, kiedy całował moje policzki, a następnie dotarł szlakiem pocałunków do moich nabrzmiałych ust. Odwzajemniłem pocałunek, lecz jestem pewny, że chłopak prócz mojego wielkiego zaangażowania mógł wyczuć także to, jak zacząłem się denerwować. W końcu mieliśmy zrobić to po raz pierwszy, a dla mnie bynajmniej nie było to czymś nie szczególnym.

– Harry, wiesz, że nie musimy uprawiać dzisiaj seksu – Louis uspokajał mnie, tym razem zwyczajnie cmokając w kącik ust. Drugą ręką odgarniał kosmyki włosów, które opadały na moją twarz.

– Ale ja chcę, Louis! – zaprotestowałem, kładąc dłoń na jego policzku. – Po prostu boję się, że dla ciebie nie będzie to takie wspaniałe, jak na pewno będzie dla mnie.

Twarz Louisa natychmiast spoważniała, kiedy dotknął własnym nosem tego mojego. – Oczywiście, że dla mnie również będzie to wspaniałe. W końcu to ty jesteś moim pierwszym chłopakiem i osobą, do której czuję zdecydowanie dużo miłosnych rzeczy – powiedział. W błękicie jego oczu widziałem szczerość. Kiedy znów przyznał mi ten status, coś sprawiło, że nie widziałem już żadnych przeszkód..

– Zrób to – niemal szepnąłem, ponownie złączając ze sobą nasze wargi. Zawinąłem swoje nogi wokół jego biodro, aby móc przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie. Wplątałem w jego włosy dłoń, by móc lepiej całować Louisa, choć w końcu to i tak on przejął dominację nade mną. Warknął przy tym doprowadzając mnie do nie cichego jęku, kiedy starszy poruszał swoimi wargami tak samo dobrze, choć lekko niechlujnie przez alkohol który pływał w naszych żyłach. Przeniósł swoje pocałunki na moją szyję tak jakby zdał sobie sprawę z tego, że znajduje się według jego uznania tam stanowczo za dużo różowym śladów. Zassał skórę dokładnie w miejscu mojego obojczyka, równocześnie, ściskając moje krocze przez spodnie, za co w podzięce otrzymał ode mnie długi, gardłowy jęk.

– Boże – szepnąłem, rozchylając swoje wargi bardziej z czystej przyjemności, która buzowała we mnie i podniecenia, które burzyło mnie od środka. Louis był idealny, był idealną osobą do robienia tych rzeczy.

– Skarbie, jesteś już dosłownie zrujnowany i aż miło sobie wyobrazić jak będziesz wyglądał po wszystkim, wiesz? – wymruczał, odchylając krawędź mojej koszulki do góry.

– Chcę być zrujnowany do szczytu możliwości – wyznałem, burząc jego fryzurę.

– Masz na sobie za dużo ubrań. Dużo lepiej będą wyglądać na podłodze, nie sądzisz? – To niesamowite, jak sprawiał, że cały drżałem tylko za sprawą gry słownej.

– To samo mogę powiedzieć o tobie – odgryzłem mu się, pociągając swoją koszulkę do góry. Choć w dalszym ciągu uważałem swoje ciało za nieładne, to teraz jakoś bardzo się tym nie przejmowałem. Szatyn złapał mnie za nadgarstek, po to, by następnie unieść moje ciało niczym piórko do góry i bez najmniejszych ceregieli ściągnąć ze mnie t-shirt. Po wyrzuceniu go na drugi koniec swojej sypialni, to samo zrobił również ze swoją bluzką. Oblizałem lubieżnie wargi na widok jego imponujących mięśni, które teraz mogłem dotykać bez zahamowań. Obserwowałem jego tatuaże, mięśnie i jeździłem po nich palcami poznając każdy element ciała Louisa, kiedy ten ścieżką mokrych pocałunków oznaczał mój tors. Zdecydowanie już w tym tygodniu muszę zacząć robić coś ze swoim ciałem by choć trochę dorównać Louisowi.

– Jesteś piękny – odezwał się, tak jakby nagle odczytał moje myśli i chciał mi przekazać, że było inaczej. – Przepraszam, że jestem zajebiście nie słowny i nie umiem ci pokazać tego, jak ważny dla mnie jesteś...

– Nie musisz używać do pokazania mi tego słów – powiedziałem, przenosząc ręce na gołe i tak samo dobrze umięśnione plecy chłopaka. – Czuję przy tobie, że jestem dla kogoś ważny. To takie szalone – zachichotałem, zjeżdżając swoimi dłońmi w dół, chcąc już zobaczyć chłopaka bez spodni.

– Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak źle się czuję, ilekroć ty mówisz mi coś tak w chuj romantycznego, a ja nie potrafię ci nawet odpowiedzieć... – mówiąc to, cały czas całował zachłannie każdy pojedynczy fragment mojego torsu, pozostawiając w tamtych miejscach przyjemną, gęsią skórkę. W końcu jego usta zbliżyły się do mojego prawego sutka, który już w następnym momencie był ssany i lizany, co doprowadzało mnie do krawędzi podniecenia i wytrzymałości.

– Nie potrzebuję u ciebie romantyczność, Lou. Mówiłem ci, chcę ciebie, a nie twoich cech. – Nie wiedziałem czy to, co mówię ma jakiś sens, ponieważ alkohol buzował w moim organizmie, ale pragnąłem, by Louis wiedział, że nie musi się dla mnie zmieniać.

– Mogę to zdjąć? – zadał mi prawdopodobnie najbardziej absurdalne pytanie świata, mając na myśli ściągnięcie ze mnie moich spodni oraz bokserek. Z drugiej strony było to też nadzwyczaj kochane i cudowne, że chciał być w stu procentach pewny, że nie jest mi nie komfortowo.

Pokiwałem lekko głową, prawdopodobnie rumieniąc się znacznie, chociaż i tak moje policzki oraz nos były już czerwone. Louis całując moje usta lekko i delikatniej niż wcześniej sięgnął dłońmi do moich spodni, po chwili odpinając guzik i ciągnąc je w dół, przez co poczułem niewielką, ale jednak jakąkolwiek ulgę.

– Proszę, nie rób tego tak powoli, Lou... – praktycznie go już błagałem, opuszczając w dół również i jego spodnie. Szarpnąłem swoimi biodrami przez to, jak niewygodne było trzymanie erekcji w spodniach. Podniosłem biodra by Louis mógł opuścić moje spodnie w dół. Wtedy, gdy już nie miałem na sobie cholernych rurek, poczułem się o niebo lżej, jednakże nadal odczuwałem ból w moim kroczu. Szatyn uchwycił pewnie gumkę mojej bielizny, zanim powolutku począł opuszczać ją w dół, muskając przy tym ustami moją kość biodrową.

– Lou-is! – jęknąłem, odchylając głowę i przymykając oczy. Było mi tak niewyobrażalnie dobrze. Gdy chłopak nareszcie pozbył się jedynej zakrywającej mnie bariery, czułem się wyzwolony. Kiedy tylko ponownie podniósł się na wysokość mojej twarzy, objąłem jego kark dłońmi, przyciskając swoje nagie ciało do jego, jednak z frustracją odkryłem, że on w dalszym ciągu miał na sobie dolną część garderoby. Sięgnąłem rękami do jego rozporka bez zbędnego czekania ściągając spodnie chłopaka zostawiając je na wysokości bioder. On prędko odepchnąłem moje ręce i zdecydował się sam zsunąć na dół swoje jeansy równocześnie z bokserkami, dając mi w ten sposób niemałą atrakcję do podziwiania przez chwilę jego całkowicie odkrytego ciała. Kiedy byliśmy już całkowicie nadzy, nasze ciała się złączyły z cichymi jękami z obu stron, kiedy czułem narastający, niemiłosierny ból w moim kroczu.

Louis zarzucił sobie jedną z moich nóg na swoje plecy, aby mieć lepszy dostęp do uda, które delikatnie masował, w tym samym też czasie całując mnie po całej twarzy. Miałem wrażenie, iż nie pominął on absolutnie żadnego fragmentu, ponieważ jego usta musnęły nawet moje powieki.

Docisnąłem do siebie nasze penisy, czując jak twardość Louisa pociera się o tę moją, byłem potrzebujący i zdesperowany najmniejszego dotyku w tamtym miejscu.

– Poczekaj, Harry – rzucił, zanim wstał z łóżka kompletnie się przez to ode mnie odsuwając, na co stęknąłem buńczucznie, aby pokazać mu jak bardzo byłem z tego powodu niezadowolony. Warknąłem gardłowym głosem oddychając ciężko i szybko, obserwowałem ciało Louisa w całej okazałości od kosmyków włosów po same nogi, zatrzymując wzrok na każdym elemencie jego skóry, kiedy ten tak łagodnie i płynnie poruszał się po pokoju. Po chwili ujrzałem jak wręcz potruchtał w stronę łóżka ze znajdującą się w jego dłoni buteleczką nawilżacza. Uśmiechnąłem się leniwie, a gdy szatyn już pojawił się przy mnie, natychmiast rozłożyłem nogi, pomiędzy którymi on się usadowił. Zagryzałem wargę, patrząc na niego wyczekująco. Szczyciłem się każdą, najmniejszą chwilą i każdym dotykiem, kiedy Louis przejechał palcami po wewnętrznej stronie mojego uda. Po chwili nalał płyn, rozsmarowując na swoich palcach i zaczął nimi błądzić po mojej obręczy mięśni.

– L-Louis, proszę... – stęknąłem, a on na szczęście od razu mnie posłuchał, delikatnie, z czuciem wsuwając pierwszy palec aż po sam knykieć. Spiąłem się przez uczucie, którego nie odczuwałem już od bardzo dawna, a moje wszelkie wzdychania stłumione były za sprawą krótkich pocałunków Tomlinsona. Wyrysowałem swoimi biodrami ósemkę, by szybciej przyzwyczaić się do w pierwszym momencie dziwnego uczucia rozpychania, lecz już po chwili uświadomiłem sobie, że tego właśnie chcę. Pragnąłem więcej.

Po chwili szatyn wsuwał we mnie i wysuwał już cały swój palec, dokładnie obserwując przy tym mimikę mojej twarzy. – Dobrze ci? Jak bardzo to czujesz? – spytał, zgarniając wpadającą mi do oczu grzywkę z czoła.

– T-tak, Louis. Bardzo dobrze. Więcej – powiedziałem błagalnym głosem, który stał się bardziej zachrypnięty w ostatnim czasie. Szatyn uśmiechnął się półgębkiem, bardzo czule napierając na moje wejście swoim drugim palcem, który również po chwili wsunął do mojego ciasnego wnętrza. Mój oddech był płytki. Louis doprowadzał mnie do absolutnego szału tym jak wolny był, jednak miałem nadzieję, że gdy już przejdziemy do sedna, nie będzie aż tak delikatny. Pojękiwałem cicho, kiedy palce wewnątrz mnie skrzyżowały się, lecz to nie było to, czego chciałem, więc skinąłem głową, co Louis wziął za znak, by włożyć we mnie kolejnego palca, już po chwili pieprząc mnie nimi trzema.

– Boże, jesteś tak rozkosznie ciasny, skarbie – wymruczał mi do ucha, zmieniając kąt pod jakim napierał we mnie swoimi palcami, aby wreszcie natrafić na moją prostatę. Mój jęk był tak głośny, iż właściwie mogłem bardziej porównać go do krzyku. Tomlinson uśmiechnął się zwycięsko i zaczął pocierać swoimi palcami tylko tamto miejsce.

– Lou, Boże...już, proszę – pojękiwałem widząc ciemność przed oczami. Czułem jak Louis doprowadza mnie do szaleństwa jednynie swoimi palcami. Wiłem się pod nim niemiłosiernie. – Jestem gotowy, jestem gotowy, proszę.

On zamknął moje usta swoimi, w międzyczasie wysuwając ze mnie wszystkie swoje palce, aby następnie sięgnąć po leżący nieopodal na łóżku lubrykant. Odsunął się ode mnie z charakterystycznym mlaśnięciem, aby móc odkręcić buteleczkę i wylać jeszcze więcej lepiej cieczy niż przedtem na rękę, aby rozprowadzić ją po całej swojej długości. – Szybciej, chc-cę cię poczuć – sapnąłem, patrząc na niego i oddychając płytko.

– Cierpliwość jest cnotą – drażnił się, zanim zawisł nade mną. Nakierował swojego penisa na moje wejście, jednak naumyślnie nawet nie starał się we mnie wsunąć, jedynie ocierając się ze złośliwym uśmieszkiem. Miałem ochotę go w tej chwili zbesztać. Ułożyłem nogi krzyżując je w dole pleców Louisa i pochwyciłem jego kark drapiąc tamto miejsce i zjeżdżając paznokciami w dół, kiedy Louis całował moje wargi.

– Poproś ładnie – powiedział władczo, sprawiając, że całe moje ciało przeszły ogromne dreszcze. On oczywiście pragnął tego równie mocno co ja, lecz z jakiegoś powodu potrzebował mojego kilkukrotnego zapewnienia co do tego. – Musisz poprosić.

– Proszę, Louis. Tak bardzo proszę, tak ładnie! Możesz mnie już wypełnić – powiedziałem, używając do tego najsłodszego głosu, na jaki było mnie w tym momencie stać przez moją nietrzeźwość. Te słowa zadziałały na niego prawie tak, jak rzucenie zaklęcia, ponieważ automatycznie po usłyszeniu ich naparł na mnie, wsuwając wewnątrz mnie główkę swojego penisa. Wbiłem paznokcie w jego bicepsy, pozwalając, by z moich warg uciekały kolejne, donośne pojękiwania.

– Nie kontroluj się, skarbie. Bądź głośny, dla mnie – szeptał w moje usta, wsuwając się coraz dalej. – Tylko dla mnie, cholera.

Przejechałem swoimi paznokciami wzdłuż ramion chłopaka zostawiając tam czerwone pręgi, odchylając głowę w tył. Miałem wrażenie, że lada chwila eksploduję przez ogarniającą mnie ekstazę, zwłaszcza, gdy chłopak po szybkim upewnieniu się, że nie odczuwam żadnego dyskomfortu, złapał mnie za biodra i zaczął energicznie poruszać swoimi, za co z każdym kolejnym pchnięciem otrzymywał ode mnie urwane okrzyki, które były mieszaniną przekleństw oraz jego imienia.

– Dojdziesz tylko od tego, kochanie? – usłyszałem pytanie, po którym nastąpiło warknięcie Louisa prosto w moje ucho, kiedy ruszał płynnie swoimi biodrami naprzeciew tych moich. Nasze miednice łączyły się, a pokój wypełniony był dźwiękami uderzeń skóry o skórę.

– Tak, o Boże! – wiłem się pod jego ciałem, odczuwając także intensywnie to jak ze względu na jego mocne i energiczne pchnięcia, za każdym razem moje ciało osuwało się minimalnie do tyłu, nie mówiąc już o tym jak skrzypiało pod nami całe łóżko.

– Szybciej, szybciej, szybciej!

Louis przyjął moje słowa bardzo do siebie i lada moment wykonał rozkaz uderzając we mnie swoją męskością mocniej i szybciej doprowadzając tym moją prostatę do szału. Przegryzał co chwilę skórę pod moim uchem o całował niechlujnie cały mój kark, a ja czułem jak soki spływają z mojego bolącego penisa.W duchu dziękowałem losowi za to, że chłopak nie miał sąsiadów, ponieważ w innym przypadku na pewno bym ich wszystkich obudził. Wcześniej zawsze krępowałem się tym jak zawsze miałem tendencję do robienia hałasu, gdy było mi dobrze, jednak po tym w jaki sposób Louis zasysał się na mojej skórze ilekroć wydobywałem z siebie co głośniejsze jęki, wiedziałem, że jemu podoba się się to wręcz bardzo. Z momentu na moment pchnięcia stały się wolniejsze, ale podwoiły swoją siłę na tyle, iż rama łóżka zaczęła uderzać w ścianę.

– Oh! Louis, taam – pojękiwałem, dociskając go jeszcze bliżej siebie. On zacisnął swe palce wokół mojej miednicy tak mocno, iż jestem przekonany, że następnego dnia w tamtym miejscu pojawią się siniaki.

– Jesteś blisko, skarbie? Bez kontroli – sapnął, podziwiając jak z każdym następnym ruchem jego bioder, moje oczy prawie wywracały się białkami do przodu.

– J-już prawie... Lou-eh – sapnąłem, w momencie, gdy wydawało mi się z że widzę gwiazdy przed swoimi oczami.

– Patrz na mnie, H. Chcę abyś się patrzył mi w oczy, kiedy dojdziesz – polecił mi nieznoszącym sprzeciwu tonem i cholera, wtedy czułem, że mogłem zrobić dl niego absolutnie wszystko, więc oczywiście się posłuchałem. Oddychałem bardzo płytko i ciężko, kiedy powstrzymywałem się od zamknięcia swoich oczu. Chciałem być dobry dla Louisa, więc walczyłem z moimi powiekami, aż z mojego gardła urwał się przeraźliwie głośny jęk. Znieruchomiałem, wyginając swoje plecy do tego stopnia, że jeśli Louis nie znajdowałby się wtedy bezpośrednio nade mną, zapewne uniósłbym się na łóżku na co najmniej pół metra. Nigdy w życiu nie odczułem tak intensywnego orgazmu, czego skutki było widać chociażby po tym, że moja sperma wytrysnęła w głównej mierze wysoko na mojej klatce piersiowej. Szatyn poruszał się we mnie jeszcze przez parę, niechlujnych pięć nim on również jęknął przeciągle, nieruchomiejąc.

Starszy opadł na moją klatkę piersiową, chowając twarz w zagięciu mojej szyi by unormować swój oddech, wiedziałem, że jest mu w tym tak ciężko jak mi. W końcu podniósł delikatnie twarz, by złączyć nasze czoła, wciąż oddychając płytko.

Uśmiechnąłem się lekko ze zmęczeniem, przyglądając z tak bliska zarumienionej zarówno przez alkohol jak i zmęczenie twarzy chłopaka. Prawie nie zwracałem nawet uwagi na to, że w dalszym ciągu nie wysunął się on ze mnie, ponieważ dopóki nie poruszał się zbyt gwałtownie, nie przeszkadzało mi to aż tak.

– Jesteś cholernie wyjątkową osobą, Harry – powiedział Louis, oblizując swoją wargę i patrząc głęboko w moje zmęczone oczy. – Bardzo wyjątkową, musisz o tym wiedzieć.

– Ty też... Louis, jesteś wyjątkowy – mruknąłem, przyciągając bliżej siebie głowę szatyna, aby złożyć na jego skroni pocałunek. – Dzięki tobie nie będę mógł chodzić i Gemma, Niall i rodzice nie dadzą mi przez to żyć.

– Może nie będzie boleć tak bardzo, jak ci się wydaje – Louis zaśmiał się niewyraźnie, po czym wysunął się ze mnie opadając obok i podnosząc leniwie pościel, która leżała na podłodze.

– Już czuję, jak ciężko mi będzie się nawet przewrócić na drugi bok. Zdecydowanie nie pierdolisz się w tańcu – powiedziałem wyraźnie zmęczonym głosem, na co chłopak ponownie zareagował dźwięcznym śmiechem. Przysunął się bliżej mnie, przyciągając moje wątłe ciało do swojego torsu

– Nie dam ci już więcej alkoholu, gdzie mój niewinny, słodki Harry, który nigdy nie przeklina? – Louis zachichotał, kiedy ja wtuliłem się w jego klatkę piersiową, by nasłuchiwać bicia jego serca.

– Jakoś nie marudziłeś jeszcze pięć minut temu, gdy wręcz kazałeś mi krzyczeć twoje imię jakbym grał w tanim porno. Odpyskowałem mu, tłumiąc swój śmiech w jego szyi.

– To było gorące! - Louis zaśmiał się wplątując dłoń w moje włosy i tak gładząc moją skórę zasnąłem w mniej niż sekundę, zupełnie pozbawiony najmniejszych sił. Dosłownie przycisnąłem się do jego ciała, plącząc nasze nogi, ocierąwszy o siebie nasze łydki, kolana i kostki. Louis pocałował mnie nad uchem, dzięki czemu pononie uśmiechnąłem się, zamykając oczy. Byłem w ramionach najcudowniejszej istoty, na którą mogłem kiedykolwiek natrafić.

Od Emilki: 4030 słów smuta, zadowoleni? Rozdział niesprawdzony, więc jak widzicie błędy to komentujcie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro