Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. W jego oczach zawsze są iskry!

Przez resztę wieczoru, od wyjścia Louisa chodziłem po domu cały w skowronkach. Widziałem jak Gemma przez cały czas czaiła się, aby porozmawiać ze mną o tym, co dzieje się między mną, a jej przyjacielem, jednak ciągle przeszkadzała jej mama, lub ojczym, którzy wrócili jakiś czas temu. Z resztą... byłem nieźle wstawiony i nie wyciągnęłaby ode mnie nic sensownego. Ciężko było mi zwyczajnie zasnąć tej nocy, a z drugiej strony byłem naprawdę wymęczony wszystkimi wydarzeniami. W końcu gdzieś nad ranem udało mi się zapaść w spokojny sen. Teraz siedziałem na kanapie w salonie z moją siostrą.

– Okej, braciszku. Gadaj.

Zmarszczyłem brwi, kiedy dziewczyna położyła rękę na moim udzie. – To zaczęło się jak robił ci tatuaż, czy później?

– Pierwszy raz pocałował mnie w moim pokoju... – powiedziałem nieśmiało, siedząc po turecku i pijąc swój sok przez słomkę. Taka rozmowa nie była dla mnie nowością. Gemma wie o moich wszystkich pocałunkach, chłopakach i zauroczeniach. Kocham ją za to, że mogę z nią porozmawiać o takich rzeczach.

Ona uśmiechnęła się lekko. – A to, kiedy? – poruszyła zabawnie brwiami, przejeżdżając ręką po trzech, sinych śladach na mojej szyi.

Zarumieniłem się jeszcze mocniej, zakrywając je swoimi dłońmi. – W pokoju... Też, ale w nocy – powiedziałem, oblizując wargę. Miałem sucho w gardle po całym alkoholu, który wypiłem poprzedniego dnia.

– Znając Tomlinsona to pewnie nie skończyło się tylko na malinkach? – Skuliłem się zawstydzony. Była taka bezpośrednia... Schowałem twarz w dłoniach, przecierając różowe policzki.

– Oczywiście, że na tym się skończyło. Za kogo ty mnie masz, Gemma? – spytałem z wyrzutem.

– Za zakochanego głąba, który zrobiłby dla Louisa wszystko, tak długo, jak ci się to podoba – powiedziała kompletnie szczerze. Widziałem, że ani trochę jej to nie przeszkadza, co z lekka mnie zdziwiło.

– To takie nowe uczucie... Wiesz, kiedy mnie pocałował pierwszy raz i-i ja po prostu chciałem wtedy zostać w jego objęciach do końca świata – przyznałem, patrząc na sok w swojej dłoni.

– Awww... – zagruchała, podszczypując moje policzki. – Od początku wam kibicowałam, bo znam Louisa już dosyć długo i widziałem, że przy tobie zachowuje się jakoś inaczej.

– Nie wiem tylko, co teraz będzie – wyznałem z lekką obawą w głosie i wyciągnąłem nogi, by położyć je na udach brunetki.

– Co masz przez to na myśli? – spytała, popijając łyka swojego magicznego napoju na kaca.

– Po prostu... Zastanawiam się, czy wejdzie tutaj znów niezwracając na mnie uwagi, czy może jednak będzie inaczej – odparłem, patrząc w telewizor, choć i tak nie skupiałem uwagi na tym, co tam się znajdowało.

– Harry, wybaczaj Louisowi ilekroć zachowuje się jak dupek, proszę cię – spojrzałem na nią skonsternowany, kiwając głową, aby kontynuowała. · Wiesz dlaczego taki jest? Bo nie potrafi dobrze okazywać uczuć i dlatego na przykład ja od niego nigdy nie usłyszałam czegoś w stylu "jesteś moją najlepszą przyjaciółką", czy nawet nie powiedział, że mnie kocha. Zamiast tego jest wobec mnie uszczypliwy i czasem nawet złośliwy. Bo nie umie inaczej, a uwierz mi, że bardzo by chciał nie mieć z tym problemu tak, jak na przykład my.

Patrzyłem na Gemmę z prawie niewidocznie rozchylonymi wargami. Nie myślałem, że Louis ma z tym aż taki problem i chociaż wczoraj coś wspomniał myślałem, że się zgrywa. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi, a później dźwięk ich otwierania.

Prędko wstałem z kanapy zanim zdążyłaby zrobić to Gemma, następnie kierując się w stronę przedpokoju. Uśmiechnąłem się szeroko na widok stojącego tam Tomlinsona. – Cześć! – przywitałem się z nim, następnie całując go w nieogolony policzek z wyjątkową delikatnością.

– Hi, H... – usłyszałem w odpowiedzi, widząc, że Louis nie jest szczególnie zadowolony z moich czynów, jednak znów przypomniałem sobie słowa Gemmy. Wpuściłem Louisa do mieszkania i ruszyłem w stronę salonu.

– Zawołać Gemmę? Poszła do kuchni – spytałam, biorąc go za rękę. Zmarszczyłem brwi widząc, że był wyraźnie nie w humorze.

– Moglibyśmy porozmawiać sami? – spytał, okręcając mnie do siebie, kiedy znaleźliśmy się w salonie. Ton jakim przemówił bardzo mi się nie spodobał. Brzmiał na wręcz śmiertelnie poważnego i fakt, że taki rodzaj rozmowy miał przeprowadzić akurat ze mną, trochę mnie przerażał. Mimo wszystko zachowałem zimną krew, kiedy oboje usiedliśmy na sofie.

– Tak... Możemy pogadać – stwierdziłem, spoglądając na Louisa i wyczekując tego, co chciał mi przekazać. Widziałem, że myśli nad tym, co powiedzieć, zanim otworzył usta.

– Harry... – widać było po jego mimice, że wypowiadanie tych słów nie było dla niego łatwe. – To nie powinno było się wydarzyć.

Spojrzałem na niego, tym razem dogłębnie obserwując błękit w jego tęczówkach. Zamrugałem kilka razy, lecz później uświadomiłem sobie, że przecież mogłem - ja, głupi Harry, przewidzieć taką sytuację.

– Nie? – mruknąłem, marszcząc brwi i przegryzłem wnętrze mojego policzka. Kiedy wypowiedział następne słowo coś we mnie znacznie pękło.

– Nie – potwierdził, na chwilę układając dłoń na wierzchu mojej. – Przepraszam cię, ale to był błąd. Jesteś dla mnie za dobry i... nie chcę, żebyś potem przeze mnie cierpiał, ok?

Patrzyłem na niego w zawieszeniu, układając w głowie jego słowa.
– O-okłamałeś mnie wczoraj? – spytałem w końcu. – Z tym, że coś do mnie czujesz?

– Nie rozumiesz o co chodzi i nie zrozumiesz – odparł, jednak cały czas uparcie unikał mojego wzroku.

– To nie jest odpowiedź na moje pytanie! – podniosłem na niego głos, czując jak poziom mojej złości zaczyna niebywale wzrastać. Czułem się taki oszukany...

– Uwierz mi, że tu nie chodzi o ciebie, Harry. To wszystko co powinieneś wiedzieć.

– A jeśli wczoraj przespałbyś się ze mną? Też przyszedłbyś na następny dzień mówiąc, że to był błąd? – patrzyłem na niego gniewnie, nie mogąc zrozumieć jego głupich słów.

– Nie denerwuj się. Rozumiem, masz prawo być wkurzonym, ale nie wymyślaj takich farmazonów, błagam.

Jak on on mógł podczas mówienia tego wszystkiego być tak spokojnym?

– Farmazonów? – wstając z kanapy, przeczesałem włosy dłonią. – Gemma, idę do Nialla! – zawołałem, biorąc w rękę bluzę, która leżała na oparciu fotela. Spojrzałem ostatni raz na Louisa i na stojący na stoliku sok.

– Nie zachowuj się jak gówniarz! Bo wiem, że taki nie jesteś...Ha-

Wziąłem w przypływie determinacji do ręki szklankę, a następnie wylałem całą jej zawartość na jego włosy.

– Jakoś wcześniej ci nie przeszkadzało, aby tak mnie traktować!

Odkładając szklankę, bez oglądania się za sobą ruszyłem do przedpokoju, by znaleźć swoje buty i założyć kurtkę. Jak on mógł mnie tak traktować? Wczoraj mówił zupełnie coś innego, spełnił moje urodzinowe marzenie, dotykał mnie i całował. Łganie wychodziło mu znakomicie.

– Harry, co się dzieję? – zdążyłem usłyszeć głos swojej siostry, zanim zatrzasnąłem za sobą drzwi wyjściowe. Po wyjściu z domu, nie ruszając od razu do Nialla usiadłem na schodkach, czując potrzebę, by najpierw przemyśleć te wszystkie rzeczy. Nie chcę słyszeć słów "a nie mówiłem?" Ale wiem, że jest to nieuniknione znając temperament Horana.

– Co ty zrobiłeś, Louis, cholera? – usłyszałem donośne krzyki po drugiej stronie drzwi. Gemma musiała używać naprawdę głośnego tonu swojego głosu. Zdołałem usłyszeć równie mocną, lecz bardziej niezrozumiałą odpowiedź Tomlinsona, na którą moja siostra zareagowała jeszcze głośniejszym wrzaskiem. – Przysięgam, że jeśli on teraz w drodze do Nialla dusi się łzami, możesz już tutaj więcej nie przychodzić! Co z tobą jest, Lou? Wczoraj wszystko wyglądało inaczej, narobiłeś mu pieprzonej nadziei! Wiesz, że to wygląda tak, jakbyś go naprawde wykorzystał? – krzyczała. W moich oczach zaszkliły się pierwsze łzy. Bycie powodem, dla którego przyjaźń mojej siostry miała znaleźć się w tak beznadziejnej sytuacji było ostatnim, czego pragnąłem. Ale czułem się zbyt zraniony i upokorzony, aby wtedy myśleć o kimś innym, niż tylko o sobie... – Harry pierwszy raz wyglądał na tak... Oh, on był cały w skowronkach na twój widok i wspomnienie o twojej osobie. Naprawdę nie widzisz tego, w jaki sposób on na ciebie patrzy? A ty go tak strasznie potraktowałeś! Nie sądziłam, że to się wydarzy. Jego oczy przy tobie są takie... błyszczące! Iskry z nich strzelają, kiedy ty się pojawiasz!

– W jego oczach zawsze są iskry! – w końcu usłyszałem donośny głos Louisa. – Zawsze! Nawet, kiedy oblewał mnie głupim sokiem miał iskry w oczach.

– To były łzy, ty idioto!

Schowałem twarz między swoimi udami, które przyciągnąłem do torsu. Miałem głęboko w poważaniu to, że sąsiedzi mogli z łatwością zobaczyć jak płaczę jeśli tylko wyjrzeliby za okna. Płakałem, bo zwyczajnie nie rozumiałem. Coś w tej sytuacji było bardzo nie tak i gdzieś był jakiś, przegapiony przeze mnie, szczegół  który się po prostu nie kleił całej reszty.

Spojrzałem w stronę posiadłości Horanów, widząc tam obserwującego mnie blondyna. Otarłem szybko strumień łez idąc w jego kierunku. Kiedy już znalazłem się tuż przy jego domu podbiegłem do niego, wpadając niższemu w ramiona. Przez siłę z jaką na niego wpadłem zatoczył się lekko w tył. Kontynuowałem swoje załamane łkanie, mocząc słonymi kroplami koszulkę blondyna.

– Harry? – głos mojego przyjaciela, który z czułością pocierał moje plecy był zakłopotany i cichy.

– Zobacz – wybełkotałem ze ściśniętym gardłem, prezentując zszokowanemu przyjacielowi niedające się nie zauważyć ślady na mojej szyi. – Zrobił mi je wczoraj, a wiesz co powiedział dzisiaj? Że jednak to był błąd i powinniśmy o tym zapomnieć!

– Rany, Hazza... – blondyn spojrzał na mnie wycierając łzy. – Nie płacz, proszę – powiedział błagalnie, patrząc intensywnie w moje oczy.

– Nie powiesz mi jakim idiotą jestem i jak od początku miałeś rację? – pociągnąłem nosem, cały czas nie odrywając od niego wzroku.

– Jesteś idiotą i miałem rację na początku, ale nie powiem ci tego – rzekł, ściągając brwi.

Zaśmiałem się, widząc jego cyniczny uśmiech.

– Wczoraj powiedział mi, że coś między nami jest, a teraz uważa, że nie będzie dla mnie dobry i ze względu na mnie powinniśmy tego nigdy wiecej nie robić... – znowu się do niego przytuliłem, przyciskając policzek do jego potarganej czupryny.

– Chodź, zrobimy kakao i zajemy ciastkami – zarządał Niall, prowadząc mnie do swojego domu, w którym mieszkał sam. Czasem zazdrościłem mu tej przestrzeni i wolności, a także własnego kąta.

– A wiesz co jest w tym wszystkim chyba najbardziej dobijające? – szepnąłem, podążając blisko jego boku. – Że Gemma właśnie kłóci się z nim z mojego powodu, a ja nie chcę, żeby między nimi też coś zepsuło się z mojej winy...

Kiedy znaleźliśmy się w ciepłym pomieszczeniu, Niall zaprowadził mnie do kuchni, otwierając kolejno wszystkie szafki w poszukiwaniu przekąsek. – Wiesz, jaka jest Gemma. Trochę pokrzyczy, ale później na pewno to nie wpłynie na ich przyjaźń – przekonywał, kiedy ja usiadłem na wysokim blacie.

– Gdybym nie był taki naiwny, w ogóle nie byłoby tematu... – westchnąłem żałośnie.

– To nie jest zupełnie twoja wina, Harry. Co on ci dokładnie powiedział? Coś mi nie pasuje w tym wszystkim – Niall zmarszczył brwi, stawiając na elektrycznej kuchence naczynie z mlekiem, a do kubków wsypał słodkie kakao.

– Mniej więcej to, że jestem dla niego za dobry, że to zabrnęło za daleko i on nie chce mnie skrzywdzić – burknąłem, patrząc się beznamiętnie w podłogę. – Skończony idiota.

– No i właśnie to nie pasuje. Czy jeśli chciałby cię po prostu wykorzystać, to mówiłby takie rzeczy? – pokręcił głową, siadając obok mnie. Nie wiedziałem, dlaczego tak nagle go broni.

– Ale... On mnie okłamał... Jak można jednego dnia mówić jedno, a następnego drugie bez żadnego, konkretnego powodu? – patrzyłem na niego rozkojarzony.

– Nie wiem, to tak jakby chciał z tobą być, całować się, ale jednak bałby się. Zobaczysz, że przyjdzie na kolanach, przepraszając cię do świtu! – Irlandczyk zaczął przyjemnie pocierać przestrzeń między moimi łopatkami.

– Niall, ty też jesteś chory? – parsknąłem, jednak bez cienia uśmiechu. – Od kiedy to ty stajesz po stronie Louisa?

– Od wtedy, kiedy widziałem jak po kłótni z Nickiem Louis poszedł do ciebie. Bo widziałem, że wyglądał tak, jakby naprawdę się przejął i było mu przykro z twojego powodu. Musi mu zależeć.

Wzdrygnąłem się przez powagę, jaka dzisiaj opanowała głos Nialla. Ten Niall Horan, który zawsze śmieje się i krzyczy, teraz mówił cicho z kamiennym wyrazem twarzy. Przez dłuższą chwilę się nie odzywałem, ponieważ, co do cholery? Skoro nawet Niallowi coś nie gra w całej tej sytuacji, czy oznacza to, że moja reakcja była zbyt inpulsywna?

– Wiesz, Ni... Gemma wspominała, że Louis ma tak jakby... problemy z okazywaniem innym uczuć.

Niall zmarszczył brwi. Zeskoczył z blatu, żeby po chwili podać mi gotowe kakao, kiedy zalał szklane naczynie ciepłym mlekiem. Podziękowałem mu, biorąc do ręki duży kubek. Upiłem łyk, napawając się pysznym smakiem, a po chwili pod nos zostały mi podsunięte ciastka wypełnione czekoladowym nadzieniem.

– Wczoraj, kiedy powiedział, że coś do mnie czuje i zacząłem go dopytywać to nagle zmienił temat – kontemplowałem, przysuwając kubek do twarzy.

– Myślisz, że ktoś kiedyś go skrzywdził? Musi mieć jakąś traumę – stwierdził Niall, oblizując usta, gdy zrobiły mu się "mleczne wąsy".

– Nie mam pojęcia, ja nawet go nie znam wystarczająco, żeby być przez niego całowanym! – odparłem, wracając do wcześniejszego tematu. – Przecież nikt nie staje się taki tak po prostu – pstryknąłem demonstracyjnie palcami, a Niall w zgodzie pokiwał głową. – On zachowuje się, jakby był co najmniej bipolarny. Może coś bierze, nie mam pojęcia.

– Nie wiem, co ci powiedzieć w tej sytuacji, Hazz – odparł szczerze blondyn, przeczesując moje loczki w swoich małych palcach.

– W takim razie skoro nie potrafimy oboje rozgryźć o co może chodzić Louisowi, doradź mi lepiej co mam robić – westchnąłem, patrząc się na swoje kolana.

– Kurwa, H. Na prawdę nie wiem, możesz pogadać z Gemmą, może... Zobacz jak to samo się potoczy, przecież Lewis nie zakończył tak po prostu znajomości z twoją siostrą, to jest pewne. Będzie pojawiać się u was w domu.

– Czuję się bezradny – poruszyłem się tak gwałtownie, że o mało nie wylałem ciepłego mleka na kanapę. – Nick sobie pojechał, Lou mnie całuje i chce zrobić coś jeszcze, potem...

– Zaraz, zaraz, kurwa jego mać. Coś jeszcze? – przerwał mi Horan. – Co to znacz coś jeszcze?

– Nic się nie wydarzyło, obiecuję – spojrzałem na Nialla przewracając oczyma. – Chciał, ale powiedziałem, że to zbyt wcześnie na takie rzeczy – tłumaczyłem – Później tylko rozmawialiśmy.

– Uff, już się bałem, że całkowicie postradałeś dla niego zmysły! – odetchnął z wyraźną ulgą.

– On naprawdę... Był taki delikatny, ale też- Boże, to było seksowne, każdy jego dotyk i cała reszta. Pocałunki, objęcia – wymieniałem, przypominając sobie. – Nadal czuję do niego to samo.

Niall uśmiechnął się rozczulony.

– Wow, ale ci się gały świecą. Jak neony.

– Dlaczego wszyscy mi o tym mówią?! – oburzyłem się żartobliwie, na co również i Niall zachichotał.

– Bo nigdy wcześniej się tak nie zachowywałeś, Harold. Myślałem, że to Nick kompletnie oszalał, ale ty zdecydowanie bijesz go na głowę. Jesteś od wczoraj jakby... na haju.

– Od kiedy wiedziałeś, że Nick... No, rozumiesz sam o co mi chodzi.

– Od miesiąca.

Dziękowałem sobie w myślach za to, że zdecydowałem się nie brać kolejnego łyku napoju, bo z pewnością bym właśnie się nim zakrztusił.

– M-miesiąca? – powtórzyłem cicho. – Niall, ja przecież naprawdę nie dawałem mu... Był dla mnie bratem, nadal jest.

– H, on od kilku tygodni dosłownie cały czas próbował na siebie zwrócić twoją uwagę – powiedział blondyn. – Cały czas się przed Tobą popisywał. Pamiętasz, jak wtedy na wf'ie upadł tak boleśnie na tyłek, że zrobił mu się tam taki wielki siniak? Wtedy próbował zrobić gwiazdę, bo wiedział, że akurat patrzysz.

Zatkało mnie. Nie chciałem nawet o tym myśleć. Byłem taki zły, Nick złamał cholerną obietnicę przyjaźni. Mieliśmy sobie mówić o wszystkim, bez żadnych tajemnic i kłamstw.

– I tak nie zmienia to faktu, że jestem na niego piekielnie wściekły – prychnąłem, w końcu się odzywając.

– Rozumiem, Harry. Rozumiem to, ale wiesz co? Myślę, że jemu szybko przejdzie, naprawdę. Był samotny po zerwaniu ze swoim ostatnim chłopakiem. Myślę, że to uczucie jest mylne i prędzej czy później minie – powiedział Niall.

– Zdaje sobie sprawę z tego, że to pewnie źle zabrzmie, ale też mam nadzieję, że pomylił miłość ze zwykłą fascynacją... Jezu, ja nawet się nigdy za atrakcyjnego nie uważałem, a teraz normalnie jakaś plaga!

Niall zaśmiał się, klepiąc mnie po kolanie. – Jesteś atrakcyjny. To, że tego nie dostrzegasz trochę mnie smuci – odparł. Mogłem przysięgać, że słyszałem gdzieś coś podobnego.

– Nie jestem w swoim typie, to dlatego – mruknąłem, doprowadzając tym samym swojego przyjaciela do śmiechu.

– Jesteś Louiso-seksualny? – zakpił, za co posłałem mu oburzone spojrzenie. Znowu zrobiło mi się tak dziwnie przykro. Nie chciałem być skłócony z Lou. – Chyba tylko on jest w twoim typie. Nie pamiętam, żeby ktoś ci się kiedyś szczerze podobał.

– Możliwe... Całkiem prawdopodobne – powiedziałem cicho, odkładając kakao na stolik.

– Wszystko się wyjaśni Harry. Będziesz szczęśliwy – Niall uśmiechnął się do mnie, a ja bardzo chciałem uwierzyć w jego słowa. Chciałem, by były prawdziwe. Chciałem, żeby Louis znów mnie przytulił. Chyba uzależniłem się od jego wyjątkowych ramion.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro