☂ Rozdział 15.
Czuł się naprawdę podle gdy w kawalerce nie zastał Danee i musiał skłamać zmartwionemu Jiho w SMS-ie, że z duchem było wszystko w porządku. Zastali za to na korytarzu panią Choi, która na widok Yerim momentalnie uciekła z powrotem do swojego mieszkania. Wyglądała, jakby zobaczyła ducha.
– Nie pamiętam, kiedy ostatnio pozwoliłam sobie wypić tyle alkoholu – śmiała się Yerim, kładąc głowę na ramieniu Jiwona.
Spędzanie z nim czasu było miłą odskocznią od ciągłej pracy albo siedzenia z matką, która tkwiła w swoim świecie, wciąż wyczekując powrotu zaginionej córki. Nawet jeśli Yerim pragnęła zapomnieć o Danee i żyć tak, jakby nic się nie stało, atmosfera w domu skutecznie jej to uniemożliwiała. Pokój, który dzieliła z młodszą przyrodnią siostrą, wciąż wyglądał tak, jak przed jej zaginięciem. Żadna z rzeczy Danee nie mogła zostać tknięta. Matka nawet nie chciała słyszeć o tym, by starsza córka urządziła pokój po swojemu. Rodzina wciąż pragnęła wierzyć, że dziewczyna się odnajdzie cała i zdrowa. Szkoda tylko, że Yerim coraz bardziej w to wątpiła. Zbyt wiele nasłuchała się w telewizji, by uwierzyć w szczęśliwe zakończenie.
– Mam nadzieję, że nie jesteś draniem, który mnie zatłucze i zakopie gdzieś w lesie.
Jiwon spojrzał na nią urażony.
– Oczywiście, że nie! Jestem normalnym facetem – odparł i ponownie wbił wzrok w swoją szklankę.
Choć miał zamiar się upić, alkohol mu nie podchodził. Ciągle myślał o Danee, mając nadzieję, że zaraz pojawi się w domu i zacznie wyzywać na Yerim, nie zdając sobie sprawy z tego, że były siostrami.
Gdy zegar wybił godzinę pierwszą w nocy, pomógł podnieść się blondynce z rogówki i posadził ją na pufie, by pościelić łóżko. Nie zamierzał pozwolić jej wrócić do domu w takim stanie, dlatego zdecydował się ją ugościć.
– Mogę pożyczyć ci swoją koszulkę i jakieś dresy do spania, jeśli chcesz się wykąpać – zaproponował, dostrzegając uroczy uśmiech wymalowany na jej twarzy.
Zauważył, że pomimo tego, co spotkało jej rodzinę, pragnęła cieszyć się życiem.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, podszedł do wielkiej szafy i wyjął z niej ubrania. Wzdrygnął się, czując oplatające go w pasie dłonie dziewczyny.
– Coś się stało? – spytał niepewnie, zaciskając palce na koszulce i dresach.
– Cieszę się, że pojawiłeś się w moim życiu. Naprawdę nie sądziłam, że z mojego powodu zdecydujesz się iść do pracy. Znasz mnie tak krótko, a już jesteś gotowy do poświęceń.
W tym momencie zrozumiał, że i ona oczekiwała od ich znajomości czegoś więcej. Nieco się tym przeraził, ponieważ widział ducha jej siostry i nie mógł jej o tym powiedzieć. Nawet jeśli świetnie im się rozmawiało, to nigdy nie wiadomo, jak dalej potoczy się ich znajomość. Było jeszcze zbyt wcześnie, by cokolwiek sobie obiecywać.
– Weź kąpiel i połóż się spać – powiedział łagodnym głosem, odwracając się w jej stronę. Wyjął kosmyk włosów z jej ust i obdarzył ją uśmiechem. – Jutro z rana idę pobiegać do lasu. Nie chcę wyjść z formy.
Yerim westchnęła ze smutną miną, biorąc do rąk ubrania.
– Skoro zostaję na noc, to nie możesz sobie odpuścić? – spytała, patrząc na niego spod długich rzęs. – Moglibyśmy porobić wiele milszych rzeczy...
Powstrzymał ją przed wsunięciem palców wolnej ręki pod jego koszulkę i delikatnie pociągnął ją w stronę łazienki. To nie tak, że nie miał ochoty się do niej zbliżyć. Nie był to po prostu odpowiedni moment, ponieważ nie dość, że była pijana i mogła pożałować swojego zachowania rano, to wciąż myślał o Danee. Nie mógł zabawiać się z jej siostrą, nie wiedząc, co się z nią stało,\ po tym, jak samotnie udała się do lasu. O ile ostatecznie się w nim znalazła.
Patrzył, jak Yerim ze smutną miną ściąga ubrania, szykując się do wzięcia prysznica. Wyszedł z łazienki, przebierając się w wygodniejsze ciuchy i wszedł do łóżka, przykrywając się kołdrą pod samą szyję.
– Duszku? – zawołał na tyle cicho, by Yerim nie mogła usłyszeć go z łazienki. – Naprawdę cię nie ma? Yerim jest twoją siostrą, wiesz? Myślę, że bardzo chciałaby z tobą porozmawiać...
Nie otrzymawszy odpowiedzi, pogrążył się w myślach, mając nadzieję, że jeszcze spotka Danee i będzie w stanie jej w jakiś sposób pomóc. Jeśli nie ze względu na nią, to ze względu na Yerim.
Próbował przekonać Yerim, by zjadła śniadanie i wróciła do domu, jednak ona zdecydowała się pójść z nim do lasu. Uznała, iż poranny jogging dobrze jej zrobi. Poleciała nawet do marketu znajdującego się niedaleko i kupiła krótkie spodenki, koszulkę na ramiączkach, bieliznę na przebranie i adidasy. Gdy spytał, dlaczego po prostu nie pójdzie się przebrać do domu, uznała, iż w jej garderobie i tak nie ma ubrań, które mogłyby się nadać do biegania, a po samą bieliznę nie chciało jej się iść.
Jej upór był naprawdę uroczy, dlatego ostatecznie odpuścił, nie mając pojęcia, jak inaczej nakłonić ją do zmiany zdania.
Biegali tak po leśnych ścieżkach, obawiając się tego, że się zgubią, gdy Jiwon ujrzał za jednym z drzew postać w zakrwawionej, białej sukience. Z jego ust omal nie wyrwał się krzyk, gdy zatrzymał się z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Próbował złapać oddech, zapewniając zmartwioną Yerim, że wszystko było w porządku.
Danee nie spuszczała z niego wzroku, jedną rękę wyciągając w jego stronę. Wyglądała, jakby prosiła o pomoc, ale z jej ust nie wydobyły się żadne słowa. Wiedział jednak, że chciała, by poszedł za nią.
– Może teraz przejdziemy się po lesie? – spytał, obdarzając Yerim uśmiechem. – Muszę chwilę odpocząć.
– Jasne.
Gdy ruszył za Danee, kierując się w głąb lasu, Yerim zacisnęła palce na jego nadgarstku z niepewną miną.
– Co, jeśli się zgubimy?
Wyciągnął do niej dłoń, uśmiechając się w uspokajający sposób.
– Nie zgubimy. Pójdziemy do domu drogą na skróty. Zaufaj mi, okey?
Oczywiście, że nie miał pojęcia, dokąd szli. Jako dziecko bywał dość często w tym lesie z mamą, ale było to tak dawno temu, że wszystko wydawało mu się obce. Czuł przerażenie, jednak ukrywał to pod uśmiechem, swobodnie rozmawiając z Yerim na różne tematy. Nie spuszczał wzroku z milczącej Danee, która co jakiś czas odwracała się w ich stronę, posyłając im smutny uśmiech. Wydawało mu się, że rozpoznawała Yerim, ale nie mógł mieć co do tego pewności.
Niespodziewanie duch zatrzymał się nad zniszczonymi kartonami, wskazując na nie palcem. Z jej policzków ciekły krwawe łzy, przyprawiając Jiwona o ból serca. Chciał spytać, dlaczego nic nie mówiła, ale nie mógł, ponieważ towarzyszyła mu Yerim.
– Ludzie są naprawdę okropni – oznajmiła nagle blondynka, podchodząc do kartonów. – Śmiecą nawet w lasach. Potem jakiś idiota wpadnie na pomysł, żeby podpalić kartony i... O mój Boże! – Zakryła usta dłońmi, momentalnie podbiegając do Jiwona i chowając się w jego ramionach. – Widziałam ludzką rękę...
Jiwon posłał Danee przerażone spojrzenie, a ta skinęła głową, ocierając z policzków krwawe łzy.
– Posłuchaj mnie uważnie – Odwrócił się w stronę przerażonej Yerim, zaciskając palce na jej ramionach. Gdy w końcu spojrzała mu w oczy, wskazał palcem za jej plecami, mówiąc: – Weźmiesz mój telefon i wrócisz na ścieżkę, szukając zasięgu. Trzeba powiadomić o tym policję.
– Ale ja nie znam drogi! – krzyknęła przerażona. – Chodź ze mną...
– Musisz iść cały czas prosto – oznajmił stanowczo. – Na samym końcu znajdziesz drogę. Jeśli spotkasz jakiegoś człowieka, możesz poprosić go o pomoc, ale nie siej paniki. Zbiorowisko obcych może utrudnić śledztwo policji.
– Boże, przecież to jest człowiek... – łkała, nerwowo rozglądając się na boki. – Znaleźliśmy martwego człowieka!
Przytulił ją i czekał, aż się uspokoi. Gdy była gotowa, ponownie wytłumaczył jej drogę i to, co musiała zrobić, po czym obserwował, jak idzie przed siebie nieco chwiejnym krokiem. Dopiero gdy zniknęła z jego pola widzenia, odwrócił się z powrotem do Danee, patrząc na nią z przerażeniem.
– Czy to – zaczął, nerwowo spoglądając w stronę kartonów – ty? – dokończył drżącym głosem.
Danee skinęła głową, patrząc na niego pustym wzrokiem. Cieszyła się, że mimo wszystko pojawił się w lesie, ponieważ nie potrafiła wrócić do kawalerki, gdy odnalazła swoje ciało.
Wskazała drżącym palcem na rękawiczkę leżącą obok jednego z kartonów, z którego wystawała jej ręka.
– Należy do Zuho. Możliwe, że zdołają go dzięki niej namierzyć. Jeśli nie, to kartony mają w sobie pełno rzeczy z domu pani Choi. Policja na pewno wpadnie dzięki nim na jakiś trop – powiedziała słabym głosem, a dłonie zaczęły jej zanikać. – Bałam się, że jakimś cudem Yerim mnie usłyszy, dlatego się nie odzywałam. Nie chcę, by widziała mnie w takim stanie, choć wiem, że to, co znajduje się w tych kartonach i tak ją załamie.
Jiwon oparł się o drzewo, próbując opanować emocje, które zaczęły przejmować nad nim kontrolę. Nie chciał wierzyć w to, że szczątki leżące w kartonach należą do Danee. Kolejny raz pragnął zapomnieć o jej istnieniu i wyrzucić ją ze swojego życia, ale było już za późno.
Odnalazł ciało zaginionej trzy miesiące temu Danee.
Jak miał teraz normalnie funkcjonować? Jak miał wyjaśnić to wszystko Jiho?
– To niemożliwe...
– Policja się spyta, dlaczego tędy przechodziliście – weszła mu w słowo Danee, jednak nie zbliżyła się ani o milimetr. Musiała czym prędzej o wszystkim mu powiedzieć, ponieważ z każdą chwilą znikała coraz bardziej. Zostało jej niewiele czasu. - Idąc prosto, naprawdę znajdziesz się na drodze, która prowadzi do kamienicy. Szliście drogą na skróty, pamiętaj.
Niespodziewanie ujrzała uśmiechniętego Przewodnika.
– Czas przejść na Drugą Stronę, moja droga – oznajmił radośnie, jakby fakt, iż ciało Danee zostało poćwiartowane na części i wrzucone do kartonów z różnymi rupieciami, nie był przerażający. – Świetna robota. Wiedziałem, że uda ci się połączyć z ciałem.
Zignorowała go, patrząc z przerażeniem na Jiwona.
– Nie wracaj do domu, dopóki policja nie wpadnie na odpowiedni trop. Pani Choi będzie chciała się ciebie pozbyć, gdy usłyszy w wiadomościach, że moje ciało zostało odnalezione. Musisz mi obiecać, że za nic w świecie nie wrócisz do kawalerki.
– Danee, to tylko nieszkodliwa staruszka...
– Ta nieszkodliwa staruszka pozwoliła swojemu synowi poćwiartować moje ciało piłą mechaniczną, która była pamiątką po jej zmarłym mężu – odparła szorstkich tonem, nerwowo zerkając na znudzonego Przewodnika. – Pomogła Zuho wyrzucić te pudła, rozumiesz?! To ona wpadła na ten pomysł, obawiając się, że jej syn może pójść do więzienia!
– Danee, co tak naprawdę się z tobą stało? – spytał przerażony Jiwon, ocierając dłońmi twarz.
Jimin zacisnął palce na widocznej dłoni dziewczyny i posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.
– Musimy czym prędzej dostać się do wrót. Nikt nie będzie na ciebie czekał.
– Opiekuj się moją siostrą – poprosiła płaczliwym głosem. – I powiedz Jiho, że bardzo mu za wszystko dziękuję. Tobie też dziękuję za to, że się tutaj pojawiłeś. Nie miej wyrzutów sumienia. O nic cię nie winię. Ja...
Zdruzgotany rozglądał się na boki, nawołując w myślach jej imię.
Jak mogła tak po prostu zniknąć, zostawiając go zupełnie samego w tym przerażającym miejscu? Nawet nie zdążył jej przeprosić za to, jak się wobec niej zachowywał przez cały ten czas.
Dostrzegając wystającą dłoń z kartonu, zwymiotował, oddalając się nieco od zwłok.
Mimowolnie zaczął płakać, marząc o tym, by znaleźć się z dala od tego miejsca i wszystkiego, co miało związek z Danee. Naprawdę żałował, że ten duch pojawił się w jego życiu i tak bardzo w nim namieszał.
Gdyby nie on, żyłby sobie w błogiej nieświadomości, a teraz musiał wyczekiwać działań policji, mając nadzieję, że trafią na odpowiedni trop i dorwą zarówno panią Choi, jak i jej syna. O ile to, co mówiła Danee, było prawdą, a śmiał wątpić, by kłamała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro