Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☂ Rozdział 13.

Danee ze znudzeniem wpatrywała się w sufit, wołając imię Przewodnika z nadzieją, że się przed nią pojawi. Odkąd Jiwon zaczął pracę w kawiarni, bywał bardzo rzadko w domu, przez co nie miała co ze sobą zrobić. Czasem odwiedzał ją Jiho, gdy akurat nie mieli z Jiwonem tej samej zmiany, jednak nie zmieniało to faktu, iż ciągle była sama. Nie mogła uwierzyć, że kiedyś jej to odpowiadało i z premedytacją wywalała każdego nowego lokatora, który odważył się tutaj zamieszkać.

– Halo, Jimin? – wołała, uderzając nogami o łóżko. – Możemy porozmawiać? Jesteś moim Przewodnikiem, czy nie?!

Wzdrygnęła się, słysząc odgłos otwierających się zamków. Zdezorientowana zerknęła na zegarek. Jiwon kończył pracę dopiero za pół godziny, więc kto to mógł być? Jeśli dobrze pamiętała, Jiho miał dziś tę samą zmianę.

Patrzyła uważnie na drzwi, a gdy jej oczom ukazała się pani Choi, przeklęła głośno. Jakim prawem ta kobieta wchodziła do czyjegoś domu jak do siebie? W dodatku trzymała w jednej dłoni klucze idealnie pasujące do zamków, a w drugiej ściskała wielki kuchenny nóż. Wyglądała naprawdę przerażająco.

Kobieta uważnie rozglądała się po całym pomieszczeniu, jakby czegoś szukała. Odwiedziła nawet łazienkę, w której spędziła kilka dobrych minut, ostatecznie wracając do kuchni.

– Wiem, że tu jesteś Danee. Wyczuwam cię, ty wstrętna dziewucho – wysyczała przez zęby pani Choi, patrząc na rogówkę ze szczerą nienawiścią w oczach. – Dlaczego nie możesz zostawić nas w spokoju? Namieszałaś już wystarczająco w naszym życiu, nie sądzisz?!

Danee ani drgnęła, przerażonymi oczami wpatrując się w kobietę. Choć wiedziała, że była dla niej niewidzialna, strach mimowolnie odbierał jej racjonalne myślenie. Nie rozumiała słów kobiety, ponieważ nie miała pojęcia, o co jej chodziło. Dlaczego tak bardzo jej nienawidziła? Skąd ją w ogóle znała?

– Nikt nie uwierzy duchowi, rozumiesz? – mówiła pani Choi, mocniej ściskając nóż. – Nikt nie uwierzy w to, co się tutaj stało, więc nawet nie próbuj pogrążyć mojego syna. Nie próbuj wmieszać w to wszystko chłopaka, który tu mieszka, bo się go pozbędę. To ostrzeżenie, moja droga. Mam nadzieję, że jesteś na tyle mądra, by nie knuć za moimi plecami.

Gdy opuściła mieszkanie, zamykając za sobą drzwi na klucz, Danee podniosła się do pozycji siedzącej i z paniką zaczęła rozglądać się po pokoju. Umysł został zaatakowany urywkami wspomnień, ukazującymi jej się w odcieniach czerni i bieli. Nic jednak do siebie nie pasowało, przypominając rozsypane puzzle, które musiała ułożyć w całość.

Chwyciła się za głowę, wypadając z łóżka, gdy zaczęła krzyczeć. Czuła, jakby głowa miała jej eksplodować, ale zamiast tego, straciła przytomność.

Jiwon szedł przez korytarz, radośnie pogwizdując pod nosem. Słysząc odgłosy telewizora spod drzwi mieszkania pani Choi, pomyślał, że kobieta wróciła już do domu i musiał szykować się na kolejne nieprzyjemne spotkania z tą kobietą.

A był taki spokój, pomyślał zrezygnowany i przekręcił klucze w zamkach, wchodząc do środka.

– No, hej, Danee. Zgadnij, kto ma dziś randkę z Yerim? – zawołał radośnie, gdy tylko zamknął drzwi. Odwiesił klucze na miejsce, przekręcając w drzwiach dzienny zamek.

Gdy nie usłyszał odpowiedzi, odwiesił skórzaną kurtkę na wieszaku i ruszył do kuchni, skąd od razu ujrzał nieprzytomne ciało leżące na podłodze koło łóżka. Przerażony podbiegł i momentalnie chwycił Danee w ramiona, delikatnie uderzając dłońmi policzki dziewczyny.

Choć z początku pragnął za wszelką cenę pozbyć się Danee ze swojego mieszkania, tak teraz przywykł do jej obecności i zaczęli się nawet dogadywać. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało. W końcu obiecał, że nie pozwoli, by odeszła w Nicość. Dał jej swoje słowo, choć nie miał pojęcia, jak wiele mógł w tej kwestii zdziałać.

– Danee? – Uniósł jej twarz, gdy uchyliła delikatnie powieki, patrząc na niego półprzytomnym wzrokiem. – Wszystko w porządku? Co się stało?

– Która godzina? – spytała, zauważając, że na dworze zaczynało się ściemniać.

– Dochodzi osiemnasta – odpowiedział. Widząc jej pytające spojrzenie, dodał: – Byłem odwiedzić rodziców, dlatego tak długo mnie nie było. Za półtorej godziny jestem umówiony z Yeri

No, tak, Yerim. Oczywiście, że nie mógł sobie jej odpuścić. Nawet teraz gdy znalazł ją nieprzytomną na podłodze. Chciała rzucić w jego stronę jakieś przekleństwo, gdy przypomniała sobie o tym, co się wydarzyło.

– Pani Choi...

– Wiem, wróciła do domu. Słyszałem telewizor – wszedł jej w słowo, podnosząc się z podłogi.

Bez słowa chwyciła jego dłoń i również wstała, z przerażeniem wskazując palcem na drzwi.

– Była tu! Ma klucze do twojego mieszkania!

Jiwon zmarszczył brwi, patrząc na nią z powątpiewaniem.

– To niemożliwe, Danee. Musiało ci się coś przewidzieć.

– W jednej ręce trzymała nóż, a w drugiej klucze z tego mieszkania! – nie dawała za wygraną i zaczęła nerwowo krążyć po pokoju. – Mówiła, że nikt mi nie uwierzy w to, co się stało, ponieważ jestem duchem. I straszyła, że jeśli cokolwiek ci powiem, to cię skrzywdzi!

Chłopak parsknął śmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem.

– Danee, ta staruszka nie jest w stanie mnie skrzywdzić. Nie wygaduj głupot.

– Wydaje mi się, że ona jest winna temu, co mi się stało! – krzyknęła, wkurzona jego zachowaniem.

Nagle przypomniała sobie o laptopie i Facebooku, w którym Jiwon przeglądał zdjęcia znajomych.

– Możesz wpisać w internecie moje imię? Istnieje jakaś szansa, że w ten sposób się czegoś o mnie dowiemy?

Jiwon przyglądał jej się dłuższą chwilę, nerwowo zerkając na zegarek. Choć martwił się stanem Danee, wciąż myślał o randce z Yerim, do której zostało niewiele czasu. Ostatecznie zdecydował się pomóc duchowi, uprzedzając, że ma niewiele czasu. Odpalił laptopa i wpisał w przeglądarkę Google imię dziewczyny oraz nazwę miasta. Już chciał iść się kąpać, gdy ujrzał zdjęcie szatynki i wielki napis: „ZAGINIONA: Choi Danee, 20 lat".

– To ja! – Danee dotknęła palcem zdjęcie wyświetlone na ekranie, wpatrując się w nie z niedowierzaniem. – Włącz pierwszy link, który się wyświetlił – poprosiła, dotykając jego ramienia drżącą dłonią.

W chwili, gdy spełnił jej prośbę, od razu tego pożałował. Pod tekstem, w którym opisano wygląd zaginionej i okoliczności, w jakich ostatni raz była widziana przez jej chłopaka, ujrzał zdjęcie, na którym była Yerim. Trzymała w dłoni ogromne zdjęcie Danee.

Później natrafił na filmik, gdzie Yerim błagała ewentualnego porywacza o zwrócenie jej siostry. Zaproponowała również sporo pieniędzy w zamian za jej uwolnienie, ale nic to nie dało. Od zaginięcia Danee minęły trzy miesiące. Przynajmniej tak wynikało z tego, co przeczytał na internecie.

– Jiwon... – Danee niepewnie wskazała palcem na spauzowany filmik – ... czy to nie jest dziewczyna, z którą masz dzisiaj randkę?

Yerim była siostrą Danee. To niemożliwe...

Zdruzgotany podniósł się z rogówki, wyłączając przy tym laptopa. Nie mógł uwierzyć, że przez cały ten czas żył pod jednym dachem z duchem zaginionej dziewczyny. Oznaczało to, że bez wątpienia została przez kogoś zamordowana. Był tego pewien.

Pobiegł do łazienki, by zwymiotować. Tego było zbyt wiele.

Jak mógł spotykać się z Yerim i udawać, że nie znał Danee? Choć jeszcze o niej nie wspomniała, był pewien, że ten moment w końcu nadejdzie. Jeśli im się uda i stworzą związek, spotka się z jej rodzicami. Co wtedy zrobi? Jak się zachowa, gdy zaczną mówić o zmarłej córce, którą tak źle traktował?

Chciał wziąć prysznic, ubrać czyste ciuchy i jak gdyby nigdy nic, pójść na randkę. Naprawdę tego pragnął, ale Danee wbiegła do łazienki, powstrzymując go przed zdjęciem spodni.

– Musisz iść ze mną do lasu! – oznajmiła stanowczo, zaciskając palce na jego nadgarstku. – Od jakiegoś czasu coś mnie do niego ciągnie, a dzisiaj miałam przebłyski wspomnień, które mają z nim jakiś związek. Obraz był niewyraźny, ale czuję, że odnajdę tam wszystkie odpowiedzi.

Odepchnął dłoń dziewczyny, posyłając jej zirytowane spojrzenie.

– Mam randkę z Yerim. Nie oleję jej znowu dla ciebie.

– Ale muszę tam iść! – krzyknęła ze łzami w oczach. – To może być moja szansa! Ostrzeżenie pani Choi, znaleziona w internecie informacja o moim zaginięciu i fakt, iż coś mnie przyciąga do lasu... To wszystko musi układać się w jedną całość! Jiwon, proszę...

– Wyjdź i daj mi się wykąpać. Naprawdę nie mam czasu na słuchanie tych bzdur!

Wpatrywała się w niego z bólem, pozwalając łzom spłynąć po policzkach. Nie mogła uwierzyć, że nawet w takiej chwili odwrócił się do niej plecami. Gdyby tylko mogła, zadzwoniłaby po Jiho, ale nie chciała prosić Jiwona, by to zrobił. Dlatego też opuściła łazienkę z hukiem i szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi.

Wiedziała, że nie powinna samotnie iść do lasu, ale nie miała innego wyboru. Jiwon nie zamierzał jej pomóc, a ona czuła, że dłużej nie wytrzyma w tej przeklętej kawalerce. Nie teraz gdy miała okazję poznać prawdę.

Przechodząc przez drzwi, ujrzała panią Choi. Kobieta przyłożyła ucho do drzwi i podsłuchiwała, co się działo w mieszkaniu Jiwona.

– Dowiem się prawdy i sprawię, że cały świat ją pozna – powiedziała, a kobieta drgnęła, z przerażeniem rozglądając się na boki. – Nie cofnę się przed niczym.

– Chyba śmierć mnie powąchała... – powiedziała przerażona kobieta, pocierając dłońmi o ramiona.

Danee posłała jej ostatnie spojrzenie i pobiegła w stronę schodów, chcąc czym prędzej znaleźć się w lesie. Miała ogromną nadzieję, że Przewodnik nie popsuje jej planów i nie pojawi się w najmniej odpowiednim momencie. Skoro miał ją gdzieś do tej pory, to niech pozwoli jej działać na własną rękę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro