Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☂ Rozdział 09.

Danee nie odezwała się słowem nawet w chwili, gdy znaleźli się pod kamienicą. Oczywiście jedynym mieszkaniem, w którym paliło się światło, było te należące do wścibskiej sąsiadki z naprzeciwka. Jiwon przeklął pod nosem, modląc się o to, by kobieta nie wyszła na korytarz. Jak wówczas wyjaśni jej, iż dźwigał ducha, który jednak okazał się prawdziwy, a on rzeczywiście odnalazł z nim wspólny język? O ile ciągłe przekomarzanie się, można było tak nazwać.

– Wciąż zamierzasz udawać, że śpisz? – spytał, wpatrując się w stare drzwi. – Albo cię puszczę, albo wyjmiesz z prawej kieszeni mojej kurtki klucze i otworzysz drzwi.

Danee pospiesznie sięgnęła do wspomnianej kieszeni i bez problemu odnalazła klucze. Gdy Jiwon w końcu naparł na drzwi i znalazł się w środku, ścisnęła klucze w dłoniach i oparła głowę na torsie chłopaka, przymykając powieki. Alkohol magicznym cudem zdołał wyparować z jej organizmu podczas kilkuminutowej wędrówki, jednak zamierzała wciąż udawać. Zapach perfum Jiwona i jego dotyk pozwalał jej choć przez chwilę czuć się jak normalna nastolatka, którą troskliwy chłopak odprowadził do domu.

Naprawdę choć przez chwilę pragnęła czuć, że nie była duchem.

Jiwon prychnął pod nosem, z niedowierzaniem spoglądając na twarz dziewczyny. Ważyła tyle, co pluszowy miś, dlatego nie zamierzał jej puszczać.

Gdyby była żywa, z pewnością nie zdołałbym jej nieść przez tyle czasu i wnieść na ostatnie piętro, przeszło mu przez myśl, gdy wchodził po schodach.

Wciąż nie rozumiał, jak funkcjonowały duchy i szczerze mówiąc, powoli zaczynał godzić się z faktem, iż jego mózg nigdy nie zdoła pojąć tak skomplikowanej rzeczy. Danee była po prostu jego niechcianą współlokatorką i powinien się cieszyć, że zaczęła zachowywać się wobec niego w normalny sposób i nie goniła go z nożem po mieszkaniu. Na szczęście straszne początki mieli już za sobą i pozostało mu jedynie znaleźć sposób na pozbycie się jej z kawalerki.

Przerażony upuścił Danee na ziemię, gdy drzwi mieszkania pani Kim, otworzyły się na oścież, a kobieta wybiegła na korytarz, jakby porażona prądem. Patrzyła na niego wąskimi, niewyspanymi oczami, uważnie obserwując wszystko dookoła.

– Co trzymałeś w dłoniach? – spytała, marszcząc groźnie oczy. – Tylko nie próbuj mnie oszukać! Wszystko widziałam przez judasza!

Jiwon zacisnął pięści, ledwie powstrzymując się od zerknięcia w stronę zbierającej się z podłogi Danee. Wiedział, że duch nie mógł zrobić sobie krzywdy, a mimo to się martwił.

– Czy pani naprawdę nie ma swojego życia? – spytał, siląc się na uprzejmy ton. – Dram o tej godzinie nie puszczają i dlatego tak bardzo interesuje panią, czy zaprzyjaźniłem się z duchem, który zamieszkuje moją kawalerkę?

Pani Kim zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na jego uszczypliwy ton. Uważnie obserwowała jego zachowanie, a gdy nic niepokojącego nie zaczęło się dziać, podeszła bliżej.

– Chłopcze, zaufaj mi – poprosiła, posyłając mu błagalne spojrzenie. – Relacja z tym duchem nie przyniesie ci nic dobrego. To zły duch, który powinien zniknąć, nim weźmie na drugą stronę niewinną duszę.

Danee skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na kobietę spod zmarszczonych brwi.

– Naprawdę nie wiem, o co chodzi tej starej babie. Odkąd się pojawiłam, ciągle się mnie czepia. Przychodziła do mieszkań moich współlokatorów, nawet gdy ich nie straszyłam, prowokując mnie tym samym, by wykurzyć ich z mieszkania. Czy ona ma coś z głową?

Danee uważnie wpatrywała się w staruszkę, odnosząc wrażenie, że wydaje jej się dziwnie znajoma. To był w sumie pierwszy raz, gdy miała okazję spojrzeć na nią z tak bliska. Nieprzyjemny chłód przeszedł przez jej ciało, przez co chwyciła się ramienia Jiwona, by nie upaść.

– Niestety duch dziewczyny, który mieszka w kawalerce, stał się mi zbyt bliski, bym mógł posłuchać pani ostrzeżeń. I za żadne skarby nie zrobię z niego potrawy, jak to robiłem w przypadku innych duchów. – Jiwon uśmiechnął się do staruszki, ukrywając tym samym zdenerwowanie zachowaniem Danee. Choć była duchem, którego widział, jak normalnego człowieka, zaczynała zanikać.

Chciał odejść, zaciskając palce na dłoni ducha, gdy kobieta pociągnęła go w swoją stronę. Patrzyła na niego przerażonymi oczami.

– Jesteś w stanie powiedzieć mi, jak wygląda ten duch? – spytała, drżącym głosem.

Ta kobieta naprawdę wierzyła w istnienie ducha, a jej zachowanie z każdą chwilą robiło się coraz dziwniejsze.

– Powiedz jej. – Stanowczy głos Danee wyrwał go z rozmyślań. – Powiedz jej, jak wyglądam.

Nie rozumiał, dlaczego miał to zrobić, ale zrobił to.

W chwili, gdy wymówił imię ducha, nawiedzającego kawalerkę, pani Kim chwyciła się za klatkę piersiową, upadając na podłogę.

– To nie-niemożliwe...

Jiwon zatrzasnął za sobą drzwi, z ulgą spoglądając w stronę niepościelonego łóżka. Cieszył się, że karetka tak szybko znalazła się na miejscu i zabrała panią Kim do szpitala. Doprowadził tę biedną kobietę do zawału!

Na samą myśl przez jego ciało przeszły nieprzyjemne ciarki.

– Nie rozumiem, dlaczego twoje imię i opis wprawiły ją w taki stan. To naprawdę dziwaczna kobieta.

Danee poczłapała do łóżka, na które opadła z zamyśloną miną. Sama nie rozumiała tego, co miało miejsce i dałaby wiele, żeby otrzymać odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Staruszka zareagowała w taki sposób, ponieważ Jiwon był tak przekonujący, iż uwierzyła w istnienie ducha? A może stało za tym coś zupełnie innego?

– Przez pewien moment myślałem, że znikniesz.

Uniosła pytający wzrok na chłopaka, odrzucając na chwilę natłok myśli.

Jiwon westchnął i podszedł do lodówki. Wyjął z niej wodę, po czym zajął miejsce na okrągłej pufie, uważnie wpatrując się w dziewczynę.

– Gdy przypatrywałaś się pani Kim, na moment stałaś się, jakby... przezroczysta. Nie wiem, jak to nazwać.

– Nic mi nie jest.

– Ale...

– Powiedziałam, że nic mi nie jest! – krzyknęła, wbijając w chłopaka wściekłe spojrzenie.

Nie miała pojęcia, skąd w niej tyle negatywnych emocji, ale nie zamierzała się nad tym głowić. Dlatego też przeszła na drugą stronę łóżka i odwróciwszy się plecami do Jiwona, zakryła się kołdrą aż po same uszy.

Prawda była taka, że czuła, jakby zaraz miała rozpaść się na maleńkie kawałeczki. Najgorsze w tym wszystkim było to, iż kompletnie tego nie rozumiała, a ciągłe gadanie Jiwona jeszcze bardziej ją frustrowało.

Song prychnął pod nosem, wpatrując się w plecy ducha z niedowierzaniem.

– Dopiero teraz zauważyłem, jak szybko wytrzeźwiałaś. Ciekaw jestem, od kiedy mogłaś spokojnie iść na swoich nogach.

Gdy nie odpowiedziała, podniósł się z łóżka, zamierzając wziąć przed snem szybki prysznic. Oczywiście pogodził się już z myślą, iż będzie musiał spać w niewygodnych bokserkach. Czuł jednak, że z Danee było coś nie tak, dlatego zamierzał wyjątkowo pozwolić jej zostać w łóżku.

Jeszcze zdąży utrzeć jej nosa.

Leżała na łóżku, uważnie wpatrując się w śpiącą twarz Jiwona. Gdy nie otwierał buzi, wydawał się całkiem w porządku. No i musiała przyznać, że jego ciało wyglądało bosko. Nie potrafiła zignorować umięśnionych ramion oraz wyrzeźbionej klatki piersiowej, unoszącej się wraz z oddychaniem.

Jiwon był bardzo przystojnym facetem, który doskonale zdawał sobie z tego sprawę i bez problemu wykorzystywał to w zdobywaniu dziewczyn. Danee zauważyła nawet, że tylko w stosunku do niej bywał wredny i niemiły. W towarzystwie innych kobiet zachowywał się jak idealny chłopak. O ile w późniejszym czasie nie zdecydował się którejś z nich spławić, czego doświadczyła wczorajszego wieczoru urocza blondynka z klubu.

Na samą myśl, iż olał ją dla niej, uśmiechnęła się.

Patrzyłaby na niego dalej, gdyby w mieszkaniu nie rozległ się dźwięk dzwonka. W chwili, gdy Jiwon otworzył zaspane oczy, odwróciła się na plecy i skupiła wzrok na suficie. Nie zamierzała karmić jego narcystycznego ego, dlatego spojrzała na niego z obojętnością wymalowaną na twarzy, gdy zaczął przeklinać pod nosem.

– Kto śmie budzić mnie z rana?! – burknął, przysiadając na krawędzi łóżka. Miniona noc była naprawdę ciężka i czuł, jakby miał zaraz paść trupem.

– Jest czternasta.

Oszołomiony zerknął przez ramię na Danee, tak naprawdę dopiero teraz zdając sobie sprawę z jej obecności.

– Leżałaś przez cały ten czas ze mną w jednym łóżku?

– Owszem.

– Przecież duchy nie śpią.

– Co innego miałam robić? – Zmarszczyła gniewnie brwi. – Ciesz się, że pozwoliłam ci spać. Następnym razem wyleje ci kubeł zimnej wody na łeb i szybko się obudzisz.

– Jej, jaka ty jesteś wrażliwa. – Podniósł się na nogi, niechętnie ruszając w stronę drzwi.

Danee pacnęła się z otwartej dłoni w czoło.

– Zamierzasz otworzyć w samych bokserkach? – spytała, zatrzymując tym samym Jiwona w kuchni. Gdy posłał jej pytające spojrzenie, skinęła w stronę jego kroku. – Masz rannego powstańca. Chyba nie chcesz, żeby jakaś dziewczyna go ujrzała? O ile jakaś zdecydowała się do ciebie przyjść.

Jiwon był niemalże pewien, iż za drzwiami zastanie Jiho, jednak dla świętego spokoju wyjął krótkie spodenki z szafy i dopiero wtedy otworzył drzwi. Na widok przyjaciela wywrócił oczami.

– Zamierzasz w końcu przefarbować się na jakiś męski kolor? – spytał zaczepnie, dostrzegając w dłoni chłopaka torbę z pobliskiej kawiarni.

Oczywiście, że chciał przypodobać się Danee, której oczy na jego widok zrobiły się wielkie i lśniące. Co z tego, że była duchem. Dla Jiho najwyraźniej nie miało to żadnego znaczenia.

– Dzięki tym włosom będę rozpoznawalnym DJ'em – odparł pewnie Jiho, wyciągając z szafki talerzyk. – Dlaczego tak szybko się zmyliście? Myślałem, że wrócimy razem.

Jiwon oklapł na łóżko, posyłając Danee sztuczny uśmiech.

– Nasz duszek się upił i zaczął odwalać sceny, więc musiałem czym prędzej zabrać go z klubu, by nie zniszczył ci imprezy.

– Ja przynajmniej nie doprowadziłam sąsiadki do zawału! – obruszyła się Danee, widząc zdziwioną minę Jiho.

– Jak to nie?! – Jiwon z wrażenia aż podniósł się z łóżka. – To twoje imię omal nie wpędziło jej do grobu!

– Przestańcie! – krzyknął Jiho, nim Danee zdążyła odpyskować. Widział, że ta wymiana zdań nie prowadziła do niczego dobrego, a nie miał najmniejszej ochoty wysłuchiwać z rana bezsensownej kłótni. – Możemy zjeść śniadanie w spokoju, prawda? Jak przyjaciele. – Uśmiechnął się szeroko, niepewnie zerkając to na chłopaka, to na obrażoną dziewczynę.

– Nie będę przyjaźnił się z duchem – burknął pod nosem Jiwon, sięgając po rogala z nadzieniem czekoladowym.

– Skoro jestem tylko duchem, to dlaczego się mną wczoraj zająłeś? – Nawet błagalne spojrzenie Jiho nie było w stanie jej uciszyć. Słowa Jiwona ją raniły i naprawdę musiała dać z siebie wszystko, by się nie rozpłakać. – Dlaczego olałeś dla mnie ładną dziewczynę?

Song skupił wzrok na oczach Danee, przeżuwając rogala. Nie chciał sprawiać jej więcej przykrości, ale nie potrafił nad tym zapanować. Jego umysł mimo wszystko wciąż nie potrafił pogodzić się z faktem, że była prawdziwa i musiał dzielić z nią swoje królestwo. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie wyprowadzkę od rodziców. Chciał być wolny i żyć tak, jak mu się podobało. Tymczasem musiał spać w bokserkach, ponieważ towarzyszył mu duch irytującej dziewczyny, próbujący udawać człowieka.

– Bo jesteś tylko duchem i zrobiło mi się ciebie żal. Nawet nie wiesz, jak bardzo pluję sobie za to dzisiaj w brodę. Mogłem po prostu cię olać.

Danee wpatrywała się w niego przez chwilę, ostatecznie decydując się na opuszczenie kawalerki. Całe szczęście, że Jiwon wypowiedział wczoraj słowa, dzięki którym mogła opuścić to przeklęte miejsce, w którym tkwiła od kilku miesięcy i choć na chwilę uwolnić się od obecności tego wrednego chłopaka.

Zniknęła tak szybko, że Jiho nie zdołał nawet jej powstrzymać.

Sfrustrowany zacisnął palce na różowych włosach, a z jego ust wydobył się głośny krzyk. To miało być miłe śniadanie, podczas którego powie, iż podpisał umowę z klubem. Miał nadzieję, że Jiwon i Danee zdołali zakopać topór wojenny, ale jego przyjaciel wciąż był wobec niej okropnym dupkiem.

– Skończ być takim palantem, Song! – warknął Jiho, patrząc a przyjaciela spod zmarszczonych brwi. – Dlaczego tylko dla niej jesteś taki podły?!

– To jest duch, do cholery jasnej! – odkrzyknął, patrząc na chłopaka z niedowierzaniem. – Pieprzony duch, a nie człowiek!

– Może być nawet cholernym wampirem, ale dopóki ją widzisz i zdajesz sobie sprawę z jej istnienia, dopóty powinieneś ją szanować!

– Duchy nie istnieją!

Jiho nie wytrzymał. Uderzył z pięści w stolik, podnosząc się gwałtownie z pufy.

– To dlaczego ją widzisz?! Dlaczego z nią rozmawiasz?! Dlaczego wyprowadziłeś ją z klubu, gdy zdałeś sobie sprawę z tego, że się upiła?!

Nie czekał na odpowiedź. Gwałtownie ruszył w stronę drzwi. Włożył buty, sięgnął po dżinsową kurtkę i wyszedł z mieszkania, trzaskając za sobą drzwiami.

Jego słowa długo jeszcze odbijały się echem w głowie Jiwona. Chłopak wpatrywał się pustym spojrzeniem w smacznie wyglądające rogale. Stracił apetyt. Jedynie, o czym marzył, to kilkugodzinna drzemka i święty spokój.

Spakował pieczywo do woreczka i wszedł do łóżka, zakrywając się kołdrą. Miał nadzieję, że Danee opuściła jego kawalerkę już na zawsze i nigdy więcej nie będzie musiał jej oglądać. Przez nią zaczął się kłócić z Jiho, a nie chciał stracić najlepszego przyjaciela przez zjawę, która nie miała prawa istnieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro