Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☂ Rozdział 06.

Jiwon przystanął przed barem, który znajdował się dziesięć minut drogi od jego mieszkania i zmarszczył gniewnie brwi.

– Jesteś pewna, że podałaś mi dobry adres? – spytał, rozglądając się dookoła, by mieć pewność, że nikt mu się nie przyglądał. Ludzie od razu wzięliby go za świra. W końcu tylko on widział Danee przylepioną do szyby baru. – W tym miejscu nie ma żadnych pokoi. A to oznacza, iż nie ma też żadnej seks-randki.

Danee zignorowała go i przeszła przez szybę, w mig znajdując się w ładnym, przestronnym pomieszczeniu. Ludzie siedzieli na białych fotelach przy okrągłych, brązowych stolikach i głośno o czymś rozmawiali, popijając przy tym kolorowe drinki lub piwo. W kącie baru dostrzegła również dym papierosowy, co oznaczało, iż była tam strefa dla palaczy.

Zmrużyła oczy i skupiła się na ludziach, chowając radość z wyjścia na zewnątrz gdzieś w kąt. Choć czuła się szczęśliwa, ponieważ dzięki Jiwonowi mogła opuścić kawalerkę, musiała udowodnić mu, że rzeczywiście przeglądała wiadomości Eunbi, która ukradkiem SMS-owała z innymi mężczyznami.

– O, tu jesteś! – krzyknęła zadowolona i podeszła do siedzącej przy stole blondynki. Miała na sobie kusą, czerwoną sukienkę. Jej włosy opadały na ramiona w postaci delikatnych fal. Wyglądała naprawdę ślicznie, co wcale nie zmieniało faktu, iż była puszczalską idiotką, która nie zasługiwała chociażby na spojrzenie Jiwona.

Przystanęła za Eunbi, przypatrując jej się gniewnym wzrokiem. Dopiero po chwili zorientowała się, że towarzyszący jej chłopak był jednym z najlepszych przyjaciół Jiwona.

– Frajer. A Jiwon mi nie wierzył! – Nachyliła się nad nieświadomym chłopakiem i pacnęła go w czoło. Choć nie mógł jej zobaczyć, odsunął się gwałtownie, czując uderzenie.

Danee pstryknęła palcem i pojawiła się przed Jiwonem, który aż podskoczył z zaskoczenia.

– Przestraszyłaś mnie!

– Mówiłam, że ta wywłoka kręci z Bumem! – oznajmiła, zaciskając gniewnie dłonie. – Wpadli na drinka, a potem idą do jakiegoś hotelu. Wejdź do środka i sam się przekonaj, ile jest warta ta lalunia.

Jiwon stłumił w sobie chęć upomnienia Danee i bez słowa wszedł do baru, by na własne oczy przekonać się, czy duch rzeczywiście mówił prawdę. Jeśli tak to oznaczało, iż Bum i Eunbi kręcili ze sobą od dłuższego czasu, przyprawiając mu rogi.

– Tam są! – Danee wskazała palcem na miejsce przy barze, materializując się przed nim tak nagle, że mimowolnie znów podskoczył w miejscu. – Przepraszam. Po prostu jestem podekscytowana nadchodzącą bójką.

Jiwon nie skomentował tego. Sięgnął wzrokiem we wskazane miejsce, a jego oczy momentalnie zrobiły się wielkie jak spodki. Serce cisnęło mu się do gardła. Sam nie wiedział, co zabolało bardziej: zdrada przyjaciela, czy dziewczyny, którą naprawdę lubił.

Potarł koniuszkiem palca usta i gwałtownie ruszył w ich stronę, by bez zbędnych słów uderzyć Buma z pięści w twarz.

– Nie sądziłem, że jesteś taką szują, Bum. Wszyscy się o tym dowiedzą! – wysyczał przez zęby, z nienawiścią patrząc na leżącego na ziemi chłopaka.

– Jiwon? – Eunbi wstała z krzesła. Była zaskoczona, widząc go w barze. – Co ty tutaj robisz?

– Mieszkam niedaleko, wiesz? – odpowiedział sarkastycznym tonem, mierząc ją pogardliwym spojrzeniem. – Miałem ochotę na drinka, ale wasz widok sprawił, że jedyne, na co mam teraz ochotę, to utopienie was w rzece. Powstrzymam jednak tę żądzę. Nie warto przez was iść do więzienia.

– Jiwon, to nie tak! – próbował bronić się Bum, jednak ten od razu mu przerwał.

– Zamknij ryj! Nie masz już czego szukać w moim domu. Idź się pieprzyć z tą nic niewartą... – ugryzł się w język, nie chcąc obrażać Eunbi przy tylu ludziach – ... nieważne. – Machnął ręką i ruszył do wyjścia.

Danee z uśmiechem podniosła drinka Eunbi i korzystając z tego, że wszystkie oczy gapiów były skupione na podnoszącym się z podłogi Bumie, wylała jego zawartość na głowę blondynki.

– Co, do cholery!? – Krzyk Eunbi przedarł się przez dość głośną muzykę. Próbowała zetrzeć z twarzy, włosów oraz sukienki drinka, który lepił jej się do rąk. Nie minęła chwila, jak zaczęła płakać. – Kto to zrobił!?

– Może nie jest to utopienie w rzece, ale lepszy rydz niż nic – skwitowała radośnie Danee i w sekundę zmaterializowała się na dworze.

Jiwon szedł szybkim krokiem w stronę mostu. Nie rozumiała, dlaczego nie zawrócił do domu, ale bez słowa biegła za nim. Mimo wszystko cieszyła się, że nie musiała wracać do kawalerki, którą oglądała każdego dnia, odkąd została duchem.

– Miałam cię za cieniasa, ale jednak nie jesteś taki beznadziejny, jak myślałam. Cieszę się, że ci o tym powiedziałam. Przynajmniej miałam okazję wylać na kogoś drinka – mówiła radośnie, rozglądając się po ciemnych uliczkach. Nassan było naprawdę piękne, a most, na którym znaleźli się po chwili, sprawił, że poczuła przyjemne łaskotanie w podbrzuszu. – Ta woda pięknie błyszczy w poświacie gwiazd i latarni, nie sądzisz? – zagadnęła, spoglądając na opierającego się o balustradę Jiwona. Dopiero teraz dostrzegła, że na jego twarzy nie malowała się radość, a szczery smutek. No, tak. W końcu zawiódł się nie tylko na przyjacielu, ale również na dziewczynie, którą uważał za pewniak. – Sorry. Chyba nie mam wyczucia czasu.

– Dziękuję. – Uniosła zaskoczona wzrok, ale Jiwon na nią nie patrzył. – Jestem wdzięczny za to, że powiedziałaś mi prawdę. Nie oznacza to jednak, że wierzę w twoje istnienie i cię w jakiś sposób toleruję.

– Niby we mnie nie wierzysz, a jednak ze mną rozmawiasz. Jesteś pełen sprzeczności – stwierdziła, z uśmiechem wzruszając ramionami.

Jiwon posłał jej krótkie spojrzenie i sam ledwie powstrzymał się od uśmiechu, gdy ujrzał jej rozpromienioną twarz. Nie rozumiał, jak wyjście na dwór mogło kogoś tak bardzo uszczęśliwić. Nigdy nie był jednak więziony i nie miał do czynienia z duchami, więc to nic dziwnego, że Danee wydała mu się być psem, który po raz pierwszy ujrzał życie poza boksem.

– A z tobą jest niby inaczej? – kontynuował wątek, odwracając od niej wzrok. – Raz gonisz mnie z nożem, masz krew na twarzy i dłoniach, a raz zachowujesz się, jak normalna nastolatka. Człowiek aż sam nie wie, czy jesteś psychiczna, czy... psychiczna, ale odrobinę mniej.

– Choroba psychiczna jest chorobą żywych. Nie mogę jej mieć, ponieważ jestem duchem, panie inteligentny – zmrużyła groźnie oczy, uderzając chłopaka w ramię.

– Nie spoufalaj się zbytnio! – Odsunął się, mierząc ją surowym spojrzeniem. – Nigdy nie pogodzę się z twoim istnieniem. Nie rób sobie nadziei.

Danee prychnęła i pokręcił z dezaprobatą głową.

– Zachowujesz się jak dziecko, ale wybaczę ci, bo masz złamane serce. Tym razem obejdzie się bez straszenia cię w nocy. – Pstryknęła zadowolona palcami i wzięła głęboki oddech, napawając się świeżym powietrzem. – Nawet nie wyłączę ci wody podczas kąpieli. Będziesz mi za to wdzięczny?

– C-co!? – spojrzał na nią wielkimi, zaskoczonymi oczami. – Myślałem, że mam problem z ciśnieniem, a to była twoja sprawka?!

– Oczywiście, że moja. Od pierwszych chwil w mieszkaniu uprzykrzam ci życie – oznajmiła, robiąc głupią minę.

– Zabiję cię! – krzyknął i zaczął gonić krzyczącą Danee, którą tylko on widział. Całe szczęście, że był wieczór i nikt obecnie nie przechodził przez most. W innym wypadku zostałby zapięty w kaftan bezpieczeństwa i zabrany do szpitala psychiatrycznego.

Ilekroć sięgał do ręki dziewczyny, ta znikała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i pojawiała się w zupełnie innym miejscu, machając mu dłonią z satysfakcją. To zdecydowanie nie była równa walka. Nie miał najmniejszych szans na złapanie ducha, jeśli on tego nie chciał.

Patrzyła, jak Jiwon stawia reklamówkę z zakupionym soju na blacie niewielkiego, okrągłego stolika. Opadł na rogówkę i otworzył jedną butelkę, upijając z niej sporą część alkoholu.

Wiedziała, że chciał upić się do nieprzytomności, by zapomnieć o Eunbi i Bumie. Wcale mu się nie dziwiła, ponieważ został zdradzony, jednak nie sądziła, by było to dobre rozwiązanie. Jutro obudzi się bólem głowy oraz kacem, a po co mu to było? Tym bardziej że to ona będzie musiała znosić jego fochy i ciągłe narzekanie.

– To tylko dziewczyna. Przecież nawet nie byliście w związku, więc czym ty się tak bardzo przejmujesz? – spytała, siadając naprzeciwko niego na okrągłej pufie. – Spaliście ze sobą w ogóle?

Jiwon zmarszczył gniewnie brwi.

– Niech cię to nie interesuje.

Wywróciła oczami, głośno wzdychając.

– Nie spaliście ze sobą, więc tym bardziej nie ma nad czym ubolewać.

– Jesteś duchem, więc co ty w ogóle możesz wiedzieć?! – krzyknął, uderzając pięścią o stolik. – Lubiłem Eunbi, a Bum był moim przyjacielem! To oczywiste, że zabolała mnie ich zdrada! Czuję się jak frajer, ponieważ o niczym nie wiedziałem! Niczego nie zauważyłem, do cholery jasnej!

Otarł z policzków łzy, które mimowolnie zaczęły po nich spływać. Nie sądził, że tak bardzo dotknie go zdrada tej dwójki, ponieważ do samego końca wierzył, iż Danee miała jakieś urojenia. Niestety okazało się, że ten pieprzony duch rzeczywiście przeczytał wiadomości od Eunbi i wiedział o tej dziewczynie więcej, niż od sam.

– Więc co? Zamierzasz teraz użalać się nad sobą i chlać, dopóki nie padniesz? – spytała Danee, nie zamierzając mu odpuścić. – I co potem? Każdy dzień będzie wyglądał tak samo?

– Mam to w dupie – skwitował, chwytając kolejną butelkę soju. – Po prostu zniknij i przestań się mną przejmować. To ty mi to wszystko pokazałaś.

– To źle? Wolałbyś, żeby dalej spotykali się za twoimi plecami? – spytała, unosząc wysoko brwi.

Jiwon westchnął, przymykając na moment powieki. Naprawdę miał dość i pragnął zostać sam na sam ze swoimi myślami. Dlaczego ten przeklęty duch nie mógł tego zrozumieć?

– Wolałbym, żeby ciebie tutaj nie było. Naprawdę nie mam ochoty na twoje towarzystwo.

Nie rozumiała, dlaczego taki był. Raz traktował ją na równi, a raz nią gardził. Dopóki nie wrócili do kawalerki, atmosfera między nimi była normalna. Dlaczego nagle zaczęła przeszkadzać temu chłopakowi?

Tłumiąc w sobie żal i złość, zniknęła z oczu Jiwona, zamierzając dać mu święty spokój. Ten jeden raz mu odpuści.

Song dopiero po chwili zorientował się, że duch dziewczyny zniknął. Momentalnie chciał zawołać ją po imieniu, jednak w porę się opamiętał i po prostu otworzył kolejną butelkę soju. W końcu sam chciał, by Danee zostawiła go samego. Dlaczego miałby ją teraz wołać?

Miał urażoną dumę. Zazwyczaj to on był łamaczem serc, nic więc dziwnego, że czuł się tak dziwnie po zdradzie Eunbi. Danee może faktycznie miała rację. W końcu Eunbi nie była jego dziewczyną i tak na dobrą sprawę tylko się całowali, ale fakt, iż wolała jego kumpla, bolał, jak cholera. Był pewien, że straciła dla niego głowę, tymczasem okazało się, że bawiła się jego uczuciami. Po co udawała taką niedostępną, skoro w rzeczywistości była bardzo łatwa?

Co było z nim nie tak, skoro tylko z nim nie chciała pójść o krok dalej?

Naprawdę tego nie rozumiał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro