Rain
Busan,16.10.2020
Siedzę na marmurowym parapecie patrząc za okno. Od jakiegoś czasu pada praktycznie cały czas. Nie przeszkadza mi to. Deszcz jest przyjemny. Większość go nie lubi, ale prawda jest taka, że może być bardziej przyjazny niż większość społeczeństwa. W sumie mogę ich po części zrozumieć. Ulewa poniekąd kojarzyć się może z cierpieniem, ale nie dla mnie. Oboje w końcu dobrze wiemy hyung, z czym kojarzy mi się deszcz. To wtedy pod wydziałem seulskiej uczelni poznałem ciebie. Chciałeś dać mi parasol, ale powiedziałem,że nie boję się ulewy. To takie bezsensowne. W końcu mżawka nic nam nie zrobi. A wtedy byłem naprawdę szczęśliwy,że pada. Stęskniłem się za nim. Mój dobry, stary przyjaciel. Deszcz rozumie mnie, jak nikt inny. Wie nawet o mnie więcej, niż ty.
Deszcz naprawdę nie jest taki zły. Mam nadzieję,że przekonałem cię do tego na naszej pierwszej randce. Wiem, że byłeś zły, bo według ciebie pokrzyżował ci plany, ale ten piknik w deszczu na dachu był naprawdę romantyczny! Nawet nie wiesz jak się cieszyłem. Tego dnia pierwszy raz się pocałowaliśmy. Właściwie ty mnie, ale pomińmy to. Jedno jest pewne - oboje cieszyliśmy się równie mocno.
Od tamtego czasu minęły 4 lata. A może to tylko takie wrażenie? Wszystko zlewa mi się w jedną całość. Dopadła mnie rutyna i ciągła agonia. Od 3 miesięcy moje dni wyglądają tak samo. Dobrze wiesz dlaczego, Jimin. Gdyby nie ta twoja chora chęć pomocy innym nie poszedłbyś wtedy do wojska. Nie żeby coś, ale mógłbyś mnie czasem posłuchać. Nic by się wtedy nie stało. Ale ty jak zwykle wolisz szczęście innych, nad swoje. Nie, poprawka - Wolisz szczęście innych nad NASZE . W końcu to takie oczywiste.
A przez tą twoją empatię dopadła mnie marność i rutyna.
Te same miłosne piosenki codziennie grane w radiu o tych samych godzinach. Te same piosenki, które jeszcze jakiś czas temu powodowały uśmiech na naszych twarzach. Teraz zaś zostawiają tylko smutek. A pamiętasz tą piosenkę, która grała podczas wspólnego tańca na dachu. Tak wiem,że jej nie lubisz bo zepsuło się twoje radio, ale dla mnie jest wspaniała. Ba! Teraz stała się hitem! Dostała nawet ostatnio jakąś nagrodę.
Sęk w tym, Jiminnie... że cholernie za tobą tęsknię. Nie musisz się tak jednak o mnie martwić. Seokjin wypełnia swoje obowiązki. Przychodzi i pilnuje mnie tak jak ci obiecał. Chociaż nie wiem, czy obietnice są ważne nawet po śmierci. Nie wiem też dlaczego mu tak zależy i wciąż przychodzi. Sam sobie otwiera, bo przecież dałeś mu klucze. Przynosi mi jedzenie, które i tak potem wyrzuca, bo nie ruszam niczego. Czekam na ciebie, wiesz? Na nasz wspólny posiłek. Na nasz wspólny posiłek w deszczu. W końcu jest dziś nasza 4 rocznica. Nie zostawiłbyś mnie. Wrócisz. Wiem, że wrócisz. Obiecałeś mi. A mój Jimin zawsze dotrzymuje obietnic.
Nie mówiłem ci o tym, ale zawsze to w tobie podziwiałem. Byłem z ciebie dumny jak paw i chwaliłem się tobą wszystkim. Wiem,że mam mało znajomych, ale i tak chwaliłem się,że mam tak cudownego chłopaka. Kochany Jimin - dusza towarzystwa, pomocny, przyjacielski, empatyczny i przystojny. Ideał. Mój ideał. Czasem jednak ta twoja empatia mnie denerwowała. Bo twoja chęć zmiany świata była ważniejsza niż ja. A zawsze chciałem być dla ciebie najważniejszy. I wiem,że byłem głupi i się łudziłem że faktycznie tak kiedyś będzie. Nawet wtedy, kiedy oznajmiłeś,że chcesz iść dwa lata wcześniej do wojska, bo Seokjin cię o to poprosił. Wiem,że jestem w mniejszości, bo czym ja jestem na tle całego świata, który trzeba uratować, prawda? Samotną, nic nie znaczącą jednostką.
To nas różni, Jimin. Bo ja zawsze byłem samolubny i nie potrzebowałem świata. Chciałem tylko ciebie. Ty mi wystarczałeś. I nadal nie wiem co ty we mnie widziałeś. Ty, sangwinik i otwarty przyjaciel wszystkich wokół w zestawieniu ze mną - zamkniętym melancholikiem. Świetne połączenie, kochanie, doprawdy.
A może o to właśnie chodziło? Chciałeś mnie zmienić? Dlatego zwróciłeś na mnie uwagę? Bo twoja nieodparta chęć pomocy innym dała o sobie znać, tak ?
- Jungkookie ? - usłyszałem melodyjny głos. Momentalnie przerwałem pisanie, a moja ręka zadrżała. Spojrzałem w kierunku drzwi, gdzie stał mój Jimin. Mój kochany Jiminnie! Podbiegłem do starszego od razu.
- Hyung! Wróciłeś! Wiedziałem,że wrócisz! Seokjin mówił,że to nieprawda, ale on kłamie. Nie wierzyłem mu. W końcu zawsze dotrzymujesz obietnic. A i teraz ja jednej nie złamałem, wiesz? Tak jak chciałeś pisałem dla ciebie dziennik z opisem poszczególnych dni. Właściwie to mam zapisane nawet 3, ale powinno ci się dobrze czytać. - opowiadałem mu ujmując jego chłodne ręce. Posłałem mu łagodny uśmiech i dotknąłem jego aksamitnego, bladego policzka. Zimny.
- Chodź, Jiminnie, ogrzejesz się. Zrobię ci herbatę. Tam leży koc. Opowiesz mi zaraz wszystko, dobrze? - pytałem go nadal trzymając starszego za dłonie. On jednak nadal uśmiechał się do mnie nie mówiąc już nic. Pociągnął mnie za sobą puszczając chwilowo dłonie . Zaraz jednak znowu splótł nasze palce ze sobą kierując się na górę i jakby upewniając się,że na pewno idę za nim. Przeszliśmy 2 piętra wyżej i otworzył przede mną drzwi na dach. Uśmiechnąłem się szeroko do starszego.
- Jimin! Patrz ! Deszcz! Widzisz to?! Nadal pada. Chodź hyung! Zrobimy jak wtedy! - klasnąłem w dłonie i wyprzedziłem go sprawnie biegnąc z nim na środek dachu. Zatrzymałem się obracając zwinnie w jego kierunku. Przybliżyłem do niego kurczowo i zarzuciłem ręce na ramiona.
- Widzisz hyung? Mówiłem, że deszcz nie jest taki zły - dotknąłem jego policzka zewnętrzną częścią dłoni czule. Usłyszałem w tle naszą piosenkę.
The melody that filled the streets
The tune we used to sing along to
Where did you go
The sun shines so bright
You shined so bright
And kept me dry from the rain
Było idealnie. Tak czułem. Widziałem mojego Jimina. Wrócił do mnie. Zawsze na niego czekałem. Wiedziałem. Wierzyłem.
Jimin uśmiechnął się do mnie szerzej i zaczął mnie powoli prowadzić dalej. Trzymałem nasze dłonie splecione kurczowo. Za nic nie chciałem go puścić. Nie teraz, gdy go odzyskałem. Jest dla mnie zbyt cenny. Kiedy wymieniasz cały świat na jedną osobę tak właśnie jest.
Deszcz przestał padać. Pojedyncze promienie słońca zaczęły razić mnie w oczy. Patrzyłem na spokojną twarz Jimina. W pewnej chwili przystanął. Stanąłem na krawędzi. Nadal trzymałem Jimina za dłoń. Czułem się szczęśliwy i bezpieczny.
- Zobacz hyung, jaki mamy piękny widok. Widzisz to? Już nie pada. - szeptałem czując samotne łzy na policzkach.
Słońce zaczęło wychylać się zza szarych chmur. Widziałem w dole ludzi, którzy chowali swoje parasole. Wszyscy biegli dalej. Nawet nie zatrzymali się by popatrzeć na to, jak wszystko wokół jaśnieje. Ja jednak widziałem. Widziałem Jimina. Mój promyk nadziei i światła. Czułem na twarzy jeszcze krople deszczu. Wiatr muskał moje nagie stopy.
You were my sunshine
The sunshine I let go
Good bye
Jimin zrobił krok do przodu i unosił się przede mną. Wyciągnął do mnie swoje dłonie posyłając ten ciepły, łagodny uśmiech. Podałem mu swoje ręce i serce, po czym otarłem łzy z policzków cały czas uśmiechając się do ukochanego. Postawiłem krok do przodu.
I czułem wiatr we włosach.
Czułem też chwilowy ból.
Mimo wszystko cały czas byłem szczęśliwy.
Odzyskałem Jimina.
-------------------------
WYJAŚNIENIE
Jimin poszedł do wojska dwa lata wcześniej niż powinien ze względu na prośbę swojego brata Seokjina. Seokjin kochał Hoseoka, który bał się iść sam na służbę. Po 1,5 rocznej służbie Park zmarł w wyniku postrzelenia. Ocalił życie Junga, a sam zginął. Seokjin czuł wyrzuty sumienia, dlatego wciąż chodził odwiedzać Jungkooka. Ponadto obiecał Jiminowi opiekę nad Kookiem podczas jego nieobecności. Jeongguk nie może uwierzyć w śmierć Jimina. Zaprzecza wszystkiemu i zamyka się w sobie. Po trzech miesiącach życia w czterech ścianach zaczyna wariować. Wszystko mu się miesza.
I w tym momencie myślałam o dwóch interpretacjach tego.
1. Jungkook popada w swego rodzaju schizofrenię. W dzień ich czwartej rocznicy coś zaczyna do niego docierać, ale szybko wypycha to z umysłu. Wydaje mu się, że widzi Jimina. Idą na dach, gdzie leje deszcz i JK na nowo przeżywa ich szczęśliwe chwile. Idzie za duchem Jimina, który nawiasem mówiąc symbolizuje śmierć. Zaprowadza Jeongguka na skraj dachu. Jungkook stoi na skraju, ale nie zastanawia się nad niczym. Patrzy i podziwia widok, a potem bierze Jimina za dłoń. Chce do niego podejść, ale spada z budynku. Zabija się, ale jest szczęśliwy, bo jest z Parkiem.
2. Jungkook przestaje jeść i pić, dlatego Seokjin umieszcza go w szpitalu. Tam leczenie nie pomaga i Jungkook powoli umiera. W końcu przestaje na wszystko reagować i leży cały czas śniąc. Wydaje mu się,że pisze ten dziennik, bo przed wojskiem obiecał Jiminowi,że opisze w nim wszystko. Jeon bardzo chce dotrzymać obietnicy, żeby Jimin był z niego dumny po powrocie. Nadal nie przyjmuje do wiadomości,że Jimin nie żyje i on sam jest w stanie agonii. Całe zdarzenie mu się śni. W momencie, kiedy Jungkook w śnie spada z dachu, jego serce w realu w szpitalu przestaje bić.
Praca jest napisana nieco chaotycznie i tak ma być i zdaję sobie sprawę,że momentami jest " od czapy", ale taka miała być, ze względu na psychikę JK.
Dajcie znać, którą wersję wolicie i generalnie zachęcam do swoich własnych interpretacji.
--> One shot powstał w oparciu o piosenkę Paula Kima - Rain / piosenka w mediach/ <--
Cytowany tekst piosenki również jest z Rain.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro