Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Bettany

- Nie wierzę w to co widzę, Mel, błagam powiedz mi, że mam jakieś przywidzenia… - powiedziałam na wydechu widząc poobijaną twarz Raya.

- To nie ja! – krzyknął River – To mój brat, nie dotknąłbym go.

- Co się stało? -  spytała Mel, biorąc do ręki dłoń swojego męża. Patrzyła na poranione kostki, a później z czułością odgarnęła mu kosmyk włosów za ucho zerkając na jego zakrwawione usta.

Jednak to jak wyglądał River było niczym w porównaniu do tego jak prezentował się Ray.

Jego twarz była dosłownie zmasakrowana.

- Chodź… – kiedy Mel zobaczyła, że mojemu bratu nic nie jest wzięła Raya za ręką i kazała mu usiąść opatrując jego rany. – Muszę cię zszyć...

Była lekarzem weterynarii więc miała wszystko co potrzebne i zrobiła to naprawdę sprawnie i umiejętnie. Całe szczęście że tu była, inaczej musielibyśmy jechać do szpitala. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, czy nie lepiej byłoby go tam zawieść… wyglądał jakby potrzebował natychmiastowej tomografii.

- Nie wiem, czy on nie ma wstrząśnienia mózgu, ale spokojnie. Poobserwujemy go w nocy.

- Nic mi nie jest… – bąknął Ray, kiedy Mel kończyła zszywać mu kość policzkową.

- Będziesz miał kolejną bliznę do kolekcji, przyjacielu. Na kości policzkowej i jeszcze jedną na szczęce – odpowiedziała kręcąc głową – Musisz to zakończyć, chłopaku bo się wykończysz…

- Spokojnie już z tym skończyłem. – odparł, a kiedy Mel spojrzała na niego z niedowierzaniem dodał – Przysięgam. Nigdy więcej.

- Kto to zrobił? -  bardziej warknęłam niż powiedziałam zaciskając ręce w pięści.

- Spokojnie, Betty. Ja się tym zajmę, okej? – powiedział River. – Poza tym oni wyglądają gorzej.

- Nie chcę, żeby jeszcze kiedykolwiek go dotknęli  – powiedziałam z mocą, zwracając się niemal błagalnym tonem do mojego brata, czując jak strach rozprzestrzenia się po mojej klatce piersiowej, a łzy napływają mi do oczu. River objął mnie, głaskając uspakajająco moje plecy.

- Już tu nie przyjadą. Zajmę się tym. Uspokój się – pokiwałam głową, bo wiedziałam że River nigdy nie puszcza słów na wiatr i ufałam mu jak nikomu na świecie. Nikt tak jak on nie potrafił mnie uspokoić i dać mi poczucia bezpieczeństwa, więc odetchnęłam głęboko i spojrzałam na Raya który wciąż był opatrywany przez Mel.

Moja bratowa zagwizdała robiąc wymowną minę, na widok rozcięcia po wewnętrznej stronie jego wargi.

- Stary, mówię serio, możesz się w końcu zacząć trzymać z dala od kłopotów? – powtórzyła, a on pokiwał głową.

- To koniec. Koniec z bójkami i piciem i tym całym gównem, obiecuję…

- Mam nadzieję. A teraz bądź już cicho i nie ruszaj ustami – powiedziała, biorąc w palce jego dolną wargę.

Podeszłam do jego krzesła i pogłaskałam z czułością jego włosy, a potem przytuliłam jego głowę do swojej piersi, oplatając się wokół niego, jakbym w ten sposób mogła go ochronić, albo sprawić, że przestanie go boleć. Wtulił się we mnie na tyle, na ile było to możliwe, a kiedy Mel skończyła westchnęłam z ulgą widząc, że wygląda trochę lepiej.

- Skończone. Ale Betty, obserwuj go w nocy. Jeśli będzie mu niedobrze, albo będzie odczuwał silny ból, pojedziemy na pogotowie. Ogólnie trzeba zrobić mu obdukcję…

- Czy wspomniałem, że oni wyglądają dużo gorzej? Temu, który to zrobił złamałem rękę, delikatnie mówiąc, więc on na pewno będzie musiał jechać do szpitala… - powiedział mój brat, a Mel zerknęłam na niego z niedowierzaniem

- Złamałeś rękę? Znowu?

- Chyba widzisz co zrobił mojemu bratu. A jeśli chodzi o tamtego skurwiela, och błagam nawet mi nie przypominaj, żałuję że połamałem mu tylko ręce.

- Podejrzewam, że ma też stałe uszkodzenia członka… – dodała wymownie Mel.

- Ma szczęście, że mu go nie wyrwałem i nie wsadziłem mu go w dupę! Powinienem to zrobić i jeszcze jedno słowo, a się nie powstrzymam tylko znajdę go i to zrobię, dlatego błagam skończmy ten temat! – krzyknął, a ja zagryzłam wargę, bo chyba domyślałam się o kim mówili. Nie znałam szczegółów, ale wiedziałam co nieco o tym, co pewien chłopak zrobił kiedyś Mel i co się stało, kiedy mój brat się o tym dowiedział. Szczerze mówiąc ani trochę się mu nie dziwiłam, a wręcz podziwiałam go że pozwolił mu odejść, biorąc pod uwagę to co czuł do Melanie i to co ją spotkało z rąk tego dupka.

- Och kochanie wszyscy wiemy, że robisz takie rzeczy tylko w słusznej sprawie. Jestem z ciebie taka dumna. Pomijam fakt jakie to podniecające, wiesz jak lubię cię w tej niegrzecznej wersji… – powiedziała Mel uspakajającym, zmysłowym głosem, ale znałam ją na tyle, aby wiedzieć, że robi to by odciągnąć uwagę Rivera od okropnych wspomnień. Podeszła do mojego brata i stanęła na palcach wspierając się na jego ramionach. On pochylił głowę, muskając wargami jej usta, spojrzał na nią tak, jak może patrzeć na kobietę tylko i wyłącznie facet bezgranicznie zakochany i oddany, a później zaczęli się całować.

Nie trudno było mi wyobrazić sobie mojego brata robiącego innym te wszystkie rzeczy. Od dziecka miał spore problemy z okazywaniem uczuć i był zamknięty w sobie – podobnie jak Remy, i dopiero przy Mel pokazał jaki potrafi być czuły i opiekuńczy. Wcześniej takie emocje okazywał tylko mi i ewentualnie mojej matce, choć miałam wrażenie, że w stosunku do niej robił to głównie po to, aby przestała pić, lub przypadkiem znów nie targnęła się na swoje życie.

Był zimny i szorstki w obyciu, ale przy mnie natychmiast przestawiał się na tryb kochanego braciszka, co mi, jako małej dziewczynce wydawało się bardzo dziwne - to że mój brat, zazwyczaj taki kochany i delikatny w stosunku do mnie,  dla innych potrafi być właściwie tylko zimny i wredny. Przez to co działo się w jego głowie i fakt, że nie pozwalał sobie na okazywanie uczuć, zaczął wręcz obsesyjnie uprawiać sport, a szczególnie upodobał sobie te brutalne dyscypliny, które pozwalały mu wyżyć się na przeciwniku. Miał przewagę nie tylko dzięki temu jak wiele trenował, ale też dzięki jego sylwetce - miał niemal dwa metry, długie ręce, szerokie ramiona i masywne nogi. W domu mieliśmy cały pokój z pucharami i medalami za wygrane zawody i walki, chociaż River z reguły miał gdzieś trofea. Ale oczywiście musiał wygrywać, on zawsze wygrywał. Lekko przerażał mnie fakt, że mój brat robi takie rzeczy, ale dzięki temu czułam się przy nim jeszcze bardziej bezpieczna. A w momencie gdy słuchałyśmy z Mel do czego doszło pod domem Raya, byłam naprawdę wdzięczna, że River przez tak wiele lat niemal obsesyjnie trenował sztuki walki.

Kiedy skończyliśmy rozmawiać przyjrzałam się twarzy Raya i dotknęłam z czułością jego poobijanych ust.

- Przykro mi skarbie, nie chciałem żebyś mnie musiała takiego oglądać.

- Jeśli obiecasz że zrobisz wszystko, aby trzymać się z daleka od takich rzeczy, to nawet nie będę zła.

Uśmiechnął się słodko, a ja usiadłam na jego kolanach i znowu go pocałowałam.

- Dobra, dobra – przerwał nam głos mojego brata – Proszę się rozejść. Musimy to przedyskutować i wprowadzić pewne zasady. Zasada numer jeden: proszę się nie obmacywać w moim towarzystwie.

Oburzyłam się na jego rozkazujący ton, i zaplotłam ramiona na piersi.

- I kto to mówi? – powiedziałam podniesionym głosem.

- Nie interesuje mnie to, co masz do powiedzenia w tej kwestii, Bettany. Wystarczy mi przestawienie na stole – odparł udając odruch wymiotny, na co westchnęłam z rezygnacją – Moje oczy krwawią do tej pory – pokazał palcem na te swoje wściekle zielone tęczówki, mrużąc powieki jakby odczuwał jakiś niesamowity ból.

- Nie dramatyzuj. Poza tym trzeba było nas uprzedzić, to nie musiałbyś tego oglądać – wzruszyłam ramionami. – Właściwie to twoja wina – dźgnęłam palcem powietrze posyłając mojemu bratu wredny uśmieszek.

- Och jasne bo z pewnością wpadłbym na pomysł, że właśnie się pieprzycie z Rayem na kuchennym stole. No tak, przecież to było takie oczywiste, jak mogłem na to nie wpaść? W końcu kiedy wyjeżdżałem, pałaliście do siebie gorącym uczuciem, mordując się nawzajem spojrzeniem i wydłubując sobie oczy przy każdej wymianie zdań, a doktorek kupił brylant za pół miliona, więc wybacz mi, że jestem taki nieprzewidywalny, bo wróciłem dwa dni wcześniej z podróży poślubnej i tak niedomyślny że nie wpadłem na coś tak oczywistego – zakończył pokazując na stół.

- O teraz to przegiąłeś… - zeszłam z kolan Raya i rzuciłam się na mojego brata, który jak zwykle zaczął mnie łaskotać i przerzucił mnie przez ramię. – Za karę ty powiesz matce, że zostaje w Utah, i biorę ślub z Rayem – powiedziałam pomiędzy salwami śmiechu.

- Ślub? – spytał Ray ewidentnie przerażony, na co River wybuchnął śmiechem.

- Oj cicho żartowałam, odpuszczę ci jeszcze jakiś czas, ale… Wyobraźcie sobie tylko minę mojej matki, kiedy to usłyszy – powiedziałam poruszając brawami, na co obaj się zaśmiali, ale po chwili River popatrzył na mnie z przerażeniem i zrobił zabawną minę.

- Ty potworze… - westchnął oburzony, a później odstawił mnie na podłogę – Okej, właściwie chętnie jej o tym powiem – uśmiechnął się szeroko.

- Mówisz poważnie? – spytałam z niedowierzaniem.

-  O tak. Masz rację, chcę zobaczyć jej minę. Gratisowo dodam też wzmiankę o psie – pokazał na Nemo, który właśnie leżał na kolanach Mel, głaskany przez nią po brzuszku.

- Ja też chcę takiego. Jest taki słodki. – powiedziała Melanie przytulając Nemo do piersi. River uśmiechnął się z uczuciem i pocałował swoją żonę, po czym pogadaliśmy jeszcze chwilę i postanowiliśmy w końcu odpocząć. Przez cały czas Ray uśmiechał się i wyglądał na naprawdę szczęśliwego, jakby kamień spadł mu z serca, jakby w końcu pozwolił sobie na to, czego zawsze pragnął. Czułość zalała mnie na ten widok i w głębi postanowiłam sobie, że już zawsze będę robiła wszystko aby widzieć ten uśmiech.

Kiedy poszliśmy do naszej sypialni kochaliśmy się delikatnie i powoli, a kiedy zasypiałam w jego ramionach wiedziałam że w końcu jestem w domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro