Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Rozdział 2

- Bettany Rose Renast, muszę przyznać, że dobrze sobie poradziłaś – moja mama z uznaniem pokiwała głową.

- Dziękuję – odparłam z subtelnym uśmiechem.

- Betty! – usłyszałam głos Mel, która przechodziła przez tłum razem z moim niemal dwumetrowym bratem, który skutecznie taranował wszystkich, którzy mieliby czelność stanąć na drodze jego narzeczonej– Cholera, siostrzyczko, to było niesamowite! Jesteśmy z ciebie tacy dumni! – powiedziała i przytuliła mnie tak mocno, że aż pisnęłam. W jej czarnych oczach widziałam łzy wzruszenia.

Melanie była jedną z najpiękniejszych i najlepszych osób na świecie, a mój brat był największym szczęściarzem.

- Pięknie tańczyłaś, Betty – dodał River, zgarniając mnie w niedźwiedzi uścisk.

- Bardzo wam dziękuję – odparłam i wtuliłam się w brata.

To był mój pierwszy występ w którym tańczyłam jako primabalerina. Byłam jedną z najmłodszych tancerek, której pozwolono na taki zaszczyt i byłam z siebie naprawdę dumna.

River i Mel odciągnęli mnie w bardziej ustronne miejsce, za co byłam im niesamowicie wdzięczna. Przez ostatnią godzinę lub dwie przyjmowałam kwiaty i gratulacje i miałam tego serdecznie dosyć.

Stuknęliśmy się kieliszkami szampana, a mój brat wzniósł toast

- Za moją siostrzyczkę, która jest pieprzonym geniuszem, najlepszą baletnicą i najbardziej natchnioną artystką w kraju!

Prychnęłam i wywróciłam oczami, a Mel zachichotała.

- Za mojego brata i moją cudowną siostrę, którą mam dzięki niemu. I za wasz ślub. Kocham was! – powiedziałam obejmując Mel, a ona ze wzruszaniem złapała się za serce i pocałowała mnie w policzek.

Wzięłam wielki łyk szampana i w tej właśnie chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za talię. Zakrztusiłam się i zaczęłam kasłać, a wtedy moim oczom ukazał się Garrett.

- Lekarz jest na miejscu! Może zrobię usta-usta? – poruszy sugestywnie brwiami, a kiedy skończyłam kasłać dossał się do moich warg.

- Garrett… Miło że jesteś – odparłam wycierając usta. River mordował go wzrokiem, więc wypadało abym ich w końcu sobie przedstawiła. Odkąd rok temu wyjechali do Utah, na ich ranczo, gdzie budowali dom i mieli masę obowiązków widywałam ich znacznie rzadziej, przez co nie zdążyli poznać mojego chłopaka. – To Garrett, jesteśmy razem już od kilku miesięcy, ale niestety dopiero teraz macie okazję się poznać. A to mój brat River i jego narzeczona Melanie…

- Bardzo mi miło… – Garrett ukłonił się i uśmiechnął przesuwając pożądliwym spojrzeniem po mojej bratowej. Może nawet byłabym zła, gdyby w grę nie wchodziła Melanie. Na nią wszyscy patrzyli pożądliwie. Nawet ja. Nie miałam prawa mieć do niego pretensji.

River uścisnął jego rękę, ale mierzył go wzrokiem bazyliszka. Och tylko nie to…

- Nam też – odparł sucho. – Ale skoro jesteście razem, dlaczego nie było cię na występie? Przyszedłeś dopiero teraz? – spytał oskarżycielskim tonem, lustrując Garretta oceniającym spojrzeniem.

- Bardzo chciałem być ale niestety faktycznie, udało mi się wyrwać dopiero teraz…

- Serio? Co może być ważniejsze do premierowego występu swojej dziewczyny? To przełomowe wydarzenie w jej życiu, w jej karierze… - River zmrużył oczy, a Garrett pokiwał głową

- Masz rację ale…  Asystowałem w bardzo ważnej operacji. W grę wchodziło życie nowonarodzonego dziecka. Chłopczyk urodził się z bardzo poważną wadą układu nerwowego. Operowaliśmy przez siedem godzin, ledwo żyję. Tak bardzo cię przepraszam, kochanie – pocałował mnie w policzek, a ja spojrzałam wymownie na Rivera, któremu szczęka opadła niemal do podłogi.

- Mój Boże, to straszne! Biedactwo… Czy wszystko dobrze? – Mel złapała się za serce z przejętą miną.

- Właśnie, czy operacja się udała? – spytałam z troską, a Garrett uśmiechnął się ciepło i pokiwał głową.

- Na szczęście tak. Mały będzie żył.

Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Boże, tak bardzo współczułam temu maleństwu i jego rodzicom. Ludzie mają naprawdę prawdziwe problemy, przy nich moje przyziemne zmartwienia wydawały się nieistotne, a wręcz idiotyczne.

- A więc jesteś…? – spytał River, ale jego ton nieco się zmienił.

- Neurochirurgiem – dokończył Garrett.

Mel popatrzyła na mnie z uśmiechem i z uznaniem. Wiedziałam dlaczego. Garrett był wręcz niedorzecznie przystojny. Błyszczał jak brylant, miał czarne włosy, szafirowe oczy i szeroki uśmiech wart milion dolarów. Jego szyty na miarę garnitur opinał wysportowane ciało, zarabiał krocie, był aż nazbyt wygadany i zabójczo inteligentny. Był mokrym snem każdej kobiety. I był mój. Powinnam być dumna. Prawda?

- Wyglądasz przepięknie, Bettany – pocałował mnie w dłoń. – Będziesz miała coś przeciwko, jeśli  za chwilę pójdziemy do domu? Dosłownie padam z nóg.

- Oczywiście, że nie…

- Więc miło było was poznać i  w takim razie my będziemy się zbierać. – odparł Garrett, a ja w pośpiechu pożegnałam moich bliskich i ruszyłam za nim do wyjścia.

Po pięciu minutach siedzieliśmy w jego porsche i jechaliśmy do domu, a po pół godzinie już leżeliśmy w łóżku. Garrett położył się na mnie i zaczął mnie całować, tak jak zwykle. Odwzajemniałam pocałunki myśląc o tym, że jutro czeka mnie bardzo ważny egzamin z historii sztuki. Analizowałam o której powinnam wyjść z domu i co na siebie założyć. Na szczęście to już ostatni zjazd przed wakacjami. Byłam wykończona ciągłą nauką, koncertami i próbami. W między czasie Garrett rozsunął moje nogi, założył prezerwatywę i zaczął we mnie wchodzić. Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco, gdy zaczął się we mnie poruszać. Rozłożyłam nogi nieco szerzej i próbowałam się wczuć. Wypchnęłam biodra do góry aby spróbować poczuć go trochę mocniej, ale na niewiele się to zdało. Zagryzłam więc wargę, i po prostu czekałam aż skończy, czyli jakieś kilka minut.

- Jesteś najpiękniejsza na świecie, skarbie, a twoje ciało sprawia, że nie mogę się opanować, cholera mógłbym dla ciebie oszaleć – powiedział po wszystkim Garrett i pocałował mnie w usta.

- Tak, było cudownie – wyrecytowałam ze sztucznym uśmiechem – Mogę iść pierwsza do łazienki?

- Jasne kotku – odparł, więc poszłam i zamknęłam za sobą drzwi.

Złapałam się za głowę i starałam się nie rozpłakać, a niezaspokojenie buzowało z każdego milimetra mojego ciała. Musiałam się tym zając sama. Jak zwykle.

Oparłam plecy o ścianę i zaczęłam się dotykać. Próbowałam myśleć o czymś innym naprawdę, próbowałam. Ale nie potrafiłam. Kiedy moje palce zaczynały sprawiać mi coraz większą przyjemność, automatycznie pomyślałam o nim. I czułam się okropnie, ale nie umiałam przestać. Czasami wyobrażałam sobie tylko że mnie całuje, czasami w myślach przeczesywałam jego platynowe włosy i to wystarczyło. Ale dzisiaj potrzebowałam mocniejszego bodźca. Wyobraziłam sobie, że mam go między swoimi nogami, a jego pełne zmysłowe usta pieszczą mnie tam gdzie były teraz moje palce. Wyobraziłam sobie sposób w jaki pracowałaby jego szczęka, kiedy by to robił, jak cudowny byłby jego język. Widziałam jego silne męskie ciało, opalone, muskularne ramiona, wielkie, pobliźnione i zniszczone od ciężkiej pracy dłonie zaciskające się na moich pośladkach w rytm ruchów języka. Odrzuciłam do tyłu głowę czując, że za chwilę dojdę, a moje włosy uderzyły o  talię. Jego język, jego usta.

- Kotku, długo jeszcze? – krzyknął Garrett waląc do drzwi, a wtedy wszystko prysło.

Cholera.

Wstałam na drążących nogach i wyszłam z łazienki.

- Będę jeszcze musiała iść pod prysznic  – powiedziałam, a on pokiwał.

- Spokojnie, mi zejdzie pięć minut i pójdę spać. Jestem padnięty.

- Jasne - uśmiechnęłam się. Kiedy zniknął za drzwiami starałam się nie myśleć o tym jak beznadziejna jestem. Zdradzałam go. Co prawda tylko w  swojej głowie ale i tak czułam się podle, a moje życie erotyczne było totalną, niezaprzeczalna porażką. I to od samego początku, kiedy w wieku siedemnastu lat oddałam swoje dziewictwo Lucasowi Blumannowi.

Nie ważne. To nieistotne. Ludzie mają poważniejsze problemy, więc nie mam prawa się nad sobą użalać.

Spojrzałam w lustro widząc swoją twarz. Bursztynowe oczy, kasztanowe włosy. Minę miałam zbolałą, pełne usta wykrzywione w czymś na kształt sztucznego uśmiechu.

Koniec tego. Muszę przestać się zadręczać.

W tej właśnie chwili obiecałam sobie że więcej nie będę fantazjowała o Rainie Andersonie. Nigdy więcej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro