Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Bettany

Pojechałam na Sunny na przejażdżkę, i zatrzymałam się przy jeziorze, aby pomyśleć. Zastanawiałam się nad powrotem do Nowego Jorku, ale Lili miała mnie odwiedzić, później zjawi się River z Mel… Jakoś to będzie.

A Ray? Chciał przyjaźni. Parsknęłam śmiechem wycierając spływającą po moim policzku łzę. Przez ostatnie dnie wypłakałam ich naprawdę zbyt wiele. Koniec tego. Kiedy przyleci Liliana skupię się na tym aby się rozerwać, zaszaleć. Poznać kogoś nowego…

Usłyszałam telefon pewna, że to znowu moja przyjaciółka, ale zauważyłam że tym razem dzwonił Tim.

- Cześć, Timmy – przywitałam go ciepłym głosem

- Jak twój nowy przyjaciel? – jego głęboki, miły głos sprawił że się uśmiechnęłam

- Odrobaczony, zaszczepiony, wykąpany. Nie dało się go wyciągnąć z domu, leży przy Wendy w nowym łóżeczku, dokarmiany smakołykami. – zaśmiałam się, wycierając sobie nos.

- Brzmi fantastycznie. Słuchaj. chciałem zapytać, czy nie poszłabyś jutro ze mną na imprezę do kumpla? Będzie miło, spotkasz kilkoro znajomych których nie widziałaś jakiś czas. Powiedziałem Molly, że być może przyjdziesz ze mną, Pam też chce cię zobaczyć… To co?

- Bardzo chętnie. O której mam być gotowa? – to była naprawdę świetna widomość.

- Będę po ciebie przed dwudziestą. Pasuje ci?

- Jasne, będę gotowa.

- Super, to do zobaczenia!

Zamierzałam się wystroić i wspaniale się bawić. A później przywitać moją przyjaciółkę i zaszaleć w jej towarzystwie.

***

Założyłam śliczną, czarną sukienkę. Była krótka i seksowna. Usta pomalowałam na ciemno-czerwony kolor i wytuszowałam rzęsy.

Cmoknęłam Nemo w nosek kiedy wychodziłam z domu. Odprowadzał mnie zawiedzionym wzorkiem, bo bardzo zżyliśmy się przez ostatnie dwa dni, ale chętnie został z Wendy, która czytała książkę na kanapie.

Tim czekał w aucie, a kiedy usiadłam na miejscu pasażera złapał mnie z rękę i pocałował w jej zewnętrzna stronę. To było miłe. I słodkie. Jak wszystko w Timie.

- Wyglądasz zjawiskowo. To będzie cudowny wieczór, moja pani. – odparł z udawanym brytyjskim akcentem, a ja zaśmiałam się i ruszyliśmy do jego przyjaciela.

Billy mieszkał w wielkim domu z basenem i serio, to była jedna z takich imprez których nie powstydziły by się bogate dzieciaki z Nowego Jorku. Dziewczyny w strojach kąpielowych sączyły drinki mocząc się w basenie, wszyscy pili, palili a z głośników leciała głośna muzyka.

Cholerna szkoda że Lili nie przyjechała już dzisiaj. Wszyscy natychmiast by ją pokochali, byłaby tu duszą towarzystwa, podczas gdy ja najchetniej siedziałabym w cieniu popijając poncz. Nie byłam nawet w kilku procentach tak przebojowa jak ona.

Tim wszedł ze mną do środka przedstawiając mnie swoim nowym znajomymi, dbał o to abym zawsze miała nowego drinka, zaraz kiedy kończyłam poprzedniego i cały czas mi towarzyszył. Molly i Pam moje koleżanki, których nie widziałam od kilku lat zasypywały mnie pytaniami i informacjami, było naprawdę miło i nieźle się bawiłam. Kiedy Tim poszedł do baru, aby przynieść mi następnego drinka rozejrzałam się po salonie i nagle czas się zatrzymał. Ray siedział na kanapie i był ewidentnie pijany. Dwie dziewczyny wisiały na nim oplecione wokół niego niczym bluszcz, a on właśnie opróżniał szklaneczkę whisky. Jedna z dziewczyn polizała go po policzku, na co lekko się skrzywił i odsunął, ale było to niewielkie pocieszenie. Druga masowała jego ramiona szeptając mu coś do ucha. Uśmiechnął się połową swoich pełnych ust i pokiwał głową. Dziewczyna zachichotała i usiadła mu na kolanach zatapiając dłonie w jego długich włosach. Myślałam że się porzygam. Jeszcze przedwczoraj był ze mną w łóżku, a dziś z pewnością zaliczy co najmniej dwie napalone laski, jak gdyby nigdy nic. Miałam dwa wyjścia – zachować się jak mała, zakochana Betty i uciec stąd z płaczem, albo pokazać mu że ja też się świetnie bawię i jestem już dużą i bardzo niegrzeczną dziewczynką.

Kiedy Tim podszedł do mnie z drinkiem wypiłam go duszkiem, później opróżniłam też szklankę którą przyniósł dla Pam, a alkohol za szczypał mnie w gardło. Pociągnęłam go za koszulkę i podeszłam dokładnie tam gdzie siedział Ray, tylko na sofę obok. Pchnęłam Tima na miękkie poduszki, a jego ciemne brwi wystrzeliły do góry.

- Betty…- zaczął coś mówić, ale położyłam palec na ustach pokazując mu, aby był cicho. Zamrugał zdezorientowany, kiedy usiadłam na nim okrakiem. Był tak cholernie śliczny. Na jego wysokich kościach policzkowych pojawił się rumieniec, piegi na jego nosie były naprawdę słodkie, oczy wielkie i w kształcie migdałów z tak długimi rzęsami, że wyglądał jakby je pomalował. No i te usta. Oparłam się na jego szerokich ramionach i złapałam między zęby jego dolną wargę. Zaczęłam ją ssać na co jego delikatne dłonie ruszyły w moim kierunku. Dotknął moich gołych ud, sunął ciepłymi palcami w górę. Przycisnął mnie do siebie mocniej tak, że czułam jaki jest twardy. I naprawdę duży… No, no, nieźle Timmy.

Wiem, że zachowywałam się jak suka, ale zakochanie się w Timie i wyrzucenie z głowy Raya wydawało mi się naprawdę pierwszorzędnym pomysłem. Musiałam więc zrobić wszystko, aby nakłonić moje głupie, uparte serce, do pokochania innego, a ten chłopak, który właśnie całował moje usta  był dla mnie jakiś milion razy bardziej odpowiedni. Mój zamroczony alkoholem umysł uznał to za doskonałą okazję, a świadomość, że tym razem to Ray będzie widział jak wolę innego, tylko mnie nakręciła.

Nie mogłam się dłużej zadręczać. Musiałam zacząć żyć. A Tim był seksowny jak cholera i właśnie przejął kontrolę nad naszym pocałunkiem, a ja badałam palcami mięśnie jego brzucha i byłam coraz bardziej rozkojarzona. I pijana. Kiedy zaczął mnie całować naprawdę namiętnie doszłam do wniosku, że jest w tym cholernie dobry. To nie było to, co czułam przy Rayu, jakbym zaraz miała eksplodować z potrzeby i rozkoszy, ale… Było miło, zdecydowanie. Jego usta były miękkie i ciepłe, jego ciało było twarde i silne, jego język pieścił moje wargi w idealny sposób i zaczęłam się na nim kołysać. Było mi dobrze. Timmy był dobry, bezpieczny i miły. Czuły, delikatny i troskliwy. Był doskonały. Kiedy pogłębiliśmy pocałunek usłyszałam jak wzdycha w moje usta. Nawet to było słodkie. Uśmiechnęłam się na ten dźwięk i wplotłam palce w jego gęste loki. Niemal zapomniałam gdzie jestem. Ależ chciałam zakochać się w tym chłopaku...

Nagle zapiszczałam przestraszona, gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za talię i ciągnie do tyłu. Po sekundzie stałam na nogach, a Ray patrzył na mnie z wściekłością i wyrzutem.

- Co ty kurwa wyprawiasz?! – wrzasnął. – Co w ciebie wstąpiło, kim ty kurwa jesteś? – dźgnął palcem powietrze, kręcąc głową z niedowierzaniem.

- Ja?! Ja?! A co ty robisz? Obmacujesz się z tymi zdzirami… -  pokazałam na dziewczyny, które siedziały na kanapie z szeroko otwartymi oczami i ustami – … na oczach wszystkich!

- Wracaj do domu, Bettany… - zamknął powieki i wyglądał jakby cierpiał, ale ja też cierpiałam.

- Nie zamierzam wracać do domu, ani bezczynnie patrzeć jak pieprzysz się z dwoma lub trzema i udawać, że to jest porządku! Ja przynajmniej robię to z kimś na kim mi zależy. Zajmij się sobą do cholery.

- Och jasne, zależy Ci...  gdyby ci na nim zależało nie zrobiłabyś czegoś takiego - krzyknął, a ja poczułam jakby dał mi w twarz. Pokręciłam głową, przełykając łzy. Nie chciałam nikgo skrzywdzic, a już szczegolnie Timmiego... Ależ bylam głupia.

- Poza tym...- Raj parsknął śmiechem- Niby zaczęłaś się z nim obmacywać przypadkiem akurat koło mnie?! Nie bądź śmieszna...

Nie mogłam już dłużej tego słuchać. Czułam się podle, okropnie i miałam ochotę zniknąć.

- To nie twoja pieprzona sprawa...- odpowiedziałam - Rób co chcesz i z kim chcesz... W końcu ja byłam tylko na próbę, prawda? Więc co cię to obchodzi?!

Złapałam się za usta zdając sobie sprawę, że wydzieramy się na cały dom. O. Mój. Boże.

- Wracaj do domu Bettany, zrozumiałaś? – warknął, a ja podniosłam brodę do góry. Ani mi się śni.

- Sam wracaj do domu, najlepiej razem ze swoją dzisiejszą „kolejką” i odpieprz się ode mnie…

Podszedł do mnie i złapał mnie w talii idąc ze mną w stronę wyjścia. Oboje byliśmy pijani i powinniśmy się zamknąć.

- Ty uparta, zarozumiała gówniaro… - usłyszałam jego głos, gdy próbowałam mu się wyrwać.

- Ray, zostaw ją! – tym razem to był głos Tima, a mi zrobiło się tak strasznie wstyd. Wykorzystałam go do własnych celów, zachowałam się okropnie, a teraz jeszcze robiłam scenę na cały dom. On zabrał mnie ze sobą, dbał o mnie i na dodatek teraz starał się mnie bronić, a ja? Potraktowałam go jak rzecz. Ray miał rację. Kim ja jestem…?

- Nie wtrącaj się Tim. Ona idzie do domu.

- Jasne, po to żebyś mógł sobie pieprzyć w spokoju przypadkowe laski, bez ryzyka natknięcia się na mnie? – spytałam załamującym się głosem, czując jak głupie łzy znowu napływają mi do oczu.

- Nie będę się powtarzał. – był ewidentnie pijany i mocniej zacisnął dłonie na mojej talii.

- Ray,  zostaw ją! Nie wiem co jest między wami, ale nie możesz jej wyciągać stąd siłą… - Tim złapał Raya za ramię, na co ten mnie puścił odwrócił się i uderzył Tima prosto w twarz. Krzyknęłam z szoku i przerażenia kiedy Timmy upadł z impetem na podłogę.

- Masz jej kurwa wiecej nie dotykać, rozumiesz? – Ray pokazał na niego palcem, a potem spojrzał na mnie. Zagryzł szczękę i schował twarz w dłoniach, jakby nie mógł uwierzyc w to co przed chwilą zrobił, po czym wyszedł, a ja dopadłam do Timmyego, który podniósł się do pozycji siedzącej i wycierał krew z górnej wargi.

- Mój Boże Timmy, tak strasznie mi przykro… Przepraszam!

- Nie ty powinnaś przepraszać. Daj spokój, Betty. – wstał na równe nogi, a Pam podała mu chusteczkę, patrząc na mnie z szokowaną miną.

- Przepraszam… Tak strasznie mi wstyd. – schowałam twarz w dłoniach, bo nie chciałam, aby ktokolwiek mnie oglądał, nie chciałam nikogo widzieć.

Tim westchnął i dotknął delikatnie mojego ramienia.

- Chodź zawiozę cię do domu.

Wyszliśmy odprowadzani chichotami i oskarżycielskimi spojrzeniami kierowanymi w moją stronę. Kiedy weszliśmy do auta spojrzałam na Timma pytająco. Strasznie chciałam się stąd wydostać, ale jeśli Tim wypił choćby drinka…

- Nie piłem, spokojnie. Nie mogę, wracam do dzieciaków, a nie wiem w jakim stanie będzie mama. – powiedział cicho, odpalając samochód.

Boże, był najsłodszym chłopcem na świecie. Tak bardzo chciałabym się w nim zakochać…

- Timmy, jesteś najlepszą osobą jaką znam. A ja jestem głupia i tak strasznie cię przepraszam.

- Spokojnie. – zerknął na mnie i mrugnął, a ja się uśmiechnęłam widząc, że naprawdę nie wydaje się zły.

- No i świetnie całujesz. – dodałam szturchając go w ramie, a on zaśmiał się w głos.

- Och, ale nie tak jak Rain Anderson – pokręcił głową z udawaną powagą, ale ja spuściłam głowę. Tim westchnął widząc moja reakcję. – Od jak dawna to trwa? Ty i on? – spytał po chwili, patrząc na drogę.

- Od zawsze. – odparłam, a on otworzył szeroko oczy i spojrzał na mnie z szokiem na twarzy.

- Kurwa, Betty to popieprzone. Kiedy go poznałaś miałaś trzynaście lat, a on dwadzieścia jeden!

- Co? Nie! Nie tknął mnie wtedy nawet małym palcem, no coś ty! Pierwszy raz spaliśmy ze sobą i całowaliśmy się w noc kiedy znalazłam Nemo…

Timmy wypuścił powietrze. Wyglądał jakby naprawdę mu ulżyło.

- Całe szczęście… Więc co trwało od zawsze?

- Moja miłość do niego. Nigdy nie było innego, nigdy nikogo innego nie pokochałam. On odtrącił mnie jakiś milion razy, w tym szczególnie brutalnie kiedy miałam szesnaście lat. To dlatego przestałam tu przebywać, aby o nim zapomnieć. Ale okazało się to niemożliwe. To dlatego zerwałam zaręczyny  z Garrettem, bo nie mogłam go pokochać, gdyż cały czas myślałam o Rayu. Cały czas o nim myślę. Wiem, że jestem popieprzona i mam tego serdecznie dość. Ale on jest jakąś moją obsesją! Nie wiem jak pozbyć się go z głowy i z serca, a próbowałam już wszystkiego. Ale po tej nocy… Chyba już nigdy mi się to nie uda.

Timmy kiwał głową i słuchał w ciszy.

- A co na to twój brat? River jest też bratem Raina. Będzie wściekły, jeśli się dowie… Może to dlatego Ray cię odtrąca? Boi się starszego brata, którego kocha i podziwia, nie chce go zawieść. River wygląda jak Remy, jest w pewien sposób jego substytutem dla Raya, który bardzo kochał ojca i nie mógł otrząsnąć się po jego śmierci. River ostatnio jest w stosunku do niego bardzo opiekuńczy, wiem że mieli trudne początki, ale teraz obaj w ogień by za sobą wskoczyli. A Ray chce zasłużyć na szacunek i miłość swojego brata. Pewnie przeraża go myśl o tym jak River zareaguje na wieść że… No wiesz pieprzy jego małą siostrzyczkę – spojrzał na mnie wymownie, a mnie opadła szczęka.

- Boże… Timmy. Ty masz rację.

- Chyba, że rozmawiałaś z Riverem i on nie ma nic przeciwko waszemu związkowi. Wtedy pewnie chodzi o coś innego. Ale na pewno nie o to, że cię nie pragnie i nie kocha. Wpadł dzisiaj w szał, kiedy nas zobaczył razem. Tak nie zachowuje się facet, który nie jest zazdrosny i któremu nie zależy.

-  Nigdy nie rozmawiałam z Riverem na temat Raya. Wie, że się w nim podkochiwałam jako nastolatka, ale myśli ze dawno mi przeszło… W ogóle od lat nie poruszaliśmy tego tematu. Nawet nie wiedziałam że są z Rayem teraz tak blisko… Kiedy tu przyjeżdżałam też mieli naprawdę dobry kontakt, ale ta relacja z pewnością się pogłębiła.

- Więc zacznij od rozmowy ze swoim bratem. Powiedz mu że kochasz Raya, że jest dla ciebie jedynym facetem, który się liczy i jedyną szansą na udany związek. To, że oni są spokrewnieni nie może odebrać ci możliwości bycia z kimś kogo kochasz i naprawdę pragniesz. Rain nie jest twoim bratem, tylko bratem Riva i on musi to zrozumieć. Powiedz jak bardzo ci zależy, ale nie mów o tej nocy, kiedy się kochaliście, bo River jest w stosunku do ciebie jeszcze bardziej nadopiekuńczy, niż w stosunku do Raya. Pogadaj z nim i poproś, aby porozmawiał z Rayem i wytłumaczył mu że jeśli to on do tej pory był przeszkodą to już nią nie jest.

- Timmy jesteś najsłodszym i najcudowniejszym facetem na świecie. I jesteś też genialny.

Zaśmiał się i pokręcił głową.

- To się samo narzuca, Betty. Ale czasami, kiedy coś nas dotyczy nie widzimy najprostszych rozwiązań. Natomiast jeśli River zgodzi się na wasz związek, a Ray wciąż nie będzie chciał być z tobą, musisz w końcu odpuścić. Znaleźć jakiś sposób, aby zapomnieć. Ale póki co walcz o niego. To świetny facet, strasznie zagubiony i samotny, po przejściach i tak dalej… Ale to dobry człowiek.

Pokiwałam głową i dotknęłam Tima za ramie.

- Mam u ciebie ogromny dług Timmy. Jesteś najlepszy.

- Daj spokój. – uśmiechnął się do mnie a mnie wypełniła wdzięczność do mojego przyjaciela z dzieciństwa. Musiałam mu się kiedyś odwdzięczyć za to że mimo sytuacji w jakiej go postawiłam on mnie wspierał i był tak wyrozumiały.

Tej nocy niewiele spałam. Leżałam myśląc o swoim życiu i o tym co powinnam zrobić.

Czasami musimy walczyć o swoje szczęście. Wyrwać je siłą, wyszarpać z ciemności. Wykrzyczeć mu w twarz, że jest nasze i nigdzie go nie oddamy….

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro