6. Gra w butelkę
-Co ty tu robisz?
-Szukam inteligencji Amber.
Okropny dla mnie dym papierosowy unosił się wokół.
-Palisz to świństwo?
-Nie widać?- odpowiedział, patrząc na ciemne ulice i kilka kolorowych światełek, bilbordów.
Oparłam się na barierce tak jak Kastiel.
-Czemu palisz?- zapytałam patrząc na jego twarz.
-Czemu dzisiaj jesteś taka rozmowna?- zapytał, spoglądając na mnie jednym okiem.
Zamilkłam patrząc na ulice. Z jakiegoś powodu zrobiło mi się smutno. Staliśmy tak w przyjemnej ciszy. W końcu poszlam do salonu a Kastiel kończąc papierosa za mną.
-O! Wreszcie przyszliście! Zaraz zagramy w butelkę chodźcie z nami!- powiedziała entuzjastycznie Rozalia.
Kastiel wzruszył ramionami otwierając puszkę piwa i siadając w kółku. Również usiadłam w kółku koło Lysandra i Rozy.
-Okej tooo zaczynamy!- zawołał Alexy kręcąc butelką.
Wypadło na Lysandra.
-Hmm... Będę taki dobry i dam ci dwie rzeczy do wyboru. Możesz zjeść papryczkę chilli albo przebrać się w damską bieliznę!- powiedział Alexy.
Wszyscy wydali z siebie dźwięk: ,,Uuuuuu"
-Ale ja nie cierpię nawet ostrego ketchupu... -powiedział Lysander.
-No cóż to chyba ta druga opcja co?- powiedział Alexy z uśmiechem.
-Uh... Roza znajdź mi jakaś twoją bieliznę...
Rozalia szybciutko poszła do szafy w drugim pokoju a Lys poszedł do łazienki czekając na ubranie.
Rozalia skierowała sie do łazienki.
-Rozalio z całym szacunkiem ale tego nie założę- było słychać z korytarza. Było słychać jeszcze pare krzyków Rozalii aż w końcu zamknięcie drzwi.
-Lysiu zaraz przyjdzie- oznajmiła Rozalia z uśmiechem.
W ciszy czekaliśmy na powrót Lysandra aż w końcu zjawił się w koronkowym różowym staniku i różowych majteczkach, które za wiele nie zakrywały więc Lysander swoimi rękami i tak zakrywał przyrodzenie.
Kastiel zagwizdał a inni zaczęli się śmiać. Lysander lecz patrzał na nich jak na kompletnych idiotów. Posłałam mu smutne spojrzenie.
-Dobra koniec. -powiedział Lysander idąc do łazienki się przebrać.
* 10 minut później*
-Co ty tam robiłeś?- zapytał Armin jak Lysander wychodził z łazienki.
-Myślisz, że szybko się zapina wszystkie guziki?- zapytał kręcąc butelką.
Wyszło na Rozalię a Lysander uśmiechnął się złowieszczo.
-Pozwól aby Kastiel wymazał ci czymś twarz- powiedział a Kastiel uśmiechnął się diabelsko.
-Tylko twarz?- zapytał chłopak poruszając brwiami spoglądając na biust Rozalii.
-TAK TYLKO TWARZ!- powiedziała Rozalia robiąc się czerwona ze złości.
-No cóż... Choć Milena pomożesz mi- powiedział podając mi rękę abym wstała.
Niepewnie złapałam za dłoń chłopaka a on z prędkością światła pociągnął mnie do góry i było mi widać moją czarną bieliznę. Zrobiłam się cała czerwona, dziewczyny zaczęły chichotać, Armin i Alexy zaczęli się śmiać a Lysander milczał.
Spojrzałam z oburzeniem na czerwonowłosego lecz on tylko uśmiechnął się złośliwie.
Gdy byliśmy już w kuchni chłopak zaczął wyciągać różne składniki ,,maseczki Rozalii"
-Pokrój to jabłko w malutkie plasterki- powiedział pokazując mi na stole owoc.
Posłusznie zaczęłam kroić kiedy on brał do miski majonez, śmietane, kakao... Biedna Rozalia...
-Źle to robisz...- powiedział Kastiel przywierając do moich pleców.
Złapał za moją rękę w której trzymałam nóż i zaczął pokazywać jak to mam robić.
Gdy jego koniuszek języka ,,przez przypadek" zachaczył o moją szyję po całym moim ciele przeszły przyjemne dreszcze cała się strzęsłam zachaczając o coś bardzo,bardzoo złego...
-No i widzisz to nie takie trudne- powiedział Kastiel odlepiając się ode mnie.
-T-tak...- powiedziałam skruszona.
Gdy nasza cała mieszanka była już gotowa poszliśmy do salonu widząc naburmuszoną minę Rozalii. Kastiel tylko się uśmiechnął i wziął mieszankę na dwa palce i wysmarował twarz Rozalii. Zaczęłam sie śmiać tak jak prawie wszyscy kiedy mieszanka wpadła Rozalii na usta i musiała to zlizać.
-W sumie to nawet dobre- powiedziała śmiejąc się sama z siebie, po czym wszyscy wybuchli śmiechem.
-Dobra Roza kręcisz- powiedziałam.
Wyszło na...
******
It's polsat time!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro