1. Nowy początek
Nie... Nie! NIE!!! Pierwszy dzień szkoły a ja już spóźniona! Biegnij Milena! Biegnij! OK... To chyba tu.... Ładnie.
Przeszłam przez wielką bramę szkoły. Wszyscy się na na mnie dziwnie patrzą... A no tak ja jestem ta ,,nowa"... Muszę się kogoś zapytać gdzie jest pokój nauczycielski. Zobaczyłam dziewczynę w dużych lokach. Podeszłam do niej i zapytałam:
-Cześć! Jestem nowa i nie za bardzo wiem gdzie co jest.... Mogłabyś mi powiedzieć gdzie jest pokój nauczycielski?-powiedziałam przyjaźnie.
-Pdf.... No może, ale za 5$-powiedziała. No chyba nie.
-O jejku... Tak bieda przyciska, że nawet za zapytanie trzeba brać kasę? No cóż ja odmówię, lecz mam nadzieję, że twoje kieszonkowe podrosną... Bo ta koszulka... Wygląda jakbyś jej nie prała tydzień- ostatnie zdanie powiedziałam szeptem. Ona wytrzeszczyła oczy i na odchodne powiedziała ,,Nie masz tu życia"
Ta... może ktoś inny mi odpowie... O może ta dziewczyna w czerwonych włosach odwrócona do mnie tyłem wie...
Szturchnełam ją palcem w ramie i powiedziałam:
-Cześć wiesz może...-gdy się odwrócił zamarłam... To chłopak!
-Co wiem może?- zapytał oschle.
-G-gdzie jest pokój nauczycielski...
-A co z tego będę miał?
-Emm... Dobre serduszko? Hehe...- spojrzał na mnie jak na idiotkę i odpowiedział:
-Nie. -ech tak myślałam...
Westchnęłam i poszłam dalej.
-Hej!- odwrociłam się i zobaczyłam chłopaka o blond włosach i miodowych oczach.
-Jesteś napewno Milena. Tu są twoje dokumenty i plan lekcji. Ja muszę lecieć. A i jestem Nataniel! - po czym odbiegł ode mnie.
******************************
Wszystkie lekcje minęły szybko, no wiecie te pierwsze organizacyjne, których i tak nikt nie słucha.
Zaczęłam już iść prawie pustym korytarzem. Właśnie ,,prawie". Ktoś mnie złapał za nadgarstek i szybko wrzucił mnie do nieznanego mi ciasnego pokoju. Oszołomiona upadłam na tyłek i usłyszałam jeszcze odgłos zakluczanych drzwi.
-EJ!!!- krzyknęłam wstając jak najszybciej mogłam. Uderzyłam pięścią w drzwi.
-OTWÓRZ TO!- powiedziałam jeszcze raz waląc w drzwi.
-To jakaś patologia!!!- krzyknęłam najmocniej jak mogłam i jeszcze raz walnęłam pięścią w drzwi.
Ech... Jestem w składziku woźnej...
I co mam teraz zrobić... Nie mam do kogo zadzwonić...
Chyba muszę poczekać do jutra...
.
.
.
.
.
******************************
:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro