Chapter 7
Kiedy dziewczyna powiedziała, że może mnie ugryść, to nie ukrywam, że jednak chciałbym, by to zrobiła. Albo by przynajmniej przygryzła mi wargę. O to też na pewno, bym się nie obraził.
Chciałbym wiedzieć co się naprawdę stało. Chciałbym wiedzieć, dlaczego Raven była dziś taka spięta i cała się trzęsła. Nigdy jej takiej nie widziałem.
Bo znasz ją dopiero miesiąc, bałwanie.
Ale miesiąc to strasznie dużo w porównaniu z tym, że inne dziewczyny znałem tylko parę godzin, w nocy, a potem ich imiona i numery telefonów uciekały wraz z wiatrem.
Więc, miesiąc to rekord.
I chcę tę znajomość, jak nigdy wcześniej, utrzymać dłużej. I już nie tylko dlatego, że chcę ją przelecieć, choć owszem, dalej tego pragnę, ale chciałbym się też trochę o niej dowiedzieć. Dziewczyna mnie zaintrygowała.
Już było dobrze po 17:00 godzinie, a ja jechałem motorem przez miasto. Stało się to moim rutynowym zajęciem. I gdy przejeżdżałem obok cmentarza, zatrzymałem się powoli, bo zabaczyłem tam JĄ. Klękała nad jednym z grobów, kładąc na nim kwiat. Potem otarła sobie łzy z policzków i usiadła na małej ławce przed kamiennym ,,schowkiem".
Bolało, widzeć jak płacze.
Raven patrzyła się na grób i po chwili zaczęła coś cicho do niego mówić. Rozmawiała z osobą, która tam leży. No znaczy, mówiła do tej osoby. Może ją słyszy? Choć nigdy o tym tak nie myślałem.
Ale jednak trzeba wierzyć, bo teraz, dokładnie w tej chwili, kiedy stoję motorem na przeciwko cmentarza i obserwuję Raven, ktorej po policzkach spływają łzy, i która siedzi przed tym grobem i mówi do tej osoby, chcę wierzyć, że ten ktoś ją słyszy.
Patrzyłem tak na nią i wtedy wydawała mi się taka wyjatkowa. Wydawało się, że mógłbym tak stać i patrzeć na nią całe wieki. Coś dziwnego stało się ze mną i moim ciałem, że za żadne skarby świata, nie chciałem być teraz w innym miejscu. Bo chciałem na nia patrzeć. Chciałem do niej podejść i wytrzeć jej łzy z policzków, mówiąc że już wszystko dobrze, i chciałem siedzieć tam z nią dopóki jej się nie znudzi, nawet jeżeli miałoby to trwać wieki.
I w tym momencie przyszedl mi sms, wyrywając mnie z moich przemyśleń.
,,Od. Ashton
Gdzie ty jesteś? Już po 18:00, a ty nigdy się nie spóźniałeś. Co jest Hood?"
Naprawdę już po 18:00? Siedziałem i patrzyłem tak na nią tyle czasu?
,,Do. Ashton
Juz jadę."
Uruchomiłem silnik i jak najszybciej odjechałem. Czy ja naprawdę patrzyłem się na nią tyle czasu, myśląc o niej w ten sposób?
Myślę, że zaczyna mi odbijać.
***
Cześć kochani.
Mam nadzieję, że zostawicie coś po sobie. Cokolwiek. Teraz rozdziały będą pojawiały się właśnie tak. Czyli co tydzień, dwa albo dłużej. To zależy od tego, czy mam czas, czy nie. No i dziękuję za tyle nominowaę do Liebster Awards, ale nie skorzystam.
Dużo miłości x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro