Chapter 2
Zmieniłam imię głównej bohaterki, teraz nazywa sie Raven (kocham to imię, musiałam to zrobić).
Przez pięć dni od spotkania Hood'a, nie widziałam go na oczy. Nie przychodził lecz nawiedział mnie w snach, przez które budziłam się w środku nocy z krzykiem. Nigdy więcej nie chcę widzieć na oczy tego człowieka. Przeraża mnie bardzo.
***
Dziś jak zwykle w soboty, zameldowałam sie w pracy o 15.00. Prawie od razu weszłam za moją ladę, uprzednio sprawdzając czy moja współpracowniczka też już jest. Lily, też pracuje tu na tym samym stanowisku co ja. I tak samo jak ja nie jest tu z swojej woli. Jej ojciec przyjaźni się z właścicielem tego piekła, a miał u niego dług, więc "oddał" mu ją, by u niego pracowała. Razem założyłyśmy klub "Właścicielki najlepszych ojców na świecie", chyba czujecie ten sarkazm.
Dziś wyjątkowo było pusto. Nawet kobiety, które są tu wykorzystywane w celach intymnych, poszły do różnych pokoji, z nudów. Było po prostu tak, jakby nadal budynek był zamknięty. To nawet lepiej dla mnie i Lily. Mamy spokój.
***
Równo o 21:00 drzwi lokalu otworzyły się, wpuszczając do środka młodego mężczyznę. Miał on na sobie czarną, skórzana kurtkę i koszulkę z jakimś napisem. Wszystko byłoby zupełnie normalne, tylko, że ja znam tego chłopaka. To jest Calum.
Szybko wcisnęłam mały zielony guziczek pod bióriem, który uruchamia cichy alarm na zapleczu- czyli tam gdzie przesiadujemy z Lily, gdy nie mamy nic do robienia. To znaczy, że ma przyjśc i szybko mnie zmienić.Gdy chłopak mnie zauważył, uśmiechnął się półgębkiem i zaczął kierować się w moją stronę. I wtedy przyszło moje zbawienie.
- Raven, mam cię zmienić. Coś się dzieje? - zapytała Lily, wychodząc zza zaplecza.
- Nie, nic. Chcę trochę odpocząć, dziękuję ci! - powiedziałam szybko i jeszcze zerknęłam w stronę lekko zdezorientowanego Hood'a, po czym szybko weszłam do naszego małego pomieszczenia.
Mówiąc naszego, mam na myśli mojego i Lily. To nasz świat. Tutaj zostawiamy kurtki, mamy pełno czasopism, nawet kanapę. To na niej spędzamy najwięcej wolnego czasu, rozmawiając i wygłupiając się. To dzięki Lily, jeszcze nie zwariowałam przez tę ochydną pracę. Przyjaźnimy się.
Usiadłam na kanapie, oddychając z ulgą. Cudem udało mi się uciec od chłopaka. Nie chciałam mieć z nim znowu doczynienia.
Po chwili usłyszałam dzwięk otwieranych drzwi. To pewnie Lily.
- Dziekuje ci, że mnie zmieniłaś, na prawde to było coś wa- urwałam i podnioslam wzrok. Popatrzyłam na sobę, która weszła i mój żołądek zawiązał się w supeł. Chłopak zamknął za sobą drzwi i zaczął się do mnie kierować. Zeszłam z kanapy i zaczęłam cofać się, aż moje plecy zetknęły się ze ścianą. Hood przycisnął mnie do niej mocniej, przyciskając swoje usta pod moim uchem. Byłam śmiertelnie przerażona.
- Pamiętasz mnie kochanie? - wyszeptał mi do ucha, na co tylko przytaknęłam głową. Zacząl kierować się swoimi ustami w dół, sunąc nimi po mojej szyji i obdarowując ją pocałunkami.
- Myślałaś, że uda ci się od mnie uciec? Nigdy - powiedział tym razem lekko przygryzając pewien punkt na mojej szyji. Cała drżałam ze strachu. Miałam zamknięte oczy. Nie chciałam na niego patrzeć.
- Twoja miła koleżanka powiedziała mi co nieco o tobie, Raven. Bo tak masz na imię, prawda? - zapytał, lecz było to pytanie retoryczne. Po chwili kontynuował:
- Raven. Raven Black... - wyszeptał i zacząl ssać moją szyję. Powstrzymywałam się od jęków, które chciały opuśćic moje usta, gdy robił to brutalniej. Hood, on właśnie... Nie...
Jeszcze raz chuchnął w wcześniej ssane przez niego miejsce. Zrobił mi malinkę...
- Teraz jesteś moja... - wyszeptał i jeszcze pocałował znak na mojej szyji. Dlaczego ten człowiek nie może znaleźć sobie kogoś innego do straszenia? Dlaczego to muszę być ja?
- TYLKO moja... Wrócę jutro, pojutrze a może nawet i po pojutrze... Dowiem się o tobie wszystkiego. Jesteś moja, rozumiesz? - wyszeptał mi do ucha. Gdy nie odpowiadałam, on bardziej przycisnął swoje ciało do mojego. Ze strachem pokiwałam twierdząco głową, na co czułam jak się uśmiecha. Nigdy bym nie pomyślała, że można znienawidzić kogoś tak szybko. Ale teraz się przekonałam, że jednak to możliwe.
Chłopak odsunął się od mnie, patrząc mi przez krótki czas w oczy po czym mrugnął do mnie i zaczął opuszczać pomieszczenie. Zanim jednak to zrobił, zatrzymał się.
- Do zobaczenia, skarbie - powiedział i wyszedł. Miałam ochotę płakać. Tak bardzo się bałam.
Bałam sie tego, że on faktycznie wróci.
***
HEJO! DRUGI ROZDZIAŁ ZA NAMI! I JAK?
PROSZĘ O VOTES I KOMENTARZE :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro