Chapter 17
Kierujemy się z Lukiem szybko do wyjścia, a ja już cieszę się, że w końcu będziemy w domu.
Przebywanie w miejscach publicznych tak bardzo mnie męczy.
I kiedy już jesteśmy tak blisko tego pieprzonego wyjścia, oczywiście coś musi zatrzymać mojego przyjaciela. Życie jest trudne.
- Stary, czekaj... Wow, patrz - Hemmings zatrzymuje się i patrzy w prawą stronę, trzymając mnie teraz za rękaw czarnej, skórzanej kurtki. Marszczę brwi i wyrywam mu się. Co znowu?
- Przyjemne dla oczu - mówi, a ja w końcu odwracam się w tamtą stronę i widzę gdzie ten idiota patrzy, a wtedy moje serce wykonuje dwa przewroty.
Hemmings właśnie wlepia swoje oczy w Raven, koło której stoi ten jej przyjaciel, który wcześniej ją pocałował. Nawiasem mówiąc, Ashton zapewniał mnie, że to gej, dlatego teraz nie denerwuje mnie to aż tak bardzo.
Dziewczyna śmieje się, od czasu do czasu biorąc łyk swojej kawy, a chłopak opowiada jej coś, gestykulując rękami. Jest ubrana w ciemny sweterek i czarne spodnie, a jej kasztanowe włosy opadają swobodnie na ramiona. To dobrze, wolę jak ma je rozpuszczone.
Dopiero po chwili wracam do świata żywych, orientując się, że na chwilę odpłynąłem i spoglądam na Luke'a, który patrzy się na nią i widzę, że nie prędko ma zamiar przestać.
Nie mam mu tego za złe, bo widzę coś w jego oczach. Normalnie już bym go wyzwał lub kopnął w dupę, ale zatrzymuje mnie ta mała, istotna rzecz. On nie patrzy na nią tak, jakby był zauroczony. Nie patrzy na nią z pożądaniem lub dlatego, że mu się spodobała. On patrzy na Raven tęsknie, tak, jakby o czymś mu przypominała, jakby czegoś mu brakowało. A za to nie mogę go winić.
- Miło popatrzeć. Śliczna i strasznie szczęśliwa. Chciałbym byś ty też czasami uśmiechał się dlatego, że chcesz, wiesz? Dawno nie widziałem tak szczerego uśmiechu - mówi normalnie i dalej na nią patrzy, a ja przygryzam wargę.
Oczywiście wiem, że chłopaka to męczy, że ja go męczę. Nie jestem szczęśliwy, choć on bardzo się o to stara, a i tak rzadko obdarowuję go uśmiechem, a jeżeli, to będzie mały albo wymuszony. Dlatego kiedy patrzy na dwójkę przyjaciół, którzy razem się śmieją, to pewnie go to boli. Zazdrości im, a ja przez chwilę czuję się winny. Nie powinno tak być.
- To właśnie Raven - mówię do Hemmings'a, a on uśmiecha się, podnosząc do góry brwi. Następnie spogląda na mnie i kręci głową z niedowierzeniem.
- To ona? No to nie dziwię się, dlaczego ona cię tak interesuje - mówi jak gdyby nigdy nic, a ja marszczę brwi. Mam ochotę zapalić, ale kiedy chcę wyciągnąć paczkę papierosów z kieszeni kurtki, orietuję się, że zostawiłem ją w domu. Kurwa mać, akurat teraz.
- Serio wiesz? To do cholery mi powiedz. Ja sam nie mogę tego rozszyfrować. Dlaczego nie mogę po prostu jej sobie odpuścić, Hemmings? - pytam go, a on klepie mnie lekko po plecach, jakby chciał dodać mi otuchy.
Chęć zapalenia papierosa staje się tak wielka, że wyjmuję gumy z kieszeni kurtki mojego towarzysza i biorę jedną do ust. Potem odkładam gumy na miejsce, a on nawet nie reaguje.
- Ona ma coś, czego ty nie masz - mówi Luke i teraz patrzy na mnie ze smutkiem w oczach. Nienawidzę tego współczującego spojrzenia. - Szczęście, Calum. Ona jest szczęśliwa, posiada szczęście, ma je praktycznie wymalowane na dłoniach. A ty nie masz ani grama - oznajmia, a ja zaciskam mocno szczękę. Kurwa mać.
Przełykam głośno ślinę i wydaje mi się, jakby wszystko wydawało się teraz takie oczywiste. Bo to nie jest głupia teoria.
I tak szybko jak tylko pomyślałem, że to może być prawda, to tak szybko wybijam to sobie z głowy. Muszę przestać o tym myśleć, bo co mi to da? Nic, kurwa. Nic.
Momentalnie odpycham wszystkie uczucia na bok, a potem wyciszam je, tak, bym znów wrócił do mojego ukochanego stanu obojętności. Tak jest lepiej.
- Jest z tym swoim przyjacielem. Chcesz ją poznać? - zmieniam temat, a blondyn otwiera szeroko oczy.
- Serio? Chcesz mnie jej przedstawić?
- Należy ci się ktoś, kto się do ciebie uśmiechnie. Ona cię polubi, jest dobra. Myślę, że moglibyście się nawet zaprzyjaźnić. - odpowiadam szczerze, a on wydaje się być taki zadowolony.
Chuj na to zasługuje. Nieważne jak bardzo mnie irytuje, jak bardzo czasami mam ochotę wyrwać mu nogi z dupy, to zasługuje na to.
- No to dobra. Ale ciebie ona chyba nie lubi, co? - Luke podnosi brwi do góry, a ja uśmiecham się zadziornie i patrzę się na dziewczynę, przygryzając wargę. Oh, gdybyś tylko wiedział.
- Nie, ona mnie nie nie lubi - mówię, a on odwraca zdziwiony głowę w moją stronę - Ona mnie nienawidzi - kończę, a on wzdycha, teraz już rozumiejąc.
Dosłownie w tej samej chwili widzę jak Black wychodzi z tym swoim przyjacielem z kawiarni i kierują się do wyjścia, czyli dokładnie tam, gdzie my jesteśmy. Kiedy jej wzrok spotyka mój, uśmiecham się do niej zadziornie i podnoszę do góry dłoń, a jej mina momentalnie rzędnie. Przykro mi, złotko. Dzisiaj mi nie uciekniesz.
Ona mówi coś swojemu przyjacielowi, a po chwili razem podchodzą do nas, a Hemmings już przygotowuje się, by zrobić idealne pierwsze wrażenie.
I chyba mu wyszło, bo ten jej kumpel ślini się na jego widok.
- Witaj Raven, ładna pogoda, prawda? - zaczynam i podoszę do góry głowę, patrząc przez szklany dach galerii. Ona uśmiecha się lekko, a ja jestem zdziwiony, kiedy ten uśmiech wydaje się być prawdziwy.
- Cudowna, Hood. - odpowiada, a potem patrzy na swojego przyjaciela - To jest Isaac, mój przyjaciel. Isaac, to właśnie jest Calum Hood, mój... - tutaj dziewczyna urywa i nie wie co ma powiedzieć, a ja wystawiam dłoń i witam się z tym blondaskiem, po czym postanawiam odpowiedzieć za nią.
- Przyszły chłopak, a obecnie największy koszmar. Miło poznać - na to on wydaje się być skołowany, a potem, kiedy puści moją rękę, patrzy się na Hemmingsa.
Zanim jednak zdążę go przedstawić, on już sam zaczyna interweniować.
- Jestem Luke Hemmings, najlepszy przyjaciel i doradca w sprawach sercowych tego bezuczuciowego gnoja - podaje rękę Ray, a ona uśmiecha sie do niego, a potem wita się z tym Isaackiem czy jak mu tam - Tylko niech to was nie zmyli, obecnie tylko przyjaciel, bo nie żeby Hood miał serce.
- Na pewno jakieś ma, może po prostu go nie używa? - mówi cicho Raven, a ja dalej patrzę się tylko i wyłącznie na nią. Wypatruję te wszystkie, najmniejsze szczegóły.
- Ostatnio puściłem mu Titanica, a on ani drgnął. A na końcu stwierdził, że gdyby ta cała Rose nie była taką suką, to by się obydwoje zmieścili na tych drzwiach. Uwierz mi, jego serce już dawno zgniło - na to Isaac i Hemmings się śmieją, a dziewczyna tylko lekko uśmiecha.
- No dobra, trochę mnie to ruszyło - mówię, a Hemmings przenosi na mnie pełen zdziwienia i nadzieji wzrok.
- Czekaj, serio? - pyta, dalej będąc w szoku.
- No jasne, że kurwa nie - odpowiadam, a dziewczyna parska śmiechem. Zdziwiony przenoszę wzrok znowu w jej stronę, a ona naprawdę się do mnie uśmiecha. I nie wiem dlaczego, ale mam ochotę jej za to podziękować.
- Okej chłopaki, my musimy już iść. Fajnie było cię poznać, Luke - mówi Black, a w tym momencie mnie olśniewa. Przecież przy swoim przyjacielu i Hemmingsie na pewno mi nie odmówi.
- Ciebie też, Raven. Wezmę sobie od Cal'a twój numer, okej? To może byśmy jeszcze się kiedyś spotkali? - chłopak pyta, a ja wiem, że chce się z nią zaprzyjaźnić. I to wcale nie jest taki zły pomysł.
- Jasne! Będę czekała na sms - mówi i uśmiecha się, i już mają z Isaackiem odchodzić, ale ja łapię ją za nadgarstek.
Dziewczyna odwraca się w moją stronę i marszczy brwi. Widzę, że jest wystraszona, ale nie chce pokazywać tego przy chłopakach.
- Raven, tak sobie myślałem... Może zechciałabyś wyjść ze mną na kawę? - pytam, a ona przez chwilę się waha, ale wiem, że się zgodzi. To przez Hemmings'a, który stoi za mną i pewnie posyła jej pełne nadzieji spojrzenie.
- Em, dobrze. Z wielką chęcią - wiem, że tak naprawdę nie chce nigdzie ze mną iść. Ale mimo tego posyłam jej lekki uśmiech, który kosztuje mnie tak cholernie dużo.
Puszczam jej nadgarstek i przeczesuję dłonią moje włosy.
- To bądź gotowa na jutro o 18:00. Przyjadę po ciebie - mówię i puszczam jej oczko, a ona przytakuje głową i szybko odchodzi z jej przyjacielem, ale jeszcze przed tym, macha nam na pożegnanie.
Ja tylko patrzę się na nią dopóki nie zniknie mi z pola widzenia. Po chwili słyszę jak Luke wzdycha.
- Hood, ona się ciebie cholernie boi - mówi, a ja przygryzam wargę.
- To dobrze. Powinna - odpowiadam, a on odwraca się do mnie i posyła mi karcące spojrzenie.
- Ona jest dobra. Może cię zmienić. Masz jej nic nie zrobić - na to ja parskam.
- Dobra, nie martw się. Spróbuję jej nie pogryźć - żartuję, a on kręci głową i wychodzimy z galerii i zaczynamy kierować się do auta. Chłopak zaczyna nowy temat, a ja w pewnym momencie wyłączam się.
Jak to ona niby może mnie zmienić? Hemmings pieprzy głupoty, doskonale wie, że to niemożliwe. Moje uczucia dawno wyparowały, moje serce zamieniło się w kamień. I nie sądzę, by Raven udało się cokolwiek z tym zrobić.
***
Cześć misie! Wróciłam!
Jak wam się podoba? W nastęonym rodziale Calum wychodzi z Raven! Jak myślicie, czy uda mu się kiedyś coś do niej poczuć? Czy ona sprawi, że Calum się zmieni?
Komentujcie, gwiazdkujcie i wspierajcie tego dupka!
Dużo miłości x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro