Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

złapany 2.0


tym oto sposobem żegnamy się z drugą częścią tego opowiadania! Następna powinna się pojawić jakoś koło 20 grudnia ale nic nie obiecuje xx

Dziękuje za każdy komentarz, gwiazdkę czy wyświetlenie! ;D

przepraszam za błędy ;-;

ogólnie uważam, że to ff mi nie wyszło....






___________________________

Kolejnego dnia jestem tak szczęśliwy, że nie zauważam braku ludzi, dopóki nie schodzę do kuchni i nie widzę obcego mężczyzny pijącego kawę. Facet ma z metr osiemdziesiąt, czarne jak smoła oczy i włosy. Jego uśmieszek, kiedy mnie dostrzega jest obrzydliwy.


- Mam jedno, zasadnicze pytanie. Co tu robisz? –Wypluwam z jadem w głosie. Tajemniczy gość pycha, po czym lekko się kłania. Jego ukłon to jakaś czysta kpina. Przewracam oczami.


- Wolność Tomku w swoim domku.- Odpowiada, zamiast udzielenia odpowiedzi, która by mnie usatysfakcjonowała. Mijam go. Mój wilk warczy, czując w nim zagrożenie. Teraz jestem się bardziej obronny, przez nowe życie, które noszę pod sercem.

Nagle chłopak chwyta mnie za ramię. Zostaje rzucony o ścianę. Z moich ust ucieka cichy syk. Młody mężczyzna pochyla się nade mną, chuchając ciepłym powietrzem na moje usta. Zaraz mu przypierdole.


- Jestem Tristan, książczynko. - Po tych słowach całuje mnie. Jednak ja tego nie rejestruje. Wpatruje się ciemno zielone oczy mojego narzeczonego. Reszta watahy stoi za nim z szokiem na twarzach. Nagle przystojne oblicze mojego Harry'ego przecina cień bólu.

Tristan.

To ten jebany chuj. Sam nie wiem, co robię. Moja alfa przez niego cierpiała. Tak jak uczyła Anastazja. Szyja, krok, brzuch. Dłońmi mocno ściskam jego kark, na co marszczy brwi odrywając się ode mnie.


- Co do...?


- Sorry, nie tędy droga, cwelu. - Warczę, pociągając jego ciało w dół. Moje kolano spotyka się z jego kroczem, na co jego oczy zachodzą mgłą. Zbiorowy jęk bólu ucieka z miejsca gdzieś przy drzwiach. Kolejny cios trafia w brzuch. Kopnięcie jest na tyle silne, że kiedy go puszczam, osuwa się przede mną. Każdy patrzy na mnie w szoku. Pochylam się i ciągnę go brutalnie za włosy.


- Słuchaj, przebrzydła alfo, widzisz to? - Wskazuję, na swój znak przynależności. – Jestem Harry'ego i tylko jego. Radzę ci się ode mnie odpierdolić, bo następnym razem nie będę taki miły. - Wypluwam, puszczając go. Wycieram usta dłonią, po czym podchodzę do mojej alfy i rzucam się mu na szyję. Całuje go mocno w usta, a on to odwzajemnia. Jego uśmiech uniemożliwia nam dalszą wymianę czułości.

Po tym incydencie i Nick, i Tristan się odwalili. Cieszę się z tego. Val nie lubi, kiedy mój wilk za dużo warczy. Tak, mam nadzieję na syna. Choć Harry upiera się przy córce. Siedzimy właśnie całą rodziną w ogrodzie, kiedy z lasu wychodzi zapłakany Jaemin.


- Jem? - Pytam, widzą znajomą twarz. Reszta tylko na niego warczy, a ja nie mam pojęcia czemu.


- Czego chcesz, synu niedźwiedzia? - Pyta Dorian, unosząc się na swoim miejscu.
- Mój wuj... pragnie wyzwać cię, o alfo, na pojedynek. Ciebie i twojego syna. - Mówi, nie do końca pewien swoich słów. Marszczę brwi.

Pojedynek? Harry spina się dookoła mnie.


- Jakieś warunki? – Wódz zadaje kolejne pytanie.


- Jeśli przegra, odda ci północne lasy, a jeśli ty przegrasz, będziesz musiał mi dać dostęp do Źródeł. - Dorain kiwa głową.


- Rozumiem, ale to cena za mój pojedynek. Co z pojedynkiem Harry'ego? - Jaemin rzuca mi szybkie spojrzenie.


- Jeśli mój kuzyn przegra, odda Harry'emu co będzie chciał, jeśli Harry przegra... - tutaj się zacina, co nie podoba się ani mnie, ani reszcie watahy.


- Co? - Warczy Styles. Jeamin przełyka ślinę, po czym spogląda wprost w moje oczy.


- Będzie musiał oddać swoją omegę i dziecko.


Moje serce zamiera w piersi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro