Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

złapany 1.6

przygotowuje dla was kilka one shotów...mam nadzieję, że się wam spodobają ;')

dla fine-by-me

_____________________


Po najgorętrzeszej sesji obściskiwania w samochodzie, w historii obściskiwań w samochodzie, wychodzimy z auta i wchodzimy do domu. Natychmiast wita nas zapach domowego obiadu. Mam ochotę krzyczeć i piszczeć, taki jestem naładowany energią. W podskokach, ciągnąc za sobą chichoczącego Harry'ego, udaję się do kuchni. Od progu wita nas uśmiech Mary.


- Ohoho czyżby było małe barabara przed obiadkiem? - Puszcza nam oczko, śmiejąc się z mojej miny.


-Nie, bo gdyby było, to na pewno nie małe. Mój Harry ma w spodniach potwora. – Śmieję się, z wielkim zwycięskim uśmiechem na twarzy. Alfy tylko kręcą głowami.

Po chwili Harry siada na krześle, a ja na nim, plecami opierając się o jego pierś. Z uśmiechem pocieram jego dłonie, które leżą na moich udach. Mary zajmuję miejsce naprzeciwko, uśmiechając się do mnie szczęśliwie.

Czuję się taki kochany. Pierwszy raz od wielu lat.


- O co chodzi, Lou? Szczerzysz się jak głupi i jeśli to nie zadowolenie po seksie, to strach pomyśleć, co będzie kiedy ktoś porządnie...


- Czy chcesz pojechać ze mną na Alaskę? - Wrzucam z siebie niespodziewanie, zaskakując kobietę przede mną. Harry zaczyna masować moje uda w odprężającym geście. – Zanim zaprzeczyć, daj mi coś powiedzieć.


- Skąd wiesz, ze chciałam zaprzeczyć? Może bym się zgodziła? - Pycha, choć zdaje sobie sprawę, że za dobrze ją znam. Kręcę głową, zanim zaczynam mówić.


- Chodzi o to, że jesteś moją rodziną i chcę cię mieć blisko. Wiem, że tutaj leży Kevin i An, ale możemy ich w trójkę odwiedzać co roku. Nie chcę, żebyś była tutaj sama. Jesteś dla mnie jak kochająca i rozumiejąca mnie matka, którą Jay nie jest od dawana. Wataha Hazzy cię przyjmie! Będziesz mogła się zmieniać i biegać po lesie! Obiecuje ci! Będziesz mogła się śmiać ze mnie, robiącego pranie! - Ten argument chyba wygrywa wszystko, bo Marylyn parska wesołym śmiechem. Doskonale wie, że mała omega nie potrafi dobrze zrobić prania, a co dopiero poprawnie wyprasować koszul.

Na moją twarz wpływa wielki uśmiech. Już mam się dopytać o co chodzi, jednak przeszkadza mi głos Mary.


- Oczywiście, że z tobą pojadę, kochanie. Chcę poznać watahę której jesteś częścią. - Posyła mi uśmiech. W tym momencie coś zaczyna się dymić z piekarnika.


- O kurwa! Mój kurczak!


Trzy głośne śmiechy rozbrzmiewają w zadymionym pomieszczeniu.



Następnego dnia o tej porze Marylyn jest przedstawiana głównej alfie, a ja siedzię w salonie z innymi członkami nie za dużego stada. Z tego, co powiedział mi Harry, w wielkiej rezydencji, w której się teraz znajduję, mieszka niewiele ponad dziesięć osób, nie licząc nas i pary głównych alf. Poza tym budynkiem mają jeszcze jeden, w sercu miasta, jak i w sercu lasu. W każdym z tych budynków mieszka do piętnastu członków stada. Alfy, omegi czy bety. Większość z nich to bety. Tutaj, w głównej siedzibie sfory mieszkają praktycznie wszystkie alfy i omegi. Ostatnio poznałem kilka z nich.

Jedną z nich jest Karen, która kocha gotować i kuchnia to jej terytorium. Jest cicha i całkiem miła, całkowite przeciwieństwo swojej alfy, Jas. Jas jest, no cóż, głośna i niekoniecznie miła. Jednak posiada do każdej omegi szacunek. Nie rzuca kąśliwych uwag i każda omega tutaj ją lubi. Alfy to zupełnie inna bajka. Z tego co słyszałem, co chwilę się gryzie z alfą o imieniu Nick. Nick jest, co tu dużo mówić, dupkiem. Podobno jest blisko z jakimś Tristanem, o którym nikt nic nie mówi, może to i lepiej?

Kolejnym amantem kuchni, którego do niej nie można wpuszczać pod żadnym pozorem, jest Niall. Mały, kochany i głośny Irlandczyk. Chłopak zdobył moje serce, kiedy podzielił się ze mną chrupkami serowym, które kocha, tylko dlatego, ze płakałem na Arielce. Jego alfą jest miły, delikatny i nienawidząca przemocy mężczyzna o imieniu Liam. Jego też uwielbiam. Jest takim miśkiem, który rozdziela bijących się facetów. Ta dwója przyjaźni się z mulatem o wyglądzie modela i imieniu Zayn. Jest jednym z najprzystojniejszych mężczyzn jakich widziałem! Ale nie mówicie o tym Harry'emu, ok? Zayn i ja mówimy podobnym językiem, przez co Harry czasem staję się odrobinkę zazdrosny. Taką odrobinkę, odrobinkę. Prawie, że wcale.

Na szczęście, przeszło mu po powrocie z Londynu i chyba nie będzie miał nic przeciwko temu, że właśnie chowam się za Zaynem, podczas kiedy wszyscy oglądamy jakiś horror. Pal sześć z tytułem, to jest straszne.

Kolejną alfą jaka poznałem jest opalony i bardzo ładnie umięśniony, bokser Victor. Chłopak ma dopiero osiemnaście lat i jest serio dobry w boksie. Dlatego upodobał sobie chodzenie bez koszulki, jednak kiedy tylko pojawiłem się w domu, to zaczął ją nosić. Myślę, że to przez warczącego z zazdrości Harry'ego, ale mogę się mylić. Nie mniej jednak, super z niego chłopak.

Na koniec zostają dwie wolne omegi. Bliźniaki. Berenika i Henry. Obydwoje mają niewiele ponad siedemnaście lat. Są podobni, jak kot i pies. Henry woli się na mnie gapić i czytać książki, a Berenika skakać dookoła mnie, pytając o tysiące rzeczy i chodzić na imprezy.

Na koniec zostaje najsłodsza para w stadzie. Dwójka dwudziestolatków. Choć mówią, że ja i Harry to najsłodsze cukierki w stadzie, to ja uważam, że Bradley i James biją nas na głowę. Są takimi małymi zakochańcami. Do tego Brad ma małe kędziorki na całej głowie, co tylko dodaje mu uroku.

Wzdycham w kark Zayna. Lubię tą watahę. Każdy przyjął mnie z otwartymi ramiami. Wydaje mi się, że zbyt długo czekali na idealną omegę dla Hazzy. Bo cóż innego mogła oznaczać ulga na ich twarzach, kiedy Harry przedstawił mnie jako swojego? Oh, przepraszam, nie na każdej twarzy była ulga. Twarz Nicka została wtedy przeszyta cieniem jakiegoś ohydnego uśmiechu. Jednak, po co się tym przejmować?

Nagle drzwi się otwierają, a ja wystrzelam w ich kierunku jak z procy. Chyba przez przypadek zrzucam przy okazji Zazę z sofy. Kto by się tym jednak zadręczał. Wpadam wprost w ramiona Harry'ego, który jednak mnie nie przytula ani nie całuje. Zamiast tego, odpycha mnie i rusza do drzwi wyjściowych. Patrzę za nim z zmarszczonymi brwiami.

Co do...?

Wchodzę do pomieszczenia, w którym przy biurku siedzi uśmiechnięta Mary, a ja od razu wiem, że ją przyjęli. Jednakże, nie potrafię się z tego cieszyć. Harry zachowuje się dziwnie. Na biurku leży jego telefon. Przywódca spogląda na mnie, po czym wzdycha.

- Właśnie dlatego nie jest gotowy, by rządzić. - Patrzę na niego, nic nie rozumiejąc. – Ty nic nie wiesz, a tobie powinien powiedzieć jako pierwszemu. Usiądź, Lou. Przeczytaj to, co pisze w telefonie Harry'ego. Po tym ci coś opowiem. - Kiwam głową na znak zgody.

Chwilę później ściskam w dłoni telefon, czytając wiadomość napisaną caps lockiem.

Tristan: SŁYSZAŁEM, ŻE MASZ NOWĄ SUCZKĘ. JAK WRÓCE TO JĄ PRZETSTUJĘ. MOŻE TO ZNOWU NIE TO, CO?

Spoglądam wielkimi oczami na tekst.


- Co do...?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro