Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

złapany 1.3

!      dużo wcześniej, bo później może mi braknąć czasu ;(     !


dla larrylarrylarryxxxx 

pamiętaj kochać Louis'a ;)


a teraz mam coś dla was i błagam o komentarz! jest to dla mnie ważne...
#zeroKOPIOWANIEpomysłuBŁAGAM  #PLOX

" Louis i Harry chodzą do jednej szkoły. Nigdy że sobą nie rozmawiali bo jakby mogli? Genialny chłopak Yorku i Najlepszy zawodnik ligi młodzieżowej koszykówki. Są tak różni jak tylko można być. Do tego imprezowy, rozrywkowy i przystojny Harry nigdy nie zauważał szkolnego geniusza który z łatwością mogłyby już skończyć uniwersytet. Jednak go zauważa. Jest koniec drugiego roku widzi go na boisku do koszykówki. Widzi to jak perfekcyjnie wykonuje rzut za trzy punkty. Harry jest zaszokowany. W tym jednym momencie decyduje że chce go w drużynie. Jednak nie wie o wielu rzeczach. Czy Harry'emu uda się przekonać Louis'a do swojego pomysłu? Czy uda mu się nauczyć geniusza życia? Co jeśli się okaże że Louis ma problemy? Nie tylko psychiczne? Czy gdzieś tam będzie czas na miłość która nie będzie taka prosta..."

także no...e? co myślicie? planowana premiera jakoś wrzesień 2017?


A TERAZ ROZDZIAŁ! p.s lubie ten rozdział...

_______________________________


Wesoły głos Marylyn budzi mnie ze wspaniałego snu. Mruczę coś pod nosem, zanim otwieram oczy. Mrugam kilka razy, spoglądając na biały sufit. No tak. Jestem w Londynie. Wypuszczam cichy jęk, zanim podnoszę się do pozycji siedzącej. Przeciągam się, po czym ruszam do łazienki. Patrzę w lustro i prawie piszczę na widok wielkiej malinki po lewej stronie szyi. Harry lubi oznaczać mnie jak bydle. Mam nadzieję, że to się skończy po naszym połączeniu. Na moje policzki wpływa mały rumieniec, na myśl o tym, że kiedyś miałbym być jego. W każdym calu Harry'ego. Przyjemne ciepło opanowuje moje ciało, jednak nie na długo. Muszę mu powiedzieć kilka bardzo ważnych rzeczy.

Ubierając się, przypomniało mi się to, co wczoraj powiedział, zanim zasnąłem. Powiedział, że czuł na mnie zapach innej alfy. Wzdycham, ubierając zielony sweter należący do mojej alfy, po czym ruszam na dół. W kuchni siedzi Mary, jednakże nigdzie nie widzę lokowatego, na co marszczę brwi.


- Ciociu...? - Zaczynam, jednak mi przerwano.


- Poszedł na spacer, blisko półtorej godziny temu. - odrzeka, spoglądając na mnie. – Powiedziałeś mu?- Pyta, mrużąc na mnie oczy.

Pocieram dłonią kark, na co Marylyn kręci głową. Wstaje z miejsca, a ja dopiero wtedy dostrzegam, jak jest ubrana. Jej na co dzień kolorowe ubrania zostały zastąpione, szarą i ciemno niebieską odzieżą. No tak, to już jutro.


- Musisz mu powiedzieć. Najlepiej dzisiaj. Zaraz jak wróci. - Kiwam głową, zajmując moje miejsce na szczycie stołu.


- Mówił kiedy wróci?


- Niestety nie. Może do niego zadzwoń? - Znowu kiwam głową, po czym wyciągam telefon.

Pierwszy, drugi, piąty i dziesiąty sygnał. Zero odzewu. Rozłączam się, tylko po to, żeby zadzwonić dziesięć minut później. I tak do godziny piętnastej, kiedy to już nie mam paznokci z nerwów.

Gdzie on jest?!

Podnoszę się gwałtownie z kanapy, z zamiarem wyjścia z domu, by go poszukać, kiedy nagle znajomy zapach dociera do moich nozdrzy. Biegiem ruszam w stronę drzwi. Sam nie wiem, jak udaje mi się ubrać na raz płaszcz i buty. Jednak po chwili stoję już przed Harrym. Mężczyzna mruga swoimi pięknymi powiekami w zdziwieniu. No cóż, nie dziwię mu się.


- Louis...?


- Tak, a teraz w tył zwrot. - Mruczę do swojego alfy, na co on marszczy brwi.


- Po co?


- Muszę ci coś pokazać, więc nie zachowuj się jak pieprzona księżniczka, która znika na pół dnia i chodź! - Prawie walczę, na co mój wewnętrzny wilk najeża się, tak samo jak wilk Harry'ego. Prycham na jego zachowanie i wymijam go, przy okazji chwytając jego dłoń w moją.

Po kilku minutach jesteśmy w drodze na cmentarz. Harry rozgląda się po otoczeniu, kurczowo trzymając moją dłoń. Zatrzymujemy się na obrzeżach przy małym, ale zadbanym cmentarzu.


- Lou, kochanie, czemu tu-


- Nic nie mów, okay? - Proszę go, stając przed nim. Z małym uśmiechem głaszczę jego policzek. Kędzierzawy zamyka oczy, jakby mój dotyk sprawiał mu przyjemność. Po tej małej chwili pieszczot, chwytam jego dłoń. Razem ruszamy na cmentarz. Z każdym krokiem robi mi się coraz goręcej. Obydwoje milczymy. Odpowiada mi to, w sumie sam nie wiem, co chcę mu powiedzieć, poza prawdą.

Jak to ubrać w słowa? Jak powiedzieć to tak, żeby brzmiało dobrze? Jak?

Machinalnie prowadzę nas w stronę czarnego grobu. Zatrzymujemy się w jednej z alejek, przy ciemnym nagrobku. Poza kwiatami, świeczkami i jedną kartką, nie znajduje się na nim nic więcej. Podnoszę wzrok na zdjęcie i napis, wyryty srebrnymi literami.

Anastazja Louise Classir
Urodzona: 02.02.1990r.
Zmarła: 19.04.2009r.
Ukochana córka, oddana przyjaciółka, opiekuńcza Alfa.

„Żyjesz tylko raz, wykorzystają to życie należycie. Tańcz, śpiewaj, spełniaj marzenia i baw się. Nie martw się. Rób co chcesz. Miej innych gdzieś. Pamiętaj, masz tylko jedno życie..."

- ...żyj tak, żebyś nie miał się czego wstydzić, tam, przed jakimś Bogiem. Łapis,z Louis? - Kończę sentencje mojej przyjaciółki. Są to słowa, które wypowiedziała do mnie na zakończeniu roku szkolnego w trzeciej klasie liceum. Czuję na sobie ciężkie spojrzenie Harry'ego. Biorę drżący oddech, walcząc z wielką gulą w moim gardle.


- To...to powinienem być ja... - Szeptam, na co ciało mojej alfy sztywnieje. - Toja powonieniem być martwy. - Mówię, patrząc na uśmiechniętą twarz An nazdjęciu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro