VIII
Emma od rana czuła się wyspana, a co się z tym łączyło miała wiele energii do pracy. Mówiąc o pracy, zaraz po śniadaniu, który odbyła w towarzystwie Elizy, Emma rzuciła się do roboty i już w godzinach południowych miała odrobione obowiązki. Aż w samą siebie nie wierzyła, że tak szybko poszła jej praca. Gdy nabrała łyk ze szklanki z wodą, jej telefon osobisty zaczął wydzwaniać. Pokręciła głową i przyłożyła telefon do ucha.
-Emma Tu..
-Nawet nie myśl, żeby się rozłączać, młoda damo. - powiedziała kobieta.
-O, mamusia? - zapytała zestresowana. Przygryzła wargę w nerwach, czując nadchodzący ochrzan od rodzicielki.
-Emmo Hermiono Alicio Turner..
-Mamo..
-Nie próbuj. Z resztą, pogadamy jak dojadę do twojej posesji. - powiedziała. Emma rozglądnęła się wokół siebie. Cieszyła się, że panuje wokół niej porządek, lecz chwilę później zorientowała się, że nie jest u siebie.
-Ale mamo..
-Emma, nie ma "ale". Do zobaczenia. - powiedziała rozłączając się.
-Cholera jasna. - powiedziała sama do siebie. Próbowała odzwonić do kobiety, lecz ta nie odbierała już telefonów. Pobiegła do pokoju Christophera. Chwilę przed wejściem zapukała i deptając w miejscu z nerwów czekała, aż brunet pozwoli jej wejść do środka.
-Chris, jesteś mi potrzebny bardzo. Proszę, musisz mnie zawieźć gdzieś, teraz, w tej chwili. - powiedziała w progu.
-Nie wierzę, że twoja mama potrafiła cię tak wycwanić. - powiedział kręcąc głową. Wjechał na podziemny parking zatrzymując się zaraz przy windzie. - Biegnij, tylko nie przepadnij.
Emma nie odpowiadając mu już na żadne ze słów skierowanych do niej, wypadła ze samochodu niczym pijana. Klikała kilka razy na przycisk przywołujący windę, lecz zbyt długo musiała na nią czekać, więc pobiegła w stronę schodów. Z ciężkim oddechem rozglądnęła się po recepcji. Trzy piętra przebyte przez Emme dały znać na koszulce, która była przepocona delikatnie pod pachami.
-Mamo.
-Gdzieś ty się podziewała, Emma? Jest weekend, dlaczego się szwędasz po tak wielkim mieście sama? - zapytała podchodząc do córki.
-Pozwól, że ci to wytłumaczę na górze. - westchnęła pochylając się delikatnie do kobiety i złożyła na jej policzku delikatny pocałunek. Zaprowadziła ją do windy dając znak recepcjonistce, iż kobieta jest razem z nią.
-Proszę. - otworzyła swojej mamie drzwi, aby weszła do środka.
-Bardzo porządne mieszkanie znalazłaś, muszę ci powiedzieć. - powiedziała rozglądając się, gdy zauważyła wysepkę w kuchni, natychmiast do niej podeszła i usiadła na wysokim krześle.
-Powiesz mi co tutaj przeszło? Tornado? - zapytała pokazując na rozbałaganioną wysepkę. Wszystkie sztućce do sałatek i zup były rozbałaganione. Nawet nie wiedziała, kiedy to się stało. Odrazu, gdy jej mama zwróciła na to uwagę podeszła do mebla i zaczęła wszystko porządkować. Musiała otworzyć okno, ponieważ w pomieszczeniu panowała dusząca atmosfera.
-A może to ze stresu? - zapytała jej podświadomość.
Otworzyła drzwi od pokoju nocnego w zamiarze otwarcia także w tamtym pomieszczeniu okna. W sypialni panował zaduch, a cała pościel była rozwalona po pokoju. Emma zaczęła się niepokoić. Nie pozostawiła w ten sposób tego mieszkania.
-Emma, możesz usiąść obok mnie i ze mną porozmawiać? - zawołała rodzicielka. -No chyba nie będziesz teraz sprzątać. - powiedziała kobieta, gdy zauważyła jak Emma krząta się po pokoju i czegoś szuka. - Dziecko chodź tu w tej chwili.
-Mamo przepraszam za ten bałagan. - mruknęła zażenowana, gdy jej matka rozglądała się wokół siebie po przekroczeniu progu jej sypialni.
-Emma, no chyba nie tak cię wychowałam, co?
-Ja naprawdę nie wiem, nie wiem..
-Żeby kilku rzeczy nie zdążyć posprzątać w ciągu całego wolnego dnia?
-Mamo ja pracuję..
-No tak wiem, chwila co? - spojrzała na nią zaskoczona.
Rodzicielka nigdy nie wierzyła w Emmę. Zawsze wmawiała jej, że praca nie jest dla niej, co najwyżej modeling. Blondynka przejechała dłonią po czubku głowy. Nigdy nie zostawiła rozrzuconej kołdry, przed wyjściem.
-Może to twój szef? - zapytała jej podświadomość. Emma pokręciła głową. Popada powoli w paranoję. Okna nie były otwarte, więc wiatr nie mógł zdziałać takich cudów. Sprzątaczki także nie wynajmowała.
-Pracuję w firmie pana Smitha, podobno jego ojciec zna się z tatą. - wyjaśniła.
-Myślę, że.. - powiedziała patrząc w przestrzeń. Cały czas się nad czymś intensywnie zastanawiała. Cała Emma. - Oh słońce, nie znam nikogo takiego spod tego nazwiska. Może twarz mi coś powie?
-Nie mam jego zdjęć.
-No więc, będziesz musiała mnie z nim umówić. - powiedziała odwracając się na pięcie do wyjścia z sypialni.
-Co? Jak to umówić? - zapytała blondynka ze zmarszonymi brwiami.
-Oh skarbie, przecież musze poznać twojego "szefa". - powiedziała z podreślając ostatnie słowo.
-Eh, mamo. - przewróciła oczy na rodzicielkę.
-Teraz musisz mi zrobić jakąś dobrą kawę, skoro musiałam na ciebie tyle czekać. - powiedziała siadając ponownie przy wysepce.
-Late expresso?
-Pamiętałaś. - powiedziała z uśmiechem matka. Nie trudno było zapomnieć, gdy swoje pierwsze praktyki Emma odbywała w firmie ojca na stanowisku początkującej sekretarki. Mama Emmy od czasu do czasu odwiedzała ojca, gdy miał zamieszanie w firmie, a jedynym lekiem na uspokojenie go była właśnie jej rodzicielka.
-Zrób z pianką i posypką czekoladową, proszę! - powiedziała patrząc maślanym wzrokiem na córkę. Emma pokręciła głową w rozbawieniu na zachowanie matki. Wszyscy w jej rodzinie byli wyjątkowi nawet z wyglądu. Mama niedorośnięte dziecko pod skorupą dorosłości, ojciec intelektualista szukający mądrości w zabawie, a Emma? Blondynka romantyczka. Przeklinała się za taką osobowość. Było to jej utrudnieniem życiowym.
-No to opowiadaj, ten twój szefunio to jakiś przystojny, co? - zagadała Emmę mama.
-Eh, mamo, żebyś wiedziała jest. - powiedziała kręcąc stopą w powietrzu.
-Czemu tak bez emocji Em? Coś jest nie tak? Chyba wnętrze ci nie pasuje, hm?
-Nie no skąd. Wnętrze całkiem w porządku. - mówiła bez emocji, jakby zatopiona druga częścią siebie w myślach.
-Obawiam się Emcia, że się zakochałaś.
-Mamo..
-Też się tak zachowywałam, gdy twój ojciec wkradł mi się do serca.
-Tutaj nie o to chodzi. - podsumowała patrząc tym razem w oczy mamy. Sekundę później do jej drzwi doszło pukanie. Blondynka zmarszczyła swoje brwi zdziwiona.
-No otwórz, to może twój Romeo. - powiedziała mama, gdy rozległo się po raz drugi pukanie.
Emma wstała i poprawiła swoją koszulę. Odkluczyła drzwi i otworzyła je powoli.
-Christopher? Co się stało? - zapytała opierając się o drzwi.
-Emma, mama się już o ciebie wypytuje. Podobno jesteś jej potrzebna.
-Eh, może wejdziesz? Mam teraz gościa, który bardzo chce cię poznać. - zaprosiła bruneta do środka, gdy słyszała jak jej mama odchyla się na krześle, aby zobaczyć mężczyznę stojącego za progiem.
-Miło mi panią poznać pani Turner. - powiedział pochylając się do jej dłoni, aby później ją delikatnie ucałować.
-Mi także miło, Christopherze. - powiedziała posyłając mu jeden z jej najlepszych uśmiechów. Emma przewróciła oczami na zachowanie jej matki.
-Słyszałem, że pani mąż pracował z moim ojcem razem nad jednym z biznesów. - powiedział popijając kawą.
-Oh, tak. Emma wspominała coś o twoim ojcu. Możesz mi przypomnieć jak on ma na imię?
-Antonio. - powiedział delikatnie uśmiechając się w stronę rodzicielki.
Emma nie miała za dużo do mówienia podczas ich konwersacji. Czuła się jak dziecko. W pewnej chwili poczuła, że jej mama chce rozpocząć flirt, na co Emma musiała wstać od stołu i przeprosić.
Poszła natychmiast do jej sypialni. Nadal był w niej nieporządek. Westchnęła, gdy zobaczyła rozbitą ramkę z zdjęciem jej rodziny. Podniosła je i usiadła na łóżku pozwalając sobie na długie wpatrywanie w obrazek. Podparła się na łokciu, gdy do jej pokoju wszedł Chris.
-Czemu nas zostawiłaś? - zapytał siadając niedaleko niej na łóżku. - Tak poza tym, nawet fajnie urządziłaś pomieszczenia.
-Wiem, tak myślałam, że takie lubisz. - powiedziała odstawiając ramkę na stolik nocny.
-Co?
-Myślisz, że się nie domyśliłam, że to ty mi wszystko przegrzebałeś? Masz mnie za taką głupią? - zapytała gestykulując.
-Emma, nie mam pojęcia o czym do mnie mówisz. - powiedział wstając.
-Chcesz ze mnie zrobić jeszcze większą wariatkę?
-Emma o czym ty mówisz? - zapytał gniewnie marszcząc swoje brwi.
-Nie udawaj. Teraz próbujesz się tego wyprzeć! - syknęła. Nie wiedziała skąd ta złość się w niej pojawiła. Była pewna, że jak nie on stoi za tym, to ktoś z jego pracowników.
-Uspokój się. Twoja mama tutaj jest. - powiedział chwytając ją za ramię.
-Puszczaj. - powiedziała ciszej niż zwykle. Było to tylko wstępem do jej furii.
-To się uspokój. Zachowujesz się niedorzecznie. Jak możesz się tak zachowywać przy swojej matce?
-Nie pouczaj mnie. - wyszarpała się z jego uścisku. - Wróciłam do swojego mieszkania myśląc, że zastam spokój i ład a tutaj jest burdel!
-Dobra, pogadamy o tym później, dobrze? Twoja mama jest jeszcze tutaj.
-Ona tutaj chce zostać na kilka dni. - powiedziała patrząc w bok, byleby nie na niego.
-Zostanie u nas, co za problem?
-U was? Żeby się czuła jak jej córka wariatka? - zapytała rozdrażnionym głosem. Złość w niej buzowała.
-Em, co się dzieje?
Rozdział krótszy niż zwykle. Ponieważ dziś są moje urodziny, możecie się spodziewać jeszcze jednego rozdziału.
See ya!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro