Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI

Była pora obiadowa, gdy Emma spacerowała po ogrodzie w promieniach słońca. Była wypoczęta, co ją bardzo dziwiło. Nie czuła się w ten sposób już od bardzo dawna. Pani Smith podarowała Emmie kilka zwiewnych sukienek. W jednej z nich właśnie spacerowała. Emma czując wiatr na swoich łydkach, odruchowo złapała za flanelowe końce białej sukienki. Była uszyta z tak delikatnego i jedwabnego materiału, że bała się, iż materiał mógłby odsłonić za dużo jej ciała. W końcu nie była u siebie.

Westchnęła wchodząc w część ogrodu, którym był sad. Podeszła do jednego z drzew. Podnosząc się na palcach stóp sięgnęła do jabłka, które wydawało jej się najdojrzalsze. Przybliżyła swój nos do owoca, aby napawać się zapachem prawdziwego jabłka. Uśmiechnęła się wędrując głębiej pomiędzy drzewami. Korony roślin nie były zbyt wysokie, ponieważ rozpiętrzenie się gałęzi było na wysokości głowy Emmy. Ciesząc się z tego faktu, bez problemu przechodziła między roślinami, nie bojąc się, że zahaczy materiałem o gałązki.Gdy miała chwilę na odpoczynek, pierwsze miejsce, do którego się kierowała był tenże ogród. Spacerując zwinnie wśród zieleni, natknęła się na krzaki z porzeczkami. Chcąc zerwać jedną z nich, usłyszała śmiech.

Przestraszona odsunęła się od krzaku i powędrowała do drzewa jeszcze dalej oddalonego od domu. Wszędzie dominowała zieleń. Przechadzka po tym terenie dla Emmy była niepewna. Rzadko kiedy ufała czemukolwiek, a co dopiero komukolwiek. Przykucnęła przy drzewie zielonej jabłoni i spojrzała w stronę jeziora. Słońce powoli chowające się za horyzontem wysyłało ostatnie ciepłe promienie słońca. Ostatnie z nich odbijały się od brzegu wody. Białe molo wyróżniało się najbardziej.

Blondynka uśmiechnęła się na parę siedzącą na molo. Eliza roześmiana w głos tuliła się do męża. Emma miała okazję go poznać w ciągu ostatnich trzech dni pobytu tutaj. Gdy ta przyglądała im się, niczym zaczarowana ci zauważyli jej osobę. Ta niczym oparzona wstała uderzając o coś.

-Cholera. - odskoczyła zaskoczona na widok Christophera, który także się od niej odsunął.

-Emma.

-Christopher. - powiedziała odchrząkując.

-Czemu podglądasz moich rodziców? - zapytał z wyrzutem.

-Tylko zerknęłam. - powiedziała odchodząc. Chciała skończyć wymianę zdań, gdy ten dorównał jej kroku.

-Przed czym uciekasz, Emmo?

-Przed t-tob.. - zawahała się. Nie mogła mu zdradzać swojej słabej strony. Byłaby taka słaba w jego oczach.

-Dlaczego uciekasz przede mną?

-Jesteś jakiś psychiczny? O niczym takim nie wspomniałam.

-Bardziej to powiedziałbym o tobie.

-Słucham? - zapytała zatrzymując się.

-Dobrze wiem, że byłaś w ośrodku psych..

-Nie kończ. - przyłożyła mu swoją dłoń do ust naskakując.

-Możesz nie naruszać mojej strefy prywatnej? - zapytał odsuwając jej dłoń od ust.

Emma odchrząknęła spuszczając swoje dłonie wzdłuż ciała.

-Bez manier. - ukarała się w myślach.

-Przepraszam.

-Nic się nie dzieje. - zsumował odpinając swój guzik od białej koszuli. Zapewne wrócił z pracy. Codziennie tutaj przyjeżdżał. Emma była pewna tego, iż przyjeżdżał tutaj tylko po to, aby ją sprawdzić. Nic innego tutaj nie robił, poza przywitaniem się z rodziną i sprawdzeniem wyników pracy Emmy. Nadal była pracownicą jego firmy. Cały czas pod nadzorem sekretarki Christophera i jego mamy. Czas na odpoczynek miała wygórowany jak na początkującą pracownicę w jego firmie. Co prawda firma znajdowała się na wysokich miejscach w rankingach, ale nie tak wielkich. Nadal Christopherowi brakowało wiele do majątku mulitmilionera. A Emma póki co, nie zamierzała mu w tym pomagać. Był dla niej zwykłym oszustem i zbrodniarzem.

-Mój tata oprowadził cię już po reszcie ogrodu?

-Nie.

-W takim razie, chodźmy. - powiedział i przyśpieszył tempa. Emma nie przystosowana do tak szybkiego tempa ledwo nadążała.

-Ogród zaprojektowała moja chrzestna. Pewnie ci się spodoba, patrząc po twoim stylu ubierania się.

Emma ze zmarszonymi brwiami spojrzała na niego z tyłu. Co jest nie tak z jej ubraniami? - zapytała sama siebie. Założyła ręce na piersi przystając przy brunecie.

-Tutaj mamy hamak, na którym moja siostra często wypoczywa. - wskazał dłonią. - Tam nasz taras z tyłu domu, na którym może już byłaś. A jeśli nie, to zaraz zobaczysz.

Jak powiedział, tak ruszył w stronę ledwo oświecanych przez słońce drewnianych krzeseł. Gdy już wspięli się na podwyższenie, pierwsze co przyciągnęło uwagę Emmy, to huśtawka w kształcie przepołowionego jajka. Natychmiast ruszyła w jego stronę i wyłożyła się w środku huśtawki. Obok jej głowy znalazła się książka. "Duma i uprzedzenie", tytuł sprawił, że jasnowłosa się śmiechnęła.

-Widzę, że ci się podoba. - powiedział zajmując trzyosobową kanapę. Sięgnął dłonią do kieszeni, z której wyciągnął małą paczuszkę. Emma zaciekawiona przypatrywała się temu co robi. Brunet otworzył czarną skórzaną paczuszkę i wyjął z niej papierosa wsuwając go między wargi. W chwili, gdy miał ją już chować do kieszeni zauważył, że jest pod bacznym spojrzeniem Emmy.

-Może chcesz się poczęstować? - zapytał podnosząc paczuszkę. Emma podnosząc się do pionu spojrzała na niego niepewnie. Nie paliła. Kiedyś jej się zdarzyło kilka razy, ale za każdym był tak samo okropny smak. - Albo lepiej nie.

-Dlaczego? - zapytała podnosząc brwi do góry.

-Czyli chcesz?

Emma natychmiast podniosła się przesiadając się obok mężczyzny na bezpieczną odległość. Gdy trzymała papierosa pomiędzy palcami, przypomniały jej się buntownicze czasy w liceum. Często podkradała dziadkowi jednego papierosa, aby zapalić go w najbardziej frustrującej chwili dla niej. Było to dobre lekarstwo. Na chwilę. Christopher zapalił jej papierosa, jak należało gentelmanowi, a Emma bez wahania zaciągnęła się.

-Nie wiedziałem, że palisz. - powiedział przysuwając popielniczkę będąca na stole bliżej nich.

-Bo nie palę. - skwitowała.

-Czyli mam powiadomić moją mamę o twoim lekceważeniu jej poleceń i zastrzeżeń? - zapytał wpuszczając dym w bok, tak, aby zapach nie leciał na kobietę. Emma wyczuła podstęp i próbę sprawdzenia jej.

-Ciekawe co jej powiesz. - zakpiła.

-Powiem, że nie wypijasz wszystkich szklanek wody, jakie ci zaleciła. A dobrze chyba usłyszałaś, że masz odwodniony organizm.

-Cholera, zauważył.

-No i co? Wyrzucisz mnie z firmy? - zapytała z podniesioną brwią.

Oj Emma, nie wchodź na te tory. - upomniała się w myślach.

-Jeżeli tak bardzo tego chcesz. Również mogę poprosić jednego z policjantów, którzy nadal prowadzą śledztwo w sprawie morderstwa, o przeszukanie twojego mieszkania. Podobno nie masz nic z tym wspólnego, a ja mogę sprawić, że będziesz mieć.

-Nie jestem dziewczynką, aby twoje groźby na mnie wpływały. - powiedziała przekładając nogę na nogę. Spojrzała na niego, ponieważ jego milczenie było z byt długie. Jego szczęka była zarysowana bardzo mocno, czego Emma nie przyjęła za dobry znak. Ich kontakt wzrokowy był niczym dwóch posągów. Zero emocji. Jedynie strach, w środku Emmy.

-Myślę, że już będę wracać do siebie. - powiedziała wypalając już całego papierosa i tylko zgasiła jego końcówkę w popielniczce. Wstała szybko go omijając. Sandałki, które miała na sobie charakterystycznie zadźwięczały obijając się zamkami o metal, gdy schodziła po schodach. Gdy już miała skręcić w bok, przy czyjejś pomocy okręciła się o 180 stopni wokół własnej osi.

-Czy pozwoliłem ci mnie opuścić? - zapytał trzymając jej nadgarstek w dłoni.

-Przypomnę ci jedynie, że nie jesteś już w pracy, a w swoim domu. Więc nie masz prawa mi rozkazywać, kiedy mam przy tobie siedzieć, a kiedy nie. - powiedziała wyszarpując delikatnie rękę. Uścisk nie był mocny, co jej nie sprawiło trudu z tą czynnością.

-Jesteś pod opieką mojej matki, więc jeżeli jej tu nie ma, nie oznacza, że możesz robić co ci się żywnie podoba. A ja w tej chwili mam nad tobą opiekę, więc lepiej się mnie słuchaj. - powiedział popychając dłonią jej plecy, zmuszając ją tym, aby wróciła na swoje wcześniejsze miejsce na tarasie.

-Co dziś robiłaś? - zapytał, gdy zajął miejsce niedaleko niej na kanapie.

-Pracowałam, odpoczywałam, pracowałam, odpo..

-O tym wiem.

-No to, po co się pytasz? - zapytała przekręcając głowę w bok. Ta rozmowa nie miała prawa się rozwinąć w coś lepszego. Brunet przysunął się do niej bliżej opierając swoją rękę o oparcie kanapy.

-Słuchaj, nikt Cię tutaj nie przetrzymuje.

-Wcale. - odpowiedziała szybko przewracając oczami.

-Patrz na mnie, gdy ze mną rozmawiasz. - powiedział poważniej. - Z taką osobą, nie mam szans na jakąkolwiek normalną rozmowę.

-A czego ty oczekujesz od psychopatki? - zapytała lekko podnosząc swój ton głosu. Odwróciła się do niego twarzą, zauważając, że jest za blisko. Przecież sam sobie ceni strefę osobistą - pomyślała.

-Nie zapominaj, że nadal jesteś człowiekiem. Takim jak ja.

-Nie porównuj mnie do siebie, dobrze? Nie jestem taka jak ty, bo nie zabijam niewinnych ludzi i nie zmuszam innych do terapii! - syknęła z bólem w oczach. - Jesteś takim samym człowiekiem jak ja, ale nie jesteś uszkodzony. - powiedziała delikatniej. - Przynajmniej tego po tobie nie widać. Jesteś po prostu zły.

-Emma, jesteś tutaj, ponieważ twoje zdrowie jest ważne. Jeżeli jestem twoim szefem, to mam za zadanie dbać o nie, czyli dać ci przerwę w pracy, czy ogarnąć jakąś służbę zdrowia, która się tobą zajmie. - powiedział wyjaśniająco. Nie było to niczym nowym, co słyszała kobieta.

-Jesteś moim szefem, a cały czas wypominasz mi to, że nie jestem zdrowa psychicznie. - powiedziała wstając. - Na dodatek nie powinieneś mnie zatrudniać w swojej firmie, skoro zgłosiłam się do niej, będąc już po terapiach, które przerwałam!

-Jak to je przerwałaś. Dlaczego? - zapytał marszcząc brwi. Emma z wahaniem spojrzała na mężczyznę. Za dużo już powiedziała.

-Były już męczące.

-Emma, tak nie wolno robić. - powiedział wstając. - Tak z dnia na dzień zrezygnowałaś z terapii? - kiwnęła twierdząco głową. - Jesteś nieodpowiedzialna.

-Ja jestem nie odpowiedzialna? To ty jesteś nieodpowiedzialny. Zabijasz jakąś kobietę, a później wparowywujesz do mojego mieszkania..

-Skończ. Może zaczniemy teraz wyrzucać twoje błędy? Po co wysłałaś swoje nagie fotki Hansowi?

-Jesteś nienormalny! Jak możesz grzebać w czym co nie powinno cię interesować?! - powiedziała z podniesionym głosem.

-Owszem mogę, skoro sama mi nic nie chcesz powiedzieć, ja to będę robił do chwili, gdy nie powiesz mi tego co powinienem usłyszeć. - powiedział   zbliżając się do Emmy.

-A co ty, psycholog? Prędzej tobie by się przydał! - powiedziała odsuwając się od niego.

-Zachowujesz się jak dziecko, Emma.

Emma urażona spojrzała na swoje stopy. Zachowywał się jakby był lepszy. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, z bezsilności oparła się o barierkę, która odgradzała cały taras od reszty ogrodu. Słońce już zaszło, co oznaczało, iż będzie coraz to zimniej na dworze. Skrzyżowała swoje nogi i cała spięta zaczęła bawić się swoimi palcami.

-Jeżeli chcesz możemy dziś zrobić ognisko. - zaproponował nadal stojąc w tym samym miejscu.

-Chris, synu właśnie o tym pomyślałam. - powiedziała Eliza wnosząc tacę z jedzeniem. - Co powiecie na szaszłyki? I kiełbaski z chlebem? - zachichotała stawiając tacę na osobnym stoliku obok elektrycznego ogniska.

-Podsłuchiwałaś? - zapytał wkładając dłonie do kieszeni ze spuszczoną głową.

-Ależ skąd, synu. Ojciec zaraz przyniesie węgiel, możesz iść do niego i mu pomóc. - powiedziała wyganiając go wzrokiem. Ten poproszony zniknął chwilę później z oczu Emmy. Ta nadal oparta nie odzywała się.

-Emmo, nie myśl, że jestem głucha, skarbie. - odezwała się do niej chwytając blondynkę za dłoń. - Był bardzo niemiły?

-Był niemiły, muszę to przyznać. - westchnęła.

-Nie martw się. Jutro zrobimy badania, dobrze? - przejechała swoją dłonią po jej długich blond włosach. - Nie mówiłam ci tego, ale muszę powiedzieć, że masz śliczne włosy.

-Dziękuję.

-Teraz masz czas na relaks, kochanie. Wiem, że mój syn jest niemiły, ale uważam, że z czasem się do niego przekonasz. - stwierdziła posyłając jej oczko.

-Pani coś.. proponuje?

-Mój syn nie bez powodu przyprowadza tutaj swoje wybranki. - Emma spojrzała na kobietę ze zdziwieniem.

-Co pani ma na myśli?

-Christopher mało co przyprowadza tutaj swoje dziewczyny.

Emma pokręciła głową. Gdyby Eliza wiedziała, że tutaj chodzi o coś kompletnie innego.

-Gdyby pani wiedziała, że to kompletnie inaczej wygląda.

-Wiem Em, jak wygląda. Nigdy nie będzie idealnie. Ale jeśli nie ty, to żadna już nie będzie potrafić go postawić do pionu. - powiedziała ze znikającym uśmiechem. - Mój syn nigdy nie był wystarczająco dobry. Był czas, gdy był wręcz wzorowym synkiem, gdyby nie Grase. Emmo, ja wierzę, że ty będziesz potrafiła go naprawić. Nie znasz jeszcze jego złotej strony, ale proszę daj mu szansę. Chcę, aby był wzorowym..

-Elizo, gdyby wiedziała co ten chłopiec znowu odwalił. - Antonio wniósł wór węgla stawiając go obok swojej nogi zmęczony.

-Jaki?

-Twój syn, Elizo, twój rodzony syn! - zaakcentował hiszpańskim słowem.

-Co się stało? Christopher?

Kobieta przestraszona zbiegła po schodach z tarasu zatrzymując się. Patrzyła się na coś z niedowierzaniem, co zmusiło Emmę do ruszenia za nią. Eliza tak jak ona miała ubraną zwiewną sukienkę.

-O mój panie. - westchnęła przystawiając dłoń do ust. Zaczęła się radośnie śmiać obejmując swojego męża. Emma stanęła obok pary patrząc jak postać Christophera goni za pięcioma psami, które urochomiły zraszacze.

-No Elizo, czy on się kiedykolwiek czegoś nauczy? - przeciągnął słowa i westchnął poddenerwowany.

-Antonio, jestem pewna, że ten przycisk o który zawsze zahacza biodrem przy podłączaniu alarmu się na niego uwziął. - zachichotała.

Owczarki różnych ras, szczekały goniąc po całym podwórku wokół zraszaczy zahaczając o Chrisa. Ten chcąc je złapać musiał się schylać. Szczęście w nieszczęściu udało mu się jednego z nich złapać, za to jeden z nich skoczył na jego plecy sprawiając, że mężczyzna nie utrzymał ciężaru przewracając się na mokrą już trawę. Jego biała koszula nie była już biała, a cała przemoczona i brudna.

Emma sama zaczęła chichotać widząc zaistaniałą scenę. Państwo Smith spojrzeli na nią w zaskoczeniu posyłając jej ich szczerze uśmiechy. Humor Emmy poprawił się, a ona usunęła z myśli wcześniej wypowiedziane słowa przez Christophera.





Mam nadzieję, że rozdział się spodobał (:
Z dedykacją dla bright_back.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro