II
Powrót do apartamentu dla Emmy był walką z myślami. Albo przez nie spowoduje najbliższy wypadek na kolejnym zakręcie, albo prędzej dotrze do ośrodka psychiatrycznego. Sama się do tego przyznawała, że była okropnym myślicielem, a to jej utrudniało jej jakże trudne życie. Po co ona głupia wyjeżdżała do Nowego Jorku? Przecież to jest miejsce dla zorganizowanych ludzi, odpowiedzialnych, ciężko stąpających po ziemi. A ona? Ona była brzydkim kaczątkiem wśród nich, szukającym szczęścia. Ale którzy z nich go nie pragnęli?
Zrezygnowana zatrzymała się na stacji paliw. Może mają do sprzedania jakieś dobre wino?
Nie, Emma. Jutro idziesz do pracy.
Na swoją głupotę uderzyła się dłonią w czoło, w ostatniej chwili rezygnując z zakupu alkoholu i na rzecz cięższej masy kupując ciastka. Wchodząc do samochodu poczuła męskie perfumy.
Ah te perfumy!
A te tęczówki?
Perfumy, które cały czas zadręczały jej wrażliwe nozdrza i oczy koloru dna morza jej szefa, zamydlały co chwilę drogę podczas jazdy samochodem. Mimo tego, iż pomiędzy nią a mężczyzną nie doszło do żadnego zbliżenia, mocne perfumy dodające pewności niebieskookiemu nie dawały spokoju jej wyobraźni towarzysząc jej przez całą drogę. Nienawidziła siebie za bycie romantyczką w takich chwilach. Frustracja, która dotknęła Pana Smitha wcale jej nie zaraziła, lecz to jego oczy ją doprowadzały do szału. W pewnym momencie miała ochotę przywalić głową o kierownicę, ale jej strona, która podtrzymywała ją przy dobrym rozsądku kazała nie załamywać się tak wcześnie. Wmawiała sobie, że nie może się w nim zakochać, kiedy te okrutne myśli przypominające jej spowiedź w konfesjonale za swoją osobowość namawiały ją do najgorszego.
-Gdybyś to widziała babciu.
Powiedziała szeptem opierając się głową o szybę samochodu, który zatrzymała na czerwonym świetle. Westchnęła rozdrażniona. Przyglądała się przejeżdżającym samochodom prostopadle przez jej cel jazdy. Chmury zbierające się nad przejeżdżającymi samochodami na skrzyżowaniu dróg oznaczały zbliżający się deszcz. Może wpatrywanie się w niego ją uspokoi? Obojętnym wzrokiem przejechała z widoku przed sobą próbując skupić swoje myśli na pojeździe obok. Czarny Bentley, który od razu rozpoznała po swojej prawej stronie ramienia sprawił, iż uniosła swoje jasno brązowe brwi do góry. Posiadanie Bentleya było dla niej niczym sen, a rzadko je spotykała w swoim rodzinnym mieście.
Wspominając swój widok towarzyszący jej od dziecka, górę otoczoną gęstwiną mieszanych drzew uniosła lekko jeden kącik ust. Wracając myślami do samochodu spojrzała na kierowcę, który swoimi przeklętymi tęczówkami patrzył na nią jak się sama domyślała - większość czasu. Przeklęła pod nosem przy tym delikatnie ruszając różowymi ustami, które zacisnęła na widok osoby w czarnym pojeździe. Mężczyzna uśmiechnął się w tajemniczy sposób i mrugnął do niej jednym okiem, co Emmę strąciło kompletnie z myśli.
Cholerne niebieskie tęczówki!
Policzki Emmy ją lekko zapiekły jak już się sama domyślając od rumieńców, które były rzadkością u jej osoby. Speszona odwróciła wzrok i szybko spojrzała w drugi bok. Jak na początku myślała, tak jej przeczucia ją źle pokierowały. Nie było żadnego samochodu po lewej stronie ramienia Emmy. Spojrzała na światła ponownie i w tej samej chwili światła zmieniły swoją barwę na zieloną. Bez zastanowienia się, ruszyła prosto do hotelu.
Rzucając się na łóżko zapragnęła iść od razu spać, lecz jej obowiązki zmuszały ją do podniesienia się z łóżka, którego do tej pory jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnęła.
Po wzięciu długiego prysznica, pod którym spędziła zbyt długi czas starając się uwolnić od zapachu perfum. Gdy już jej ciało powitało zimniejsza temperatura pokoju, w tym samym czasie zadzwonił jej telefon hotelowy. Zawijając się w szlafrok z ręcznikiem na głowie odebrała słuchawkę.
-Panno Turner, Pan Smith chce się z Panią spotkać.
Zwrot recepcjonistki był jak zwykle służbowy, co jej nie zdziwiło, lecz wiadomość, zawierająca nazwisko jej szefa sprawiła, iż musiała się wyprostować. Przełknęła ślinę i odpowiedziała grzecznie.
-Proszę go wpuścić.
Cały jej wolny czas spędziła na główkowaniu, po jaką cholerę ten mężczyzna tutaj przyjechał. Było to dla niej niewyobrażalnie niemożliwe, ale już za chwilę miała temu człowiekowi otworzyć drzwi i dowiedzieć się jego zamiarów. Podczas gdy ona w miarę szybko próbowała ogarnąć się, aby zrobić dobre wrażenie, jej telefon komórkowy nieumiłowanie dzwonił wydając z siebie denerwujący dźwięk, który w tej chwili ją wyjątkowo bardzo irytował. Ze szczotką we włosach podbiegła zahaczając biodrem o komodę w jej sypialni, aby zaprzestać dzwonieniu telefonu. Jęknęła z powoli roznoszącego się bólu w uwydatnionej kości biodrowej. Szczotka, która do tej pory rozczesywała rozgmatwane włosy zawirowała wśród jej kołtunów w jasnych włosach. W tej chwili miała ochotę udać, że to nie ona odebrała ten telefon i że to nie ona zgodziła się wpuścić tego szalenie przystojnego mężczyznę. Miała chęć rozpłakać się niczym dziecko na łóżku, na którym siedziała w tej chwili.
-Słucham? - powiedziała rozdrażnionym głosem. Przeklinała swoje włosy w tamtej chwili, gdy zaczęły jej utrudniać wyciągnięcie szczotki.
-Emma, już miałam wrażenie, że się zgubiłaś po drodze do Nowego Jorku. - żartobliwym tonem zwróciła się do córki, matka. - Nie przeszkadzam?
Blondynka fuknęła, puszczając szczotkę w jej dłoni, która i tak została głęboko między jej włosami. Bez najmniejszego ruchu, została tam niczym rzeźba. Ostatnim wyjściem było obcięcie tych, jakże denerwujących włosów, ale planowanie w myślach Emmy przerwało pukanie do jej drzwi. Wessała szybko powietrze. Po prostu będzie udawać, że jej nie ma w domu. Takie było jej pierwsze wyjście, które sama wiedziała, że i tak będzie kiepskim kabaretem, jeżeli chodzi o jego logiczność, ale nie mogła się tak pokazać w szefowi. Do tego nie byle jakiemu.
-Później zadzwonię. - Szeptem przerwała matce i szybkim ruchem rozłączyła połączenie czerwoną słuchawką.
Dosłownie rzuciła się za otwarte drzwi do jej sypialni, gdy usłyszała otwierające się drzwi. Przeklinała siebie, że zapomniała zamknąć je na klucz. Siedziała cicho jak myszka pod miotłą chowając się pod wiszącymi już ubraniami na wieszaku, które zdążyła powiesić przed wyjściem, w miarę schludnie. Przygryzła wargę w nadziei, iż nikt się nie zorientuje gdzie się ukrywa. Oh ona głupia, po co pozwoliła go wpuścić na piętro jej apartamentu. Oparła głowę o ścianę za sobą i zamknęła drzwi. Czuła, że tak łatwo się z tego nie wyplącze.
-Panno Turner, jest pani tutaj?
Ten sposób w jaki wymawiał jej nazwisko sprawił, iż poruszyła jedną nogą nieświadomie ciągnąc jedną z sukienek w dół, przez co inne materiały także upadły na jej głowę i resztę ciała robiąc hałas. Cicho pisnęła zasłaniając wcześniej usta dłonią. Nic jej to nie pomogło, bo chwilę później usłyszała ciche kroki butów kierujących się w stronę sypialni. Poczuła jak jedno z ubrań jest zdejmowane z jej głowy, a jej twarz płonie czerwienią. Mężczyzna ubrany w ten sam garnitur z niebieskimi oczami mieniącymi się w pół ciemności, dokładnie mierzył jej twarz z lekko uniesionymi brwiami ku górze, tworząc mało widoczne zmarszczki na czole. Obiema dłońmi chwycił jej ramiona stawiając ją na wprost jego twarzy. Na twarzy Emmy było widoczne zawstydzenie, gdy próbowała unikać jego przenikliwego spojrzenia, przez które miała wrażenie, że stoi przed nim kompletnie naga. Sama się sobie dziwiła, że ma takie odczucie, ale gdyby nie stała prawie w samym szlafroku przed mężczyzną, który doprowadza jej myśli do szału, pewnie by tak nie było.
-Cóż, nie spodziewałem się nigdy, że będę nieproszonym gościem w domu moich pracowników. - powiedział ze sprytnym uśmiechem na twarzy, przyglądając się włosom Emmy.
-Proszę, tak nie myśleć. Wszystko wyszło nie tak. - zrezygnowanie w głosie blondynki było słyszalne, miała do siebie żal, iż pozwoliła sobie się ośmieszyć w oczach pracodawcy.
-Może usiądziemy i postaram się Ci pomóc z tymi włosami?
Emma bez żadnych zastrzeżeń od razu zgodziła się na propozycję bruneta i usiadła z nim na kanapie w salonie. O dziwo, robił to w taki cudowny sposób, iż nic ją nie bolało. Obawiała się wręcz, że zaśnie na kanapie z przyjemności i jego delikatnych muśnięć palców. Gdy jej świadomość lekko uleciała wraz z jej unormowanym oddechem, westchnęła nie zdając sobie z tego sprawy, iż siedzi za nią mężczyzna przyprawiający o zawrót głowy. Do tego kompletnie obcy. Zdecydowanie ta mieszanka doprowadzała ją do bram nieba. Ponownie westchnęła, lecz gdy usłyszała za swoimi plecami cichy śmiech, oprzytomniała. Nie czując już jego dotyku, odwróciła się zawstydzona do bruneta. Usiadła na kanapie tak, aby szlafrok nie odsłaniał jej ud. Nadal czuła ten gorący wzrok na swoim ciele, tylko czemu? Odchrząknęła odsuwając niepotrzebne myśli na bok.
-Dziękuję panu.
-Nie musi pani dziękować. To była czysta przyjemność. Ma pani naprawdę ładne włosy. - odrzekł spokojnym głosem. Już nie miał na sobie marynarki, niestety nie przyszedł ten zaszczyt Emmie, aby ją z niego zdjąć, co ją niezbyt zadowoliło, ale jego dotyk sprawił, iż zapomniała o tym i innych żalach. Na wspomnienie o jej włosach poprawiła je na jedno ramię i uśmiechnęła się uroczo.
-Właściwie to, w jakim celu pan tutaj przyszedł?
-Zauważyłem pewną kobietę w białym audi, była to blondynka. Gdy się do mnie odwróciła okazała się to być nowa pracownica mojej firmy. Postanowiłem, że przyjadę sprawdzić co i jak.
Emma uznała to za zwykłą wymówkę, aby tylko ją zobaczyć w szlafroku, który i tak dużo nie odsłaniał.
-Więc, przyjechał tutaj pan bez żadnego celu? - zapytała zawiedziona. Poczuła coś na rodzaj wykorzystania, lecz nie pierwszy raz to odczuła. Inni mężczyźni, także lubili ją w jakiś sposób wykorzystywać, ale nie w ten. Ona nie należała do pewnych siebie kobiet, które przyciągają każdego mężczyznę, aby tylko sprawić sobie przyjemność, a później zostawić jak pomalowaną kartkę, która była tylko nieudanym dziełem. Wręcz wstydziła się mężczyzn. Oczywiście, było ich kilku, ale każdy jej związek nie trwał dłużej niż kilka miesięcy. Po prostu nie potrafiła im dać, tego czego oczekują.
Mężczyzna zaprzeczył od razu kiwnięciem głowy.
-Dostałaś wszystkie dokumenty i oświadczenia? - zignorował jej pytanie. Cóż, kultury mu nie brakowało. Jego tęczówki bardziej ją rozpraszały niż to, iż przed chwilą zadał jej pytanie, którego informacje z dzisiejszego dnia, nagle wyparowały.
-Eem... - zamyśliła się przeczesując dłonią już rozczesane włosy. - Myślę, że tak..
-Dobrze, w takim razie to wszystko co chciałem wiedzieć. - mruknął powoli podnosząc się z kanapy. Natychmiast ona także wstała.
-A nie.. napije się pan czegoś? Herbaty, kawy, wody..
-Nie. - krótkie słowo oznaczające pustkę. Nic już dla niej nie znaczyło to słowo. Po tylu razach, gdy do jej uszu docierała odmowa, wszystko zaczynała rozumieć. Odchrząknęła poprawiając zapięcie szlafroka. Był bardzo miękki i puszysty. To na nim się teraz skupiła, aby nie poczuć winy na sumieniu.
-Dziękuję za propozycję. Z pewnością kiedyś z niej skorzystam. - dopowiedział ciszej, delikatnie dotykając dłonią jej zasłoniętego ramienia materiałem. Zwróciła swój wzrok na niego z uśmiechem prawie że niezauważalnym. Mężczyzna skierował się do drzwi zapinając marynarkę. Bez wstydu spojrzała na jego ramiona, na których widok złapała więcej powietrza do ust. Cholernie dobrze jego ramiona wyglądały w materiale.
-Dziękuję za wyplątanie mnie z tego problemu. - mruknęła opierając się biodrem o komodę przy drzwiach. Nic nieznaczący uśmiech pod nosem doprawiał jej radości na twarzy. Założyła ramiona na piersi i skierowała spojrzenie na twarz szefa. No tak. W końcu był to tylko szef, Emma. Nie masz o czym nawet myśleć.
Cholerna romantyczka.
Uśmiech gościa sprawił, że jej uśmiech się poszerzył a ona sama nabrała pewności siebie. - Nie ma za co. - odpowiedział. Odkluczył drzwi, które zapewne sam zamknął za sobą, gdy wszedł do środka i odwrócił się do niej stojąc w progu. - Panno Turner.
-Panie Smith. - uśmiech mężczyzny lekko drgnął. Oparła się o ścianę w progu przyglądając się szefowi.
-Mam nadzieję, że jutro także będzie pani wyglądać równie pięknie. - szepnął i posłał oczko w jej stronę. Nie zauważyła nawet przez myśli, kiedy zniknął z jej punktu widzenia. Delikatnie wychyliła się za próg natychmiast wyczuwając te same perfumy. Z westchnieniem zamknęła za sobą drzwi opierając się o nie.
-Oby jutrzejszy dzień był mniej obciachowy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro