Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

r/ProRevenge #1

Epicki rozwód!


Wszystko zaczęło się kilka lat temu. Na początku wydawało mi się, że jesteśmy szczęśliwi. Byliśmy jedną z tych typowych par mieszkających na przedmieściach - zabezpieczeni finansowo, zdrowi, zakochani, no i z dwójką dzieci (córka miała wówczas 14, a synek 9 lat).Niestety, kryzys nas nie ominął. Oboje poświęcaliśmy się pracy, przez co zaczęliśmy się mijać, i w dodatku okazało się, że synek ma zaburzenia rozwoju. Wszystko naraz zwaliło się nam na głowę, nic więc dziwnego, że w domu panowało duże napięcie. Zona zaczęła poświęcać coraz więcej czasu koleżankom", z którymi potrafiła pisać cały dzień. Nie zastanawiałem się wtedy nad tym. Próbowałem jedynie zrywać się z pracy, gdy tylko nadarzyła się okazja, pomagać przy obowiązkach domowych i być bardziej dostępny emocjonalnie. To jednak nie zbliżyło nas do siebie - wręcz przeciwnie. W ciągu kolejnych kilku tygodni przepaść między nami coraz bardziej się pogłębiała.

W końcu przypadkowo natknąłem się na kilka wiadomości, gdy ładowałem starego Ipada, żeby syn mógł z niego skorzystać. Nie wylogowała się z FB, przez co miałem dostęp do jej konwersacji. Pisała z kolesiem z jej rodzinnego miasta, którego na potrzeby historii będę nazywał JimBobCooter (w skrócie JBC). Nie muszę chyba mówić, że wiadomości na które trafiłem, były dość podejrzane - może niekoniecznie nieprzyzwoite, ale jednak. W dodatku opierając się na czasie i kontekście kilku z nich, niektóre musiała pousuwać. Postanowiłem więc, że będę mieć oko na jej , romanse", a w międzyczasie dołożę wszelkich starań, aby naprawić nasze relacje. Następnego dnia zacząłem wcielać w życie mój plan. Zrobiłem sobie wolne, żeby zrealizować kilka projektów", które mogłyby ją uszczęśliwić, i zostawiłem jej kilka słodkich liścików. Wszystko po to, żeby znów zastać ją wgapioną w telefon.

Wziąłem iPada do biura, otworzyłem Messengera i patrzyłem jak moja ukochana żona mnie pogrąża. Wraz ze swoim koleżką w najlepsze stroili sobie ze mnie żarty! Wszystkie moje wady, kompleksy i sekrety, które jej powierzyłem, stały się teraz dla nich pożywką. To jeszcze nie wszystko... Choć może nie byt to jawny sexting, to cała rozmowa miała podtekst seksualny, zwłaszcza gdy partnerka wyśmiewała się z moich osiągnięć w łóżku. Udało mi się zrobić kilka zrzutów ekranu, ale niestety... przez to przegapiłem większość wiadomości, ponieważ w miarę rozwoju rozmowy były kasowane. Nie byłem gotowy na konfrontację z nią... Siedziałem w biurze dopóki nie zasnęła, i utopiłem smutki w kilku drinkach. Kolejny dzień spędziłem na rozmyślaniu, piciu i zastanawianiu się, co w ogóle powinienem dalej robić. W międzyczasie żona naciskała na to, żebym powiedział jej co jest nie tak, ale wykręciłem się, mówiąc, że to tylko zły dzień. Kilka minut później już wlepiałem wzrok w ekran Ipada, przyglądając się tej katastrofie.

Skończyło się to na kilku tygodniach nieustannego robienia zrzutów ekranu, picia i odcinania się od bólu związanego z moim małżeństwem. Trochę się pozmieniało... Wiadomości nabrały teraz charakteru jawnie seksualnego, a moja żona zaangażowała się w te relacje po uszy. JimBobCooter również nie szczędził sobie słodkich słówek, włącznie z "Kocham Cię". Czułem, że to już koniec, więc czym prędzej skonsultowałem się z prawnikiem i zacząłem działać dalej.

W tym momencie sprawy przybrały nieoczekiwany obrót. Przeglądając wiadomości, dowiedziałem się, że JimBobCooter przyjeżdża do miasta z zamiarem spędzenia weekendu z moją żoną w całkiem niezłym hotelu. Wiadomości znów były niekompletne i brakowało mi wielu informacji, z czego wywnioskowałem, że wszystko musieli obgadać przez telefon. Jednakże pomimo trudności, pozbierałem dane do kupy i już wiedziałem co, gdzie i jak. Jakżeby inaczej - następnego dnia żona zaczyna mi słodzić, twierdząc, że wybiera się z dziewczynami do spa na weekend, a kiedy wróci - skupimy się na naszym małżeństwie. Przytakuję jej, mówiąc, że to najwspanialszy pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadła. Ja już się o to postaram, żebyśmy wrócili na właściwe tory.

Umówiłem się z prawnikiem i poprosiłem go o sporządzenie umowy rozwodowej, w której ustalono, że żona wyprowadzi się i będzie miała prawo do wizyt jedynie w weekendy, a w okresie przejściowym, do czasu uprawomocnienia się rozwodu, nie dostanie żadnych alimentów na dzieci. Potem nadeszły najbardziej męczące dwa tygodnie w moim życiu. W końcu poczułem, że większość moich uczuć do niej całkowicie wygasła i zastąpił jej gniew, jakiego nigdy wcześniej nie czułem. Nadchodzi dzień sądu ostatecznego. Biorę dzień wolny od pracy i wycofuję połowę pieniędzy z naszego wspólnego konta, które zresztą później zamykam. Później drukuję około 75 stron zrzutów ekranu z Messengera, i łażę po mieście, żeby zabić czas, bo nie chcę siedzieć sam w czterech ścianach. Dostaję od niej SMS-a, w którym pisze, że wyjeżdża, i że mnie kocha. Zaciskam zęby i odpisuję, żeby dobrze się bawiła. W hotelu pojawiam się około 8:30. Od razu pytam w recepcji o to, czy mogę skorzystać z telefonu, aby połączyć się z pokojem JimaBobaCootera. Po trzech sygnałach facet odbiera.

JBC: Halo?
J: Mógłbyś powiedzieć mojej żonie, żeby zeszła na dół do lobby?
JBC: Stary, nie mam pojęcia o czym w ogóle mówisz.
J: No dobrze... Wygląda na to, że muszę zadzwonić do pani JBC i ją tu sprowadzić. (To był blef. Owszem, wiedziałem, że jest żonaty i nawet wiedziałem jak jego żona ma na imię, ale to tyle)
JBC: (Cisza, szuranie, panika)
J: Masz pięć minut.

Niecałe dwie minuty później moja małżonka wychodzi z windy i na pierwszy rzut oka wygląda na poddenerwowaną. Usiadłem z nią gdzieś w odosobnionym kąciku w lobby, i oczywiście pierwsze co usłyszałem to: "To nie tak! Ja Ci to wszystko wytłumaczę!".

J: Nie jestem tu po to, żeby się wykłócać. Wystarczy, że przejrzysz te zdjęcia. A jeśli nie chcesz, żebym wysłał kopię naszej córce, Twoim rodzicom wszystkim, z którymi się przyjaźnimy, musisz natychmiast się wyprowadzić. (Moja żona zawsze martwiła się o to, co inni o niej myślą - zwłaszcza rodzice. Dlatego też pomyślałem, że będzie to dobra karta przetargowa.)
Ż: (Wzdychanie, mamrotanie)
J: Tutaj masz czek na połowę środków z naszego konta - powinno wystarczyć namieszkanie. Już wcześniej wycofałem swoją połowę pieniędzy.

Niemalże jestem w stanie zauważyć wszystkie fazy emocji przez które teraz przechodzi. W końcu rozkleja się, ale nie zamierzam przestawać naciskać.

J: To papiery rozwodowe. Przejrzyj je, podpisz, a później zostaw w domu, kiedy już odbierzesz swoje rzeczy. Chcesz może przejrzeć też te zrzuty ekranu?
Ż: Nie.
J: Ok, w takim razie baw się dobrze z JBC. I nie waż się nawet wrócić do domu, bo roześlę te wszystkie screenshoty.

Z chwilą, gdy wychodzę z holu, słyszę jak się załamuje. Wsiadłem więc do auta i odjechałem nieco dalej, po to by zatrzymać się na parkingu dać upust wściekłości. Już wcześniej popłakałbym się przy niej, ale udało mi się pozbierać do kupy na tyle, żeby jakoś to powstrzymać. Nie mam pojęcia co robiła tamtej nocy, jak i przez cały weekend. Ciągle pisała i wydzwaniała, nalegając na rozmowę. Dlatego też wyłączyłem telefon, a w poniedziałek po południu wpadła ekipa od przeprowadzki po jej rzeczy. W międzyczasie dostarczyła też podpisaną umowę rozwodową. Pozwoliłem jej zamienić kilka słów z dziećmi i wytłumaczyć całą sytuację. Oczywiście padł standardowy tekst:  "Mamusia i tatuś muszą pobyć przez jakiś czas z dala od siebie. Nadal Was bardzo mocno kochamy!".

Po tygodniu po raz pierwszy chce porozmawiać o wszystkim na spokojnie. Z racji, że wszystko sobie już poukładałem i wiedziałem czego chcę zgodziłem się ją wysłuchać, bo i tak nie była w stanie na mnie wpłynąć. Niemalże padając przede mną na kolana, błaga o kolejną szansę. Jest jej bardzo przykro i zrobi wszystko, żeby odzyskać swoją rodzinę i dawne życie. Byłbym głupcem, gdybym przyjął ją z powrotem. Odpowiadam więc, że powinna umówić nas na terapię małżeńską w dogodnym dla mnie terminie. Dodaję też, że nie jestem w stanie z nią mieszkać, ale mimo wszystko dzieci jej potrzebują. I tak oto zaczyna się nasza nowa codzienność: ona przychodzi do domu, przygotowuje kolację i jada ją z dziećmi trzy razy w tygodniu, po czym sprząta dom, robi pranie dzieciom - a po wszystkim wraca do siebie.

Cata terapia polegała na tym, że ona przepracowywała swoje problemy z terapeutą, próbując dojść do tego dlaczego mnie zdradziła. Od czasu do czasu błagała jeszcze o przebaczenie, podczas gdy ja ze stoickim spokojem odgrywałem rolę ofiary. Nigdy tak naprawdę nie zamierzałem dać jej kolejnej szansy. Miałem na celu jedynie zabić czas, przejąć główną opiekę nad dziećmi i raz na zawsze pozbyć się jej z domu. Po kilku miesiącach sam udałem się do terapeuty, który zdiagnozował u mnie depresję i zespół stresu pourazowego. W pracy poprosiłem szefa o zaledwie pół etatu, żebym mógł jakoś uporać się z problemami osobistymi. Po sześciu miesiącach terapii oznajmiłem żonie, że nie jestem w stanie jej wybaczyć w tej chwili, i że chcę się rozwieść na drodze polubownej, ale wciąż jest miłością mojego życia i może kiedyś spróbujemy jeszcze raz. Była zdruzgotana, ale zgodziła się na rozwód, pod warunkiem, że w niedalekiej przyszłości damy jeszcze naszemu związkowi szansę.

Gdy pozew rozwodowy został złożony, musiałem wymyślić coś, żeby dzieci chciały zostać akurat ze mną. Na komputerze dzielonym ze wszystkimi domownikami wpisałem w google: Jak przetrwać niewierność żony?", a w kuchni zostawiłem wydrukowane artykuły o niewierności. Nie musiałem długo czekać - moja córka je znalazła i przyszła do mnie z płaczem. Udałem zaskoczonego, mówiąc, że nie powinna była ich znaleźć, i wytłumaczyłem, że mama popełniła błąd, ale wciąż ją kocha. Moja córka, która wcześniej czuła tak wielki respekt do swojej matki, teraz nie była w stanie odezwać się do niej bez krzyku. To ostatecznie dobito moją żonę. Synek również poszedł w ślady starszej siostry, i koniec końców oboje chcieli zostać z tatą w domu, w którym przecież się wychowali.

Po sfinalizowaniu rozwodu, dostałem dom na wyłączność i, co najważniejsze, prawo do wyłącznej opieki nad dziećmi. Jakby tego było mało, była płaci dość wysokie alimenty na dzieci ze względu na sporą różnicę w naszych dochodach - w końcu załatwiłem sobie pracę na pól etatu. Już od dwóch lat mieszkam z dziećmi, pracuję na pół etatu, a większość pieniędzy dostaję od byłej żony. A kiedy ona zabiera dzieciaki na weekendy, ja mogę spotykać się z dziewczynami  z Tindera i podtrzymywać przyjaźnie z korzyściami. W oczach mojego potomstwa uchodzę za bohatera, najlepszego ojca, który walczy z przeciwnościami losu i zawsze jest przy nich. Za to w oczach mojej byłej jestem tym, którego straciła, za którym zawsze będzie tęsknić. Tymczasem ja mam ten ,bonusik", że zawsze zrobi to, o co poproszę - wystarczy, że powymachuję jej "marchewką" przed nosem, obiecując, że może kiedyś do siebie wrócimy. Ale wiecie co? To się NIGDY nie stanie.


Historia nie była moja, znalazłem ją w Internecie. Następne z pewnością będą krótsze

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro