Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

59


Tajemnica, czyli wariografu część druga.

Qui-Gon: *stoi i majstruje przy drzwiach do pokoju Windu*

Plo: *rozgląda się poddenerwowany* Qui... Czy my na pewno dobrze robimy? Nie powinniśmy... No... Ale tak się włamywać? Nie wypada no... Jinn...

Qui-Gon: *mamrocze* cichaj. Mace unika mnie od przeklętego miesiąca. Od tamtego wieczora kiedy przytargałem ten przeklęty wariograf zupełnie go nie widziałem... Ja rozumiem, że go goniłem z mieczem przez pięć kilometrów ale bez przesady, żeby aż tak mnie unikać?

Plo: *wzdycha ciężko* wiesz... Wyzywałeś go na całą świątynię... Krzyczałeś, że dotykał twoją siostrę i że go zabijesz... Teoretycznie Mace ma prawo nie mieć ochoty by z tobą rozmawiać... Ty nawet nie wiesz czy ta siostra się istnieje!

Qui-Gon: *przewraca oczami* nie... Ale jeśli istnieje to Windu coś o tym wie.  Włamiemy się tutaj, poczekamy na niego, ewentualnie... Trochę po przyjacielsku poszukamy... Czegoś co nas naprowadzi.

Plo: *łapie się za głowę* mamy włamać mu się do pokoju i przeszukiwać jego rzeczy?! Już do reszty zwariowałeś!

Qui-Gon: ciszej... Ugh... Gdzie ten Drallig z wiertarką...

Plo: z wiertarką?! Drallig?! Nie wiem co z tych dwóch jest gorsze!

Cin: *biegnie do nich machając sprzętem* maaaaam!

Qui-Gon: *syczy* nie drzyjcie się tak bo zaraz ktoś przylezie. Daj *bierze od niego wiertarkę i przykłada do drzwi* zaraz tam wejdziemy...

Cin: *zaciera ręce z uśmiechem* no no... Aż nie mogę się doczekać. Nigdy nie byłem w pokoju u Windu...

Plo: *wzrusza ramionami* ja też nie...

Qui-Gon: ani ja.. On coś tam ukrywa, ja wam mówię... *przewierca odpowiednie dziurki i otwiera drzwi* zapraszam panów...

Cin: *klaszcze i podskakuje jak mała dziewczynka* nieźle! Gdzie się tego nauczyłeś?

Qui-Gon: na pewnej z planet na Zewnętrznych Rubieżach... Tam też nauczyłem się tańca brzucha w takich świecących spódniczkach. Ja nie wiem jak można tańczyć tylko w samej spódniczce, chociaż... Jest nawet przewiewnie... Ale mniejsza o to.

Plo: *cicho* chciałbym to w sumie zobaczyć...

Qui-Gon: *zerka na niego i puszcza do niego oczko* wystarczy ładnie poprosić...

Plo: *speszony wchodzi szybko do środka i zapala światło* hmm... Normalny pokój...

Cin: tiaa... Raczej nienormalny. Tutaj jest za czysto! *rozgląda się* Nie wiem jak wy, ale ja lecę zobaczyć co ma w szafie! *śmieje się szatańsko i biegnie wgłąb mieszkanka*

Plo: *patrzy na Jinna* musieliśmy go ze sobą brać? On bywa jak małe dziecko...

Qui-Gon: uparł się... *wzdycha ciężko* poza tym zazwyczaj jak idę na miasto to biorę go ze sobą. Ubieram się w tatusiowe ciuszki, jego wsadzam w ubrania dla dzieciaków i mamy wszelkie zniżki dla rodzica z dzieckiem... Zagroził mi, że jak go nie weźmiemy to już więcej ze mną nie pójdzie...

Plo: *prycha* cóż za groźba...

Qui-Gon: okropna... Dla mojego portfela!

Plo: dobra, dobra... Mieliśmy się rozglądać. Ugh, ty mnie kiedyś ściągniesz na ciemną stronę Jinn..

Qui-Gon: *uśmiecha się niewinnie, cmoka w powietrzu do niego i idzie wgłąb mieszkanka*

Plo: *wzdycha ciężko. Rusza przed siebie, aż w pewnym momencie widzi dziwne drzwi do innego pokoju. Po chwili namysłu wchodzi tam*

Cin: *wyskakuje przed Jinna w fioletowym szlafroku* i jaaaak?

Qui-Gon: *parska śmiechem na jego widok* wyglądasz jak landrynka...

Cin: *sam się śmieje*

Qui-Gon: teraz ja... *szuka czegoś w szafie*

Plo: *wygląda z pokoju. Cicho* um... Chłopaki..?

Qui-Gon: co jest? *zerka w tamtą stronę, w trakcie ubierania kozaków Windu*

Plo: l-lepiej... Tutaj chodźcie... Musicie coś zobaczyć...








































Ciąg dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro