Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

56

Święta.

Cin: *siedzi wymarźnięty w fotelu, owinięty grubym kocykiem z datapadem i ciepłą herbatą w dłoni* ugh... Jak ja nie znoszę zimy.

Qui-Gon: są świętaaaaa!!! *biega po świątyni w czerwoniutkim stroju Mikołaja*

Cin: *unosi brew na ten widok*

Qui-Gon: *robi ozdoby i śpiewa z Obisiem piosenki*

Cin: *czyta coś na datapadzie, telepiąc się z zimna* ughhh... Ogarnij się Jinn. Do świąt jeszcze daleko.

Qui-Gon: *zerka na niego* a-ale... Już grudzień!

Cin: *zrezygnowany, nie odrywając wzroku od datapadu* popatrz na kalendarz chłopie.

Qui-Gon: *traci dobry humor* ale... Już niedługo... Więc...

Cin: *przewraca oczami* weź się lepiej za sprzątanie bałaganu, który narobiłeś, bo zaraz ktoś się na tym poślizgnie. Nie potrzeba nam tu złamanych kończyn...

Qui-Gon: *smutnieje całkowicie. Idzie sprzątać*

Mace: *podchodzi szybkim krokiem do Dralliga i staje nad nim. Syczy* nie za wygodnie?

Cin: *unosi głowę* co tam Mace?

Mace: *patrzy w jego oczy wściekle* czy ty właśnie zniszczyłeś świątecznego ducha Qui-Gona?

Cin: em....

Mace: *nachyla się bardziej i szepcze ostrzegawczo* jeżeli zniszczyłeś świątecznego ducha Qui-Gona, to ja zaraz zniszczę ciebie.

Cin: *blednie* M-Mace...

Mace: *poważnym, władczym tonem* bierz swoją grubą dupę do roboty i zjeżdżaj przepraszać Qui'a i razem z nim wieszać ozdoby.

Cin: s-słucham?

Mace: zjeżdżaj powiedziałem. *zakłada ręce, prostując się* Liczę do trzech. Raz...

Cin: *wstaje z fotela i biegnie pędem do Jinna*

Mace: *idzie dalej jak gdyby nigdy nic, mrucząc pod nosem piosenki, które śpiewał Jinn*

Qui-Gon: *podbiega do niego, zakłada mu mikołajową czapeczkę i biegnie dalej, podskakując sobie i rozwieszając po ścianach ozdoby*

Obiś: *biegnie za nim w stroju reniferka* hej! Mistrzu Jinn! Niech mistrz poczeka na nas! Mistrzu Drallig, niech się mistrz nie ociągaaa! *ciągnie Cina za rękę*

Cin: *drepcze w stroju zielonego elfa z czapeczką z dzwoneczkiem naburmuszony i mamrocze coś pod nosem*

Mace:*unosi brew* Cin...? Uśmiechnij się. I trochę więcej życia...

Cin: *burczy* w twoich snach.

Mace: *patrzy na niego morderczym wzrokiem*

Cin: *natychmiastowo się szczerzy i rusza już szybciej za rękę z Obisiem*

Mace: i tak ma być. *poprawia czapeczkę na głowie, kiwając głową i rusza zarządzać świątecznymi porządkami*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro